Hiszpańskie złoto

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Historia

„Masz wyobrażenie ile złota wyładowano w Odessie? Gdyby te skrzynki ustawić obok siebie na Placu Czerwonym to sięgałyby od krańca do krańca” – chwalił się Stalin w rozmowie z ludowym komisarzem obrony, marszałkiem Klimentem Woroszyłowem.

Operacja rabunku hiszpańskich rezerw złota, zwana eufemistycznie „ewakuacją”, rozpoczęła się jesienią 1936 roku, kiedy do Madrytu  zbliżały się oddziały zbuntowanych wojskowych pod wodzą Francisco Franco wspartych przez narodowców, monarchistów, konserwatystów oraz faszystów i trząsł się w posadach rząd Frontu Ludowego popierany przez liberałów, republikanów, komunistów, socjalistów i anarchistów. Wówczas to, 12 października 1936 roku, przysłany z Moskwy specjalny doradca rządu hiszpańskiego do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego, a jednocześnie rezydent NKWD, generał Aleksandr Michajłowicz Orłow (prawdziwe nazwisko Lejba Łazarewicz Feldbin) otrzymał superpilny i ściśle tajny szyfrogram.

„Siedziałem w swoim pokoju w ambasadzie, kiedy wszedł szyfrant z książką kodów pod pachą i depeszą w ręku” – pisał Orłow we wspomnieniach pisanych wiele lat po dezercji z NKWD. Manuskrypt zapisków powierzył specjalnej fundacji i zostały opublikowane 30 lat po jego śmierci.

Iskrówka była krótka, nadana osobistym szyfrem Orłowa, do osobistego odczytania bez udziału szyfranta. Nota przewodnia podpisana była przez ludowego komisarza bezpieczeństwa państwowego Nikołaja Jeżowa, a potem biegła instrukcja”

„Załatwić z szefem hiszpańskiego rządu Caballero przewiezienie rezerw złota Hiszpanii do Związku Sowieckiego. Użyć sowieckiego parowca. Utrzymać ścisłą tajemnicę. Odmówić jeśli Hiszpanie zażądają pokwitowania. Powtarzam – odmówić – podpisania czegokolwiek. Oświadczyć, że formalne pokwitowanie zostanie wydane w Moskwie przez Bank Państwowy. Czynię was osobiście odpowiedzialnym za całą operację. Iwan Wasiliewicz.” Pod pseudonimem Iwan Wasiliewicz krył się Józef Stalin, który używał go tylko w wyjątkowych okazjach, jako sygnał, że sprawa wymaga najwyższego utajnienia.

Decyzję ewakuacji rezerw złota ze skarbca Banku Hiszpanii podjęto 13 września 1936 roku. Nie wtajemniczając parlamentu, prezydent Manuel Azaña podpisał dekret upoważniający ministra finansów Juana Negrina (późniejszego premiera) do przewiezienia rezerw „w miejsce, które w jego opinii jest najbardziej bezpieczne”. Oddziały frankistów dotarły już na 30 kilometrów od Madrytu i zawartość państwowego skarca przetransportowano pośpiesznie koleją do Cartageny. Pierwszy „złoty pociąg” wyjechał z Madrytu 15 września, ostatni dotarł do Cartageny dwa dni później. Złoto złożono w starej jaskini w bazie marynarki wojennej, tuż obok magazynu amunicji. Nie było tego mało. Około 7800 skrzyń, z czego tylko 7 zawierało złoto w sztabach. Reszta skrzyń wypełniona była monetami. Złote amerykańskie i kanadyjskie dolary, argetyńskie, chilijskie i meksykańskie peso, austriackie dukaty, belgijskie, francuskie i szwajcarskie franki, angielskie suwereny, holenderskie floreny, niemieckie marki, włoskie liry, portugalskie eskudy, rosyjskie carskie ruble i hiszpańskie pesety. Setki tysięcy monet, z czego wiele o dużej wartości numizmatycznej, kilkakrotnie przekraczającej wartość samego złota. Wyceniając tylko kruszec, w 1936 roku hiszpańskie rezerwy szacowano na 518 milionów ówczesnych dolarów, czyli prawie 10 miliardow dolarów z 2017 roku.   

