AKCJA "BURZA" AK Z "PAKTEM RIBBENTROP - BECK" W TLE CZ. IV

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

AKCJA „BURZA” AK Z POLSKIM PAŃSTWEM PODZIEMNYM

                   FENOMEN II WOJNY ŚWIATOWEJ

            Z „PAKTEM RIBBENTROP - BECK” W TLE CZ.IV

 

 

Wiosną 1944 r. wojska niemieckie cofały się na zachód podejmując próby obrony wybranych obiektów strategicznych. Wojska sowieckie, po krótkiej przerwie po operacji rówieńsko-łuckiej, rozpoczęły aktywne działania na kierunku kowelskim. 18 marca 1944 r. wojska 47 i 70 armii sowieckiej zablokowały Kowel. O ten ważny węzeł komunikacyjny rozgorzały uporczywe walki. W wyniku tych działań oddziały 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej znalazły się bezpośrednio w strefie przyfrontowej. 4 marca w rejonie Dąbrowa - Zasmyki doszło do spotkania oddziału rozpoznawczego kawalerii sowieckiej (dowódca kpt. Gusiew) z pododdziałami dywizji. Był to pierwszy kontakt z regularnymi oddziałami Armii Czerwonej.

 

 

Dowództwo dywizji nawiązało współdziałanie taktyczne z jednostkami sowieckimi. Pierwszą walką, stoczoną we współdziałaniu z oddziałami armii sowieckiej było uderzenie na Turzysk 20 marca 1944 r.

Wydarzenie to zostało odnotowane w depeszy radiowej przesłanej przez dowódcę AK do Naczelnego Wodza w Londynie:

 

„W dniu 20. III. nasze oddziały partyzanckie zdobyły Turzysk (południowy zachód Kowla), osłaniając jednocześnie południowe skrzydło oddziałów sowieckich, zdobywając stację kolejową Turzysk. Zdobyto 3 kb ppanc., ckm, broń ręczną i 30 tysięcy amunicji.” Kolejną akcją, przeprowadzoną w ramach uzgodnień z sowietami było opanowanie miejscowości i stacji kolejowej Turopin, oraz mostu kolejowego na Turii między Turopinem i Owadnem”.

 

Uderzenie na Turzysk i Turopin zapoczątkowało otwartą walkę oddziałów 27 WDP AK przeciwko okupantowi niemieckiemu. Zdobycie Turzyska i Turopina przerywało połączenie kolejowe Kowla z Włodzimierzem i zabezpieczało południowe skrzydło wojsk sowieckich nacierających na Kowel. Dla dywizji stwarzało możliwość ruchu oddziałów w kierunku zachodnim, a ruch ten był nieunikniony ze względu na zbliżający się front.

 

Na szczególną uwagę zasługuje udział 27 WDP AK w operacji kowelskiej. Zgodnie z ustalonymi z dowództwem wojsk sowieckich warunkami współdziałania, dywizja w końcu marca 1944 r. przegrupowała się na zachodni brzeg Turii do rejonu ograniczonego od wschodu rzeką Turią, od zachodu rzeką Bug, od północy linią kolejową Dorohusk - Kowel i od południa szosą Uściług - Włodzimierz Wołyński. Powierzchnia obszaru, do którego przegrupowały się oddziały dywizji, wynosiła około 800 km kw.

 

Dowódca dywizji utworzył tu dwa zgrupowania - północne na kierunku Lubomla i południowe na kierunku Włodzimierza Wołyńskiego.

 

Zadanie 27 WDP AK polegało na wiązaniu sił niemieckich na południowy zachód od Kowla w rejonie Turzysk, Olesk, Luboml, Zamłynie, Uściług, Włodzimierz Wołyński; utrzymaniu łączności i przepraw przez Bug; prowadzeniu rozpoznania ruchu wojsk niemieckich (szczególnie na linii kolejowej Lublin - Lubomi - Kowel). Przewidziano też działania zaczepne, polegające na wykonaniu uderzeń na linię komunikacyjną Luboml - Kowel, a w sprzyjających warunkach także na kierunku południowym dla zablokowania szosy Włodzimierz Wołyński - Uściług.

