System, który pożera już Tuska
Wystarczy spojrzeć na przerażone oczy Donalda Tuska by zorientować się, że coś jest nie tak z „najlepszym premierem” od czasów naszej państwowości. Czyżby elektryzująca wiadomość pro-rządowego tygodnika „Newsweek” była potwierdzeniem – jeśli nie groźnej choroby – to przynajmniej konieczności wyprowadzenia Tuska z budynku przy Alejach Ujazdowskich ? Jak pisze „Newsweek”: Premier nie wychodzi do miasta, unika nieznajomych, a gdy przyjmuje gości to każe im zostawiać telefony w sekretariacie i zasłania okna, wychodzące na park. Ponadto, Donald Tusk nie wychodzi do miasta, nie używa komórki ani nie spotyka się z biznesmenami - pisze "Newsweek". Nie dotyka także zastrzeżonych dokumentów, a gdy chce rozmawiać z synem to najpierw dzwoni do synowej. Mało tego, zdaniem tygodnika, Tusk nie czuje się bezpiecznie także w kancelarii. Okna jego gabinetu wychodzą na park, więc gdy tylko ktoś go odwiedza, to od razu zaciąga zasłony. Do tego każdy z gości musi zostawić telefon w sekretariacie. Naprawdę ważnych ludzi Tusk przyjmuje w części wypoczynkowej kancelarii, której okna wychodzą na dziedziniec...
To zachowanie Tuska, mające cechy paranoi maniakalnej, nie wynika jednak z choroby Tuska, lecz ze świadomości, że system który stworzył może któregoś dnia ujawnić wszystkie szczegóły „ręcznego” sterowania państwem Tuska przez Tuska. Ten strach Tuska wynika z faktu, że centrum „ręcznego” sterowania państwem, w tym ustalania wyroków sądowych, przymykania oczu na afery, zamiatanie afer pod dywan lub też wszczynanie akcji różnych służ, w celu zastraszenia niepokornych osób – mieściło się jak dotąd w Tuska kancelarii. Teraz, w obawie przez prowokacją – Tusk zaciąga zasłony w swojej kancelarii, wyłącza telefony, zabiera komórki i z nikim się nie spotyka. Sam zaś nie wychodzi do miasta. Czyżby Donald Tusk stał się więc więźniem reżimu, który sam stworzył ? Czy wreszcie zdał sobie sprawę, że największa w skali całej Europy inwigilacja obywateli, już nie kontrolowana przez nikogo – może także dotyczyć twórcy systemu ?
Na to wychodzi. Bo skoro dziennikarz może zadzwonić do prezesa sądu, w celu ustalenia składu sędziowskiego - udając zaledwie asystenta ministra Arabskiego – to co by to było, gdyby ktoś – potrafiący seplenić - to zrobił ? Wyrok zapewne byłby gotowy za trzy dni, zgodnie z dyrektywami samego premiera… Zapewne, podobne ustalenia dotyczyły nie tylko sądu i prokuratury z Gdańska, skoro Tusk boi się odebrać dzwoniący jak zwykle telefon, gdzie po drugiej stronie zamiast prawdziwego prezesa sądu czy prokuratora, byłby prowokator. Ale jak pisze dobrze poinformowany „Neewsweek”, premier unika także nieznajomych. Bo a nuż, za inwestorem z Kataru, gotowym natychmiast kupić KGHM, za oczywiście, korzystną dla partii i rządu cenę – byłby przebrany dziennikarz z „Gazety Polskiej” ? Przecież wystarczyłoby, gdyby prowokator podjechał pod kancelarię prezesa rady ministrów „Bentleyem” (wynajmowanych do obsługi ślubów pod Warszawą), był opalony po dwutygodniowych wczasach w Egipcie – i Tusk już jest ugotowany ! Dlatego, lepiej nie przyjmować nikogo nieznajomego....
Co innego znajomi premiera Tuska. Tym, przy zaciągniętych zasłonach, odbiera się w sekretariacie telefony komórkowe, sprawdza rentgenem a następnie - niczym spóźnieni na seans widzowie - prowadzeni są w kompletnych ciemnościach, przy wątłym światełku latarki, do części wypoczynkowej kancelarii. Tu wytrzeszczone ze strachu oczy Tuska i ta cała sceneria – porażają nie mniej, niż sceny z bunkra kanclerza III Rzeszy.
