Problem Nr 2

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Idee

Problem Nr 2

 

W poprzednim odcinku pisałem o konflikcie chłop-pan. Wyrwanie z korzeniami tej komunistycznej zakały jest jednym z podstawowych warunków udrożnienia nam logicznych połączeń i przywrócenia zasad na polskiej mapie historycznej. Komunę musimy tak samo odrzucić, jak w II RP byłych zaborców, bo państwo buduje świadomość jego obywateli. Bez zrozumienia tych potrzeb nie powstaną fundamenty nowej wspólnoty, nie zostanie odbudowana racjonalność naszej kultury i wzajemnego szacunku. Panów nie ma, ba, nawet chłopów już coraz mniej, ale nienawiść klasowa trzyma się po proletariacki, jak pijany płota, dając możliwość wykorzystywania tego konfliktu obcym i ingerencji z zewnątrz.

***

Ten komunistyczny bagaż, jaki wciąż nosimy w sobie i na sobie, trzeba nazwać, wytknąć palcem i walczyć z nim z determinacją. Bolszewizm odciął nas od rodzimej kultury, zabił dobro i wydobył z nas zło, małość i zawiść. Nie możemy budować i rozwijać się w negacji, nienawiści i pogardzie do samych siebie. W takim stanie ducha niczego sobie nie wyjaśnimy, żadna reforma nie może się udać, ani żadne porozumienie nastąpić. Musimy wrócić tam, gdzie przerwano nam ciąg kulturowy, gdzie zostawiliśmy swoje prawdziwe kody, prawdę i wzorce.

Rzecz w tym, że powojenna Polska nie miała swojego „RFN”. Przez ponad 40 lat wszyscy byliśmy odcięci od źródła, choć swoją macierz mieliśmy. Tę ojczyznę, przez cały okres trwania PRL, bardzo sprawnie niszczono w sposób strukturalny i na każdym poziomie. Przyzwyczailiśmy się do kłamstwa i przestaliśmy na nie reagować. Żyjemy z nim do dziś dnia. W takiej atmosferze wychowaliśmy się i w takiej rzeczywistości zaczęliśmy układać sobie życie. Gdy przyszła szansa powrotu, znaleźliśmy się jak na emigracji: ani tu, ani tam. Gdzieś ten kościół jest w którym dzwonią, ale niewiadomo czy dzwon który dzwoni jest prawdziwy, czy naprawdę suszymy jakieś bicie? Nie potrafimy odróżniać prawdy od kłamstwa. Instynktownie czuliśmy, że to życie, w którym uczestniczymy, nie jest nasze, nie ma ono nic wspólnego z naszą kulturą i tradycją, uwiera nas, bulwersuje i wykańcza nerwowo. Ale co robić, skoro stało już się naszym, a kłamstwo zapuściło korzenie? Budowanie naszej przyszłości w oparciu o blagę, prowadzi do zupełnego wyobcowania i zaparcia się samych siebie. Okres Solidarności był wielki. Należy on do kilkuwiekowych tradycji naszego oporu, ale odnosił się do warunków PRL-owskich. Nie wyłonił z siebie ludzi wielkich, którzy mogliby zunifikować nasze dążenia niepodległościowe i wynieść idee na piedestał walki o wolność. Nie wyłonił ludzi na miarę Piłsudskiego, Dmowskiego czy Witosa lub Korfantego. Był Jana Paweł II, ale zbyt daleko. Potem on sam, przez nas, został zakomercjalizowany niemal na śmierć, a cele, o które walczyło 10 milionów ludzi rozpłynęły się w peerelowskim wychowaniu. „Solidarność i organizacje oporu z tamtego okresu, zagubiliśmy, jak szanowanego papieża. Obalony muru berliński, który zaskoczył samego Kohla, stał się większym symbolem, niż ruch „Solidarności”.

