„Kasia”, Michalkiewicz, prawo naturalne, szury

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy (Mt 7, 12).

 

Sprawa Michalkiewicza i „Kasi” słusznie budzi oburzenie. Z jednej strony niegdysiejsi opluwacze Kościoła katolickiego, domorośli egzorcyści spod Radia Maryja domagający się więzienia dla Prymasa nagle przejrzeli na oczy – adwokat ofiary pedofila w sutannie „Kasi”, który zażądał od filorosyjskiego red. Michalkiewicza zadośćuczynienia za bezprzykładne naruszanie prywatności stał się symbolem najgorszego, łącznie z lewackim dążeniem do zniszczenia chrześcijaństwa.

Z drugiej – Michalkiewicz jest pokazywany jako typowy prawicowiec, wręcz pisior, na dodatek wzorzec chrześcijanina, katolika w szczególności.

Pozostawmy jednak lewicową argumentację na boku.

Przyjrzeć trzeba się własnemu podwórku.

Ale nim to nastąpi zapoznajcie się proszę z dwoma pismami, jakie do red. Michalkiewicza wystosował pełnomocnik „Kasi”, poznański adwokat Jarosław Głuchowski:

Szanowny Panie,

zwracam się do Pana z uprzejmą prośbą o wskazanie podstawy prawnej przetwarzania danych osobowych mojej Mandantki, w sposób polegający na upublicznieniu jej danych personalnych (pełne imię i nazwisko).

Otóż w dniu 17.11.2019 r. opublikował Pan na swojej stronie internetowej http//michalkiewicz.pl tekst =4583 artykuł pod tytułem „Ani dnia, ani godziny”. W którym upublicznił Pan pełne imię i nazwisko mojej Mandantki. Nadto do upublicznienia jej danych przez Pana doszło także w filmie opublikowanym na jednej ze stron internetowych.

Tymczasem poznał Pan personalia ww. osoby tylko w związku z prowadzonym wobec Pana postępowaniem egzekucyjnym i tylko w tym zakresie i w tym celu (w mojej opinii) mógł Pan przetwarzać dane mojej Mandantki.

Zatem jeszcze raz bardzo Pana proszę o udzielenie w tej prostej sprawie odpowiedzi w terminie 3 dni od otrzymania niniejszej korespondencji.

Jednocześnie w imieniu mojej Mandantki wyrażam sprzeciw wobec takiego przetwarzania jej danych osobowych, tj. upubliczniania jej imienia i nazwiska.

Z wyrazami szacunku

adwokat Jarosław Głuchowski

 

oraz

 

Szanowny Panie,

niniejszym w imieniu Pani, która stała się Pana wierzycielem w sprawie KM 171/19 i której imię i nazwisko publicznie Pan ujawnił, z powołaniem się na pełnomocnictwo (do wglądu w siedzibie kancelarii) wzywam Pana do:

1. wystosowania własnoręcznie podpisanego pełnym imieniem i nazwiskiem listu o następującej treści: „Ja, Stanisław Michalkiewicz przepraszam Panią za naruszenie Pani dóbr osobistych w postaci prawa do prywatności, co nastąpiło poprzez publiczne przeze mnie ujawnienie Pani imienia i nazwiska.

Przy czym treść przeprosin winna zostać spisana komputerowo na białym papierze formaty A4 czcionką Arial o wielkości 12, odstępach między wierszami 1,5 (interlinia), kolorem czarnym i zostanie wysłany za pośrednictwem Poczty Polskiej listem poleconym na adres: Kancelaria Adwokacka Jarosław Głuchowski u. Św. Marcin 28/28, 61-805 Poznań. przy czym powyższe winno zostać wykonane (wysłane listem poleconym) w terminie 7 dni od dnia otrzymania niniejszego wezwania.

2. zaniechania publicznego posługiwania się prawdziwym imieniem i nazwiskiem osoby, która w sprawie M 171/19 jest Pana wierzycielem, co należy uczynić natychmiast, nie później niż w terminie 3 dni od otrzymania niniejszego pisma.

3. usunięcia z przestrzeni publicznej (np. na stronach internetowych) w tam opublikowanych materiałach prawdziwego imienia i nazwiska osoby która w sprawie KM171/19 jest Pana wierzycielem, co należy uczynić natychmiast nie później niż w terminie 3 dni od otrzymania niniejszego pisma.

