Dlaczego Tygrysizm lepszy jest od współczesnej nauki

Obrazek użytkownika triarius
Idee

Co robi tygrysista, kiedy złapie diabła? Na przykład za ogon? ("DIABŁA" powiedziałem, nie "wilka"! Nie mówimy o siedzeniu na gołej ziemi i jego strasznych skutkach. Choć po prawdzie, nigdy nie wiedziałem, na czym ta konkretna wersja wilka polega.) Tygrysista oczywiście wydusza z rzeczonego diabła wiedzę. Czyli uczy się czegoś, przez całe ranki - choćby od diabła.

Co diabły potrafią, co by się mogło tygrysiście przydać? A na przykład, jak to wynika z amerykańskiego folkloru (który sobie nadzwyczaj cenimy, bez żadnych śmichów-chichów), diabły znakomicie grają na skrzypkach. Tak więc nasz tygrysista (łowny i mowny zarazem) trzyma tego diabła, na przyklad nadepniętego na ogon, i podpatruje jego skrypcowe wyczyny. (Oczywiście nie aż tak mocno mu na ten ogon depcze, żeby diabeł zaczął fałszować, to oczywiste.)

Ponieważ tygrysista ma w mózgu (co najmnej) dwie półkule więc tą jedną podpatruje owe tryle i pizzicata, a drugą się zastanawia, jak ten nowy swój kunszt można będzie wykorzystać w służbie Tygrysizmu Stosowanego i dla ogólnego... Wiadomo. No i oczywiście, skoro jest tygrysistą, rychło dochodzi do bardzo fajnych zastosowań.

I to nie jest tak, że ja uczę, a sam tego nie praktykuję! Diabła wprawdzie na razie, sensu stricto, nie złapałem, a co do skrzypiec, to cholernie nie lubię ich stroić, bo to taki prymitywny i przedpotopowy mechanizm, że aż zgroza, więc, choć mnie one kręcą (jak i milion innych rzeczy zresztą, choć tak ze cztery miliony innych nie kręci mnie z kolei ani trochę), to leżą sobie i tyle. (Zresztą to i tak była w sumie zabawa, z tymi skrzypcami i dobry nigdy nie byłem. Nie to co dawno temu na saksofonie, albo na harmonijsce, zanim dostałem krwiaka na dolnej wardze i rzuciłem.)

W każdym razie, jako szczery tygrysista, uczestniczę dość często w różnych szkoleniach - mniej lub bardziej wirtualnych, mniej lub bardziej jednoosobowych. Na przykład w tej chwili uczestniczę ci ja w takim szkoleniu online, które uczy rozpoznawać kłamstwa na podstawie języka ciała, mimiki i głosu. Wielka certyfikowana ekspertka tego nas uczy, choć młoda i w sumie niczego sobie, i to wcale nie jest głupie.

Na początku było głównie o tych wszystkich do bólu naukowych podstawach, takie wstępy, które były nie aż tak fascynujące, jak samo łapanie klamców na podstawie ich fałszywej mordy, a w dodatku przyprawiało mnie o łzy, kiedy tak słuchałem, jak te wszystkie pokraczne instytucje, korporacje i państwo... Amerykańskie w tym przypadku, ale na pewno i te pozostałe...

Osaczają i starają się przyszpilić biednego indywidualnego człowieczka, który się wije, próbuje, ale nic w sumie nie może. (Oczywiście my tu wiemy, że od państw dzisiaj o wiele gorsze jest to, co ponad nimi, choć dotyczy to bardziej "zwykłych", drobnych i na oczach ludu zanikających "państw", jak Polska, a mniej US of A i nielicznych równie "ważnych".)

W końcu nasza nauczycielka przeszła jednak do sedna i zaczęło się o mimice. Bardzo ciekawe sprawy i, w typowo amerykański sposób, inteligetnie, efektywnie podzielone na podstawowe elementy, dzięki czemu jest nadzieja, że człek zdoła to opanować i efektywnie stosować w dalszym, oby jak najdłuższym i najcudniejszym, życiu.