 

Po przegrupowaniu dywizja znalazła się na pozycjach najbardziej wysuniętych na zachód, w strefie bezpośrednich działań wojsk sowieckich, biorących udział w operacji kowelskiej. Oddziały dywizji głębokim klinem weszły na teren przyszłych walk o ważny węzeł komunikacyjny - Kowel.

 

Miasto to zostało przekształcone w rejon umocniony, broniony w początkowej fazie przez oddziały SS, oraz cofające się z frontu jednostki niemieckie. Na linii kolejowej Chełm - Kowel, w miejscowościach: Jagodzin, Rymacze, Luboml, Maciejów utworzono silne punkty oporu. Na południu znajdowało się umocnione miasto Włodzimierz Wołyński i szosa Włodzimierz - Uściług z punktami oporu w Piatydniach i Uściługu, obsadzone przez niemieckie jednostki etapowe. Od zachodu, w rejonach przyległych do lewego brzegu Bugu, ściśle - od Dorohuska do Uściługa, znajdowały się siły niemieckie, ubezpieczające Bug.

 

2 kwietnia 1944 r. rozpoczęły się walki dywizji z regularnymi jednostkami niemieckimi od boju pod Sztumem i Zamłyniem. Działania dywizji w tej operacji miały charakter działań frontowych, chociaż nie była ona związkiem taktycznym regularnej armii.

 

W początkowej fazie walk jej oddziały z powodzeniem prowadziły działania obronno-zaczepne przeciwko liczniejszym i lepiej uzbrojonym regularnym jednostkom niemieckim, stosując manewr na skrzydła i tyły. Końcowym akcentem tych działań było podjęcie 12 kwietnia próby przejęcia inicjatywy przez wykonanie zwrotu zaczepnego jednocześnie na dwóch kierunkach - północnym i południowym. W wyniku niepomyślnego przebiegu walk zarówno na kierunku Lubomla jak i Włodzimierza dywizji groziło okrążenie.

 

Dowództwo sowieckie nie wyraziło zgody na wycofanie oddziałów 27 WDP AK na linię Turii i zajęcia tam obrony. Dywizja, pozostawiona w masywie lasów mosurskich, ziemlickich i stęzarzyckich bez żadnego wsparcia ze strony regularnej armii sowieckiej, prowadziła w dniach 13-19 kwietnia 1944 roku ciężkie walki obronne w okrążeniu.

 

Sytuacja okrążonych wojsk była trudna. 18 kwietnia 1944 r. w rejonie chutoru Dobry Kraj poległ ppłk Jan Wojciech Kiwerski „Oliwa” dowódca 27 WDP AK. Żołnierze, wyczerpani ponad dwutygodniowymi działaniami pod Lubomlem i Włodzimierzem Wołyńskim, nie byli w stanie prowadzić walki przez dłuższy czas przeciwko oddziałom przeciwnika, które miały przewagę techniczną i liczebną. Jedynym wyjściem było przebicie się poza pierścień okrążenia.

 

Po wnikliwej analizie sytuacji i rozważeniu różnych wariantów wyjścia z okrążenia uznano, że kierunkiem stwarzającym największą szansę przebicia się jest kierunek północny przez Zamłynie, Jagodzin, wyprowadzający na tyły wojsk niemieckich. Przejście za Bug nie mogło być brane pod uwagę ze względu na rozkaz Komendy Głównej AK nakazujący pozostanie na Wołyniu.

 

W dniach 20-22 kwietnia 1944 r. dywizja przebiła się z okrążenia wychodząc na północ do lasów położonych nad górną Prypecią. W rejonie okrążenia pozostawiono cały tabor, ciężki sprzęt oraz szpital z rannymi. Była to trudna ale konieczna decyzja. W walkach prowadzonych w ramach operacji kowelskiej dywizja poniosła duże straty: poległo 349 żołnierzy, 160 odniosło rany, 170 dostało się do niewoli, około 1600 uległo rozproszeniu. Mimo tych strat dywizja nie została rozbita. Po wyjściu z okrążenia jej zasadniczy trzon liczył około 3600 ludzi pod bronią. Około 500 żołnierzy, którzy nie zdołali przebić się z okrążenia, podjęło walkę i dołączyło do dywizji już na Lubelszczyźnie.

