Równać do najgłupszych (zakończenie wpisu "Kult idioty")

Obrazek użytkownika Myślidar
Kraj

Kilka lat temu sprzedaż każdego numeru Newsweeka czy Polityki wynosiła powyżej 300 tysięcy egzemplarzy, obecnie spadła poniżej 200 tysięcy, a więc prawie o połowę. Redakcje nie widzą innego sposobu na zatrzymanie tej tendencji niż obniżenie poziomu i dostosowanie treści do najmniej wymagających, których jest najwięcej. Stąd właśnie skupienie się na problematyce zdrowotnej, sensacji, plotkarstwie i życiu płciowym. Tematy takie jak odchudzanie czy rywalizacja zawodowa upodabnia te pisma do do prasy kobiecej o formule 4K: Kinder, Kuchte Kosmetik, Kariere. W podobny sposób walczą o słuchacza i widza rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne, ale z marnym efektem, bo konkurencja jest duża i wszyscy stosują to samo antidotum.

 

Z kolei dzienniki o formule wzorowanej na Bildzie specjalizują się w bulwersowaniu. Tematami są tam prostytucja (w tym młodocianych płci obojga), handel żywym towarem (damskim), przemoc domowa, głownie seksualna, pedofilia. Ten ostatni podjął ostatniej zimy jeden z dwóch "bildoidów", napuszczając na amatorów dziecięcych wdzięków upozorowaną na nastolatkę współpracownicę. Ubrana na letnio osóbka (widocznie redakcja wahała się przez pewien czas) pozowała do zdjęć na sekretnych spotkaniach z pedofilami i obszernie cytowała ich internetowe propozycje.

 

Redakcja wykonuje w ten sposób uderzenie widłowe: czytelnik ma to czytać z wypiekami na licu, a pismo zyskuje alibi, że odważnie atakuje ciemne strony naszego życia. Podejście takie usprawiedliwia wywlekanie brudów i patologii wszelkiej maści, ale – co charakterystyczne – autorzy i redakcje ograniczają się zwykle do ukazywania zewnętrznej bulwersującej otoczki. Jakie czynniki zjawisko to powodują, jak z nimi walczyć – o tym najczęściej cisza. Gdy zaś zawiodą wszystkie sposoby, zawsze pozostaje w odwodzie damski biust wpychany bezceremonialnie na łamy i okładki.

 

Rywalizowanie o względy najmniej wymagających odbiorców wynika stąd, iż wielu dziennikarzy z prasy, radia i TV niewiele odbiega w górę poziomem od swych wymarzonych odbiorców. Tak samo latami nie czytają niczego, a ich wiedza ogranicza się do zasłyszanych zlepków i komunałów. Nie znają kanonu literatury, nie czują głębszej refleksji nad dzisiejszym skomplikowanym światem i dlatego do tej roboty świetnie się nadają. Tak jak ich odbiorcy, popadli w labirynt marnych filmów, maili, czatów, ulegli nowoczesnemu poglądowi, że przy zmasowanej akcji reklamowej można sprzedać wszystko. Jakość tego, co się proponuje, nie ma żadnego znaczenia.

 

Próbą rozruszania rynku jest oferowanie wraz z gazetą książek po obniżonej cenie. W połowie sierpnia ubiegłego roku krakowski Dziennik Polski do październikowego wydania o podwyższonym nakładzie (sport) dołączył za dopłatą dwóch złotych powieść sensacyjną. Akcja jest kontynuowana: ludzie rozebrali książki jak ciepłe bułki, co by świadczyło o nie zamiłowaniu do analfabetyzmu bierze górę – tylko przyziemne względy finansowe ograniczają podaż książek. Gazeta Wyborcza co tydzień powiększa kolekcję literatury o jeden tytuł, do konkurencji przystąpił też Springer, publikując najbardziej ograne tytuły literatury kobiecej. Zżymają się na to księgarze i wydawcy, którym sprzedaż stanęła. Oprócz komercji w akcjach tych tkwi bodaj taki zamysł, by ludzie czytali cokolwiek, niech to nie będzie nawet nasza gazeta, bo wkrótce nic nie będą czytać i wypadnie zamknąć interes..

