Europejskie Eldorado (13) – Agonia polskiego przemysłu i rolnictwa. Pytania 2-4

Obrazek użytkownika Satyr
Świat

Od czasu, kiedy w „naszych” rządzących ponownie po pół wieku odezwał się ze zdwojoną siłą syndrom poddaństwa,… zaczęli szukać nowego „pana”. I znaleźli… Unię Europejską.  Nikt z rządzących w Polsce (z 2-letnią przerwą) nie był i nie jest zainteresowany zadbaniem o polskie interesy, wszak nie taki cel im przyświeca. Po prostu realizują punkt po punkcie z planu nakreślonego przez Sorosa-Sachsa-Balcerowicza, który opracowany został w celu unicestwienia Polski i sprowadzenia jej do roli kolonii Unii Germano-Żydowskiej. Stawiam zatem kolejne pytania i wzorem poprzedniej części – udzielam odpowiedzi, a powołuję się na… prounijnych „mądrachełków”, co powinno dać Czytelnikom wiele, wiele do myślenia. Czy integrowanie się z tym molochem „na glinianych nogach” było nam Polakom potrzebne?...

 

2.  Czy prawdą jest, że w rezultacie nadmiernego niekontrolowanego otwarcia rynku polskiego dla zachodniego eksportu padły szczególnie cenne polskie gałęzie przemysłu? 

       

     Fakt ten jest dość powszechnie potwierdzany przez polskich ekonomistów. Na dowód odwołam się choćby do pracy wyraźnie prounijnego ekonomisty prof. dr hab. Andrzeja Karpińskiego (zdjęcie z lewej), sekretarza naukowego w pracach Komitetu Prognoz „Polska w XXI wieku” przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk „Unia Europejska – Polska. Dylematy przyszłości” (Warszawa 1998). Karpiński opowiada się za integracją Polski z UE, ale na podstawie rzetelnego rachunku zysków i strat. Dlatego też nie ukrywa swej irytacji z powodu bardzo wysokich kosztów nazbyt lekkomyślnego otwarcia polskiego rynku wobec ekspansji unijnego eksportu w pierwszej połowie lat 90-tych i napisał (s. 56-58), że: „najbardziej niepokojący jest zakres likwidacji po 1989 roku krajowej produkcji wyrobów finalnych w trzech kluczowych gałęziach przemysłu, a mianowicie: w mikroelektronice (w tym również w elektronice profesjonalnej, przemyśle komputerowym i sprzętu telekomunikacyjnego). Faktem jest, że w tych przemysłach straciliśmy w ciągu ostatnich 6 lat 170 tysięcy miejsc pracy i to miejsc najcenniejszych, bo wymagających najwyższych kwalifikacji i największych nakładów (...)”. Według Karpińskiego, „W takich wyrobach, jak komputery[1], elementy elektroniczne[2] czy aparatura optyczna, rynek nasz został zdominowany przez import w 95-100 %, w aparaturze medycznej (najbardziej opłacalna dziedzina) w 95 %, w maszynach biurowych w 90 %, w aparaturze pomiarowej w 75 %, w sprzęcie telekomunikacyjnym, maszynach i urządzeniach energetycznych, automatyce przemysłowej, wyrobach farmaceutycznych, elektronicznych w 65-70 %, w wyrobach przemysłu lotniczego i urządzeniach elektroenergetycznych w powyżej 50 %. Tymczasem mikroelektronika, przemysł komputerowy i teletechniczny stanowią (...) klucz do nowej ery cywilizacji informacyjnej”.Karpiński przypomniał, że te gałęzie przemysłu padły u nas pod wpływem konkurencji zagranicznej i to nie zawsze w pełni uczciwej. Nie podjęto należytych działań dla ich obronienia przed tą konkurencją. Karpiński powołuje się na przykład na oceny środowiska elektroników, które uważało, że polską elektronikę można było uratować pod warunkiem jej ochrony w okresie przejściowym i zapewnienia środków na jej modernizację.

 

     Zdaniem Karpińskiego, we wszystkich wspomnianych nowoczesnych przemysłach mogłaby być inna sytuacja, gdyby w umowie o stowarzyszeniu z Unią zapewniono przemysłowi elektronicznemu odpowiednią ochronę. Ale przypomnieć należy, że nikt z rządzących w Polsce nie był i nie jest zainteresowany zadbaniem o polskie interesy, wszak nie taki cel im przyświeca. Po prostu realizują punkt po punkcie z planu nakreślonego przez Sorosa-Sachsa-Balcerowicza, który opracowany został w celu unicestwienia Polski i sprowadzenia jej do roli kolonii Unii Germano-Europejskiej.