Nasza pani od kłamców opowiedziała też - jako ostrzeżenie przed wrodzonym lenistwem naszych mózgów, które nie sa w tym głupie, ale trzeba jednak uważać - o doświadczeniu z psychologii, które ją zachwyciło, a mnie akurat mniej. Dokonali go na uniwersytecie Cornell - oczywiście Ivy League, jeden z najlepszych w Stanach (nie żebym miał jakieś kompleksy, miałem tam zresztą nawet teścia profesorem).

No i oni zrobili to tak, że przypadkowego człowieka na uniwersyteckim korytarzu zapytytowywał o drogę gdzieśtam facet przebrany za robotnika budowlanego (żółty kask, szelki, krótko mówiąc spora część Village People), a zanim nasz biedak zdążył odpowiedzieć, dwóch innych takich przebierańców (też za to samo) przedzielało ich niosąc ogromną dyktę... No i jak przeszli, z tą dyktą, to na wyjaśnienia w sprawie drogi czekał już inny podrabiany robotnik. (Z pewnością jeden z tych co niósł tę dyktę. My tygrysiści jesteśmy mistrzami dedukcji!)

No i okazało się, że coś koło połowy tych przypadkowych biedaków w ogóle nie zauważyło, że mają teraz do czynienia z nowym "robotnikiem". Nasza wirtualna nauczycielka robiła z tego wielką sprawę, a mnie się ona wcale taka wielka (sprawa znaczy) nie widzi. W końcu, jeśli taki ktoś traktuje siebie, i ten cały Cornell, poważnie, to nie uwzględnia raczej możliwości, że ktoś może go w taki sposób oszukiwać, zamiast po prostu pytać o drogę.

Myśli sobie taki ktoś... Znaczy gdzieś mu tam może w ułamku sekundy przelatuje na granicy świadomości: "Jakoś inaczej ten gość wyglądał, ale w końcu ani wtedy mnie to nie obchodziło, ani teraz, więc musi złudzenie. Zaraz mam seminarium, a potem idziemy z tą cycatą, jak jej tam, do niej, i coś może z tego być. Swoją drogą, co dzisiaj dadzą w stołówce? Acha, pytał o drogę..."

Tak więc, bez ścisłego oszacowania jak taki przypadkowy ktoś widzi prawdopodobieństwo, że mu będą robić takie szpasy, naprawdę trudno ocenić, jak "szokujący" miałby być ten wynik, prawda? No a po prostu spytać go - nie ma sensu. Ani przed, ani po. To by albo zmienilo reakcję na dyktę, albo byłoby zafałszowene samo w sobie. (Rozszerzona Zasada Heisenberga, jeśli mnie spytać!)

Doświadczenie było faktycznie zabawne i na swój sposób ciekawe, ale jednak nie całkiem zasługiwało na miano hiper-naukowego. Zbyt frywolne jak na naukę, choć z pewnością niezła zabawa. Można robić zakłady itd. Tak to widzę. Jeśli zaś tak obcesowo się obchodzą z naukowością na Cornellach tego świata, no to jak musi być gdzie indziej? Już nie mówię w III RP, ale w jakichś Wydziałach Studiów Femistycznych i temuż podobnież?

My, tygrysiści, uprawiamy natomiast pracę u podstaw - ale w całkiem innym od pozytywistycznego znaczeniu! - bo nad własnym myśleniem und metodologią, więc takich głupich błędów nie popełniamy, natomiast mamy sporo zabawy, kiedy popełniają je Cornelle. Że o pomniejszych płazach nie wspomnę.

Czy to oznacza, że wszystkie takie eksperymenty są z założenia do... Do niczego? Niekoniecznie! Rozmawialiśmy sobie nie tak dawno temu o takim kursie na ośmiu chyba płytach CD, gdzie gość uczył rozpoznawać cwane sztuczki sprzedawców i innych marketerów, że o Tymochowiczach tego świata nie wspomnę, i automatycznie, być na nie odporniejszym. Było to po polsku i kurs ten, mimo a priori zastrzeżeń różnych sensownych przecie i prawicowych jak cholera ludzi, ja uważam za bardzo w sumie dobrą rzecz.