Taką fortunę zdesperowany Juan Negrin zdecydował się powierzyć Stalinowi, gdyż uznał, że Moskwa to miejsce „najbardziej bezpieczne”. Po naradzie z prezydentem Manuelem Azaña i premierem Largo Caballero zaczął sondować sowieckiego attache handlowego. Ten przesłał pilny raport do Moskwy. Depeszę pokazano Stalinowi, który nie zwlekając wysłał instrukcję do Orłowa.

Dwa dni po otrzymaniu instrukcji, Orłow konferował w sowieckiej ambasadzie z Negrinem, który potwierdził, że skrzynie ze złotem i monetami, każda o wadze 70 kilogramów, znajdują się bazie morskiej w Cartagena. Ułatwiało to niepomiernie wywóz, bowiem port i baza nazywane były „prowincją sowiecką”, gdyż tutaj zawijały statki wiozące ze Związku Sowieckiego uzbrojenie i amunicję dla sił republikańskich.

Orłow i Negrin uznali, że trzeba działać szybko, bowiem jeśli wycieknie wiadomość o ewakuacji złota zagranicę, zwłaszcza do komunistycznych Sowietów, to przy temperamencie Hiszpanów wszyscy zaangażowani w wywóz zostaną wymordowani. Rząd nie panował już nad licznymi grupami zbrojnymi o różnych afiliacjach politycznych, ale mogły się one błyskawicznie zjednoczyć w obronie narodowych rezerw złota. Na wszelki wypadek uzgodniono wersję oficjalną: złoto Hiszpanii ewakuowane jest do Stanów Zjednoczonych i zgodnie z tą  dezinformacją,  Negrin wystawił imponujący dokument ministerstwa finansów wzywający republikańskie władze wojskowe, aby udzielały wszelkiej pomocy „panu Blackstone, pełnomocnemu przedstawicielowi Bank of America”. Pod nazwiskiem Blackstone, krył się Orłow. Uzgodniono także wtajemniczyć ministra marynarki wojennej Indalecio Prieto, którego okręty miała zapewnić ochronę sowieckich frachtowców między Cartageną a Bosforem.

Po naradzie Orłow wyjechał do Cartageny, gdzie czekał już na niego sowiecki attache morski Nikołaj Kuźniecow, późniejszy sowiecki minister marynarki wojennej z lat II wojny światowej. Orłow powiedział mu jedynie, że ma zarekwirować i jak najszyciej wyładować każdy sowiecki statek znajdujący się w porcie dla przetransportowania „wysoce strategicznego materiału”. W tym samym celu, nie pytając o szczegóły, hiszpański dowódca bazy morskiej wyznaczył 60 zaufanych marynarzy, którzy mieli czekać w gotowości do wypełnienia „misji specjalnej”. 

Orłow, ministrowie Negrin i Pieto oraz premier Caballero na kolejnym spotkaniu w Madrycie ustalili, że wierne republikanom hiszpańskie okręty wojenne zostaną tak rozmieszczone na wodach Morza Śródziemnego, żeby mieć pod kontrolą całą trasę do Bosforu. Ich dowódcy mieli otrzymać zalakowane koperty oraz polecenie, że mają je otworzyć jeśli odbiorą wyznaczony im kod oraz towarzyszący mu sygnał SOS. Instrukcja w zalakowanej kopercie nakazywała płynąć pełną parą na ratunek sowieckiemu frachtowcowi zagrożonemu przez nieprzyjacielskie jednostki. Jednocześnie Orłow, za pośrednictwem Jeżowa, skierował prośbę do Stalina, aby do ochrony płynących w kierunku Bosforu frachtowców ze złotem skierował znajdujące się na Morzu Śródziemnym okręty do zadań specjalnych sowieckiej marynarki wojennej zamaskowane jako statki handlowe. Orłow nie otrzymał odpowiedzi na tę depeszę, ale odnotował we wspomnieniach, iż później dowiedział się, że prośba została spełniona.  

Do zorganizowania pozostał jeszcze transport złota z jaskini na portowe nabrzeże. Tutaj z pomocą współplemieńcowi przyszedł dowódca sowieckiej brygady pancernej stacjonującej w Archena o 90 kilometrów od Cartageny, pułkownik Siemion Moisiejewicz Kriwoszein. Ten sam Kriwoszein, który 22 września 1939 roku, razem z generałem Wehrmachtu Heinzem Guderianem, odbierał wspólną defiladę zwycięstwa w Brześciu nad Bugiem. Orłow otrzymał od niego do dyspozycji 20 ciężarówek o nośności 5 ton, tyluż najlepszych kierowców czołgowych oraz dwóch kapitanów NKWD do pomocy.