 

CZYTELNICZA PUSTYNIA

 

Stawianie idioty na piedestale, naginanie wielu dziedzin do jego wyimaginowanych potrzeb, czynienie zeń bez mała miary wszechrzeczy to zabiegi ewidentnie szkodliwe. Jest kwestią dyskusji, czy taka hipotetyczna istota w ogóle występuje w czystej postaci, czy też wykreowali ją spece od mass mediów, reklamy i public relations. Obniżenie poziomu w redakcji i na szeroko rozumiany analfabetyzm kulturowy skutkuje na krótką metę; na dłuższą wydaje się zabójcze. Przypochlebianie się idiotom: kupcie nas, a nie pożałujecie, oznacza apelowanie do gorszej strony człowieka, rezygnacja z ambicji, skupienie się na doraźnej walce o przetrwanie za wszelką cenę. Tymczasem idioci – na występowanie osobników tej kategorii dowodów aż nadto – albo nie czytają niczego, albo zwracają się ku lekturom i rozrywkom, które nie forsują umysłu i bez żadnych osłonek nastawiane są na budzenie i zaspakajanie chorych instynktów. Uprawiany przez poważną część naszych mediów kult idioty zraż anatomiast zwykłego czytelnika, któremu na widok takich propozycji opada ręka wyciągnięta po gazetę. Tak to zabieg obliczony na "rynkowość", "pozyskanie czytelnika" etc. obracają się we własne przeciwieństwo. Długofalowo takie postępowanie jest zabójcze, bo społeczeństwo traci nawyk krytycznego myślenia.

 

Przychodzi mi na myśl, że w czytelnictwie, w innych formach zachowań kulturowych istnieje coś w rodzaju masy krytycznej. Wielkie kraje – Ameryka, Niemcy, Francja, Anglia – mimo spadku czytelnictwa zdołały dzięki potencjałowi demograficznemu utrzymać liczbę tytułów, nakłady i sprzedaż na takim poziomie, że rynek wciąż prosperuje. Ze sprzedaży książek i czasopism może się wciąż wyżywić kilkaset redakcji i wydawnictw. U nas w kraju małym czytelniczo zacofanym, sytuacja robi się podkrytyczna, to znaczy pewne redakcje już nie zachodzą, bo nie ma dla nich paliwa: procesy kulturowe zamierają (albo są tylko pozorowane) i dalej będą zamierać. Schlebianie idiotom, naginanie do ich wymogów całego arsenału środków i działań tylko tę zapaść pogłębia.

 

W wymienionych krajach pacyfikacja czytelnictwa nie przybrała tak zastraszających rozmiarów jak u nas. Więcej czytają sąsiedzi: na przykład w Czechach przy dziesięciu milionach ludności nakłady i sprzedaż utrzymują się na poziomie zbliżonym do naszego. Gdzie zatem podziewa się aktywność Polaków? Zapewne część idzie na walkę o przetrwanie, monstrualne bezrobocie (więcej mamy bezrobotnych niż zatrudnionych) co powoduje, że licząc wraz z rodzinami, trzecia część narodu jest wyłączona z obrotu ekonomicznego. Dyrektor wydawnictwa Iskry Wiesław Uchański przyznaje wprost, że tego nie rozumie: – Ludzie robią mniej dzieci, piją mniej wódki, czytają mniej książek – to czym się zajmują, do cholery? Oto odpowiedź: – idiocieją panie dyrektorze – a przyczynia się do tego zjawiska kult idioty, który zdaje się zataczać coraz szersze kręgi.

 

Nie jestem w stanie ustalić gdzie i kiedy ten esej był ogłoszony – z pewnością jednak przedstawione fakty są nadal aktualne. Kto za tym stoi byśmy durnieli w postępie arytmetycznym? Na pewno jest to ktoś "kogo nie ma"  – jak mawia klasyk p. S.Michalkiewicz.

 

.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Verita nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

również nie szerzy się kult idioty?.Im durniejszy wpis lub obrazki tym lepsza ocena a autor wyżej oceniony.Ponieważ NP to Polska w pigułce...jako rzecze leoparda:-) Najlepszym dowodem na to  jest ocena dzisiejszego wpisu Aleszuma. Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
-1

Verita

#1478884

o widłach mowa:-))))))))), 

tekst Pana Aleksandra na 5+ wyceniłem - ot co

Vote up!
0
Vote down!
0
#1478886