Szacunek nie zabobonny

Obrazek użytkownika miarka
Kultura

W dyskusji o podsumowaniu ostatniego Synodu Biskupów rozległ się głos (@trybeusa) o braku w bieżących dyskusjach “wykoszonych” ostatnio tradycjonalistów. To tyle samo co w “wielkiej polityce” wykoszenie konserwatystów na rzecz lewactwa - lewactwa potężnego siłą oligarchii, mediów i władzy, czy ciągłego spychania “z wielkiej sceny”, wręcz z mowy potocznej, niepoprawnych polityczne na rzecz niepoprawnych moralnie, na rzecz postępującej dewiacji, odczłowieczenia i bestializacji, oraz patokracji - jakimi są i wciąż stają się poprawnopolityczni – coraz bardziej tolerowani, a nawet akceptowani, aż po ich równouprawnianie, a nawet praktyczne uprzywilejowanie, polączone z praktyczną dyskryminacją nie objętych “prawami” stosownych, aktualnie poprawnopolitycznych mniejszości.

Są oczywiście i związki obu tych sfer – politycznej i religijnej. W obu trwają i podwójne standardy moralne – inne kryteria przykładane do “swoich”, inne do przeciwników. Brak szukania zgody “póki jesteśmy w drodze”, zaczynane są “nowe dnie”, “nowe porządki” (z NWO na czele),  kiedy stare jeszcze nie są zakończone pojednaniem. Jest tu i jawne, i zawoalowane zrywanie ciągłości duchowej tak w sensie legalizmu władzy politycznej, jak i sukcesji apostolskiej. W jednym przypadku mamy odejście od duchowej idei demokracji, w drugim od świętej wiary. W obu przypadkach – odejście od priorytetu życia wspólnotowego, z urządzaniem sobie życia osobistego przy wspólnocie, na rzecz priorytetu indywidualizmu pred wspólnotowością, oraz oligarchizmu nad demokracją w polityce.

Zrozumieć o co tu chodzi, to najpierw sprawdzić, na ile decyduje tu siła, władza, litera i cyfra prawa, a na ile duch i intencja - na ile wartości, w intencji służenia którym dane prawo zostało spisane.

Bloger DelfInn tu napisał: “po 1. to tzw tradsi kontestuja nauki papieskie (juz kilku papiezy),
po 2. kosciol MA zejsc do ludzi – na dno*. co w w przypadku tego synodu oznacza juz nie biskupstwo a poszczegolnych proboszczow. to jest program pragmatyczny, nie kosmetyka jaka wprowadzil trydent**

*) a nie do katakumb
**) do ktorego mam szacunek oczywiscie, wszelako nie zabobonny”

 

Pierwsze pytanie oczywiście, to czy ta “kosmetyka” odnosi się również do SV II, a to “kontestowanie” do Soboru Trydenckiego? Czy Soborowi Trydenckiemu nie należy się uprzywilejowanie w kwestiach duchowych?

Drugie, to czy ostatni Synod Biskupów ma zanieść czystego a dobrego Ducha wprost do parafii, by już w Nim uformowani parafianie odnajdowali drogę do Boga, czy też przeciwnie – ma zejść do parafii, by pochylać się nad każdą z owieczek, która odeszła od Kościoła, by PRAGMATYCZNIE walczyć o jego siłę przez liczebność członków, a o liczebność przez schlebianie różnym odstępstwom od cnót, od czystości duchowej? Czy w tym drugim przypadku każda parafia nie stanie się innym duchowo kościołem, na wzór grup protestanckich?

 

Czy “pragmatyka” ma dotyczyć skuteczności na “tu i teraz” (poparte fałszerstwami definicji prawa, wolności i sprawiedliwości, miłości, radości, czy np. szczęścia, albo Bożego miłosierdzia), a “po nas choćby potop”, czy też skupić się ma na dojrzałym człowieczeństwie, na niezmiennych definicjach, na trwaniu życia i życiu wiecznym, na celach dalekowzrocznych w pierwszym rządzie?

Pragmatycznie “kłaniać się” światu takiemu jaki jest z jego fascynacjami materią i ciałem, władzą i użyciem, OTWIERAĆ SIĘ NA WSZYSTKO CO NIESIE, a dopiero na tym tle zaczynać swoje nakierowywanie go ku miłości dobra i życiu” (a w polityce ku demokracji) – czy też zaczynać od jakości wyrażanej czystością najwyższej próby i walczyć o coraz wyższą dojrzałość duchową – i dopiero walczyć o poszerzanie Kościoła przestrzenno-obszarowo-ilościowe? Czy najpierw budować wspólnotę wyznających te same wartości, a więc ZAMKNIĘTĄ i OTWIERAĆ JĄ TYLKO DLA TYCH, CO CHCĄ JE ZGODNIE WYZNAWAĆ  (więc trzymając się pragmatyzmu życia (bo “Nie ostoi się dom skłócony”))?