 

     Niezwykle ponura i dobrze udokumentowana jest analiza dokonana przez Karpińskiego, jak to po 1989 roku zamiast unowocześnienia gospodarki, – jeszcze bardziej decydenci pogorszyli naszą i tak jedną z najbardziej przestarzałych struktur w skali makro w Europie. Według Karpińskiego, właśnie w Polsce: „(..) po 1989 roku, jednym z następstw transformacji było zjawisko zwane w naszej literaturze uwstecznieniem struktury. Nie występowało ono w takim nasileniu w innych krajach. Należy przez to rozumieć zastępowanie wyrobów stanowiących nowoczesne elementy tej struktury, najbardziej opłacalnych i wymagających wyższej technologii  przez surowce, prymitywne półfabrykaty i podobne mało wymagające technicznie elementy kooperacyjne”. Zjawisko to wystąpiło w Polsce po 1989 roku w skali nieoczekiwanej. Znalazło ono wyraz w trzech płaszczyznach:

a)      w spadku udziału przemysłów wysokiej techniki w całej produkcji przemysłowej z 6 % w roku 1989, do 4,9 % w 1995 roku, co niemal nie znajduje odpowiednika i precedensu we współczesnej Europie;

b)      w znacznym wzroście udziału w eksporcie surowców i półfabrykatów kosztem wyrobów wyżej przetworzonych. Szczególnie wzrost udziału surowców w eksporcie był, jak na schyłek XX wieku i centrum Europy, zjawiskiem niemal bez precedensu i daje wiele do myślenia;

c)      w likwidacji znacznej części produkcji finalnej w wielu przemysłach na rzecz prymitywnych usług o charakterze przerobu przemysłowego i podobnych elementów kooperacyjnych. W sumie udział wyrobów przetworzonych w większym stopniu spadł z 40,5 % do 30,7 % całej produkcji przemysłowej (wyroby wysokiej techniki i dobra inwestycyjne razem), co prawie nie ma precedensu w Europie.

 

Neal Ascherson, jeden z najlepszych zachodnich obserwatorów wydarzeń w Polsce od początku lat 80-tych minionego stulecia, autor książki „The Polish August (1980)”, pisał w artykule publikowanym na łamach „The Independent” z 3 listopada 1991 r. o sytuacji w Polsce powstałej w rezultacie realizacji zdradzieckiego planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza, iż: „(...) zakłady przemysłowe, które potrzebowały tylko nowych maszyn, żeby wejść na rynki zagraniczne, umierały z powodu braku kapitału. Lecz kolejne rządy nie zrobiły niczego, nie udzieliły pomocy, odmówiły nawet przedstawienia priorytetów odnośnie tego, co powinno działać w przemyśle (...)”.

 

3.  Czy „polscy” negocjatorzy chcieli wykorzystywać zapewnione jej w Układzie Europejskim klauzule ochronne dla obrony polskich interesów w handlu z UE?

 

     Według informacji, jakie udało mi się pozyskać, między innymi z książki prof. dr hab. Elżbiety Kaweckiej-Wyrzykowskiej (na fot. po lewej) pt.: „Polska w drodze do Unii Europejskiej”, nielojalni wobec nas rządzący Polską nie chcieli wykorzystać tych klauzul ze szkodą dla naszej gospodarki. Według autorki, „Polska bardzo rzadko wykorzystywała klauzulę restrukturyzacyjną (art. 28 Układu Europejskiego (...) Praktycznie ani razu nie została podjęta próba zastosowania tej klauzuli do ochrony nowo powstających przemysłów”Nie zrobiono tego, mimo że… jak pisze autorka: „W warunkach trudności strukturalnych, przeżywanych przez wiele gałęzi polskiego przemysłu, jej szersze wykorzystanie mogło złagodzić pewne problemy. W tej sytuacji wydaje się, że głównymi powodami stosunkowo małego wykorzystywania tej klauzuli mogły być jednocześnie: brak informacji wśród zainteresowanych producentów o możliwości zastosowania takich nadzwyczajnych środków ochronnych (pamiętajmy, że klauzula ta nie jest typową klauzulą ochronną, znaną w prawie międzynarodowym), niechęć kolejnych rządów do powoływania się  na tę klauzulę w obawie przed eskalacją protekcji w gospodarce oraz brak w rządzie koncepcji restrukturyzacji najtrudniejszych sektorów z wykorzystaniem ochrony przed importem”Fakt braku wykorzystania odpowiednich klauzul ochronnych dla ratowania zagrożonych gałęzi polskiego przemysłu jest zarazem dowodem zdrady, (nie)polskich rządzących, jak i złym prognostykiem na przyszłość.

