Moja jesienna miłość
No tak, moi drodzy, przyjdzie mi zrzucić maske katola. Ale co robic, serce nie sługa. Chwalić Lenina w sukurs przychodzi mi postęp, dzieki któremu latwiej mi będzie porzucic żone i dzieci. latwiej mi będzie skoczyć wprost w ramiona ukochanej.
Tak bywa, zakochałem sie. Zagrala chemia. Smigło warknęło.
Renatę Rudecką- Kalinowską miałem zawsze za zwykłą wariatkę. Nie czytywalem jej textów, bo nudne, głupie i długie. Pieszczotliwie nazywałem ja Renatą UBecką- Michnikowską. I tyle z nia miałem kontaktu ile sie natknąłem na jej komenty to tu to tam. Zawsze jednakowe w tonie i zawsze skrajnie hunwejbińskie.
Dziś trafiłem na jej blog. I mniejsza już o sam wpis głowny, ktory skończyłem czytac po pierwszym akapicie.
Sam cymes jest w komentarzach.
I... zakochałem sie bez pamięci.
Nie wiem jak to się stało.
Chyba najpierw byla to fascynacja jej kompletnym zabetonowaniem. Nie mogłem wprost uwierzyć, ze można byc albo takim skończonym idiotą, albo tak zalganym nieprawdopodobnie.
Ale wraz z kolejnymi czytanymi przeze mnie jej odpowiedziami początkowa fascynacja zaczęła zmieniac sie w uczucie znacznie glebsze. Cos szarpnęło moja duszą. Nie potrafie tego wyrazić. Zwłaszcza, że od niekrytego podniecenia trzęsa mi się ręce i zamiast pisac to co piszę, jak wyglodnialy Etiopczyk skacze co i rusz na jej blog w oczekiwaniu na jej kolejna odpowiedź.
Walczy jak lwica.
Jest cudowna.
Kocham ją.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 523 odsłony