 Pytanie, jak odzyskać swoje kody kulturowe i swoją kulturową równowagę, przestało mieć znaczenie. Przestało mieć też znaczenie poczucie tożsamości, poczucie państwa, własności i odpowiedzialności. Górę wzięła proletariacka bezideowość i jakaś przedziwna wiara, wręcz parobczańska, że ktoś za nas lepiej może ułożyć nam życie. Do naszej świadomości nie dociera podstawowa prawda, że takie będzie państwo, jacy jesteśmy my sami; że aby móc myśleć o sobie w sposób normalny i odpowiedzialny, musimy pozbyć się całego nawisu komunistycznego i wrócić tam, gdzie nasze miejsce. Jeżeli nadal byt będzie nam określał świadomość, stracimy wszystko. Musimy odwrócić tę zgubną zasadę, bo to świadomość układa nam zasady naszego życie, a nie odwrotnie. Ucieczka w nieznane jest rejteradą z własnego gniazda i własnego domu, który jest naszym początkiem i naszym końcem. Tak naprawdę uciec od siebie można tylko poprzez dewiację.

I teraz coś, co nie mieści nam się w głowie, bo ma mocne peerelowskie korzenie… Musimy wrócić do etosu polskiej inteligencji. To największy skrót na drodze do normalności. Na Boga, ale nie po to, aby wrócić do pańszczyzny, do bicia chłopów, biedy, sanacji, czy „pańskiej Polski”, nie do tego aby jeden był panem, a drugi chłopem po wsze czasy, bo taka jest bolszewicka argumentacja, lecz po to, aby móc poznać przeszłość i zracjonalizować przyszłość; by ułożyć odpowiedzialną społeczną hierarchię stanowisk i władzy, ustalić odpowiednią siatkę płac i poczuć odpowiedzialność za swoje państwo, za mienie i kulturę, za swoją rodzinę, naród i przyszłość.

Swoje państwo musimy budować nie według zawiści, partyjniactwa, małości, bylejakości czy wrogości do samych siebie, lecz w oparciu o poczucie wspólnoty. Tak, jak przed odzyskaniem niepodległości.

Każdy z nas miał w rodzinie jakiegoś inteligenta: wujka, dziadka, babcię, ciotkę, są więc wzory i wszyscy możemy być inteligentami. Kultura polska jest wspólna. Inteligencja budowała wspólna przyszłość (patrz chociażby Polskie Państwo Podziemne), wspólny los, nie na wzór obcy, lecz własny. Wystarczy to zrozumieć, odpowiednio się zachowywać, odpowiednio odnosić do siebie, czuć potrzebę posiadania dobrego wykształcenia i zdecydować się na właściwą postawę wobec państwa, narodu i własnej kultury. Kto tych podstawowych rzeczy nie potrafi, powinien się ich nauczyć, a jeżeli nie będzie stawiał opór, to społeczeństwo musi zastosować wychowawczy przymus. Takie są reguły na całym świecie i w każdych kulturach.

Zdecydowana większość z nas musi swoje postępowanie, swoją identyfikację podnieść na wyższy poziom, a swój punkt odniesienia przenieść z wirtualnego na rzeczywisty. Nie po to, aby wrócić do „pańskiej Polski”, lecz po to, aby nie pozostać na poziomie bolszewickim, nie wrócicie do PGR-ów i nie pozostać dojna krową dla innych. Mamy bowiem takie same prawo do godnego życia, jak Anglicy, Amerykanie, czy Niemcy, lecz to godne życie wymaga wysiłku, głównie intelektualnego, musi uwzględnić nasze odmienne uwarunkowania polityczne, kulturowe i musi mieć sens. Powrót do swoich źródeł, a więc do II RP, do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło; do swoich wzorców kulturowych, których wykładnikiem jest wypracowany przez wieki zbrojnych zmagań, polskie etos inteligencki, jako wzorzec zachowań, gwarantuje nam trwanie, zachowanie podmiotowości i względny spokój wewnętrzny oraz odporność na kolejną zaborczość. Musimy pokonać w sobie nawyki z minionej epoki i nie możemy bać się komunistycznych straszaków.

Nie może być też tak, że w sferze poczucia tożsamości i indywidualnej podmiotowości nie mamy nic do uporządkowania lub z niewiadomych przyczyn państwo tego nie czyni. Praktyka wpuszczania silnych kulturowo emigrantów na teren słabego państwa, jest pomysłem straceńczym. Naród ma swoje prawa, a więc w pierwszej kolejności musi dbać o jego bezpieczeństwo i odpowiednie wychowanie. Na ten cel ma odpowiednie środki. I ostatni argument: taki model sprawdził się w II RP.

