Skonsumowany Sojusz Platformy z Nową Prawicą

              Donald Tusk zmienił sobie jednego skandalistę na drugiego - Janusza Palikota na Janusza Korwin Mikkego. Na razie nie wiadomo, czy akcję tej Noworuskiej Prawicy w Rzeszowie, załatwiono spontanicznie, prywatnymi kanałami Grasia, Grabarczyka i Tomczykiewicza, czy odgórnie, po linii służbowej. Raczej jest mało możliwe aby kończąca kampanię PiS-u, wizyta Jarosława Kaczyńskiego w Rzeszowie, mogła aż uruchomić czerwoną linię Merkel - Putin, z dyspozycją zwrotną do szefów obu ugrupowań, że koniecznie trzeba zakłócić ten ostatni przekaz prezesa do wyborców.

            W każdym razie powtórzyła się sytuacja z czerwca 2010 roku. Wtedy to Janusz Palikot, ten bliski przyjaciel Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska, czyli po. prezydenta i urzędującego premiera, załatwił sobie u władz miasta Lublina, pod byle pretekstem, ekspresowe zezwolenie na postawienie sceny naprzeciwko sceny, na której przemawiał Jarosław Kaczyński, by jak zwykle obrzucić go obżydliwymi oszczerstwami, w ramach polityki miłości głoszonej przez Platformę Obywatelską.

           Tym razem zezwoleń nie trzeba było załatwiać, więc kilkunastoosobowa bojówka młodych bolszewików, zwolenników PO i Nowej Prawicy Janusza Korwin Mikke, ustawiła się w pobliżu miejsca, z którego przemawiał Jarosław Kaczyński. Dla niepoznaki, ta bolszewicka bojówka, trzymając transparent z nazwą partii Korwin Mikkego, wykrzykiwała dla zmyłki: "PiS PO jedno zło!" - bo właśnie ta Noworuska Prawica mogła, praktycznie bez żadnej straty wizerunkowej, wziąć na siebie całość awantury - w końcu ich szef potrafił o wiele gorsze rzeczy wyczyniać, oprócz chwalenia Putina. A chodziło o sprowokowanie Jarosława Kaczyńskiego do ostrzejszych wypowiedzi, by na koniec dostarczyć jeszcze trochę amunicji reżimowym mediom. Niestety dla nich, plan spalił na panewce. Jarosław Kaczyński potraktował wrzeszczącą grupkę, jak rozwydrzonych wyrostków i po ojcowsku dał im tylko  kilka rad, pouczając, że służą złej sprawie, że swoim zachowaniem pomagają rządzącej partii, skupiającej w swoich szeregach oszustów i kłamców a przez to zupełnie nie dbającej o resztę obywateli, także o młodzież.

             A że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", to i dzięki tym wydarzeniom a także dzięki ostatnim  wypowiedziom ludzi z SLD, okazało się, że po chętnej do koalicji z Platformą, formacji obecnego TREP-a, także SLD i Nowa Prawica Janusza Korwin Mikkego, przyjęłyby taką propozycję od Donalda Tuska. W tym momencie staje się jasne, że kłamstwa i oszczerstwa wygłaszane od dawna przez zachowującego się jak ostatnia gnida, Misia Kamińskiego - po to, by wkraść się w łaski premiera i prezydenta - miały tylko zmylić elektorat, zniechęcając do głosowania na PiS. Plan bolszewickich propagandystów, z Michałem Kamińskim na czele, był prosty: Sugerować, że ktoś dogaduje się z komuchami. Przewidywalnym efektem będzie ucieczka dotychczasowych zwolenników.  Postanowiono więc - nie mając ku temu żadnych przesłanek nawet - co rusz puszczać w obieg medialny, fałszywą bajkę o możliwości zawarcia koalicji PiS - SLD. Z kolei, gdy okazało się, że Nowa Prawica i jej Przewodniczący też stali się synonimem obciachu, ci sami bolszewiccy propagandyści Donalda Tuska wymyślili doklejanie PiS-owi Nowej Prawicy. Tak jak w pierwszym tak i w drugim przypadku, liczyli na to, że jak się jakieś goowno przyklei do największej partii opozycyjnej, to smród pomoże Platformie kreować się na właściciela perfumerii, którego zaakceptują salony Europy. Ku ich rozpaczy, zamiast tego, pozostał tylko przyklejony do Platformy Michał Kamiński ...