Etat u banksterów czy tylko pożyteczna idiotka

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Furia, z jaką zostałem zaatakowany po napisaniu krytycznej uwagi pod tekstem Krystyny Górzyńskiej, zwącej się nie wiedzieć czemu Rebeliantką, zastanawia. Jest bowiem zupełnie nieadekwatna zarówno co do treści, jak i kontekstu.

Przypominam. Górzyńska dnia 23 maja b.r., czyli 3 dni przed wyborami do Europarlamentu zamieściła (nie tylko na NP., ale swoim zwyczajem rozsiała go po necie) wywiad z członkinią SB (B), jak powszechnie nazywane jest tzw. Stop Bankowemu Bezprawiu..

Tam postawiła tezę, fałszywą…. od mniej więcej 2016 roku:

PiS nie rozwiązał problemu oszukańczych kredytów frankowych mimo obietnic złożonych 4 lata temu w kampanii parlamentarnej i prezydenckiej. Kwestia dotyczy około 700 tysięcy polskich rodzin. PiS stoi po stronie banksterów lub się ich boi lub nie potrafi. Polska jest jedynym europejskim krajem, w którym nie rozwiązano tej sprawy.

http://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/agituje-za-frankowiczami

 

Doprawdy trzeba wyjątkowego tupetu, lub też nie posiadać zupełnie wiedzy, aby twierdzić:

Polska jest jedynym europejskim krajem, w którym nie rozwiązano tej sprawy.

Ktoś, kto jeszcze nie wie, że ma do czynienia ze zwykłą kłamczuchą może uznać, że w Luksemburgu, Hiszpanii, Portugalii, Niemczech, Danii, Norwegii, Szwecji, Irlandii, Niemczech, Rosji, Ukrainie, Litwie, Łotwie, Estonii, Słowacji itd. rządy rozwiązały problemy frankowiczów.

A tylko w Polsce PiS stoi po stronie banksterów.

 

Rebeliantka nie wie, czy też udaje, że nie wie, w czym jest problem?

 

Otóż w 2009 r. Narodowy Bank Szwajcarii w opracowaniu „Swiss Franc Lending in Europe” informował, że o ile w takich krajach jak Austria, Niemcy czy Luksemburg waluta szwajcarska rzeczywiście była w użyciu to w Polsce i na Węgrzech jej przelicznik był używany jedynie w operacjach bilansowych banków.

Jak mądrze zauważył jeszcze w 2015 roku prof. Witold Modzelewski:

Gdyby kredytobiorcom w rzeczywistości udzielano kredytów walutowych, czyli taki kredytobiorca na rachunek otrzymałby walutę, to wtedy można powiedzieć, nie ma tematu. Dlaczego? Otrzymałeś walutę, na swoim rachunku miałeś te przysłowiowe 10 tys. franków, więc musisz te 10 tys. franków zwrócić w takim a takim czasie: kurs franka nas nie interesuje. Ale tak nie było i problem zmistyfikowano, bo nie były to żadne „kredyty walutowe”, tylko kredyty złotowe – jak się to ładnie nazywa w obecnie obowiązującym prawie – denominowane lub indeksowane lub waloryzowane na podstawie określonej waluty. Clou sprawy jest w tym, że był to kredyt walutowy złotowy z określoną klauzulą zmieniającą większość zaciągniętego długu. I te klauzule – chyba wszyscy zgodnie uznajemy, bo nie ma tu chyba sporu merytorycznego – muszą zniknąć.

]]>http://plus.polskatimes.pl/opinie/a/witold-modzelewski-w-sprawie-frankowiczow-wciaz-idziemy-bledna-droga,12353891]]>

 

To właśnie odróżnia Polskę (i Węgry) od np. Austrii czy Niemiec.

 

Domaganie się od Państwa spec-ustawy, w której to wedle Górzyńskiej unieważniono by oszukańcze umowy z niedozwolonymi klauzulami i przewalutowano by kredyty na złotówki to jest pomoc dla banksterów, na dodatek czyniona z naszych podatków!