To państwo, póki jeszcze jest, ma obowiązek wyciągnąć swoich obywateli ze studni, w którą wrzuciło nas ostatnie 80 lat braku suwerenności i uczynić zdolnych do obrony własnych interesów.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

Artykuł bardzo na czasie, bo na scenę polityczną wchodzi nie tylko chamstwo, lecz jezyk spod budki z piwem. To, co powiedzial Frasyniuk nie powinno nikogo dziwić, bo ptak śpiewa jak mu dziób urósł, ale dziwić musi i niepokoić  aplauz jaki dostał. A przecież protestowano przeciwko rzekomemu pokrzywdzeniu sędziego, Kto tam by. Nie dziwiłbym sie, gdyby głownie sędziowie, ta kasta bowiem staje się powoli naczyniem na...? 

Vote up!
7
Vote down!
0
#1610864

Szczęść Boże,

dziękuje, ale nie wiem co w narodzie zwycięży: wewnętrzny nakaz pozbycia się peerelowskiego bagażu, czy też powiedzenie, że psy szczekają a karawana jedzie dalej?

Vote up!
4
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1610881

Ryszardzie,

 

Nie zapominaj, że toczy się wojna. Wieka wojna. Zapoczątkowana dawno Rewolucją Francuską. To już wtedy obudzono upiory. Zamącono w głowach. I to trwa od wtedy, i się nasila. Czy mamy już apogeum?

Upadki kolejnych cywilizacji są nieuchronne. Lecz dotychczas wszyscy mieli jakieś wartości, jakieś archetypy, jakieś pryncypia.

A teraz likwiduje się dobro i jego najważniejsze atrybuty - prawdę i piękno. A w powstałą pustkę wlewa się zło.

Powtarzając za Świętym Tomaszem z Akwinu twierdzę, że zła jako bytu nie ma. Zło to tylko brak dobra. Więc Twoje słowa są jak najbardziej słuszne.
 

Piszesz:

"Budowanie naszej przyszłości w oparciu o blagę, prowadzi do zupełnego wyobcowania i zaparcia się samych siebie."

Cóż, ci z którymi walczymy, własnie na kłamstwie w żywe oczy, na bladze i oszustwie opierają swoją ideologię i swoją wizję przyszłości.

Wykopano dwa rozpadające się włoskie trupy - Altiero Spinelliego i Antonio Gramsciego, garbusa.

Nic nie wyrządziło tyle złego w historii ludzkości, jak fanatyzm. A bliskiej historii - socjalizm i komunizm. To nie jest cokolwiek, co buduje - to zawsze niszczy. Bo regułą ich jest, że trzeba całkowicie zniszczyć stare, by na zgliszczach i popiołach zbudować nowe. Tylko, że nigdy nie dotarli i nigdy nie dotrą do punktu budowania nowego. Zawsze się kończy na mniejszych, czy większych zgliszczach i ruinach.

Czy nie czas przełamać to błędne koło? Niech wreszcie raz zdrowy rozsądek zwycięży z całą tą umysłową patologią.

 

Vote up!
1
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1611000

Witaj!

Oczywiście. Słów zamieszczonych w artykule nie kieruję do świata, lecz głównie do Rodaków. W zamieszczonym przez Ciebie cytacie - również. Oczywiście, że czas przełamać błędne koło, ale nie zrobi tego ani jeden poeta, czy pisarz, ani samotny komandos. Fronty zawsze przełamywało się grupowo - od początku świata. Ale, żeby tego dokonać najpierw, jak sam pisałeś, trzeba nazwać nie tylko wroga, ale również siebie. Jak piszesz o walce, to ona musi przechodzić swoje fazy, swoje przegrupowania; musi mieć swoich dowódców i swoich żołnierzy. A kogo tu widzisz, prócz Żołnierzy Niezłomnych i kilku krzepkich staruszków? Większość, może prócz WOT, chcą wiać. Jak na Ukrainie.

Bardzo chciałbym się mylić. 

PS. Dziś mamy św. Mikołaja. Oni nie już przynoszą plastikowych pistoletów. lecz laleczki, smartfony itd., a rodzice się cieszą, bo będą mieli spokój. A kto będzie bronił naszego dobytku? Dziś wieczorem trzeba namówić św. Mikołaja, aby może zaczął pakować pistolety, adidasy i smalec.

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1611011