Tusk bowiem – dla pewności - nie dotyka żadnych dokumentów, oglądając Bundesligę przez cały dzień, przerywany czasami wizytą najbliższych współpracowników. Tusk im też już nie wierzy. A nuż Schetyna tworzy za jego plecami nowy rząd, razem z prof. Glińskim ? A nuż Pawlak, jak w pamiętną noc 4 czerwca 1992 roku, dogadał się z Bronkiem i już obstalował nowe garnitury ? A dokąd dotarli już demonstranci ? Dlaczego nie interweniowało wojsko ?
Tylko po obejrzeniu dramatycznych scen z bunkra kanclerza III Rzeszy, możemy sobie wyobrazić, jak wyglądają dzisiaj rozmowy premiera III RP z najbliższymi współpracownikami, którzy udają, że jeszcze nie opuścili naczelnego wodza. Wybuchy niepohamowanej złości na wieść, że Kaczyński urządził kolejną debatę, że Pawlak spotkał się z Kaczyńskim, zaś Angela od dwóch tygodni nie zadzwoniła z ofertą odsieczy – muszą wpływać na stan psychiczny więźnia kancelarii prezesa rady ministrów. Bo Tusk już wie, że nie będzie 300 miliardów, które obiecał społeczeństwu rok temu. Tusk już wie, że nie da się obronić ostatniego przyczółka – budżetu na 2013 rok, dzięki któremu narodowi wreszcie miało się żyć lepiej. Będzie już tylko gorzej, aż do dnia, gdy do kancelarii wejdzie Kaczyński wraz ze swoimi siepaczami…
Ale Tusk musi kiedyś wyjść z tej kancelarii… Towarzyszą temu największe w dziejach III RP środki ostrożności. Budynek urzędu rady ministrów jest ewakuowany, aby nikt nie natknął się na wychodzącego premiera. Zaś sam Tusk w przebraniu, z doklejonymi wąsami i brodą schodzi - niby to do rządowej limuzyny. Ale Tusk nie wsiada do limuzyny premiera, w której posadzono manekin udający Tuska. On, podążając podziemiami URM-u, wychodzi dwie przecznice dalej, gdzie wsiada do starej Warszawy, która klucząc bocznymi uliczkami dojeżdża wreszcie do celu, gdzie czeka na Tuska roztrzęsiona małżonka. Bo to miejsce pobytu małżonki premiera jest także starannie zakamuflowane i ciągle zmieniane. Ot, raz na Pradze, innym razem na Targówku, a czasami nawet i w hotelu robotniczym, gdy Tusk przebierze się tego dnia za brukarza.
Utrudnia to w znacznym stopniu śledzenie Tuska przez „państwo w państwie”, które Tusk nie tylko stworzył, ale tak umocnił, że nie da się go bez rewolucji zmienić. Tusk musi więc zmieniać także samochody, gdyż wróg dysponuje GPS, więc spokojnie namierzy miejsce postoju wysłużonej Warszawy. Jeśli więc zobaczycie na skrzyżowaniu faceta z wąsami i w pilotce - siedzącego na tylnym siedzeniu wysłużonego Opla, którym kieruje młodzian w czarnych okularach – to ani chybi nasz premier ! To nasz Geniusz Kaszub, któremu udało się stworzyć tak straszny system, że sam się go zaczął wreszcie bać !
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2153 odsłony
Komentarze
Nie piszmy "Tusk", piszmy "Donald T."
9 Października, 2012 - 15:31
Nie ma żadnego "Tuska". Jest Donald T. i z kaczkami nie ma on nic wspólnego.
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: System, który pożera już Tuska
9 Października, 2012 - 19:01
Początek tej choroby zaczął się 10 kwietnia roku pamiętnego.Profesor Staniszkis w rozmowie z braćmi Karnowskimi sugerowała bezsenne noce premiera powodowane strachem.
Informacje z lisiego tygodnika mogą wskazywać na''wypalenie ''się premiera,który wziął na swoje wątłe barki długie premierowanie,czasem też ministrów zastępował.
Prawdopodobnie to będzie powód jego dymisji(przewidział powód dymisji na początku roku jasnowidz). Pytanie kto po Tusku pozostaje otwarte. Być może redaktor o chytrym nazwisku już zna następcę,ale jeszcze nie powie,bo trzeba budować napięcie. W końcu to też jest serial,tyle że polityczny.
markiza
Ta "uszanka" niebywale mu pasuje!