No i na samym początku tego kursu powiedział gość coś, co mnie absolutnie zaszokowało. Nie tyle nawet jako praktyczny sposób, choć to powinno działać i każdy tygrysista powinien to mieć w swym kołczanie, oczywiście... Ale z punktu widzenia "czysto naukowego", że tak to podniośle określę.

(Mam ci ja takie zainteresowania, nawet b. intensywne, tylko że to przeważnie są sprawy b. ezoteryczne, jak te tam Heraklesy i inne Belerofony, o których śmy sobie kiedyś, albo inna tam sakralna prostucja... Piękne tematy, gdybym był bardziej stworzony na akademika, to bym je badał, i badał, i badał... Serio!)

To o czym nas poinformował gość od tego kursu wymierzonego przeciw cwanym sprzedawcom pigułek przeciw trzęsieniu ziemi, polegalo na tym, że okazuje się (o ile gość, oczywiście, nie łże, ale chyba nie), iż kiedy chcesz się wepchać przed kogoś, aby użyć kopiarki, to dość logiczne jest, że twoja szansa się zwiększy, jeśli podasz fajny powód... Jak na przykład "moja żona rodzi". (To mój własny przykład, z głowy.)

Jednak równie niemal dobre wyniki - czyli szansę na wpuszczenie przed siebie - mieli tacy, który, całkiem po prostu, mówili rzeczy w stylu: "Czy mogłabym użyć kopiarki przed panią, BO chciałabym skopiować kilkanaście stron?" Rozumiecie (Młodzi Tygrysiści)?! Okazuje się (jeśli gość nie łże, oczywiście), że ludzie reagują po prostu na "słowo kluczowe" (keyword), sugerujące, że jest tam jakieś wytłumaczenie - a naprawdę żadnego wytłumaczenia może całkiem nie być.

Dla mnie bomba, i warto by było kiedyś to sobie sprawdzić, kiedy już Tygrysizm zapanuje i będziemy rządzić tymi wszystkimie laboratoriami. A co najmniej kopiarkami. Tygrysista oczywiście od razu wiem, że trzeba by sprawdzić, czy występują istotne różnice wyników dla dwóch pytań całkiem tożsamych pod względem merytorycznym, z których jedno zawiera jednak ten rzekomy keyword "bo", a drugie nie. Jak np. "Czy mogłabym użyć kopiarki przed panią, BO chciałabym skopiować kilkanaście stron?" i "Czy mogłabym użyć kopiarki przed panią I skopiować kilkanaście stron?, albo po prostu: "Czy mogłabym skopiować kilkanaście stron przed panią?"

A na razie, wniosek do zapamiętania jest taki, że w tej współczesnej nauce daje się znaleźć fajne rodzynki, ale trzeba umieć i dysponować odpowiednią, tygrysiczną, czujnością oraz tygrysicznym również intelektualnym przygotowaniem. I to by był wniosek, który powinniście sobie wbić w głowy, a także przemyśleć.

Co proszę? Nie, pisemnego dzisiaj nic nie zadaję. Co oczywiście nie znaczy, byście mieli po prostu oglądać seriale. Chyba że, oczywiście, na tygrysiczny sposób. To tyle!

triarius 

P.S. A teraz wychodzimy. Spokojnie i pojedynczo. Jak zawsze, ważać na ogony!

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

ale na wstępie powiem, ze nie uważam psychologii za nauke, tylko za coś co usiłuje zastąpic doswiadczenie srednio

inteligetnego osobnika w średnim wieku.

Pytam więc, kogo bedziesz okłamywal po ukonczeniu tego amerykańsdkiego kursu i w czym, bo nie obrażałbym w żadnym

razie Twojej inteligencji przypuszczeniem, ze będąc  już doświadczonym zyciowo (wiek i te sprawy), nie potrafisz odróżnic

łgarza od prawdomownego?