4. Zapłaty kwoty 150 000 -pln w terminie 7 dni od otrzymania niniejszego pisma tytułem zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych w postaci prawa do prywatności . Wpłaty należy dokonać na następujący rachunek bankowy kancelarii (Pani na temat której się Pan wypowiadał upoważniła mnie do odbioru należności - pełnomocnictwo do wglądu w siedzibie kancelarii): Raiffeisen Polbank 53 ….

Uzasadnienie

Moja Mandantka chroniła swoja prywatność, na którą składa się m.in. jej prawdziwe imię i nazwisko. Nawet w poprzednio kierowanym do Pana wezwaniu (w związku z podstawą powództwa aktualnie egzekwowanego) nie ujawniono jej imienia i nazwiska. Tymczasem w sposób publiczny na stronach internetowych oraz w telewizjach i programach internetowych informował Pan o prawdziwym imieniu i nazwisku mojej mandantki. Spotkało się to z powszechną krytyką Pana zachowania. Niestety mimo tej krytyki nadal posługiwał się Pan publicznie jej imieniem i nazwiskiem.

Przypomnieć należy że przekazanie Panu przez Komornika danych personalnych mojej Mandantki nie nastąpiło w celu ich upublicznienia. Zostało ono uczynione w celu możliwości odwołania się od decyzji procesowych w celu poinformowania Pana, kto jest Pana wierzycielem. Tymi informacjami nie miał Pan podstaw „dzielić” się z innymi osobami, zwłaszcza w liczbie niczym nieograniczonej. Upublicznienia tych danych dokonał Pan w środkach masowego przekazu – internet.

Naraził Pan moją Mandantkę na dalszą wiktymizację, stres, pozbawił ją Pan elementu anonimowości, pozbawił ją Pan prawa do prywatności. Wskutek Pana zachowania zaczęła otrzymywać dalsze groźby i nieprzyjemne komentarze – choć tym razem już z użyciem jej imienia i nazwiska.

Zwraca uwagę fakt, iż pomimo uczestniczenia przez Mandantkę w procesie sądowym przeciwko kościelnym jednostkom organizacyjnym, nigdy nie zostały upublicznione jej dane.

Sam natomiast Zakon skrytykował Pana zachowanie.

Jeśli wyraża Pan wolę uczynienia zadość naszemu wezwaniu, to proszę przystąpić do realizacji oczekiwań wyartykułowanych w niniejszym piśmie, w przeciwnym wypadku zostanie sformułowany pozew przeciwko Pana osobie.

Z wyrazami szacunku

Adwokat Jarosław Głuchowski

 

Wyboltowanie moje.

Żeby nawet największy matoł - czytelnik nadredaktora Michalkiewicza poniał, o szto ide, powyższe teksty są opatrzone nadtytułem „Złota żyła”.

Najwyraźniej Michalkiewicz jest zdania, że publikując dane ofiary pedofila w sutannie (to, że po ujawnieniu afery musiał ją zdjąć nie ma znaczenia) i narażając ją na atak rozmaitych szurów rzekomo katolickich obrzucających ją wyzwiskami w necie ( z których Kasia-kurwasia przejdzie do historii jako swoiste wyznanie wiary „proroka bezdomnego”) spełnił jakiś tam obowiązek wobec Narodu.

Ciekawe, że jakoś nie ujawnił danych byłego już na szczęście księdza pedofila Romana B. A przecież byłoby to o wiele bardziej zasadne, gdyż potencjalnie mogłoby ocalić jakieś dziecko nieświadome zagrożenia.

 

By było weselej w necie powstaje front ochrony rusofila.

Na NP. możemy przeczytać:

O poprzedniej kwocie 150.000, zasądzonej zaocznie, opublikowałam tekst w "Warszawskiej Gazecie".

Te żądania zaczynają mieć charakter jakiegoś swoistego rekietu.

