Tendencje zjednoczeniowe a różnorodność

Obrazek użytkownika Turin
Kraj

Jeden z wybitniejszych polskich pisarzy fantastyki naukowej, ś.p. Janusz Zajdel, w jednej ze swoich powieści z gatunku “socjologicznej” s-f ukazał wizję przyszłości w świecie, gdzie niemal doskonałe zjednoczenie ludzkości stało się faktem.

 “Limes Inferior” dał nam obraz faktu, w jaki sposób konsekwentna unifikacja każdego aspektu naszego otoczenia, środowiska i życia prowadzi do zmian w naszej psychice, relacjach z innymi ludźmi i ogólnym stosunku do reszty społeczeństwa. Wybaczcie państwo spoiler, ale dla dokładniejszej analizy problemu zmuszonym podać nieco szczegółów z fabuły tej świetnej książki.

Otóż okazuje się, że  istoty pozaziemskie zaczęły ingerować w życie na ziemi nie poprzez inwazję zielonych ludzików w skafandrach, a poprzez podstawienie politykom “pod nos” idealnego w ich mniemaniu systemu społecznego, który gwarantował pokojową, harmonijną egzystencję gatunku ludzkiego. Narody, nieświadome istnienia obcych, przyjeły propozycje z entuzjazmem, porwane wizją ostatecznego braterstwa i wiecznego bezpieczeństwa na świecie. Skutek? W środowisku “tysiąca jednakowych miast” Ludzie stali się tym samym, co system ich otaczający - bylejakimi maszynami, nie przejawiającymi ani grama odwagi potrzebnej dla uczynienia czegokolwiek. Powstał świat umierający śmiercią cieplną bez paliwa w postaci zapału czy ambicji ludzkiej, cywilizacja w nieprzerwanej stagnacji.

Wiele spośród powieści tego nurtu okrzyknięto “głosem przeciwko totalitaryzmowi”. To prawda. Ale, co najdziwniejsze, w większości z nich brakuje tego, co instynktownie kojarzy nam się z totalitaryzmem - wojny, wymuszania na ludziach określonych zachowań, terroru. Dlaczego? Bo autorzy zauważali to, czego większość obecnej sceny politycznej nie zauważa: że może istnieć totalitarna demokracja. Że ograniczenie wolności i wszechobecna “urawniłowka” może być nieświadomie zrealizowana bez gwałtu, a nawet w imię szczytnych idei piętnujących przemoc. Nie jest to odkrycie nowe. O totalitarnej demokracji pisał już w pierwszej połowie XIX wieku Alexis de Tocqueville. Chylę czoła przed umiejętnością przewidywania.

Przewidywania? Toż to tylko science-fiction!? - Otóż nie. Nietrudno zauważyć, że piękne postulaty wspólnoty, zjednoczenia, bezpiecznej, przewidywalnej przyszłości już dziś podkopują grunt naszej cywilizacji, niszcząc jej fundamenty: wolność jednostki i prawo własnośći. Unia Europejska, krórą każdy zna. Unia Ameryki Północnej, o której coraz częściej zaczynamy słyszeć. Osławiony “Nowy Porządek Świata“, czyli wizja pokojowego współistnienia narodów pod jednym rządem… Nawet jeśli wszystkie te zapowiedzi “końca historii” okazałyby się realne (a przecież nie są, centralizacja władzy zawsze doprowadzi do nadużyć, do wyłonienia się sitwy interesantów zdolnych wpływać na ludzi swą władzą), to skutek ich realizacji napawa mnie przerażeniem.

Do myślenia daje też fakt, że obecna próba zjednoczenia Europy nie jest pierwszą. Takie plany pojawiły już się w latach 30 - ale wówczas zamiast oddolnej agitacji i wszechobecnej prounijnej propagandy - sprawiającej, że człowiekowi nieświadomemu zagrożenia trudno utożsamić go z UE - postanowiono użyć czołgów.

Naczelny zwolennik integracji nazywał się Adolf Hitler.