9 Października, 2012 - 19:09
Niestety musiał zmienić wizerunek.
"Sprawy w kraju idą baaardzo źle. Tusk dzwoni do Nowaka i mówi: Sławuś, kochany, weź mi coś doradź, bo chcę sobie kupić bilet na emigrację, ale boję się wyjść z domu. Co robić? Hmm, no wiesz, trzeba by coś tak żeby się z Tobą jakoś zgrywało, może .. hmm.. co by tu? Może jak Piesiewicz przebież się za babę? Albo nie! Stój! Wiem! Mam lepsze! Przebierz się za zakonnicę - radzi mu Nowak. Tusk przebrał się i idzie na lotnisko. Całą drogę przeszedł spokojnie i nikt go nie rozpoznał ale, jak na złość, tuż koło dworca przechodziła zakonnica. Zatrzymała się, popatrzyła na niego badawczo a po chwili ruszyła w jego kierunku i zawołała: Siostro!? Siostro!?. Donek skulił się w sobie, zbladł i szybko wszedł do hali. Zakonnica za nim i głośniej woła do niego: Siostro!?, Siostro!?. Przestraszony Donek zaczął uciekać. Biegnie, lawiruje w korytarzach raz w jedną, raz w drugą stronę, przeskoczył przez barierkę, przewrócił śmietnik i pędzi co sił w nogach, ale zakonnica nie daje się zgubić, goni go i krzyczy: Tusk! Tusk! Przerażony Donald wpadł do jakiegoś magazynu. Rozgląda się i widzi że nie ma wyjścia. Zdesperowany, chaotycznie wspina się po bagażach do okna i już ma się chwycić za parapet gdy zasapana zakonnica wlatuje do magazynu, dopada go, łapie za nogawkę i woła: Siostro Tusk! Siostro Tusk! To ja, Siostra Rostowski!"
***************************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
Nareszcie takich wiadomosci oczekiwalem
9 Października, 2012 - 19:15
POsmolenskie sumienie sie odezwało?
Kapitanie Nemo, na litość Boską, odrobinę logiki proszę...
9 Października, 2012 - 19:15
[quote]To zachowanie Tuska, mające cechy paranoi maniakalnej, nie wynika jednak z choroby Tuska, lecz ze świadomości, że system który stworzył może któregoś dnia ujawnić wszystkie szczegóły „ręcznego” sterowania państwem Tuska przez Tuska.[/quote]
Tusk nie stworzył żadnego systemu.
Tusk w życiu nie stworzył n i c z e g o .
Tusk nie steruje niczym, a w szczególności państwem.
Przerażenie w jego oczach wynika z czegoś innego - to są oczy słupa, który niegdyś podłechtany zainteresowaniem, komplementami i eleganckimi gadżetami, uwiedziony owacjami na stojąco i uniżonym zachwytem, zaczyna powoli rozumieć, że mechanizm, którego był frontmanem (i niczym więcej) przestaje traktować go jako istotny element układu.
Co więcej - zdaje sobie sprawę, że z takiej gry nie ma łatwych odejść. Popełnił masę błędów i teraz ma dwa wyjścia - niegdysiejszy "kop w ambasadory", czyli przesunięcie gdzieś daleko poza główny nurt, lub nieszczęśliwy wypadek.
Niewsweek opisuje przerażonego figuranta, który wie że wyrok został wydany, ale nie zna jeszcze sposobu, daty i miejsca jego wykonania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
Re: Kapitanie Nemo, na litość Boską, odrobinę logiki proszę...
9 Października, 2012 - 20:06
Otóż to Adamie Dee -Tusk to człowiek - słupek.
Przypuszczam , że dali mu włożyć fartuszek i tytułowali go "bratem". Do międzynarodowej konfraterni przystał nie mając pojęcia , że takich jak on to podaje się w tym towarzystwie na przystawkę.
P.S> A we Wrocławiu na gwałt montuje się setki kamer na skrzyżowaniach. Czyżby Donald T. dostał rozkaz walczyć o Festung Breslau?
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.
Zgadzam się w 100%
9 Października, 2012 - 20:19
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart