Rozbita szyba

Obrazek użytkownika gps65
Idee

Woj­na nie na­krę­ca eko­no­mii! Ni­gdy, żad­na. Na­krę­ca tyl­ko to, że lu­dzie mu­szą wię­cej pra­co­wać, by wró­cić po wie­lu la­ta­ch do sta­nu, w ja­kim by­li przed woj­ną. Woj­na na­krę­ca lu­dzi do wy­sił­ku, by zbu­do­wa­li to, co już mie­li. Woj­na żad­ne­go dłu­gu nie li­kwi­du­je — po­wo­du­je tyl­ko to, że jed­ni go nie pła­cą, a in­ni tra­cą, bo po­życz­ki nie od­zy­sku­ją. To są sa­me stra­ty. Żad­ny­ch zy­sków. Ni­cze­go nie przy­by­wa od te­go, że ktoś dłu­gu nie spła­ci!

  Tym się róż­ni woj­na od biz­ne­su. Na woj­nie ktoś zy­sku­je, a ktoś tra­ci, ale su­ma­rycz­nie to stra­ta, do któ­rej jesz­cze na­le­ży do­dać ujem­ną sy­ner­gię, a w biz­ne­sie naj­czę­ściej zy­sku­ją obie stro­ny, su­ma­rycz­nie to zy­sk, a jesz­cze do­dat­ko­wo do­cho­dzi efekt sy­ner­gicz­ny. Dla­te­go pań­stwa na woj­na­ch za­wsze tra­cą, a na biz­ne­sie zy­sku­ją.

  Jak po­żar ko­muś znisz­czy dom, to go to na­krę­ci, bę­dzie wię­cej i in­ten­syw­niej pra­co­wał, mniej się le­nił, za­pę­dzi ro­dzi­nę do ro­bo­ty, bę­dzie mniej ko­rzy­stał z przy­jem­no­ści, ki­na, In­ter­ne­tu, te­atru, ksią­żek, a wię­cej bę­dzie ku­po­wał ma­te­ria­łów bu­dow­la­ny­ch, me­bli, AGD — je­śli ta­ki­ch bę­dzie wię­cej, bo to by­ła po­wó­dź, al­bo trzę­sie­nie zie­mi, czy wo­ja, to zmie­ni to go­spo­dar­kę, bę­dzie wię­cej bu­dow­ni­czy­ch, bę­dzie wię­cej pro­du­cen­tów ma­te­ria­łów bu­dow­la­ny­ch, a mniej ar­ty­stów, pi­sa­rzy czy mu­zy­ków, bę­dzie to spra­wia­ło wra­że­nie oży­wie­nia go­spo­dar­cze­go.

  Jed­nak­że to tyl­ko wra­że­nie! W isto­cie bę­dzie to tyl­ko wzbo­ga­ce­nie się jed­ny­ch biz­ne­sów, a ban­kruc­two in­ny­ch. To, że jed­ni za­ro­bi­li wi­dać, a te­go, że in­ni nie za­ro­bi­li nie wi­dać. A wszyst­ko po to by po kil­ku, kil­ku­na­stu, czy kil­ku­dzie­się­ciu la­ta­ch od­bu­do­wy wró­cić do punk­tu wyj­ścia. Żad­ne­go bo­gac­twa nie przy­bę­dzie. A ci, co się wzbo­ga­ci­li na bu­dow­nic­twie, wca­le nie zy­ska­li, bo gdy­by nie po­wó­dź, po­żar, trzę­sie­nie zie­mi czy woj­na, to by się wie­lo­kroć bar­dziej wzbo­ga­ci­li na przy­kład na prze­my­śle ko­smicz­nym, bu­du­jąc ra­kie­ty na Księ­życ, al­bo na prze­my­śle roz­ryw­ko­wym wy­da­jąc gry kom­pu­te­ro­we.

  Ci, któ­rzy uwa­ża­ją, że na woj­nie się za­ra­bia, są wy­znaw­ca­mi mi­tu roz­bi­tej szy­by, któ­ry już po­nad 150 lat te­mu bar­dzo sku­tecz­nie oba­lił Ba­stiat, a po­tem wie­lo­krot­nie wie­lu eko­no­mi­stów to po­rząd­nie uza­sad­ni­ło i teo­re­tycz­nie i prak­tycz­nie. Co cie­ka­we in­tu­icyj­nie każ­dy głu­pi ro­zu­mie, że znisz­cze­nia żad­ne­go bo­gac­twa przy­nie­ść nie mo­gą, a tym­cza­sem wie­lu wie­rzy w bzdu­ry, że woj­na i in­ne ka­ta­stro­fy i znisz­cze­nia na­pę­dza­ją biz­nes i na­krę­ca­ją go­spo­dar­kę. Nie ro­zu­miem, jak moż­na w te głu­po­ty wie­rzyć!