Tymczasem do portu wpłynęły trzy kolejne frachtowce sowieckie, które Orłow polecił jak najszybciej rozładować. 22 października wszystko było przygotowane i kolumna pojazdów z Orłowem i dyrektorem hiszpańskiego skarbca Francisco Mendez-Aspe na czele ruszyła do jaskiń mieszczących magazyny amunicyjne. Za okutymi żelazem drewnianymi wrotami sztolni kryła się sala, pod ścianami której stały jedna na drugiej tysiące identycznych drewnianych skrzynek. „Gromadzony przez stulecia skarb starego narodu i ja go miałem dostarczyć do Moskwy” – zapisał Orłow.

 

Każda skrzynka ważyła 70 kilogramów. Dla ułatwienia kontroli ładowano po 50 skrzynek na ciężarówkę. Po załadowaniu 10 ciężarówek kolumna wyjeżdżała do odległego o kilkanaście kilometrów portu. Liczeniem skrzynek zajmowali  się osobno Mendez-Aspes z urzędnikami ministerstwa finansów oraz oficerowie NKWD. Na czele każdej kolumny jechał samochód albo z hiszpańskimi urzędnikami albo Orłow lub jeden z enkawudzistów. Przeładowanie 500 skrzyń złota na statek trwało około dwóch godzin i samochody wracały, a przez ten czas kolejne 10 cięzarówek było już gotowych do drogi.

Transport i przeładunek prowadzono nocami z obawy przed nalotami niemieckich lub włoskich samolotów wspierających frankistów. Przez trzy bezksiężycowe noce i zaciemnione miasto pełne złota cieżarówki toczyły się powoli w kompletnych ciemnościach i tylko prowadzący samochód błyskał czasem światłami, by zorientować się, czy nie błądzi. Czołgowi kierowcy nie mieli wprawy w prowadzeniu „lekkich” pięciotonówek i już pierwszej nocy jedna z nich wylądowała w głębokim rowie rozsypując skrzynie. Na szczęście wypadek zdarzył się poza miastem i gapiów nie było.      

Więcej nerwów zjadła noc, kiedy do portu dojechało tylko sześć zamiast dziesięciu ciężarówek. Brakowało czterech, czyli prawie 15 ton złota. Orłow i Mendez-Aspe wybrali się na poszukiwania. Jeździli, mrugali światłami i nic. Tankiści kierujący ciężarówkami nie znali ani słowa po hiszpańsku i w przypadku kontroli przez przypadkowy patrol mogli zostać natychmiast rozstrzelani jako szpiedzy. A jeśli ktoś rozbił skrzynie i zobaczył, co jest w środku? Rabunek, polityczny skandal, rewolta? Wszystko było możliwe. Wojna domowa to nie przelewki, o czym Orłow i oficerowie NKWD doskonale wiedzieli z własnego doświadczenia. Dopiero o szarówce świtu okazało się, że zagubione ciężarówki stoją zaparkowane pod drzewami wysadzanej lipami alei. Ich kierowcy świadomi wartości ładunku, a nie znając dobrze drogi, woleli poczekać do rana i rozsądnie nie reagowali jak mijające ich samochody osobowe mrugają światłami, nie mając pewności, kto w nich jedzie.

Przeładunek trwał niecałe 3 dni. W niedzielę 25 października załadowano ostatnią skrzynię na pokład ostatniego franchtowca. Według obliczeń enkawudzistów załadowano 7900 skrzynek, wedle Hiszpanów 7800, co jak obliczył Mendez-Aspe stanowiło „około trzech czwartych rezerw złota”. W pilnej depeszy do Moskwy Orłow przekazał hiszpańskie dane, a nie swoje. „Wolałem grać bezpiecznie. Gdyby okazało się, że to ich obliczenia są poprawne, a nie nasze, to zrobiono by mnie odpowiedzialnym za utratę 100 skrzyń złota” – pisał po latach.