 

4.  Czy prawdą jest, że polskie rolnictwo ciężko zapłaciło za dopuszczenie do zalewu dotowanej żywności z Unii?

 

    Jest to niestety fakt niepodważalny. Zygmunt Królak pisał w książce pt. „Polska wobec wyzwań XXI wieku” (Warszawa 2000,  s. 97-98, na foto po prawej), iż: „Saldo dodatnie obrotów artykułami rolno-spożywczymi, wynoszące w roku 1990 około 900 milionów USD, przekształciło się w roku 1998 w saldo ujemne w wysokości 515 milionów USD. Ustalona w roku 1991 w układzie stowarzyszeniowym z UE, nazwanym Układem Europejskim, zasada asymetrii dostępu do rynku z korzyścią dla strony polskiej, szczególnie w zakresie towarów rolno-spożywczych, przekształciła się w swoje przeciwieństwo i działa na korzyść krajów Unii Europejskiej. Stąd jako słuszne należy uznać stwierdzenie zawarte w (...) opracowaniu FAPA: Unia Europejska, będąc głównym partnerem handlowym Polski, stała się największym beneficjentem liberalizacji handlu wprowadzonej w roku 1990. Korzyści UE zostały wzmocnione postanowieniami Układu Europejskiego.

 

     W efekcie na formalnej asymetrii dostępu do rynku zapisanej w Układzie, bardziej od Polski skorzystała Unia Europejska. Do tej asymetrii na korzyść krajów UE dochodzi jeszcze fakt, że w Układzie Europejskim zawartym przez Polskę w roku 1991 zabrakło protokołu finansowego. Na podstawie takich protokołów towarzyszących podobnym umowom stowarzyszeniowym z Irlandią, Grecją, Hiszpanią i Portugalią, kraje te otrzymały olbrzymią pomoc finansową przeznaczoną w znacznym stopniu na wsparcie rolnictwa”.
Natomiast zachodni autorzy M. Smith i J. Reed piali na łamach brytyjskiego „Financial Times” w czerwcu 2000 r., iż: „Subsydia wypłacane farmerom zachodnioeuropejskim w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) pozwalają im ‘podcinać’ niższymi cenami konkurentów zarówno na rynku krajowym, jak i na rynkach zagranicznych, wskutek czego Polska odnotowuje deficyt w handlu towarami rolnymi w wysokości 500 milionów USD (...)”. I nawet wtedy, kiedy UE nalegała na zmodernizowanie polskiego rolnictwa, jednocześnie uparcie wstrzymywała przekazanie 150 milionów USD pomocy technicznej, dlatego że rząd „polski” nie powołał do życia – w należyty sposób – potrzebnych w tym celu instytucji zarządzających.

 

    Bruksela naciskała na Polskę, aby wprowadziła w pełni tzw. acquis communautaire w sferze rolnictwa – to znaczy dosłownie setki dyrektyw, z których wiele nie będzie ani tanich, ani politycznie łatwych do przyjęcia, i to jeszcze przed przystąpieniem Polski do UE. Nalegała na to, mimo że jednocześnie dążyła do odłożenia dostępu Polski do pełnych subsydiów WPR na okres aż 11 lat po wejściu Polski do Unii. W uzasadnieniu swojej postawy UE twierdziła, że Polska potrzebuje dogłębnej modernizacji swojego rolnictwa, zanim będzie mogła otrzymywać subsydia WPR. Ale nie tak właśnie Wspólnoty Europejskie zachowywały się w przeszłości. Grecja – ze swoim dużym i zacofanym rolnictwem – zaczęła otrzymywać subsydia w pełnym wymiarze niemal natychmiast po przystąpieniu do Wspólnot w roku 1981, o czym pisano w „Forum” 25 czerwca 2000 r. Dodam do tego, co przyznawano na łamach amerykańskiego tygodnika „Newsweek” w roku 1999: „Europa nie wydaje się usatysfakcjonowana tym, iż jej nadwyżki w handlu żywnością z Polską są aż tak duże”. „Kiedy w roku 1999 po załamaniu się gospodarki Rosji, – Unia przejęła część polskiego eksportu żywności do tego kraju. Polacy nie przegrali konkurencji wolnorynkowej, lecz padli ofiarą poważnych subsydiów eksportowych UE” (cyt. za „Wprost” z 26 grudnia 1999 r.).