  Nie­któ­rzy uwa­ża­ją, że Ro­sja zy­sku­je biz­ne­so­wo na woj­nie. Mam więc po­my­sł biz­ne­so­wy: nie­ch Wiel­ko­pol­ska ogło­si nie­pod­le­gło­ść, a Pol­ska zbom­bar­du­je i zmie­cie z po­wierzch­ni zie­mi Po­znań, wte­dy sprze­daż na­szy­ch firm wzro­śnie i Pol­ska sta­nie się dwa ra­zy bo­gat­sza. Wie­rzy­cie w to?

  Ese­je pod ty­tu­łem: „Co wi­dać i cze­go nie wi­dać” Ba­stia­ta, to kla­sy­ka, każ­dy czło­wiek to po­wi­nien znać i prze­czy­tać w przed­szko­lu. Za­czy­na się to od krót­kie­go ese­ju „Roz­bi­ta szy­ba”. Nie ma eko­no­mi­sty, któ­ry by te­go nie znał. Prze­sy­łam to ni­żej w ca­ło­ści i de­dy­ku­ję tym, któ­rzy uwa­ża­ją, że Ro­sja na woj­nie zy­sku­je.

Grzegorz GPS Świderski

]]>https://Twitter.com/gps65]]>
]]>https://www.Salon24.pl/u/gps65/]]>

]]>https://www.Facebook.com/gie.pe.es.65]]>
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://www.YouTube.com/@GrzegorzSwiderski]]>
https://Niepoprawni.pl/ludzie/gps65

PS. Notki powiązane:

Roz­bi­ta szy­ba

  Czy by­li­ście kie­dy­kol­wiek świad­ka­mi gnie­wu miesz­cza­ni­na Ja­ku­ba Po­czciw­ca, kie­dy to je­go nie­sfor­ny syn zbił szy­bę? Gdy­by­ście by­li świad­ka­mi ta­kiej sce­ny, to z ca­łą pew­no­ścią stwier­dzi­li­by­ście, że wszy­scy tam obec­ni, choć­by by­ło ich na­wet trzy­dzie­stu, sta­ra­ją się po­cie­szyć nie­szczę­sne­go wła­ści­cie­la ta­ki­mi sa­my­mi sło­wa­mi: „Nie ma te­go złe­go, co by na do­bre nie wy­szło. Te­go ty­pu przy­pad­ki wspie­ra­ją roz­wój prze­my­słu. Wszak lu­dzie mu­szą z cze­goś żyć. Co po­czę­li­by szkla­rze, gdy­by ni­gdy nie tłu­czo­no szyb?”

  Jed­nak w ty­ch sło­wa­ch po­cie­sze­nia za­war­ta je­st pew­na teo­ria, któ­rą do­brze by­ło­by po­znać bli­żej. W tym przy­pad­ku je­st to bar­dzo pro­ste, do­kład­nie ta sa­ma teo­ria rzą­dzi bo­wiem, nie­ste­ty, w więk­szo­ści in­sty­tu­cji eko­no­micz­ny­ch.

  Za­kła­da­my, że na­le­ży wy­dać sześć fran­ków, by na­pra­wić szko­dę. Ozna­cza to, że wy­pa­dek przy­no­si prze­my­sło­wi szkla­ne­mu sześć fran­ków, że owe sześć fran­ków wspie­ra wspo­mnia­ną ga­łąź prze­my­słu. Zga­dzam się, w żad­nym ra­zie nie za­prze­czam, to słusz­ne ro­zu­mo­wa­nie. Przyj­dzie szkla­rz, zro­bi, co do nie­go na­le­ży, otrzy­ma sześć fran­ków, bę­dzie za­cie­rał rę­ce i w głę­bi ser­ca bło­go­sła­wił to nie­sfor­ne dziec­ko. To wi­dać.

  Ale je­że­li, a czę­sto się tak dzie­je, dro­gą de­duk­cji doj­dzie­my do wnio­sku, że do­brze je­st tłuc szy­by, że dzię­ki te­mu wpro­wa­dza­my w obieg pie­nią­dze, że tym spo­so­bem ogól­nie wspie­ra­my prze­my­sł, je­stem zmu­szo­ny za­wo­łać: Stop! Wa­sza teo­ria uwzględ­nia tyl­ko to, co wi­dać, nie bie­rze zaś pod uwa­gę te­go, cze­go nie wi­dać.

