Zniszczyć Polskę

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Idee

Pod płaszczykiem rzekomego patriotyzmu hurranarodowego od lat trwa niszczenie polskości.

 

To zdanie powinno być wyryte w sercu każdego polskiego patrioty.

 

Za nieznajomość historii płaci się prędzej, czy później, wielką cenę upadku gospodarczego, niewoli i krwi.

 

Wcześniej zaś twórca II Rzeczpospolitej Marszałek Józef Piłsudski powiedział:

 

- Naród, który traci pamięć przestaje być narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmującym dane terytorium.

 

Tymczasem rzekomo narodowe środowisko karmi nas anty historyczną papką, mającą usunąć w zapomnienie dzieje naszego Narodu.

Znajdziemy w nich wielkość, i tej jest najwięcej, ale i małość, a czasem nawet i podłość.

To jednak nasza historia i wara od niej proruskim (a także pro innym krajom) oszustom, sprzedającym swój (?) własny kraj za szekle, ruble czy też europejskie srebrniki..

 

Przykład, jak można zafałszować dzieje Polski dał i daje bez przerwy Grzegorz Braun.

Na pohybel mu!

 

Gorsze, i to znacznie jest, że ta „wiedza” trafiła już pod strzechy.

Bloger (blogerka?) o nicku stan35 pisze przekonany, że powtarza najprawdziwszą prawdę:

 

W czasie istnienia I Rzeczpospolitej, szczególnie w fazie jej rozkwitu, Wielka Brytania nie była zainteresowana rosnącą jej potęgą, z powodów wynikających z tej zasady równowagi sił.

Ponadto I RP była konkurentem UK w sferze polityki żywnościowej, gdyż żyzne ziemie kresów RP stwarzały silną konkurencję dla polityki żywnościowej UK opartej na eksploatacji brytyjskich kolonii.

https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/grzegorz-braun-nowa-historia

 

Najbardziej uprzemysłowione państwo świata wg blogera (na 90% powtarza to za doc. Kosseckim) miało handlować żywnością niczym zacofana już wtedy mocno pod względem gospodarczym Polska!

Po to, by ukryć, jak bardzo oba te kraje górowały nad ówczesną Rosją?

 

Anglia miała knować przeciwko Warszawie, bo z nią handlowała? Bo dzięki polskim sosnom i dębom rozbudowywała się brytyjska flota, nie tylko handlowa, ale i wojenna?

 

Mamy wierzyć, że król brytyjski, czy też lord-protektor postanowili zniszczyć jeden z większych rynków zbytu na swoje towary???

 

Moskwa zaś dziwnie zniknęła w pomroce dziejów.

 

Jak było naprawdę dzięki wujkowi google’owi można wyszukać w ciągu 2-3 minut.

Zajrzyjmy więc do opracowania prof. Andrzeja Grotha. Historyka i z wykształcenia i z wieloletniej pracy naukowej.

 

Od XV stulecia stosunki handlowe Anglików z ziemiami nadbałtyckimi przybrały na sile i znaczeniu. Rynek bałtycki był ważnym odbiorcą angielskiego sukna, a jednocześnie zaopatrywał stocznie angielskie we wszystkie podstawowe surowce i półfabrykaty. Warto przypomnieć, że w drugiej połowie XVI w. surowce dla przemysłu okrętowego stanowiły od 1/2 do 3/4 angielskiego importu bałtyckiego, a wyroby tekstylne ponad 80% wartości angielskiego wywozu do krajów nadbałtyckich. Większość tych surowców była dostarczana przez gospodarkę państwa polsko-litewskiego, które do drugiej połowy XVII w. zachowało dominującą pozycję w wymianie handlowej Bałtyku z Zachodem.

W bałtyckim handlu angielskim dominowały trzy porty: Elbląg, Gdańsk i Królewiec. Wiodąca pozycja Elbląga wynikała z faktu usytuowania w tym mieście angielskiej Kompanii Wschodniej. Po zawarciu rozejmu w Altmarku (1629 r.) Kompania Wschodnia znalazła się praktycznie bez rezydencji, gdyż jej pobyt w Elblągu stał się bezcelowy ze względu na ograniczenia nałożone przez Sejm Rzeczypospolitej na handel z portami znajdującymi się w rękach szwedzkich. Po likwidacji kantoru Kompanii Wschodniej w Elblągu bałtycki handel elbląski przejął Gdańsk, Królewiec i częściowo porty inflanckie. Od lat 80. XVII w. główny ciężar tego handlu przesunął się na porty szwedzkie.

Angielski handel bałtycki odbywał się głównie za pośrednictwem portów wybrzeża wschodniego: Londynu, Hull i Newcastle.