Zamiast na szpital, przedszkole czy też obiady dla najuboższych Krycha chce nasze pieniądze oddać np. Leszkowi Czarneckiemu!

A przecież od lat Rebeliantka lansuje się jako osoba znająca prawo i walcząca o jego przestrzeganie.

Tymczasem zamiast poszanowania obowiązujących przepisów domaga się, aby państwo ingerowało w kodeks cywilny ustawą incydentalną i naraziło się na oczywiście przegrane procesy przed rozmaitymi trybunałami międzynarodowymi.

 

To jest myślenie prostackie, a nie prawnicze.

To postawa bolszewicka, a nie patriotyczna.

 

Co więcej, taka spec-ustawa, dokonująca konwersji długu „frankowego” na „złotówkowy” de facto oznaczać będzie jedynie zmniejszenie zysku osiąganego przez banki.

 

Dokładnie tak dzieje się w Europie.

Banki wymagają od rządów przejmowania złych długów, które wcześniej same udzielały.

 

Zobowiązania greckie nie są już zobowiązaniami wobec banków, ale wobec rządów Niemiec i Francji. Postawione pod ścianą rządy wykupiły je.

 

Tak samo miało być w Polsce.

Naprzód grabić przeciętnego Kowalskiego ile się tylko da, a potem resztę niech dopłaci Państwo.

 

Pod pozorem sprawdzonych na Węgrzech rozwiązań (jak tam było faktycznie pod tekstem) Rebeliantka wraz z resztą przekupionych trolli lansuje wersję korzystną dla banków, uwalniającą je de facto od jakiejkolwiek winy w przekręcie stulecia.

Jedyne bowiem, co im zagraża, to zmniejszenie się zysków do poziomu osiąganego na innych produktach kredytowych.

Po drodze próbowano wmanewrować w spłatę Państwo, czyli wszystkich podatników.

Kowalskiego nie stać na ratę, to bankowi dorzuci się z naszych podatków.

Jeśli ktoś udaje, że dyskusje o ustawie „pomocowej” szły w innym kierunku, to albo jest to człowiek całkowicie obłąkany, albo też opłacany przez banki.

Wrzask Rebeliantki wywołałem wywiadem z samodzielnym pracownikiem naukowym Wydziału Prawa i Administracji pewnego znanego Uniwersytetu.

Czy to jednak znaczy, że wobec ogromnej skali bankowego dealu przysłowiowy Kowalski jest bezbronny? (…)

– Nie istnieje system prawny, który chroniłby tego rodzaju zachowanie wierzyciela. Dłużnik, czyli kredytobiorca, może i powinien skutecznie obronić się w oparciu o już istniejące prawo.

(…)

Ale przyznasz, ze powoli zaczyna robić się coraz mniej ciekawy obraz tych „instytucji zaufania publicznego”, jakimi powinny być banki. Podsumujmy dotychczasowy wywód:

a) widząc na horyzoncie zbliżający się kryzys grecki, który spowodował aprecjację szwajcarskiej waluty, zaczęto oferować produkt, który zamiast stabilnych i w miarę niskich spłat ratalnych w ciągu kilku lat stał się jednym z najbardziej dochodowych w ofercie banków. Świadomie zagrano na zwyżkę kursu;

b) „waloryzacja” na podstawie art. 358 (1) kc kredytów zwanych frankowymi nie powinna mieć miejsca, albowiem nie doszło do znaczącej zmiany siły nabywczej pieniądza.

Coś jeszcze?

– Uważasz, ze to mało? Dodaj do tego rzekomo nie mający znaczenia dla „frankowego” kredytobiorcy raport NIK z 16 sierpnia 2018 r. Jeśli ktoś do tej daty uważał, że „frankowicze” są sami sobie winni, bowiem skusiły ich niższe odsetki, a potem to już nie wina banków, że „niewidzialna ręka rynku” doprowadziła do wzrostu kursu CHF to po lekturze raportu widzi już wyraźnie, że padli oni ofiarą przemyślanego działania.