Czy “najpierw dawać, a później brać”, pamiętając  o braku zasady przemienności dodawania w kwestiach życia, czasu i hierarchii ludzkich wartości – wciąż dążąc do spotkania w jedności?

Pierwsi chrześcijanie szacunek zdobywali wiernością zasadom – zwłaszcza tym, wyrażającym prawdziwą miłość. Pokazywano ich sobie palcami mówiąc: “Patrzcie jak oni się kochają”.

 

 

# Przedmiotowy tekst Trybeusa: ]]>http://www.ekspedyt.org/trybeus/2015/10/31/41833_cisza-wokol-synodu-czyli-przegrywamy.html]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 3.3 (6 głosów)

Komentarze

Mam podobne odczucia i spostrzeżenia, które próbuję sobie tłumaczyć na różne sposoby aby się jakoś uspokoić. Przecież nikt nam nie zagwarantował tego, że będziemy mieć do czynienia tylko ze świętym duchowieństwem. Sam Sakrament święceń też niczego nie gwarantuje...podobnie jak sakrament małżeństwa nie gwarantuje, że nie nastąpi zdrada. Może tłumaczenia dokumentów są tendencyjne i zmanipulowane...a wkońcu zwycięża pociecha i gwarancja, że moce piekielne Go nie przemogą....więc róbmy swoje. Pozdrawiam.

Vote up!
4
Vote down!
-2

Verita

#1497605

To bardzo dobre porównanie sakramentu święceń kapłańskich z sakramentem małżeństwa.

Za oboma musi iść trwała przemiana życia i służba motywowana miłością.

W tekście powyżej piszę:

"Zrozumieć o co tu chodzi, to najpierw sprawdzić, na ile decyduje tu siła, władza, litera i cyfra prawa, a na ile duch i intencja - na ile wartości, w intencji służenia którym dane prawo zostało spisane."

Służba zaś to najpierw dawanie z siebie - świadome i dobrowolne, poprzedzone walką o wolność i świadomość prawdy o rzeczywistości.

Najpierw dawanie, aby brać w przyszłości, nawet bez żadnej gwarancji - czyż to nie sama istota wiary?  Czyż nie na tym polegać mają wszelkie ludzkie umowy i stanowione prawa?

Czyż można kochać nie szanując?

Czyż można kochać i służyć będąc człowiekiem niewierzącym? Czyż bez tego nie będzie to zabójcze dla człowieczeństwa zniewolenie?

A nie wierzyć, to jak piszę powyżej:

Pragmatycznie “kłaniać się” światu takiemu jaki jest z jego fascynacjami materią i ciałem, władzą i użyciem, OTWIERAĆ SIĘ NA WSZYSTKO CO NIESIE, a dopiero na tym tle zaczynać swoje nakierowywanie go ku miłości dobra i życiu” (a w polityce ku demokracji)”.

Inaczej mówiąc, to być skazanym na knocenie „po swojemu” – na pozór „pragmatycznie”, a w praktyce kierując się w problemy nierozwiązywalne z powodu otwartości na na zło, kłamstwo, zdradę, brud i brzydotę, które stworzą nieprzezwyciężalne sprzeczności dla wartości, których potrzebuje życie ludzkie, by istniało.

Wiara Bogu jest więc niezbędna, a patrzenie na to, iż może być ona uznana za zabobonną w OPINII ŚWIATA, patrzenie takie, by sobie tym sposobem wywalczać przestrzeń dla knocenia po swojemu, to już brnięcie w błąd, a nawet w samozatracenie. Wiara Bogu wyrażająca szacunek do Boga, szacunek UPRZEDNI.

A jak tymi "knocącymi po swojemu" chcą być nasze władze państwowe, które powinny być naszymi przedstawicielami? A jak między nas a nie wdziera się jakiś pośrednik, jakaś władza samozwańcza a pasożytnicza - dopiero na potęgę "knocąca po swojemu", bo w praktyce za nic nieobpowiedzialna - waadza, co to się zawsze przeżywi?

Vote up!
2
Vote down!
0
#1497614

Drążą jamę w którą wiernych wpakują

Bo dla nich srebrniki są najważniejsze

Ale to przecież nie tylko dzisiejsze

Tak chyba było od początku świata

Wodzi ich postać piekielna kosmata

Modlitwą możemy wszystko odmienić

By przed potomnymi się nie czerwienić

Pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#1497615