Młoda kobieta, występująca dotychczas anonimowo, zohydza bezpodstawnie - wespół ze swoimi lewackimi poplecznikami - Kościół Katolicki oraz wiele konkretnych osób, nie mających nic wspólnego z jej nieszczęściem, natomiast czuje się osobiście dotknięta, gdy ktoś wyraża wątpliwość co do wyroku wydanego na jej rzecz (osoby ukrytej pod pseudonimem, czyli nieznanej). Czy osoba anonimowa posiada prawo do ochrony dóbr osobistych? Sądy w zasadzie stoją na stanowisku, że „nie jest możliwe naruszenie dobrego imienia abstrakcyjnej jednostki posługującej się wyłącznie określonym pseudonimem, uniemożliwiającym identyfikację tej osoby”. Także i z tego powodu zasądzenie od Michalkiewicza 150 tysięcy złotych jawi się jako wątpliwe.

Gdy Michalkiewicz ujawnił nazwisko i imię swojej wierzycielki, znowu ma być winien i znowu ma płacić.


https://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/prezent-kasi-dla-michalkiewicza-...

 

Na pierwszy rzut oka nawet to mondrutkie.

Sądy w zasadzie stoją na stanowisku, że „nie jest możliwe naruszenie dobrego imienia abstrakcyjnej jednostki posługującej się wyłącznie określonym pseudonimem, uniemożliwiającym identyfikację tej osoby”.

Wystarczy jednak skonfrontować powyższy cytat z rzeczywistością, by dojrzeć jego bzdurność w tym akurat kontekście.

Powoływanie się w grudniu 2019 r. na wyrok warszawskiego Sądu Apelacyjnego ze stycznia 2017 r. jest zupełnie chybione.

Powyższy wyrok, będący wynikiem apelacji od orzeczenia warszawskiego Sądu Okręgowego z 23 czerwca 2015 r., sgn akt III C 962/14, po wprowadzeniu RODO nie mógłby się ostać w części cytowanej jako rzekoma obrona prawnika Michalkiewicza.

Otóż w katalogu danych osobowych pozwalających na zidentyfikowanie danej osoby zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) Nr 2016/679 z 27.4.2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Dz.Urz. UE L 119, s. 1) jasno określono, że:

dane osobowe” oznaczają wszelkie informacje o zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osobie fizycznej („osobie, której dane dotyczą”); możliwa do zidentyfikowania osoba fizyczna to osoba, którą można bezpośrednio lub pośrednio zidentyfikować, w szczególności na podstawie identyfikatora takiego jak imię i nazwisko, numer identyfikacyjny, dane o lokalizacji, identyfikator internetowy lub jeden bądź kilka szczególnych czynników określających fizyczną, fizjologiczną, genetyczną, psychiczną, ekonomiczną, kulturową lub społeczną tożsamość osoby fizycznej.

Art. 4 pkt 1 ww. rozporządzenia

 

Nie jest więc tak, że osoba „ukryta pod pseudonimem” nie jest chroniona. Wystarczy, że znany jest IP, by nawet zmieniany co kilka godzin nick był pod ochroną.

Ale w tej akurat sytuacji faktycznej wyrok powyższy pasuje jak świni siodło.

W grę bowiem wchodzi prawo zagwarantowane art. 15 Prawa prasowego, zwane też prawem do anonimatu.

Każdy, kto miał do czynienia z dziennikarzem, nawet najbardziej lilipuciego portalu musi mieć świadomość, że jeśli zastrzeże sobie dane, to zastrzeżenie będzie święte.

Tylko w przypadku zbrodni może nastąpić zwolnienie.

Zgodnie z art. 16 Prawa prasowego wówczas, gdy chodzi o:

1) eksterminację narodową, etniczną, rasową, polityczną, wyznaniową etc. (art. 118 KK);

2) zamach stanu (art. 127 KK);

3) zamach na konstytucyjny organ RP (art. 128 KK);

4) szpiegostwo (art. 130 KK);

5) zamach na życie Prezydenta RP (art. 134 KK);

6) zamach na jednostkę Sił Zbrojnych RP (art. 140 KK);

7) zabójstwo (art. 148 KK);

8) sprowadzenie zdarzenia powszechnie niebezpiecznego (art. 163 KK);

9) porwanie statku wodnego lub powietrznego, zamach stanu (art. 166 KK);

10) bezprawne pozbawienie wolności (art. 189 KK);

11) wzięcie lub przetrzymywanie zakładnika (art. 252 KK);

12) przestępstwa o charakterze terrorystycznym.

 

W każdym innym przypadku ochrona danych osobowych informatora (autora listu do redakcji a także autora materiału prasowego, jeśli zastrzegł sobie anonimowość!) jest obligatoryjnym obowiązkiem dziennikarza.