Kiedy frachtowce były już gotowe do odpłynięcia, Orłow znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, gdyż Mendez-Aspe poprosił opotwierdzenie odbioru depozytu, a Stalin wyraźnie zakazał podpisywania czegokolwiek. „Ależ towarzyszu, ja nie mam pełnomocnictw do wydawania pokwitowań” – wykręcał się Orłow.  „Ale nie martwcie się. Potwierdzenie wydane zostanie na miejscu przez Gosbank (Bank Państwowy), kiedy wszystko zostanie sprawdzone i zważone.” Mendez-Aspe mało nie dostał zawału na takie słowa, ale uspokoił się, kiedy Orłow zaproponował, żeby na każdym frachtowcu popłynął do Związku Sowieckiego jeden przedstawiciel hiszpańskiego ministerstwa finansów w charakterze upełnomocnionego konwojenta. Dyrektor skarbca, szybko oddelegował dwóch towarzyszących mu urzędników a dwóch brakujących „konwojentów” dobrano z przypadkowych ochotników na kilkudniową „wycieczkę” do ZSRS podczas „łapanki” w hotelach Cartageny.  Złoty konwój złożony z frachtowców Kine, Kursk, Newa and Wołgolec, odpłynął do Odessy.

Po powrocie do Madrytu, Orłow nadał pilny szyfrogram do Jeżowa meldując o wypłynięciu statków z „metalem”.  Później, dla kryptologicznego bezpieczeństwa w odcinkach,  przesłał szczegółowy raport. Teraz nie zostało nic innego tylko czekać. Wreszcie nadeszło z Moskwy potwierdzenie przybycia transportu i krótka instrukcja: „Nikomu nie mówić o waszych obliczeniach.” Sto skrzyń to siedem dodatkowych ton złota. Mała rzecz, a cieszy.

Cztery „złote” frachtowce dopłynęły, na początku listopada, bezpiecznie do Odessy, gdzie już czekała spora grupa oficerów NKWD, od majora w górę, ściągnięta w sekrecie z Moskwy i Kijowa. Przez kilka dni pocili się dźwigając skrzynie i przeładowując je ze statków na pociąg specjalny. Drogę od portowego nabrzeża do kolejowej bocznicy odcięto kordonem żołnierzy wojsk NKWD. W drodze do Moskwy pociąg eskortowało kilkusek uzbrojonych enkawudzistów. W lokomotywie palaczy pilnował zastępca szefa republikańskiego NKWD Ukrainy i gdy spec-pociąg dotarł na miejsce, popędził z meldunkiem do Jeżowa nie myjąc usmolonej sadzami twarzy. 

Rozradowany Stalin wydał bankiet dla „wierchuszki” NKWD, na którym obecnie byli wszyscy członkowie politbiura. W trakcie przyjęcia miał ponoć powiedzieć, że Hiszpanie „tak zobaczą swe złoto, jak własne uszy.” Jeszcze kilka miesięcy później czterej konwojenci ministerstwa finansów republikańskiego rządu wciąż czekali w moskiewskim hotelu na pokwitowanie przyjęcia w depozyt rezerw złota Hiszpanii. Jak podaje Orłow wypuszczono ich z Rosji dopiero po zakończeniu wojny domowej. Zwycięski generał Fracisco Franco dowiedział się z pewnością o ewakuacji złota zaraz po wkroczeniu do Madrytu w marcu 1939 roku, ale prawdę utrzymywano latami w tajemnicy. Wiadomość o pustkach w narodowym skarbcu mogła bowiem poderwać zaufanie do hiszpańskiej waluty i pozbawić rząd frankistów zdolności kredytowej.

Milczenie przerwał lakoniczny komunikat hiszpańskiego ministerstwa spraw zagranicznych z 29 grudnia 1956 roku informujący, że w prywatnym archiwum zmarłego w listopadzie w Paryżu, byłego premiera rządu Frontu Ludowego Juana Negrina, znaleziono wystawione 5 lutego1937 roku pokwitowanie przyjęcia hiszpańskich rezerw złota do sowieckiego depozytu. Moskiewski dziennik Prawda potwierdził ten fakt 5 kwietnia 1957 roku podkreślając, że zdeponowane złoto było gwarancją pokrycia należności za samoloty, czołgi oraz inne uzbrojenie i materiały wojenne dostarczone Republikanom przez ZSRS. Gwarancją, jak podkreśliła Prawda, niewystarczającą, bowiem Madryt jest nadal winny Moskwie 50 milionów dolarów.

Premiera: Kurier WNET

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

będąc w Hiszpanii i rozmawiając z ludźmi orientującymi się w sprawach dowiedziałem się że sowiecka pomoc dla Hiszpanii była nie tylko militarna; obejmowała na przykład maszyny górnicze do wydobycia węgla kamiennego. Maszyny te z rosyjskimi napisami widziałem zresztą. Oznacza to, że sowieci kazali sobie zapłacić za wszystko, a może nawet za o wiele więcej. 