 

Po stoczeniu boju obronnego pod Sokołem i Holadynem dywizja w nocy z 25 na 26 kwietnia 1944 r. rozpoczęła marsz w kierunku wschodnim i 28 kwietnia osiągnęła kompleks lasów szackich. Tu postanowiono pozostać dłużej, aby dać odpoczynek wyczerpanym oddziałom.

 

Losy 27 WDP AK, po jej przebiciu się z okrążenia, były w centrum zainteresowania Komendanta Głównego AK gen. Bora-Komorowskiego. Zadanie dywizji nie zostało zmienione. W rozkazie do Komendanta AK Okręgu Lublin stwierdza się, że po przebiciu się z okrążenia, „zadaniem tych oddziałów będzie wykonywanie w dalszym ciągu akcji B („Burza”) na wschód od Bugu, tak długo, jak to będzie możliwe.

 

Jednocześnie Komendant Główny AK przewidywał podporządkowanie oddziałów 27 WDP AK pod rozkazy Komendanta Okręgu AK Lublin, gdyby oddziały te nie miały możliwości pozostawania na Wołyniu, przekroczyły Bug i weszły na teren Okręgu.

 

Wyjście z okrążenia oddziałów 27 WDP AK i ich przejście do lasów szackich nie było tajemnicą dla Niemców.

 8 Dywizja znalazła się na bezpośrednim zapleczu frontu między pierwszą linią obrony niemieckiej przebiegającą od Wyżwy Nowej, wzdłuż rzeki Wyżewka do Ratna i dalej wzdłuż Prypeci, a drugą linią biegnącą od Szacka przez miejscowości Piszcza, Ołtusz do Małoryty. Obecność dużej jednostki partyzanckiej w tym rejonie, liczącej prawie 4000 ludzi, nie była wygodna dla Niemców. Od pierwszych dni maja aktywnie działało lotnictwo rozpoznawcze, które patrolowało lasy szackie.

 

Zaobserwowano również ożywioną działalność patroli niemieckich i węgierskich, które wychodząc z Szacka, Zabłocia i Huty Ratneńskiej, penetrowały teren w dzień, zbliżając się do lasów szackich. Polskie patrole wysyłane w teren po żywność miały częste potyczki z patrolami nieprzyjaciela. Wszystko wskazywało na to, iż Niemcy mogą w najbliższym czasie podjąć szerszą akcję przeciwko oddziałom dywizji w lasach szackich.

 

Od połowy maja pierścień niemiecki wokół lasów szackich, w których stacjonowała 27 WDP AK i zgrupowania sowieckich oddziałów partyzanckich, coraz bardziej zacieśniał się. Lotnictwo niemieckie nieustannie prowadziło loty rozpoznawcze nad kompleksem leśnym, ostrzeliwując z broni pokładowej i bombardując zauważone rejony rozmieszczenia oddziałów.

 

O świcie 21 maja, wspierane czołgami i ogniem artylerii, ruszyło niemieckie natarcie na lasy szackie jednocześnie z kilku kierunków: od strony Miernik, z Szacka, z Kropiwnik, Zabłocia i Huty Ratneńskiej.

 

W wyniku przeprowadzonej operacji, w której użyto znaczne siły piechoty, artylerii, czołgów i lotnictwa Niemcy zepchnęli oddziały 27 WDP AK i oddziały sowieckiej partyzantki do północnej części lasów na obszar o powierzchni około 4 km kw.

 

Wieczorem 21 maja, na odprawie u dowódcy 27 WDP AK oceniono, że dalsze prowadzenie walki przez tak dużą jednostkę na bezpośrednim zapleczu frontu niemieckiego, przy braku zaopatrzenia, jest niemożliwe.

 

Ponieważ nie było zezwolenia na opuszczenie Wołynia, postanowiono przejść za front na stronę sowiecką. Zdecydowano przebijać się z okrążenia w kierunku północno-wschodnim do rejonu Dywina, skąd miało nastąpić sforsowanie Prypeci (wzdłuż której biegła linia frontu niemiecko-sowieckiego), a następnie odskok do rejonu Police położonego na południowy wschód od Kamienia Koszyrskiego.