Nie tylko zresztą jego.

Prawo prasowe cyt. już art. 15 określa wyraźnie, że obowiązek zachowania tajemnicy dziennikarskiej:

dotyczy również innych osób zatrudnionych w redakcjach, wydawnictwach prasowych i innych prasowych jednostkach organizacyjnych (u. 2).

Jak należałoby powyższe rozumieć?

Czy zachowanie tajemnicy obejmuje wyłącznie osoby zatrudnione teraz bądź kiedyś w danej redakcji?

A może ustawodawca używając liczby mnogiej postanowił objąć nim całe środowisko?

Anonimat w jednaj redakcji oznaczałby objęcie nim pozostałych.

Inaczej….

Wyobraźmy sobie, że taki np. Głos Szałszy opublikował materiał demaskujący wójta Ziemięcic. Na to Wiadomości Ziemięcickie podały dane personalne informatora.

Kilka takich zachowań pozbawiłyby prasę (tradycyjną i elektroniczną) najważniejszego.

Zgodnie ze stanowiskiem ETPC, wyrażonym w orzeczeniu w sprawie Goodwin przeciwko Wielkiej Brytanii ochrona dziennikarskich źródeł informacji stanowi jeden z podstawowych warunków wolności prasy. Bez niej informatorzy byliby odstraszani od udzielania pomocy prasie w informowaniu opinii publicznej o sprawach mających publiczne znaczenie. Nakaz ujawnienia dziennikarskich źródeł informacji odstraszałby potencjalne źródła od pomagania prasie w wykonywaniu jej roli "publicznego kontrolera" (public watchdog), którego podstawowym zadaniem jest dokładne i wiarygodne informowanie społeczeństwa o sprawach mających publiczne znaczenie. Bez należytej ochrony źródeł informacji, bez gwarancji dla tajemnicy dziennikarskiej, nie ma wolnej prasy (por. wyr. ETPC z 27.3.1996 r. w sprawie Goodwin przeciwko Wielkiej Brytanii, skarga Nr 17488/90).

(Prawo prasowe. Komentarz, red. dr Wojciech Lis, dr Piotr Wiśniewski, Zbigniew Husak 2012)

 

To, co zrobił Michalkiewicz to zwykłe barbarzyństwo medialne, godzące w wolność prasy.

Nie ma i nie może być słów usprawiedliwiających takie zachowanie.

Żałosne szczucie opinii społecznej na kogoś innego tylko dlatego, że samemu naruszyło się cudze dobra osobiste, co przy okazji na przyszłość może znacznie utrudnić pozyskiwanie informacji innym dziennikarzom.

Znając sprawę „Kasi” będą po prostu obawiali się denuncjacji jakiegoś innego Michalkiewicza.

 

Niestety. Takie denucjacje, mające wiele wspólnego ubeckimi praktykami, są na miniportalach nagminne.

Jednocześnie te same osoby, gdy przypomina się powszechnie dostępne informacje na ich temat (bądź też najbliższej rodziny, występującej publicznie pod własnym imieniem i nazwiskiem) wyzywają i wygrażają sprawami sądowymi, z których stalking powtarza się średnio raz na dwa, trzy tygodnie.

W zajawce umieściłem cytat z Ewangelii Mateusza. Jezus sformułował najważniejszą zasadę prawa naturalnego, na które ww. osoby co rusz się powołują.

Najwyraźniej wg nich brzmią one inaczej:

Co wolno dziennikarzowi/blogerowi to nie tobie smrodzie.

Dlatego mam cichą nadzieję, że mec. Głuchowski w pozwie o zadośćuczynienie nie zapomni też o właścicielu portalu.

Pora najwyższa, by nawet w necie ludzie zaczęli zachowywać się przyzwoicie.

 

A jeśli nie będą umieli?

No to adieu!