 

 

        

Następne pytania i odpowiedzi w dalszej części cyklu.

______________________________________

[1] Czytaj także http://niepoprawni.pl/blog/jeszcze-nie-przypisane/czy-polskie-komputery-mogly-podbic-swiat-12
[2] Chociażby układy scalone, produkowane przez CEMI w W-wie na bazie własnego OBR.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (15 głosów)

Komentarze

na dowód prawdziwości tez zawartych w Twoim wpisie, niech posłuży przykład i porównanie-naszej biednej Ojczyzny z Koreą Południową.

Dlaczego akurat z Koreą?

Otóż kika tygodni temu wrócił stamtąd mój dobry kolega-współpracownik, był w delegacji służbowej.

Jest zachwycony rozwojem tego kraju, rozmachem z jakim ucieka do przodu i skokiem technologicznym jaki się dokonał w przeciągu trzech dziesięcioleci.

Jeszcze w latach siedemdziesiątych Koreańczycy byli dla nas gospodarką folklorystyczną, odstającą od naszej o całe lata świetlne do tyłu.

A dziś, szkoda nawet porównywać, jesteśmy dla nich biedakami w Europie. Któż nie zna największych światowych koncernów z Korei Płd.

takich jak: Samsung, Hyundai, Kia.

Gdyby Korea była bliżej Polski to strumień głównej emigracji zarobkowej płynąłby nie do Niemiec lecz do Korei.

Jak tego dokonali? Wystarczy dbać o swoje i swoich i tyle. Aha, i jeszcze wsadzać za korupcję do paki na całe dziesięciolecia.

Pozdrawiam z "5".

 

 

Vote up!
5
Vote down!
0

"Ar­mia ba­ranów, której prze­wodzi lew, jest sil­niej­sza od ar­mii lwów pro­wadzo­nej przez barana."

#1432240

Kiedy w latach 70-tych pracowałem w przemyśle, to mieliśmy obrabiarki do obróbki 
metali, - właśnie z Korei. Ale była to Korea... Północna. "Chodziły" jak... betoniarki,
nie zaś jak maszyny, które miały obrabiać detale z dokładnością do 0,01 mm.
Śmialiśmy sie wówczas, że koła zębate w przekładniach tych maszyn robili... pilnikami.

 

Ale czasy się zmieniły. Nawet w Korei Północnej jest wyższy poziom rodzimej techniki
niż rodzimej w Polsce. A co mówić o Korei Południowej? Kiedyś miałem służbowe auto KIA.
Bardzo sobie chwaliłem. Ale Koreańczycy potrafili zadbać o swój interes narodowy,
ponieważ nie mają takich kutafonów służących Moskwie i Brukseli. Oni służą...
swojemu narodowi.

 

Serdeczności,

   

Vote up!
6
Vote down!
-3

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1432244

Bardzo dziękuję za kolejny odcinek "europejskiej powieści".

Miałam przygotowany długi komentarz, ale jakieś duszki wyciągnęły mi go spod ręki.

Dziwne, że we Francji najdroższym  i bardzo luksusowym artykułem spożywczym jest.... surowa polska szynka, peklowana, wędzona i suszona.

Przyrządzana według receptury naszych pradziadków.

Zaraz napiszę kolejną część komentarza, który zgubiłam.

Pozdrawiam.

 

 

Vote up!
6
Vote down!
-1
#1432245

Kiedy jeszcze była granica polsko - niemiecka, u znajomych złożyli wiżytę starsi ludzie. Małżeństwo polsko-niemieckie. Wyjeżdżając kupili sobie u polskiego rolnika kilka kilogramów ziemniaków wyrosłych na polskim oborniku.

Z Polski wyjechali bez problemów, ale niemieccy celnicy zabronili wwożenia na teren Niemiec żywności naturalnej.

Nawet nie skonfiskowali zawartości siatki, ale nakazali odwiezienie i pozostawienie jej w Polsce.

Co mieli zrobić? Zawrócili i pozostawili ziemniaki w przydrożnym rowie przy samej granicy.

Niemiec wykrzyczał celnikom wprost, że chodziło o to, żeby inni nie znali smaku naturalnej żywności.

Tak samo zachwycał się smakiem buraków ćwikłowych pod każdą postacią.

Tak więc, Satyrze - Polska jest już chyba jedynym europejskim skansenem zdrowej żywności.