 

Dywizja miała przebijać się w trzech kolumnach i na trzech kierunkach.

W ciągu nocy z 21 na 22 maja 1944 r. oddziały 27 WDP AK wyszły poza pierścień okrążenia, pokonując rozległe bagna nie obsadzone przez nieprzyjaciela.

 

Widocznie Niemcy uznali, że teren ten w okresie wiosennych roztopów jest nie do przebycia. W międzyczasie dowódca dywizji otrzymał od Komendanta Głównego AK rozkaz przejścia za Bug. Kolumna sztabowa skierowała się na zachód i 29 maja 1944 roku przekroczyła Bug w rejonie Durycze.

 

Zgrupowania „Kowala” i „Gardy” nie udało się zawrócić. 27 maja 1944 r. próbę przebicia się przez linię frontu na Prypeci podjęło zgrupowanie „Gardy”, ponosząc duże straty wynoszące około 40% stanu.

 

Na Prypeci zginęło około 120 ludzi, a rany odniosło 114 żołnierzy. Po tej tragedii zgrupowanie „Kowala” zawróciło i skierowało się na zachód w kierunku Bugu. W rejonie Miedna spotkało się z drugą częścią kolumny sztabowej.

W nocy z 9 na 10 czerwca 1944 roku oddziały dywizji przekroczyły Bug jednocześnie w czterech punktach przeprawowych i kierując się na południowy zachód forsownym marszem osiągnęły w dniach 17-20 czerwca 1944 roku rejon lasów Parczewskich. Pobyt w tym rejonie wykorzystano przede wszystkim na odpoczynek i uporządkowanie oddziałów oraz szkolenie.

 

15 lipca 1944 roku Niemcy rozpoczęli wielką akcję pacyfikacyjną pod kryptonimem „Wirbelsturm” (cyklon) przeciw oddziałom zgrupowanym w rejonie lasów Parczewskich.

 

W nocy z 17 na 18 lipca 1944 r. dywizja przebiła się przez zacieśniający się pierścień okrążenia i weszła do kompleksu lasów czemiernickich. Tu w ostatniej dekadzie lipca 1944 roku po raz drugi wzięła udział w „Burzy” na Lubelszczyźnie. W dniach 21-22 lipca 1944 roku zajęła Firlej, Kamionkę, Lubartów, Kock, Michów, opanowując obszar o powierzchni około 180 km kw. W ten sposób zablokowany został kierunek ruchu wojsk niemieckich wyprowadzający z Lublina na Łuków.

 

Do opanowanego przez 27 WDP AK obszaru weszły jednostki sowieckie 29 gwardyjskiego Korpusu Piechoty wchodzącego w skład 8 gwardyjskiej armii l Frontu Białoruskiego. Na spotkaniu z dowództwem wojsk sowieckich uzgodniono dalsze działania dywizji, która wspólnie z korpusem sowieckim miała działać w kierunku na Warszawę. Zamiast kontynuowania wspólnej walki przeciwko okupantowi 27 WDP AK została 25 lipca 1944 r. podstępnie rozbrojona pod Skrobowem. 30 lipca taki sam los spotkał batalion zbiorczy dywizji w Szczebrzeszynie.

 

Działalność polskiego podziemia niepodległościowego na Wołyniu i utworzenie 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK przebiegały w szczególnych warunkach.

 

Motywy zorganizowania dywizji i rolę, jaką spełniła na Wołyniu, trzeba rozpatrywać na tle zarówno ówczesnych uwarunkowań politycznych (stanowiska polskiego rządu na uchodźstwie w sprawie granicy wschodniej, stosunków polsko-sowieckich), jak i ogólnej sytuacji w tym regionie pod okupacją niemiecką, a zwłaszcza tragedii tamtejszej ludności polskiej, zagrożonej unicestwieniem ze strony nacjonalistów ukraińskich.

 

Wydarzenia na Wołyniu przebiegały bowiem w warunkach antagonizmu narodowościowego podsycanego przez okupantów, walki politycznej o te ziemie, dezorganizacji życia gospodarczego i społecznego. Rozwijały się gwałtownie i nieoczekiwanie. Prace organizacyjne związane z tworzeniem dywizji podejmowane były w czasie, kiedy rzezie ludności polskiej przez OUN-UPA przybrały charakter masowy, a dezorganizacja okupacyjnej administracji sięgnęła szczytu.