 

 

26.12 2019

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.7 (15 głosów)

Komentarze

Ode mnie 5*
Jak już pisałem gdzieś w komentarzach pedofilii, ich ukrywaczy, czy opluwaczy dzieci powinno się doić do ostatniej złotówki - bądź szekla

Nie trudno się domyślić kogo w sporej części tekst dotyczy bo nawet ja będąc tutaj zaledwie od kilkunastu tygodni zdążyłem poznać tę ohydną i obrzydliwą stalkerkę podszywającą się pod reporterkę i to jeszcze "katolicką"

Takich gonić kijem i doić do gołej kości

Swoją drogą kilka razy zastanawiałem się jakim prawem -na jakiej podstawie- ta nie ma co bawić się w kurtuazje: WARIATKA podaje do publicznej wiadomości Pana jak sądzę prawdziwe Imię i Nazwisko ?

Rozumiem zasadę którą niektórzy tacy jak "ONA" stosują: "tonący brzytwy się chwyta" - ale niekiedy trzeba dla dobra ogółu ubabrać ręce i zrobić z tym porządek - jeśli nie dla siebie to dla innych
Może warto rozważyć myśl czy dać jakąś nauczkę i czas poświęcony na napisanie takiej notki przeznaczyć na napisanie jakiegoś pisma z jakimś Urzędowym Adresem ?
Pzdr

Vote up!
8
Vote down!
-5
#1613059

O ile sie orientuje, to red Michalkiewicz, piszac o "Kasi" molestowanej przez bylego ksiedza, a ktora przypomniala sobie o tym molestowaniu dopiero po uplywie kilku lat, nie podawal wowczas danych danych personalnych tej osoby, bo ich nie znal. Zauwazyl tylko, ze niejedna kurwa nie otrzymuje tak wysokiego wynagrodzenia (lub cos w tym sensie).

Natomiast podal dane osoby, ktora obrabowala go z duzej sumy pieniedzy, na podstawie wyroku kapturowego sadu. (Sad wydal wyrok nie powiadamiajac go o rozprawie, wiec pozbawiajac go prawa obrony) O danych personalnych tej pani dowiedzial sie dopiero z pisma komornika, ktory zajal mu konto bankowe. Wiec je podal majac do tego sluszne prawo. Nie istnieje, nawet w Polsce, prawo chronienia danych personalnych rabusia, czy zlodzieja ukrywajacego sie pod pseudonimem.  

 

 

Vote up!
2
Vote down!
0

To się zaczeło od likwidowania polskości, od wyśmiewania i lżenia naszej przeszłości, naszych bohaterów i naszej wiary. To jest pierwszy krok, drugim będzie likwidacja Polski. J.M.Rymkiewicz

#1613071

wania sprzed kilku dekad? Na dodatek ludzi nieżyjących? Przypominam, że Robert B. odbył karę. Zwróć jednak łaskawie uwagę, że Michalkiewicz pisząc o kurwach sprowadza poziom dyskusji na samo dno. Pozostając na jego poziomie "Kasia" powinna określić go mianem "tępego kutasa". Jak by na to nie patrzeć - M. jątrzy, i dał pożywkę lewackiej stronie do ostrej akcji wymierzonej w całą prawicę. Nie tylko ta kanapową zapatrzoną w Moskwę.

Vote up!
5
Vote down!
-5
#1613078

"Zwróć jednak łaskawie uwagę, że Michalkiewicz pisząc o kurwach sprowadza poziom dyskusji na samo dno."...

Świetnie, że zwróciłeś na to uwagę.
Zastanawiam się w związku z tym, gdzie znajduje się dno dyskusji, które ty często tu prowadzisz ?.

Vote up!
5
Vote down!
-4
#1613085

nad tobą. ;)

Vote up!
4
Vote down!
-4
#1613097

Redaktor, pan Stanisław Michalkiewicz był "w dupie u murzyna - na półce - po lewej stronie" i "patrzał w Moskwę" "kiedy oskarżano o przypadki molestowania sprzed kilku dekad". 

Już wiesz hiper-pyszałku?

P.S. I nie wycieraj sobie pyska panem Michalkiewiczem, bo nawet nie potrafiłbyś mu butów wyczyścić.

Vote up!
4
Vote down!
-4

panMarek

#1613086

No śmiało. Ulżyj sobie. ;)

Vote up!
5
Vote down!
-5
#1613099

Rozumiem, ze oskarzasz red. M. o molestowanie seksualne umarlych. Tak?