Vote up!
5
Vote down!
0
#1549576

Artykuł rewelacyjny, czyta się jak "kryminał' i należy się podziękowanie.

Ale przy okazji: może ktoś się pochyli nad tematem i spróbuje dojść, co się stało z FON-em i polskim skarbcem wywiezionym na początku II WŚ.

 

Vote up!
5
Vote down!
0

Apoloniusz

#1549611

Komentarz ukryty i zaszyfrowany

Komentarz użytkownika Verita został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

...m. nn. w ngl. https://www.ytb.cm/wtch?v=RQgxR4Fy14 https://www.ytb.cm/wtch?v=6qywCWq https://www.ytb.cm/wtch?v=tGyJH6kH44 https://www.ytb.cm/wtch?v=qBq9xWdRc
Vote up!
0
Vote down!
-3

Verita

#1549614

Już dyskutowaliśmy na blogu na ten temat - Angole kazali sobie "do grosza" (albo i więcej!) zapłacić za udział Polaków w bitwie o Anglię, i za wszelkie działania militarne polskiej armii na Zachodzie - jeśli działała ona w ramach sił Zjednoczonego Królestwa. Dawniej - płaciło się żołd "wojskom najemnym", Angole wprowadzili "nową tradycję" - potraktowali nas jak najemników (nie mogliśmy brać udziału w defiladzie zwycięstwa, bo Ruscy sobie "nie życzyli"), ale za to - takich "najemników" którzy płacą za to, aby być "wynajętymi".

Broń nas, Panie Boże, od "przyjaciół", bo z wrogami damy radę sami.

Vote up!
5
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1549621

/Już dyskutowaliśmy na blogu na ten temat/

właśnie. skoro "kazali sobie zapłacić" to na jakiejś podstawie prawnej, czyzby nie było to umowa z polskim rządem? o najemnictwie mozna mówić w odwrotnym przypadku- gdyby to Brytyjczycy mieli płacić Polakom za obronę. z jakiegoś powodu mieliśmy własną armię legalnego rządu. nie zapłacono co do grosza, tylko umorzono nam część płatności. sporo tez podarowano innych rzeczy. Imperium zaś samo było zrujnowane po wojnie. ciekawe, skąd się bierze taka propaganda antybrytyjska? brakuje tylko odkrywania spisku, jak to wredni Angole wystawili nas a poszczuli Hitlera na Wschód, tylko po to by niewinni Polacy musieli walczyć za Brytyjczyków, za co jeszcze ich obrabowano.

jesli zaś chodzi o polskie złoto, to poszło na długi-spłata zobowiązań, wydatki rządu a część przekazano PRL (podobnie jak środki FON).

wiecej sensacji można znaleźć w dysponowaniu złotem przez Andersa czy w przekazaniu go komunistom, np. dla pomocy ofiarom wojny. albo niejasności w wydatkach.

Vote up!
2
Vote down!
0

„Od rewolucji światowej dzieli nas tylko Chrystus” J. Stalin

#1549631

w sprawie tragicznych wydarzeń takich jak Katyń i zamach w Gibraltarze.

W sprawie zbrodni katyńskiej - była to inspiracja  UK do tej zbrodni poprzez działania agenta brytyjskiego Berię na J.Stalina:

https://www.youtube.com/watch?v=N3sqrGLdZjE

W sprawie zamachu w Gibraltarze, była to reakcja UK na fakt przekazania przez Niemców W.Sikorskiemu dowodów na zbrodnię sowiecką w Katyniu i zamiar ogłoszenia tego na świecie przez W.Sikorskiego, co zniszczyłoby koalicję antyhitlerowską, do czego UK nie mogła dopuścić.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1549639

to może czas zażądać wypłaty za walkę "o wolność waszą i naszą" ?

Pozdrawiam podobnie myślących

Vote up!
3
Vote down!
0

Apoloniusz

#1549654

Super... Szkoda, że nie mam możliwości oceny... Szkoda...

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1549615

sojusznik...

 

sojusznik z pozoru

mniej niż zero honoru!

 

PS To oczywiście o Angolach. I wszelkie próby "naciągania" na nic się zdadzą! 

Vote up!
2
Vote down!
-2

jan patmo

#1549642