W kancelarii spotkałem się z wieloma ludźmi, nie tylko z południa Polski, ale i z Wybrzeża, z okolic Kielc, Podlasia. Wszystkich łączy jedno – nie mogli otrzymać kredytu złotówkowego, bowiem zdaniem banków nie stać ich było na raty. Za to mieli zdolność kredytową, by otrzymać kilka razy więcej w umownych frankach. Na dodatek wszyscy słyszeli zapewnienie ze strony doradcy klienta – jeśli kurs franka szwajcarskiego w ciągu całego okresu trwania kredytu wzrośnie o 30% będzie to oznaczało światowy kryzys większy, niż ten z lat dwudziestych XX wieku.

Chyba nie muszę Ci mówić, czym to powinno skutkować.

Ale to może grozić upadkiem systemu bankowego i krachem finansów Państwa!

– A jakim cudem? Przecież prawie 80% krajowych firm finansuje się sama. Robi oszczędności, czasem „kredytuje” się w ZUS nie płacąc przez jakiś czas składek, bo to jest i tak tańsze, niż najtańszy dostępny dla nich kredyt. Z kolei duże firmy pieniądze otrzymują spoza Polski. Niech przykładem dla nas będzie Islandia – tam raz dwa zrobiono porządek z bankowcami. I jakoś nie słychać, żeby tamtejsi mieszkańcy zamiast pieniędzy musieli używać muszelek czy kości wieloryba. Wiem tylko jedno – utrzymywanie systemu, który zamienił kredytobiorcę we współczesnego niewolnika myślącego jedynie o tym, skąd wziąć pieniądze na następną ratę i ile ona wyniesie jest nieludzkie. I prędzej czy później doprowadzi do buntu.

Powyższy wywiad opublikowałem w sierpniu 2018 roku. Zaraz po ogłoszeniu raportu NIK. To zaś oznacza, że tylko do 16 sierpnia 2019 roku osoby mające tzw. kredyt walutowy mogą próbować go wzruszyć.

Czekanie na spec-ustawę to czekanie na to, by w budżecie zostały wykrojone dodatkowe pieniądze dla banków.

A na to po prostu nie ma i nie będzie społecznego przyzwolenia.

Im prędzej prawda ta dotrze do świadomości ukredytowanych, tym prędzej wezmą sprawy we własne ręce. Na żaden rząd istniejący teraz czy też w przyszłości nie mogą bowiem liczyć.

http://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/lichfa-czyli-tzw-kredyty-walutowe

 

16 sierpnia 2019 roku mija termin na złożenie oświadczenia o uchyleniu się od skutków błędu wywołanego podstępnie przez bank.

 

Próba dyskredytowania mnie (Rebeliantka bowiem sztukę oczerniania innych posiadła doskonale, merytorycznie zaś jest bezradna w każdym temacie, który porusza) jest właśnie podyktowana obawą, że przynajmniej część nabitych w butelkę ofiar bankowej LICHF-y zacznie się skuteczniej bronić.

 

W grę wchodzi bowiem nie konwersja zobowiązań i dalsza spłata kredytu, ale nieważność umowy od samego momentu jej zawarcia.

Skutki powyższego są zaś takie, że kredytobiorca musi zwrócić co do grosza otrzymaną kwotę w złotówkach, bank zaś na poczet kapitału musi zarachować to, co w międzyczasie otrzymał.

 

Rebeliantka doskonale zdaje sobie sprawę, że gros ludzi, ukredytowanych w CHF, dawno już spłaciło faktycznie otrzymaną kwotę, mimo to dalej tyle samo, albo nawet więcej, są winni.

 

Nieważność umowy da im natychmiastową wolność.

Tego banki obawiają się najbardziej.