Vote up!
3
Vote down!
-2

To się zaczeło od likwidowania polskości, od wyśmiewania i lżenia naszej przeszłości, naszych bohaterów i naszej wiary. To jest pierwszy krok, drugim będzie likwidacja Polski. J.M.Rymkiewicz

#1613088

;)

Vote up!
3
Vote down!
-4
#1613098

Zgoda, twoje slowa mozna czytac roznie. Wobec tego, moze sprobuj mi wyjasnic cel, sens i ukierunkowanie twojego pytania: "Leszku, a gdzie byl red. M. kiedy oskarzano o przypadki molestowania sprzed kilku dekad? Na dodatek ludzi niezyjacych?"  Najlepiej byloby, gdybys mi powiedzial gdzie powinien przebywac red. M. kiedy oskarzano (kogo?) o przypadki (jakiego?) molestowania sprzed kilku dekad (kiedy dokladnie?) Na dodatek ludzi niezyjacych (kogo?)

Pomijajac te istotne szczegoly, sugerujesz wedlug mnie zupelnie jasno, ze to wlasnie red. M. jest zamieszany w jakies ciemne sprawy  dotyczace molestowania nieboszczykow. Prawda?

Vote up!
2
Vote down!
-1

To się zaczeło od likwidowania polskości, od wyśmiewania i lżenia naszej przeszłości, naszych bohaterów i naszej wiary. To jest pierwszy krok, drugim będzie likwidacja Polski. J.M.Rymkiewicz

#1613102

z kilku powodów, po pierwsze primo: p. St. Michalkiewicz to "dziennikarzoprawnik", w dodatku nie głupi czyli nie zrobiony palcem, więc należy domniemywać, że wie co pisze.

Po drugie primo: może to jest ustawka (wicie - rozumicie, trza się zrzucić na 150.000-czną grzywnę, więc towarzysze, pomożecie?... Pomożemy!)

Ale po trzecie primo (na poważnie) to mimo, iż nikt do tej pory nie musiał, ale St.M spróbuje podważyć działanie RODO w przedmiocie spraw toczonych w sądach. Jak powszechnie wiadomo zarówno dane osobowe powoda jak również pozwanego są umieszczone na wokandzie przed drzwiami sali, w której się odbywa rozprawa i każdy, kto tylko ma ochotę może się dowiedzieć kto z kim i o co się procesuje. Tak było w przytoczonej sprawie, wszak do sądu może iść każdy mieszkaniec naszego kraju czyli teoretycznie 36 milionów ludzi i wejść sobie na rozprawę - jeśli nie była utajniona - a nie była, więc dane osobowe p. Kasi pan dziennikarzoprawnik mógł się dowiedzieć choćby od znajomego, na zasadzie poczty pantoflowej i bardzo łatwo pan prawnikodziennikarz udowodni w sądzie. Albo w pierwszej instancji, albo w apelacji albo wreszcie przed SN, który w tym przypadku chyba pochyli się nad zagadnieniem prawnym jak daleko lub jak blisko sięga RODO, czy dotyczy sądów w przypadku, jeśli sprawa jest prowadzona w zwykłym trybie, a informacje osobiste nie zostały (na wniosek strony lub z urzędu) utajnione. Ja na miejscu pana prawnikodziennikarza wniósł bym pozew wzajemny. Jestem dziwnie spokojny, iż p. Kasia nic nie ugra.

Vote up!
7
Vote down!
0

Apoloniusz

#1613072

tylko nazwisk stron. Ale już nie o co chodzi. Natomiast sednem sprawy jest zupełnie co innego - Michalkiewicz dokładnie zdawał sobie sprawę z tego, co robi. Właśnie jako prawnik. I to go zgubiło. Podam przykład. W pewnej uczelni w Polsce pracuje pewien pan profesor. I od czterdziestu lat powtarza mniej więcej te same dowcipy. Oczywiście wobec studentek.

I zawsze było OK, co potwierdzić mogą wychowane przez niego roczniki (nawet trafiają się sędziowie płci obojga różnych apelacji). Aż się dwa, może trzy lata temu wkurzyła jedna 21-latka i zrobiła haję. Skończyło się na postępowaniu dyscyplinarnym.

Podobno także ugodą, ale prywatną.

M. przywykł do tego, że wali na prawo i lewo, i nikt mu nie podskoczy. No to ma okazję pojąć, ze dawne czasy już minęły.

Ps. I oczywiście masz rację - jeśli sprawa trafi na wokandę będzie kilka ciekawych zagadnień prawnych do rozwiązania.