Dlatego starajmy się kupować żywność prosto od rolnika.

Nie obedrze nas finansowo ze skóry, a zdrowo nakarmi.

Pozdrawiam .

Vote up!
5
Vote down!
-2
#1432246

... w Europie. Jesli chodzi o zaopatrzenie się w warzywa i owoce,
od około 20 lat mam takich sympatycznych ludzi z wioski,
u których je kupuję.

 

Ale przypomniał mi się fakt z roku 1994, kiedy to z żoną pojechaliśmy
do mojego kolegi mieszkającego w Hamburgu, a pracującego tam
w firmie Sanyo. Mieliśmy przywieźć od niego do Polski kilka "wież
muzycznych", które u nas były cholernie drogie. A my mieliśmy je
od kolegi za pół ceny prosto z zakładu-montowni. Jadąc tam,
zatrzymaliśmy się na "papu" jakieś 70 km przed Hamburgiem
na przyautostradowym parkingu. Rozstawiłem kuchenkę gazową
i grzałem bigos i schabowe przez nas wcześniej przygotowane.
Obok nas zaparkował Mercedes, a w nim dwie Niemki w wieku
około 60 lat. Rozwinęły swoje zimne "papu". Po chwili, kiedy ich
nozdrza wyczuły specyficzny zapach naszego jadła,... zagadały
do nas. A że okazały się być dość sympatycznymi siostrami
mieszkającymi własnie w Hamburgu, nawiązaliśmy z nimi dialog.
Uskarżały się, że są zmuszone jeść te... "styropianowe" kurczaki
na zimno i z rozrzewnieniem wspominały czasy, kiedy to jako małe
dziewczynki jadły - jak to określiły - świninę przygotowaną przez...
Polkę, będącą służącą w ich domu w Polsce w czasie wojny. 
Ponieważ poruszaliśmy się Volkwagenem w kolorze czarnym,
a owe panie nie zerknęły na tablice rejestracyjne, - nie wiedziały,
że jesteśmy Polakami. Rozmawialiśmy w języku angielskim.

 

Podpytałem: - czy uważają, że II wojna światowa była potrzebna?
Odpowiedziały, że ich ojciec, jak i jego rówieśnicy przenigdy nie powinni
być agresorami Europy i wstydzą się za Hitlera. 
Zrobiło nam się żal tych kobiet. Podzieliliśmy się z nimi naszym "papu".
Boże!!! - Jak one "wcinały" ten bigos i schabowe!
Jadły tak, jak by głodowały co najmniej tydzień.

Mieliśmy satysfakcję, że my - jako Polacy - jesteśmy lepsi w serwowaniu
żywności ze zdrowych wieprzków (kupiliśmy kapustę i mięsiwo u naszego
znajomego na wsi). A kiedy moja żona poczęstowała je czekoladkami
wedlowskimi, to zachwytu nie było końca.

Kiedy się rozstawaliśmy, zapytały, skąd jesteśmy. Myślały, że jesteśmy...
Czechami. Kiedy usłyszały, że z Polski z Mazowsza,... sztuczne szczęki
im dosłownie wypadły.
"Nie odpuściły" nam i... zaprosiły do siebie w Hamburgu. Ugościły,
jak tylko umiały w stylu niemieckim. Ale "ichniejsze papu" to nie nasze...

 

Tyle wspomnień Reszko. Pozdrawiam,

         

 

     
      

Vote up!
7
Vote down!
-3

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1432249

żywność syntetyczna nie wejdzie na teren Rosji, a Rosja jest ogromna i rynek zbytu - otchłań.

Dlaczego tam nie ma ogromnych spożywczych zachodnich hal (dyskontów)  handlowych, jak w całej Europie?

Oni dbają o zdrowe odżywianie.

Dlaczego UE tak się oburza na wyrywkowe kontrole żywności wysyłanej do Rosji?

Dlaczego ciągle wrzeszczą o embargo, jakie Rosja nakłada?

Po prostu nie chcą kupować niezdrowej żywności.

Kto jest uczciwym sprzedawcą i zapewnia o jakości towaru - niech stosuje się do ustalownych zasad i przestrzega wymogów.

Proszę, zwróć uwagę. Satyrze, jacy chorowici są Polacy.

Jaka jest przyczyna?

W internecie są filmy o "atrakcyjnych dodatkach" znajdujących się w żywności, którą u nas za bezcen można nabyć.

Pozdrawiam.