 

27 WDP AK pierwsza rozpoczęła realizację planu „Burza”. Miała ona inny wymiar i przebieg niż późniejsze działania oddziałów AK na pozostałych terenach Polski, a to przede wszystkim ze względu na warunki, rozmach i czas trwania. Działania bojowe 27 WDPAK w ramach planu „Burza”, w swej początkowej fazie, objęły obszar czterech powiatów rozciągający się od rzeki Styr do rzeki Bug a następnie przeniosły się na tereny południowego Polesia i zakończyły na Lubelszczyźnie.

 

                                                                          c.d.n.

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

  • 6 kwietnia 1945. W opuszczonych obozach hitlerowskich utworzono Centralne Obozy Pracy
     
 
 
 
 

Centralne Obozy Pracy zostały utworzone przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, na podstawie okólnika nr 42, w Warszawie, Poniatowie, Krzesimowie, Potulicach i Jaworznie. W powstałych obozach byli osadzani jeńcy wojenni, volksdeutsche, internowani Niemcy a także Polacy - żołnierze AK i Ukraińcy zatrzymani w czasie akcji „Wisła”.

Największy, obóz w Jaworznie (mógł pomieścić 4500 więźniów), utworzono na terenie zachowanego niemieckiego obozu - filii KL Auschwitz - "Neu-Dachs". Zachowało się 15 drewnianych baraków, łaźnia, kuchnia, szpital, odwszalnia, warsztaty i magazyny. Ponadto obóz ogrodzony był podwójnym pasem drutów kolczastych podłączonych do wysokiego napięcia i otoczony wieżami strażniczymi. Od strony drogi Kraków-Katowice odgrodzono go murem o wysokości 5 m. COP Jaworzno podlegał Wydziałowi Więziennictwa i Obozów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie, którym dowodził w owym czasie por. Jakub Hammerschmidt, a komendantem obozu był por. Włodzimierz Staniszewski. Załogę obozu stanowiło ponad 300 żołnierzy i 18 oficerów KBW oraz pracownicy cywilni.

Początkowo w COP Jaworzno umieszczano głównie volksdeutschów z Górnego Śląska. Więźniowie stanowili siłę roboczą dla przemysłu na Górnym Śląsku. Byli zatrudniani między innymi przy budowie elektrowni Jaworzno oraz przy szyciu odzieży na potrzeby Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Złe warunki i stosowany przez obozowe władze terror fizyczny i psychiczny był przyczyną śmierci wielu więźniów. W COP Jaworzno w latach 1945-1947, według danych Departamentu Więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zmarło 1535 osób. Dużą grupę więźniów stanowili Ukraińcy i Łemkowie (do 1949 r. łącznie 3936 osób), podejrzani o sympatyzowanie z UPA i OUN zatrzymani podczas akcji "Wisła".

Centralny Obóz Pracy w Jaworznie działał do lutego 1949 r. Później powstało tam Progresywne Więzienie dla Młodocianych w Jaworznie.

 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1422200

  • Jednostka w pełni dyspozycyjna. "Krwawy Julek" skazał na śmierć 60 osób
     
 

Opinia ta - gdyby podano ją wówczas do publicznej wiadomości - musiałaby spotkać się w Krakowie z niemałym zdziwieniem. Polan-Haraschin był wtedy postacią dość dobrze znaną - zastępcą szefa Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie. Był to szczególny komunistyczny trybunał, który orzekał m.in. w sprawach polskich działaczy niepodległościowych - oskarżanych o tzw. przestępstwa polityczne.
 

Polan-Haraschin był przez wiele lat jednym z najbardziej aktywnych sędziów WSR w Krakowie. Wydawał wyroki zgodnie z wymogami narzucanej przez komunistów "polityki karnej". Na śmierć skazał co najmniej 60 osób, wśród nich partyzantów z kilku oddziałów działających w Małopolsce.