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
-1

cui bono

#1462503

... o tyle mogę zgodzić, że tam jest masa śmieci, ale bez przesady - trochę rzeczy cennych i prawdziwych też jest.

Co do kłamania... Kogo ja mam okłamywać? Wiesz, kogo ew. będzie trzeba. Chyba każdy tak ma. Jednak Twoje założenie, że akurat o to mi chodzi, jest, daruj, fałszywe.

A że Ty potrafisz bez trudu rozpoznać każdego kłamcę - no nie żartuj! Są tacy fachowcy, że nie masz cienia szansy. I nie mówię oczywiście o różnych Tuskach, bo co do nich wiadomo kto to jest, komu służy i jaki ma stosunek do prawdy. Ale czy kobieta z Tobą chodzi dla forsy/mieszkania, czy z czystej żądzy, albo czy Cię sparringpartner szczerze szanuje i się boi, czy w sumie lekceważy, w wielu przypadkach na pewno rozpoznać nie potrafisz.

To są tego typu sprawy. Psychologia - nie tyle jako "nauka", co jako praktyczna umiejętność, kwestia intuicji itd. - to jedna z fajniejszych rzeczy jakie znam. I zabawiam się tym od małego. Nawet pisanie na blogasku też ma sporo z tą dziedziną wspólnego.

Vote up!
3
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#1462556

że chociaz częściowo sie zgadzasz. Bo przecież ludzkość przeżyła tysiące lat bez psychologii i kazdy handlarz niewolnikow czy

zwłaszcza lichwiarz musiał umieć błyskawicznie ocenic zachowanie kontrahenta, czy w ogóle innego człowieka.

Rozwój nauk dostarcza profitów twórcom nowych gałęzi i odmian nauk.

Za PRL-u psychologia głównie była nauka pomocniczą w psychiatrii i psychiatrzy mawiali, że studiuje psychologię ten co szuka

tam odzwierciedlenia choroby swojej duszy. Po tzw. transformacji psychologia rzuciła sie na biznes (wzorem zachodniej nauki)

i uczy geszeftu oraz doboru kadr wszędzie gdzie się da. Itp. itd.

Jest to podobne do innego naukowego oszustwa, tzw. psychoanalizy, ktora dostarcza miejsc pracy wielu wydrwigroszom z

kozetkami albo i bez, ktorze wmawiają choroby a następnie doją przedstawicieli klasy średniej.

Oczywiście, ze nie koniecznie mogę rozpoznać kazdego kłamcę, ale jeśli mam wątpliwości, nie wdaję sie w dalsze kontakty z

takim osobnikiem (czy ksiazką, albo blogiem itp.).

Ciebie np. rozpoznaję jako prawdomównego i uczciwego i dlatego pozwalam się sobie z Tobą sprzeczać.

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

cui bono

#1462568

... komplement. Ja nie uważam jednak, bym mógł jedynie z absolutnie sprawdzonymi uczciwymi, daruj!

A poza tym, to nie tylko o to chodzi. Masz np. dziecko, które mówi że się nie boi, albo się cieszy, albo że kogoś lubi... I nie chcesz wiedzieć, jak to jest naprawdę? Ono samo może przecież tego naprawdę nie wiedzieć!

Trener mi mówi, że mam ciało jak młody człowiek (mimo 60 plus lat), to chcę wiedzieć, na ile naprawę tak myśli. To samo o jakichś tam szansach, że kiedyś będę dobry. I jest tego masa rzeczy, choć sprzedawcy maści na szczury też przecież nie są całkiem nieistotni.

Co do handlarzy niewolników - zgoda. Jednak dzisiaj jest z tym o wiele trudniej, też przyznasz. Kiedyś można się było wiele nauczyc od starszych, albo po prostu "żyjąc", teraz już tak się często nie da. Ale są niezłe książki. 

Poza tym jest to cholernie zabawne widzieć objawy tego łgania. Widzisz Tuska i wiesz, że kłamie, ale zobaczyć do dokladnie w różnych częściach jego gęby, to całkiem specjalna frajda. Itd. itd.

Vote up!
3
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#1462610