Basen Morza Bałtyckiego od dawna przyciągał uwagę kupców Wyspy jako obfity rynek zaopatrzenia w podstawowe dla gospodarki Anglii produkty żywnościowe, zwłaszcza zboże oraz surowce niezbędne do budowy angielskiej floty.

Kupcy angielscy już w XIII w. zawijali do portów bałtyckich, dopiero jednak w XV w. stosunki handlowe Anglików z ziemiami nadbałtyckimi przybrały na sile i znaczeniu. W XV w., a zwłaszcza w XVI, w Anglii daje się zauważyć znaczny wzrost dynamizmu gospodarczego, demograficznego i politycznego. Rozwija się górnictwo, rzemiosło i przemysł, głównie sukienniczy. Można dostrzec coraz wyraźniejsze elementy wczesnokapitalistycznej produkcji. Wskutek utrzymania się w Anglii równocześnie wielu atrybutów feudalnej struktury społecznej przemysł nie mógł liczyć na masową konsumpcję i gwałtownie począł szukać rynków zbytu, zwłaszcza na tych terenach, gdzie miejscowa wytwórczość była słaba.

(…)

Podstawowym towarem wywozu z Anglii na Bałtyk były wyroby przemysłowe, głównie sukno. Rejestry cła sundzkiego wykazują, że angielskie sukno stanowiło w XVI w. 85–92% całego zachodnioeuropejskiego eksportu do krajów nadbałtyckich. Głównym odbiorcą (do usadowienia się w Elblągu Kompanii Wschodniej) był Gdańsk (70–90%), a od utworzenia kantoru angielskiego w Elblągu właśnie ten kantor (powyżej 90%, wartości ok. 1 mln florenów), kolejnymi: Gdańsk (około 3%), Królewiec (około 7%) i Ryga (poniżej 1%). Jeśli chodzi o rodzaj sukna, był to przede wszystkim drogi, szeroki jego rodzaj, znany w Polsce pod nazwą sukno luńskie, oraz gorsza i tańsza, wyrabiana z wełny czesankowej, karazja, a także jej tańsza odmiana – dozens, a ponadto falendysz, cajg, baje, sukno grube i północne. Wartość sukna sprowadzonego z Wyspy do Elbląga drogą morską wynosiła 87–94% wartości importu w ogóle. Obok sukna w grupie wyrobów przemysłowych znajdowały się także różne gatunki płótna, pończochy jedwabne i wełniane, koce, dachówki i cegły, płytki glazurowe. Były to jednak – biorąc pod uwagę ich wartość – ilości minimalne. Na drugim miejscu po suknie pod względem wartości w angielskim handlu z Bałtykiem znajdowały się skórki i skóry. Przed założeniem Kompanii Wschodniej kupcy angielscy wywozili do krajów nadbałtyckich ok. 500 tys., pod koniec XVI w. do 1,5 mln sztuk rocznie. Angielski wywóz skórek i skór do krajów nadbałtyckich stanowił w drugiej połowie XVI w. ok. 80% całego zachodnioeuropejskiego eksportu tego produktu.

Studia Maritima, vol. XXVIII (2015)

ISSN 0137-3587

DOI: 10.18276/sm.2015.28- 01

 

Wciskany do główek niedouków fałszywy obraz świata przedstawia rzekomą konkurencyjność Rzeczpospolitej dla ówczesnej Anglii.

Tymczasem aż do połowy XVII stulecia główną, kontynentalną konkurentką Anglii była Hiszpania.

 

Słynny podział Świata z 1494 r. (traktat z Tordesillas) dzielił nowe ziemie pomiędzy Hiszpanię i Portugalię. Dla Anglii, potem Holandii i Francji miejsca nie było.

 

Dlatego praktycznie cały wiek XVI wypełniały mniejsze i większe konflikty pomiędzy Hiszpanią i Anglią, w tym próba podbicia Anglii przez Filipa II Habsburga (hiszpańskiego) z roku 1588 (Wielka Armada).

 

Po wyparciu (częściowym) Hiszpanii nastał czas wojen z Holandią i Francją.

 

O potędze wiele mówi liczebność floty handlowej.

Na przełomie XVI i XVII wieku „królową mórz” była ledwie co niepodległa Holandia. Połowa statków, jakie pływały po morzach i oceanach należała do Siedmiu Zjednoczonych Prowincji.

Aż 10 tys. o wyporności szacowanej na 500 tys. ton.

Anglia dysponowała flotą o połowę mniejszą.

70 lat później Anglia wysunęła się na pierwsze miejsce (700 tys. ton wyporności).

Ok. 1700 r. Francuzi osiągnęli ten sam poziom. Anglia jednak dysponowała już flotą trzy razy większą.

 

Dane te są oczywiście szacunkowe, jednak historycy zgodni są co do takiego, a nie innego rozwoju europejskiej żeglugi.