Był człowiekiem na tyle zaufanym, że wysyłano go także w delegacje, by orzekał w innych sądach wojskowych na terenie Polski. Ta aktywność sprawiła, że w środowiskach poakowskich nazywano go powszechnie "Krwawym Julkiem".
 

Komunistyczny sędzia

 

Jego droga do "ludowego" WP była dość osobliwa. Urodził się w Krakowie - w 1912 r. - w znanej rodzinie nauczycielskiej Haraschinów. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie mógł jednak rozpocząć pracy w zawodzie.

 

Część historyków, a także osób z krakowskiego "salonu" twierdzi, że odsunięcie go od środowiska prawniczego było efektem niemoralnego prowadzenia się. W każdym razie wybuch wojny zastał Haraschina jako pracownika Urzędu Poczt i Telegrafów.

W kampanii wrześniowej 1939 r. został mianowany, jako urzędnik cywilny, komendantem poczty polowej nr 66 przy Kwaterze Głównej Obszaru Warownego Śląsk. Nosił umundurowanie podobne do wojskowego, przeszył wówczas z ramienia na patki srebrne kwadraciki oznaczające jego stopień służbowy, "uzyskując" stopień kapitana. Gdy więc ostatecznie dostał się do niemieckiej niewoli uznany za oficera trafił do obozu Brunszwik - Oflag XI B, a później Woldenberg - Oflag II C. Dzięki staraniom swego ojca już latem 1940 r. jako cywil został zwolniony i wrócił do Krakowa.

Ostatecznie znalazł zatrudnienie w Biurze Transportu Dyrekcji Monopoli w Krakowie. W czasie tej pracy był dwukrotnie aresztowany przez gestapo. Zarzucano mu nielegalne wystawianie nakazów transportu dla samochodów ciężarowych. Dzięki pomocy dyrektora Dyrekcji Monopoli - Austriaka Tauscha, z którym łączyły go zależności handlowe, nie został uznany winnym i powrócił do pracy w krakowskich monopolach.

Ta aktywność polegająca - według późniejszych ustaleń komunistycznej bezpieki - na sprzedaży części produkcji na "czarnym rynku", stała się fundamentem jego późniejszej legendy działacza podziemnego. Gdy skończyła się wojna, początkowo powrócił do pracy na poczcie. Szybko jednak udało mu się sfalsyfikować dokumenty poświadczające jego rzekomą służbę w ZWZ-AK w latach 1940-1945. To wtedy miał rzekomo posługiwać się pseudonimem "Polan", który wkrótce dodał sobie do nazwiska.

Zweryfikowano go w stopniu kapitana... i wcielono do korpusu służby "sprawiedliwości" w "ludowym" WP. Jak chcą niektórzy, miało się to stać dzięki wstawiennictwu gen. Michała Roli-Żymierskiego, byłego ucznia ojca Haraschina.

Od 1948 r. Polanem-Haraschinem interesowała się wojskowa bezpieka czyli Informacja Wojskowa, uznając, że z racji pochodzenia jest elementem "klasowo obcym". Jednak sądy skazujące za tzw. przestępstwa polityczne nasycone były wówczas pospiesznie awansowanymi synami chłopów i robotników, których całe wykształcenie prawnicze ograniczało się do kilku-, kilkunastomiesięcznych kursów. By zapanować nad orzecznictwem niezbędni byli ludzie, którzy rzeczywiście mieli jakieś pojęcie o prawie - a więc wykształceni przed wojną.

Polan-Haraschin pozostał więc w sądzie, ale wykluczono go z partii komunistycznej. Zarzucono mu piętnowane w partii komunistycznej wykroczenia: szaber, wyciąganie korzyści osobistych ze sprawowanej funkcji, obcowanie z osobnikami klasowo obcymi, oportunizm religijny oraz "burżuazyjny" styl życia. Mimo to Informacja Wojskowa nawiązała z nim kontakt uzyskując informacje dotyczące innych sędziów. Notatkę z jednej z rozmów podsumowano: "Ppłk Haraschin jest moralną prostytutką. Widzi w swojej obecnej sytuacji dużą zależność od Organów Informacji. Współpracować z nim trzeba na razie oficjalnie, nie werbując go, zmusić do pisania materiałów nie dając konkretnego zadania".