 

Vote up!
5
Vote down!
-4
#1613076

uwikła SN (a może i eurokołchoz) w luki RODO to wygra (kto i kiedy spamięta co w istocie naruszył), a później gdy to zacznie błądzić po instancjach, nikt nie stwierdzi, jednoznacznie czy redaktoromecenas ma płacić czy nie, a poza tym jak tu skazać "bohatera", który w swej nieogarniętej mądrości obśmiał RODO! A może właśnie o to chodzi? Nie myślałeś, jaka w tym szaleństwie jest metoda?

Pozdrawiam.

Vote up!
3
Vote down!
0

Apoloniusz

#1613107

Orzecznictwo oraz doktryna stoją na stanowisku, że będzie musiał wykazać, iż w społecznym interesie jest zatajanie danych pedofila, a upowszechnianie jego ofiary. Tłumaczenie, że "chciała go okraść" jest niegodne nawet słabo rozgarniętego człowieka. Chce wojować, niech wojuje z sądami. Ale on wolał poszczuć dziewczynę. 

Vote up!
3
Vote down!
-2
#1613157

Jesteś pierwszy który zauważył, że:

"Jak powszechnie wiadomo zarówno dane osobowe powoda jak również pozwanego są umieszczone na wokandzie przed drzwiami sali, w której się odbywa rozprawa i każdy, kto tylko ma ochotę może się dowiedzieć kto z kim i o co się procesuje."

Popsułeś misterny plan tych wszystkich bluzgających tu na pana Michalkiewicza "ruskim jadem" biednych matołów. W końcu się dowiedzieli choć nie sądzę żeby byli w stanie to zrozumieć.

Wszak piszą, że "opluwaczy dzieci powinno się doić do ostatniej złotówki" czy "niekiedy trzeba dla dobra ogółu ubabrać ręce i zrobić z tym porządek". Ostatni raz to pan Hitler zrobił tu porządek z żydami - tak przypominam jakby matoły i czubki tego już nie pamiętały.

Pokłony Apoloniuszowi!

Vote up!
4
Vote down!
-4

panMarek

#1613083

jakaś q...a podaje Cię do prokuratury, że ją skrzywdziłeś, a owa kieruje akt oskarżenia do sądu. Już nie jesteś podejrzanym ale oskarżonym i twoje nazwisko drukują na wokandzie przed salą sądową. Pół biedy, gdy jesteś z W-wy gdzie sal jest kilkadziesiąt, ale problem, gdy mieszkasz w miasteczku powiatowym. Załóżmy, iż Twój sąsiad zobaczy i poczyta. Teoretycznie jesteś niewinny do dnia uprawomocnienia się wyroku, ale praktycznie masz przechlapane. Jesteś bandziorem i każdy o tym wie. Myślisz sobie, że pozwiesz tę q...ę co Cię zapodała? Błąd, zanim się Twoja sprawa wyjaśni, to już Ci minie czas na wyprocesowanie dobrego imienia. Zobaczymy co zrobi St.M.

Vote up!
4
Vote down!
0

Apoloniusz

#1613109

W małych miasteczkach takie problemy nie występują, bo ludzie wcześniej niż sąd i prokuratura wiedzą jak było i kto jest winny. 

Właśnie na tym bazuje "sasia-kutasia" tj. na anonimowości dużego miasta i dlatego tak ważne jest dla jej czcicieli, nieujawnianie jej nazwiska, zamieszkania, ojców, dziadków, sąsiadów, kolegów ze szkoły, no bo każdy z nich mógłby powiedzieć trochę prawdy o tej nieskalanej postaci.

Chodzi o to, żeby nikt nic się nie dowiedział z życia tej kryształowej, skrzywdzonej dziewczynki (obecnie 36 lat bodajże) i nie została popsuta aureola tej ofiary (losu). 

100 lat temu to sąd nawet by nie rozpatrywał takiego pozwu "kasi-kutasi" tylko go oddalił.

Reasumując. 

Pan Michalkiewicza nie został skazany za "kasię-kutasię" tylko "kasia-kutasia" została użyta przez bezpiekę żydowską, aby dołożyć krystalicznie czystemu Michalkiewiczowi, za sprawę ujawnienia notatki 447.

Proste?

Vote up!
2
Vote down!
-1

panMarek

#1613344