 

Górzyńska to po prostu taki trojan, mający rozwalać od środka pokrzywdzonych.

Tymczasem o tym, że mój rozmówca miał rację (i to prawie rok temu!) świadczą najnowsze informacje.

W sądach rośnie liczba spraw przeciw bankom na wniosek osób, które wzięły kredyt we frankach. To efekt tego, że sądy zaczynają orzekać na korzyść klientów. W I kwartale wpłynęło więcej spraw, niż w tym samym okresie rok wcześniej - informuje "Rzeczpospolita".

Jak podaje "Rz", nie ma danych dotyczących łącznej liczby toczących się spraw, ale prawnicy szacują, że jest ich kilkanaście tysięcy, może ich być nawet w granicach 20 tys. Dla porównania umów hipotek frankowych jest 466 tys.

Prawnicy wskazują, że to dopiero początek. Klienci są zainteresowani sprawą po korzystnych dla frankowiczów orzeczeń Sądu Najwyższego w kwietniu i maju oraz stanowisku rzecznika Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z maja. Kolejnym czynnikiem jest brak zapowiadanego funduszu konwersji w przyjętej ustawie frankowej, który miał zmusić banki do oferowania lepszych warunków przewalutowania.

]]>https://wiadomosci.onet.pl/kraj/frankowicze-ida-do-sadow-sprawy-przeciw-bankom-udzielajacym-kredytu-we-frankach/ybqsy87]]>

 

Wbrew pomówieniom Rebeliantki i innych banksterskich trolli rząd PiS pomógł w walce z bankami jak żaden po 1989 r.

Krok, którego doniosłości dla ukredytowanych nie sposób przecenić, to nowelizacja ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, wprowadzająca opłatę w sprawach bankowych w wysokości 5% wartości przedmiotu sporu (a więc kredytu) ograniczoną jednak do 1.000,- zł (jeden tysiąc PLN) - Ustawa o zmianie ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych z dnia 18 marca 2016 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 421)

Wcześniej ktoś, kto chciałby wszcząć spór z bankiem o kredyt w wysokości powiedzmy 200.000,- zł musiał wpłacić aż 10.000,- zł, dzisiaj jest to kwota 10 razy mniejsza.

Najważniejsza bariera została w ten sposób przełamana.

 

O tym jednak Rebeliantka nie pisnęła ani słówkiem.

Najwyraźniej gra bowiem po stronie banksterów.

 

29.07 2019

 

Ps. Parę słów o reformie węgierskiej, stanowiącej dla niedouczonej blogerki wzór postępowania w sprawach frankowych.

Sytuacja węgierskich frankowców, podobnie jak późniejsza konwersja ich długów była stosunkowo często komentowana w naszym kraju. Warto jednak przypomnieć najważniejsze fakty na ten temat. W 2014 r. dokonano przymusowej konwersji frankowego zadłużenia na forinty, która nie dotyczyła tylko wybranych kredytobiorców (np. osób posiadających wysokie dochody i niską ratę w CHF). Ponad 500 000 innych gospodarstw domowych musiało się zgodzić na przeliczenie długu według stawek zbliżonych do aktualnych wartości (średni kurs CHF/HUF od 16 czerwca do 7 listopada 2014 r. albo kurs CHF/HUF z 7 listopada 2014 r.).

Obniżka zadłużenia kredytobiorców (średnio o 20% - 25%) wynikała przede wszystkim z odszkodowań, które banki musiały zapłacić za niedozwolone praktyki (np. pobieranie spreadów oraz jednostronne zmiany umów). Przewalutowanie przeprowadzone przez rząd Orbana, w pełni nie zadowoliło protestujących kredytobiorców. Trzeba jednak pamiętać, że opisywana operacja uchroniła pół miliona gospodarstw domowych przed skutkami aprecjacji franka z początku 2015 r. Ta kursowa zmiana mogła być katastrofalna w skutkach, bo jesienią 2014 r. już ponad 20% walutowych hipotek na Węgrzech było niespłacanych. Ze względu na niską spłacalność kredytów i spełnioną później obietnicę znacznego obniżenia podatku bankowego, węgierscy kredytodawcy ostatecznie pogodzili się z koniecznością konwersji długu.