Wykładowca, więzień, agent

Ostrzeżony o zainteresowaniu wojskowej bezpieki, Polan-Haraschin w 1951 r. sam odszedł z LWP. Był następnie radcą prawnym, a ostatecznie trafił na Uniwersytet Jagielloński. Awansował bardzo szybko w 1955 r. obejmując kierownictwo Studium Zaocznego na Wydziale Prawa UJ.

Po "odwilży" wrócił też do sądownictwa wojskowego, zostając sędzią Wojskowego Sądu Garnizonowego w Krakowie. Wielotorową karierę przerwało aresztowanie przez bezpiekę w 1962 r. Oskarżono go o łapownictwo, fałszowanie wyników egzaminów i sprzedawanie dyplomów UJ. W 1963 r. został skazany na 9 lat więzienia.

W więzieniu - w zamian za obietnicę wcześniejszego zwolnienia - został tzw. agentem celnym, czyli tajnym współpracownikiem Biura Śledczego Służby Bezpieczeństwa, o ps. "Leon". Współpracy nie przerwał po opuszczeniu więziennych murów w 1968 r. Bezpieka bowiem uznała, że może być bardzo przydatny dzięki rodzinnym koligacjom. Polan-Haraschin był bowiem szwagrem... ks. Franciszka Macharskiego - bliskiego współpracownika kard. Karola Wojtyły - który sam następnie został krakowskim metropolitą. Był prowadzony na najwyższym szczeblu, początkowo przez Departament IV SB w Warszawie, później zaś przez Wydział IV SB w Krakowie. Kontakt z nim utrzymywali kolejni naczelnicy tego wydziału, ale także np. szef SB na woj. krakowskie - Stanisław Wałach.

Polan-Haraschin współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa do śmierci w 1984 r., posługując się kolejno pseudonimami: "Leon", "Zbyszek" i "Karol".

Wykorzystywano go do rozpracowania krakowskiego Kościoła katolickiego, ze szczególnym uwzględnieniem kurii i Wyższego Seminarium Duchownego (m.in.: ks. Andrzeja Deskura, ks. Franciszka Macharskiego, o. Piotra Rostworowskiego, kard. Karola Wojtyły, o. Wojciecha Zmarza), jak również środowiska uniwersyteckiego i intelektualistów krakowskich (m.in.: Michała Chorośnickiego, dr. Mieczysława Dąbrowskiego, Tomasza Gizbert-Studnickiego, dr. Zdzisława Grelowskiego, Mieczysława Habichta, dr. Zygmunta Hanickiego, adw. Julii Kąckiej, Henryka Kułakowskiego, prof. Stefana Langroda, Jacka Macharskiego, adw. Władysława Macharskiego, Aleksandra Peczenika, adw. Maksymiliana Przybylskiego, Pawła Roliana, adw. Andrzeja Rozmarynowicza, Jana Woleńskiego).

W późniejszych latach używany był przez SB także do rozpracowania środowiska polskich księży w Watykanie oraz Jana Pawła II (np. w czasie akcja "Lato 79"). Jednocześnie od 1977 r. był wykorzystywany przez Departament I do inwigilacji środowiska Radia Wolna Europa (m.in. Aleksandra Menharda). Był regularnie wynagradzany finansowo, oczekiwał także od bezpieki różnych przysług życiowych - które ta jednak nie zawsze realizowała - co spotykało się z rozczarowaniem ze strony agenta.

W 1981 r. jego tajną współpracę podsumował ówczesny szef SB na woj. krakowskie Wiesław Działowski: "TW ps. "Karol" jest w pełni dyspozycyjną jednostką, przekazującą informacje przedstawiające szczególną wartość operacyjną".

Wydaje się, że dyspozycyjność nie była jednak cechą wyłącznie tego etapu jego życia, i można uznać, że od 1945 r. wydatnie wspierał komunistyczny reżim. Nie był zarazem typem ideologicznego aktywisty, jak się wydaje raczej kimś, kto działał na rzecz "ludowej" Polski dla własnej korzyści.

Jednak i tak Stefan Michnik byl jeszcze wieksza kanalia ale o tym innym razem

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1422205