 

Załóżmy jednak na chwilę, że potakiwacze Kosseckiego mają rację. I ze Anglia dowozi ze swoich kolonii zboże, którym handluje w Europie konkurując z tym pochodzącym z Rzeczpospolitej.

W jakich koloniach miało ono niby rosnąć?

Anglia przecież zamieniona została na pastwiska, gdzie milionami wypasano owce, z których wełny wyrabiano potem sukno rozsyłane na cały świat. Ba, nawet armia Napoleona miała mundury z niego uszyte, i to pomimo kontynentalnej blokady ogłoszonej przez Cesarza.

Ale to później.

Niemniej pozostaje otwarte pytanie – z jakich kolonii zboże niby miało być zwożone?

W grę wchodzi jedna – położona na dzisiejszym wybrzeżu wschodnim USA. Szkopuł w tym, że produkowała… przede wszystkim tytoń. Zboże wyłącznie na własne potrzeby.

 

Załóżmy jednak, że ktoś wpadł na pomysł, by amerykańską pszenicę już wtedy wysyłać do Europy.

 

W jaki sposób miałby wyglądać transport?

Na zalewanych i cieknących statkach, potrzebujących minimum 50 dni na przepłynięcie Atlantyku?

Regułą jednak były trzy miesiące żeglugi.

W czym więc należałoby przechować ziarno, by nie porosło, ani też nie było pożarte przez myszy i szczury?

By nie zamokło i zwyczajnie nie zgniło?

Ówczesne środki transportu nie pozwalały na przewóz ziarna czy mąki w ilościach hurtowych przez Atlantyk.

 

Pisanie o tym, że Anglia handlowała zbożem ze swoich kolonii w Europie to dowód na brak elementarnej wiedzy nie tylko historycznej, ale logistycznej przede wszystkim.

 

Gdzie zatem jest miejsce dla rzekomo największej konkurentki Anglii, czyli Rzeczpospolitej?

Bzdura goni bzdurę i bzdurą pogania.

 

I dzieje się to wszystko w dobie szczególnie łatwej dostępności do źródeł!

 

Corylusa rozumiem.

Nie jest historykiem i nic nie robi, aby nim być.

Nawet gdyby był, to czekałby latami na to, by ktoś kiedyś zauważył jego dziełko.

A nawet gdyby zauważył, to i tak byłaby to garstka mniejszych lub większych specjalistów.

Pisząc jawne bzdury prowokuje.

I zwiększa czytelność.

 

Tak samo w latach 1920-tych czynił jeden z największych kpiarzy Ameryki niejaki Charles Fort.

Opisywał swoje teorie kosmologiczne a potem tarzał się ze śmiechu, kiedy czytał rzeczową polemikę jakiegoś astronoma.

Jedną z takich teorii zapamiętałem. Otóż wg Forta Ziemia otoczona jest ogniem. Byśmy nie zgorzeli pomiędzy Ogniem a powierzchnią Ziemi znajduje się galaretowata przesłona. Niezbyt szczelna. Duży otwór w zasłonie nazywamy Słońcem, mniejszy zaś Księżycem. Z kolei malutkie otworki są określane jako gwiazdy.

A ze są otworkami w galarecie nic dziwnego, że kiedy obserwujemy je bezchmurną nocą drgają.

 

Ponoć (tak po latach twierdził jego ówczesny przyjaciel), podczas czytania rzeczowej polemiki jakiegoś astrofizyka dostał ataku śmiechu i sturlał się na podłogę.

I wszystko byłoby OK. gdyby nie inni ludzie. Po śmierci Forta powstało Towarzystwo jego imienia, które na poważnie traktować zaczęło nawet najbardziej odjazdowe teorie.

 

Mam wrażenie graniczące z pewnością, ze podobnie dzieje się z Corylusem. Co prawdą C. jeszcze żyje, ale to przecież żadna przeszkoda, by jego pomysły już traktować na poważnie.

 

A że przy okazji część ludzi przestanie uznawać historię akademicką?

To już nie jego zmartwienie.

Im bowiem głupiej, tym większy ruch na stronce.

Wzrasta ilość kliknięć.

A to przecież ważne dla reklamodawców.

 

Groźni są jednak ci, którzy wykorzystują pęd za wszelką cenę do pieniędzy Corylusa i świadomie ogłupiają Naród udając, ze te baśnie są prawdziwe.

W ten sposób chcą zniszczyć Polskę, zabijając w nas to, co najważniejsze – pamięć o przodkach.

 

Bądźmy czujni.

 

19.09 2019

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.5 (8 głosów)

Komentarze

czyja wersja historii?

 

za takich "historyków"

"historię" obcy już napisali

ich wersję więc podali

Vote up!
4
Vote down!
-3

jan patmo

#1603272