Zjednoczenie, unia, sojusz - czy jakkolwiek go nazwiemy - gdy zaczyna coraz głębiej wkraczać w nasze życie osobiste, w gospodarkę i społeczeństwo, rozpoczyna unifikację. A unifikacja jest zbrodnią na różnorodności. Tej samej różnorodności, dzięki której Cywilizacja Europejska  była w stanie zdobyć świat. Konkurowaliśmy ze sobą w każdym względzie, zwyciężał lepszy. Tak dokonywał się postęp - dzięki RÓŻNORODNOŚCI i KONKURENCJI. Dziś likwiduje się albo jedno, albo drugie. Ale przecież… chyba możemy być szczęśliwi bez postępu, w tej krainie tysiąca jednakowych miast..?

Nie.

Bo w świecie bez postępu, bez możliwości realizacji swoich marzeń, bez przekraczania kolejnych horyzontów, bez zdobywania - nie istnieje szczęscie. Możemy co najwyżej odczuwać jego marną namiastkę - zadowolenie. I wątpliwe “bezpieczeństwo”, wobec którego podobno wyrzekamy się swojej wolności

Brak głosów

Komentarze

to książka mojego dzieciństwa, odpowiedź na wiele pytań na temat rzeczywistości PRL-u. Najgorsze w tym wszystkim, że książka ponownie staje się "aktualna", nie uwierzyłbym w to jeszcze 5 lat temu, ale dzisiaj już tak. "Limes inferior" jest jak zły sen, który powraca po 30 latach od napisania książki. Zły sen bo Janusz Zajdel wierzył, że obalenie PRL-u przyniesie nie tylko wolność, ale również stworzy podwaliny pod lepszy i normalniejszy świat. Tak się niestety nie stało...
Pozdrawiam.
P.S.
Janusza Zajdla poznałem tuż przed jego śmiercią w szpitalu na Płockiej. Do ostatnich dni zachował przejrzystość umysłu, pasję czytania i dyskutowania. Jego książki ponownie stają się ostrzeżeniem dla tych wszystkich, którzy myślą.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#10144

to książka, którą przeczytałem chyba najwięcej razy w życiu (zakładając, że nie liczymy komiksów, ale może i wliczając, trudno mi teraz sobie przypomnieć). Pierwszy mój kontakt z nią, to jakiś mały fragment, znaleziony w Przeglądzie Technicznym. PT z roku 1982, ale znaleziony myślę kilka lat później. Potem lektura całości, pierwsza, druga... nie tak dawno ostatnia jak dotąd, ale na pewno nie ostatnia. Po drodze zdarzyło mi się nawet nagrać utwór nią inspirowany, na tym nie koniec, przez chwilę myślałem, czy by tak zespołu nie nazwać. Za każdym razem widzę większe i bardziej przerażające podobieństwo do naszej rzeczywistości. "Paradyzji" nie czytałem za to nigdy, choć zawsze chciałem to zrobić. W latach 80-tych (zgaduję, że początek drugiej połowy) był w TVP teleturniej poświęcony science fiction. Czasami facet w dziwnym, demonicznym makijażu czytał fragmenty prozy, mające być zagadką dla uczestników. Zapamiętałem tylko jeden, "Paradyzję" właśnie. Jakiś czas temu moja Marta kupiła egzemplarz, miałem przeczytać, ale zacząłem czytać coś innego, potem jeszcze coś, ale teraz nie odpuszczę, egzemplarz leży obok, a ja nie czytam w tej chwili niczego fabularnego. Kawałek, gdyby kogoś zainteresowało (nagrany w roku 2002, jeszcze gdy nazywaliśmy się Zółte Słoniki:)). Z zakończeniem optymistycznym, choć teraz mój optymizm jest raczej mniejszy/zanikający.
Vote up!
0
Vote down!
0
#10166

Ale świat rzeczywisty bardziej się zbliża do innej powieści Zajdla: "Paradyzji".

Jest to bowiem świat kompletnie zakłamany, w którym ludzie myślą że są osobnym, lepszym światem a w rzeczywistości żyją w wiezieniu. Świat absolutnie zinwigilowany i ugrzeczniony. By się porozumiewać na prawdę nie mówi sie poprawnym politycznie językiem ale tzw. koalangiem.

Świat tabu, do którego należą: prawa fizyki (siła koriolisa) albo jeden z segmentów planety na którym nikt nie był (a w rzeczywistości nieistnieje)

Nie przypomina to wam dzisiejszej walki o wartości, walki z mitami typu "globalne ocieplenie" lub "rasizm" albo "antysemityzm". Ciagłe udowanianie wyższosci demokracji nad rozumem?

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#10150

Pzdrwm

triarius

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#10187