 

 

Vote up!
6
Vote down!
-3
#1432252

... "jak leci" - nie wynika z powodu, że car Władzimir dba o brzuszki swoich rodaków.
Podłoże leży w politycznych przyczynach. On gotów jest nawet przygłodzić swoich,
a "udupić" importerów, np. Polskę. Stąd oberwałaś minus jedynkę.

 

W Polsce od roku 2005 aż do września 2007 za wyjątkiem kukurydzy (innej nie ma) -
żadne płody rolne modyfikowane genetycznie (GMO) nie miały prawa być w obrocie
na polskim rynku. Obowiązywał bowiem zakaz ich importu. A dzisiaj? No cóż...
Tuskolini wpuścił to świństwo na rynek. 

    

          

   

 

 

Vote up!
7
Vote down!
-3

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1432254

ale swoje wiem.

Łże media zaczynają coś tam "przebąkiwać".

Przecież przekonali sie, że nie można kłamać w nieskończoność.

Trzeba tylko bardzo uważnie słuchać każdego zdania i słowa, które wypowiada zaproszony gość, a czasami coś się przemknie.

Trzeba obserwować też  reakcję rozmówcy i dziennikarza na wypowiedź, która jest zaskoczeniem.

Pozdrawiam.

 

Vote up!
5
Vote down!
-2
#1432255

Moje uznanie za rzeczową analizę unicestwiania naszej gospodarki w procesie akcesyjnym do UE.  To, że daliśmy się nabić w butelkę, to zasługa polskich negocjatorów, któzy z pewnością nie mieli szerszego pojęcia, co można sobie zastrzec na przyszłość. No, ale działali pod dyktando tych, dla których Polska jako państwo przeszkadzała i przeszkadza nadal.

W sumie dzięki rozwaleniu poczynającej sobie dobrze polskiej elektroniki przejęto na Zachodzie naszych specjalistów. I dzisiaj  Amerykanie chwalą się oprowadzając po Dolinie Krzemowej wycieczki z udziałem Polaków, że 10% inżynierów tam zatrudnionych, to Polacy. Mówił mi o tym pewien polski globtroter, który tam właśnie zaglądnął.

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
0

Szpilka

#1432258

... w Stanach Zjednoczonych. Do mnie też dotarła ta informacja
od kolegów tam mieszkających. A tyle dobrego mogliby zrobić
dla dobra naszej Ojczyzny. Szkoda.

 

Pozdrawiam,

     

Vote up!
5
Vote down!
-2

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1432264

Skąd my .... tego nie znamy? :))

cytat ze zwykłej wi-pedii:

"Reformy, które doprowadziły do rozwoju gospodarczego Korei Południowej obejmowały:

  • finansowanie inwestycji krajowymi środkami,
  • pożyczanie pieniędzy z zagranicy tylko poprzez budżet,
  • utrzymywanie stabilności wartości wona,
  • początkową nacjonalizację banków komercyjnych, dla zaprzęgnięcia ich do rozwijania gospodarki,
  • zasadniczo nie wpuszczanie do kraju inwestycji zagranicznych,
  • przyjmowanie z zagranicy tylko transferów technologii oraz wiedzy,
  • zamiast substytucji importu forsowanie rozwijania eksportu (na początku okresu wzrostu eksport był 4,3 razy mniejszy niż import)
  • ścisła polityka ograniczonej wymienialności wona: wymieniać walutę można było tylko na potrzeby bieżącego handlu zagranicznego,
  • wysokie cła na import,
  • sponsorowanie wybranych gałęzi przemysłu oraz dużego nakładu pracy,
  • ścisłe niedopuszczanie nie-Koreańczyków do rynku finansowego
  • stopy procentowe ustalano w interesie rządu/gospodarki
  • stosunkowo niskie zadłużenie kraju, ze szczególnie niskim udziałem zadłużenia krótkoterminowego

Ogólnie rząd, kosztem importu towarów konsumpcyjnych, promował import surowców i technologii oraz zachęcał do gromadzenia oszczędności i inwestowania."

Vote up!
3
Vote down!
0
#1432289

... rządu, któremu zależy na dźwignięciu gospodarki narodowej.
Ponieważ "naszym" rządzącym absolutnie na tym nie zależy,
to mamy to, co mamy, czyli sienkiewiczowskie ChDiKK.

 

Pozdrawiam,

   

Vote up!
5
Vote down!
-3

___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz". 

© Satyr


 

#1432290

Europejskie Eldorado dla Polski

z niewoli do niewoli a potem na rzez "Donalda Tuskoniego"

Vote up!
6
Vote down!
0
#1432325