]]>https://www.bankier.pl/wiadomosc/Jak-w-innych-krajach-wyglada-problem-frankowy-7480757.html]]>

 

Na Węgrzech zatem zrobiono dobrze również bankom. A może nawet przede wszystkim bankom. Inaczej w 2015 roku ilość niespłacanych hipotek zbliżyłaby się nawet do 60-70%, a to oznaczałoby całkowity krach tej instytucji kredytowej i, co całkiem możliwe, załamanie gospodarki węgierskiej.

Dlaczego Rebeliantka i jej podobni nie pisną nawet słowa o tym?

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.7 (15 głosów)

Komentarze

Nie pisną ponieważ 40% to trole a pozostałe 59% to “fachowcy” którzy kiedyś napisali coś mądrego ze swojej działki w której są ekspertami, ale później pisali już tylko z rozpędu mimo że brakło im tematów na których naprawdę się znali.

I tak jadą tym rozpędem bo „lubią pisać”. Tymczasem z biegiem czasu pojawił się u nich bardzo charakterystyczny syndrom, który dla mnie jest grzechem śmiertelnym: uwierzyli w swoją nieomylność w każdym temacie który poruszają. W prawo do narzucania a wręcz wymuszania własnego poglądu na innych. Ich świat jest tym jedynym słusznym.

Więc kto ma „pisnąć”? Ignoranci czy trole?

Vote up!
3
Vote down!
-2
#1598495

Tu nie chodzi o nieomylność czy ignorancję. Oczywiście większość kredytobiorców nie jest prawnikami, nie może więc posiadać wiedzy koniecznej do wykonania rzetelnej analizy swoich umów. Nie zmienia to jednak faktu, że bani do niemal wszystkich umów kredytów "we frankach" wprowadziły klauzule, o których sądy nie mają już wątpliwości, że są abuzywne. Setki wyroków korzystnych są opublikowane w sieci min. na stronach SBB lub http://kredytwefrankach.info/

Banki mogły skonstruować umowy kredytów indeksowanych czy denominowanych w taki sposób, żeby były one uczciwe, musiałyby jednak wtedy bądź wyrzec się przychodów ze spreadu walutowego, bądź prowizję taką pozyskać w sposób dla kredytobiorcy jawny - np. poprzez skorzystanie z kursów średnich i doliczenia osobnej, bardzo wysokiej, prowizji. W ostateczności mogły choć określić wysokość pobieranego spreadu i oprzeć się na kursie średnim NBP. Niczego jednak z tego nie uczyniły, a klauzulami przeliczeniowymi przyznały sobie prawo do dowolnego ustalenia kursu wymiany walut w tym dowolnego ustalenia spreadu, już w trakcie trwania umowy kredytu. Politycy nie muszą nic z tym problemem robić, bo mogą i powinny uczynić to sądy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1598856

W powyższym tekście napisał pan wiele nieprawdziwych informacji. Zastanawiające jest tylko to, czy robi pan to celowo, czy to wynika z pana ignorancji, niewiedzy. Powołuje się pan na rozmowę z pewnym pracownikiem pewnego uniwersytetu, ale nazwiska rozmówcy nie podaje pan. Natomiast nie ma pan oporów, żeby z nazwiska wywołać Panią Górzyńską.
Na stronie www.bankowebezprawie.pl znajdzie pan wiele, wystąpień publicznych, opinii, pism i materiałów, które służą kredytobiorcom. Z rzetelności informacyjnej oraz szacunku do czytelnika i wiarygodności,powinien pan również podać nazwisko swojego tajemniczego rozmówcy (o ile takowy był),

Vote up!
4
Vote down!
-3
#1598517