Rocznica reformacji i poprawność polityczna
Irytuje mnie bezmyślność, towarzysząca dyskusji na temat reformacji, której 500lecie jest właśnie obchodzone. Już sam pomysł żeby to wydarzenie “obchodzić” jako swoistą uroczystość budzi moje zażenowanie. Badanie reformacji ma oczywiście sens z perspektywy historyka, nawet historyka Kościoła. Natomiast z punktu widzenia wiernego Kościoła Katolickiego obchodzenie rocznicy to zupełne nieporozumienie, w którym duży udział ma poprawność polityczna.
Pozwolę sobie więc zarysować swoje stanowisko. Tu trzeba wziąć pod uwagę dwa aspekty: współczesny i historyczny. Zacznijmy od historycznego.
To co zrobił Luter było, z punktu widzenia doktryny, karygodne. Reformowanie Kościoła, rozumiane jako zmiana jego dogmatów jest bezsensowna, bo jeżli uznajemy objawienie, to objawienie żadnej zmianie poddane być nie może. Można pewne zmiany nie dotyczące dogmatów wprowadzać, ale w ramach jedności Kościoła, która nie może być rozbita, bo jedność jest jednym z dogmatów.
Miał wprawdzie Luter rację krytykując różne mało chwalebne aspekty działalności Kościoła, ale taka jest natura ludzka, przejawiająca się w Kościele, który jest zarazem grzeszny i święty, o czym Luter najwyraźniej zapomniał i jako kapłan zachował się nieodpowiedzialnie, wbrew doktrynie, co zresztą objawiło się w konsekwencjach, bo po owocach ich poznacie.
Skutki były katastrofalne. Nastąpiło mnożenie bezsensu. Powstały sekty protestanckie, a te z kolei podzieliły się na jeszcze inne sekty, co poskutkowało decentralizacją sprzeczną z doktryną wspólnoty w jedności. Sekty padły następnie ofiarą czynnika władzy, która zniosła autonomię religii, upaństwowiła ją i zlikwidowała wolność wyznania, wykorzystując ją do własnych celów. Na poziomie indywidualnym wiara uległa indywidualizacji i subiektywizacji, co wyzwoliło kolejne ruchy odśrodkowe i doprowadziło w efekcie do laicyzacji.
Ofiarą sekciarstwa padła tolerancja religijna, gdyż sekty protestanckie okazały się skrajnie nietolerancyjne i dzialalność Kościoła Katolickiego w niektórych krajach została zakazana.
W efekcie XVII-wieczna Wielka Brytania padła ofiarą wojen religijnych toczonych między radykalnymi i mniej fanatycznymi protestantami i charakterystyczne jest tu milczenie Szekspira w kwestiach religijnych, w odróżnieniu od innego wielkiego poety angielskiego z XIV w., Chaucera, dla którego wątki religijne są kwestią naturalną. To z Anglii wywodzą się purytanie, którzy w poszukiwaniu wolności religijnej emigrowali do Ameryki Płn..
Sekciarstwo zapoczątkowane przez Lutra doprowadziło do ukształtowania się w Niemczech cywilizacji, jakby to określił Feliks Koneczny, bizantyjskiej, w której, podobnie jak w prawosławiu, to władza polityczna steruje władzą duchowną, czego dobitnym przykładem była Kulturkampf Bismarcka.
Popatrzmy z kolei na aspekt współczesny. Musimy oczywiście utrzymywać kontakty z wyznawcami protestantyzmu, ale nie kosztem naginania doktryny i nie możemy tu zapominać o negatywnych konsekwencjach do jakich doprowadziło odstępstwo. I to co mnie najbardziej w tym bulwersuje, to właśnie to ignorowanie konsekwencji widoczne w braku oceny konkretnych przyczyn i skutków. Piękne słówka o wzajemnym zrozumieniu, na poziomie doktrynalnym nie mają najmniejszego sensu.
Wreszcie zajrzyjmy do narzędzi z zakresu teologii katolickiej i wybierzmy bardzo proste narzędzie w formie pytania – czy reformacja nastąpiła pod działaniem Ducha Świętego ? To brzmi jak szyderstwo, bo trudno przecież podejrzewać Ducha Świętego o podżeganie do podziału. Myślę, że nikt nie będzie miał problemu z odpowiedzią na to pytanie.
Protestantyzm zaczał od nietolerancji dla katolików, a skończył się nie tylko tolerancją, lecz wręcz akceptacją świeckich występków, co musiało doprowadzić do praktycznej marginalizacji tego wyznania i laicyzacji społecznej.
Nic dziwnego, że tego rodzaju religijny symetryzm, inspirowany swoistą poprawnością polityczną, spotyka się z oporem.
https://www.pch24.pl/odmawiali-rozaniec-w-katolickiej-katedrze--zostali-...
W moim odczuciu, postawa krytyczna wobec obecnych form dialogu międzyreligijnego, jaką demonstruje np. red. Paweł Lisicki jest jak najbardziej uzasadniona.
Coś jest na rzeczy z poprawnością polityczną wkradającą się do Kościoła, bo oto w swoim kazaniu pewien młody ksiądz, nawiązując do ewangelicznej narracji o pannach nierozsądnych i roztropnych, zwrócił uwagę na tę niebezpieczną tendencję, widoczną w tłumaczeniu tekstu, wskazując, że jest to poprawnościowa wersja zwrotu o“pannach mądrych i głupich”, po prostu.
Polityczna poprawność, związana z relacjami z innymi wyznaniami ingerowała także w przebieg beatyfikcaji Edyty Stein (r.1980). Gdy Edyta Stein zdała sobie sprawę z tego, że grozi jej śmierć jako Żydówce i karmelitance, sporządziła testament duchowy, w którym zanotowała:
“ Już teraz przyjmuję z radością śmierć, którą Bóg dla mnie przeznaczył, z całkowitym poddaniem się jego najświętszej woli. Proszę Pana, żeby zechciał przyjąć moje cierpienie i umieranie /.../ jako zadośćuczynienie za niedowiarstwo narodu żydowskiego,/.../ “
Oczywiście nic z tego testamentu nie zostało podane do wiadomości publicznej, a ofiara Edyty Stein została sprowadzona w homilii papieskiej do … “aktu solidarnośći z cierpiącym narodem żydowskim, z którego wywodziła się Edyta Stein.”
I tego typu aktów politpoprawności znalazłoby się więcej.
A w Szwecji protestanci nadal się zwijają:
http://niezalezna.pl/209629-najwiekszy-kosciol-protestancki-na-swiecie-w...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1331 odsłon