  Nie wi­dać, że sko­ro na­sz miesz­cza­nin wy­dał sześć fran­ków na jed­ną rze­cz, to nie bę­dzie już mó­gł ich wy­dać na coś in­ne­go. Nie wi­dać, że gdy­by nie mu­siał wy­mie­nić szy­by, ku­pił­by so­bie na przy­kład no­we bu­ty al­bo wzbo­ga­cił swo­ją bi­blio­tecz­kę o ko­lej­ną książ­kę. Krót­ko mó­wiąc, z owy­ch sze­ściu fran­ków zro­bił­by ja­ki­kol­wiek in­ny uży­tek, któ­re­go już nie zro­bi.

  Przyj­rzyj­my się te­raz prze­my­sło­wi ja­ko ca­ło­ści.

  Zbi­to szy­bę. Prze­my­sł szklar­ski zo­stał wspar­ty kwo­tą sze­ściu fran­ków — to wi­dać. Gdy­by szy­ba nie zo­sta­ła zbi­ta, kwo­ta sze­ściu fran­ków za­si­li­ła­by prze­my­sł szew­ski (bą­dź ja­ki­kol­wiek in­ny) - te­go nie wi­dać.

  A gdy­by­śmy tak wzię­li pod uwa­gę to, cze­go nie wi­dać, czy­li fakt ne­ga­tyw­ny, jak i to, co wi­dać, czy­li fakt po­zy­tyw­ny, wów­czas zro­zu­mie­li­by­śmy, że dla prze­my­słu ja­ko ca­ło­ści, czy dla kra­jo­we­go ryn­ku pra­cy, nie ma zna­cze­nia, czy zbi­ja się szy­by, czy nie.

  Przyj­rzyj­my się te­raz sy­tu­acji Ja­ku­ba Po­czciw­ca.

  W pierw­szej hi­po­te­zie, mó­wią­cej o zbi­tej szy­bie, wy­da­je on sześć fran­ków i mo­że cie­szyć się tyl­ko i wy­łącz­nie szy­bą. W dru­giej hi­po­te­zie, któ­ra za­kła­da, że wy­pa­dek się nie wy­da­rzył, wy­da­je on sześć fran­ków na bu­ty, za­tem bę­dzie miał i pa­rę bu­tów, i szy­bę.

  Ja­kub Po­czci­wiec je­st czę­ścią spo­łe­czeń­stwa, dla­te­go pa­trząc na nie ja­ko ca­ło­ść i na bi­lans wy­ni­ka­ją­cy z je­go pra­cy i dó­br, na­le­ży wnio­sko­wać, że spo­łe­czeń­stwo stra­ci­ło war­to­ść szy­by.

  Uogól­nia­jąc pre­zen­to­wa­ny tu­taj przy­kład, do­cho­dzi­my do na­stę­pu­ją­cej, nie­ocze­ki­wa­nej kon­klu­zji: „Spo­łe­czeń­stwo tra­ci war­to­ść nie­po­trzeb­nie nisz­czo­ny­ch przed­mio­tów”, i do stwier­dze­nia, któ­re spra­wia, że zwo­len­ni­kom pro­tek­cjo­ni­zmu wło­sy po­win­ny zje­żyć na gło­wie: „Tłu­cze­nie, nisz­cze­nie i mar­no­tra­wie­nie nie wspie­ra kra­jo­we­go ryn­ku pra­cy”, al­bo krót­ko mó­wiąc: „Nisz­cze­nie nie przy­no­si zy­sku”.

  Cóż po­wie­cie, pa­no­wie z „Mo­ni­to­ra Prze­my­sło­we­go”, cóż po­wie­cie, zwo­len­ni­cy po­czci­we­go pa­na de Sa­int-Cha­man­sa, któ­ry z ta­ką pre­cy­zją wy­li­czył, ile za­ro­bił­by prze­my­sł, gdy­by do­szło do po­ża­ru w Pa­ry­żu, z ra­cji ko­niecz­no­ści od­bu­do­wy znisz­czo­ny­ch do­mów?

  Przy­kro mi, że je­stem zmu­szo­ny oba­lić te je­go skru­pu­lat­nie spo­rzą­dzo­ne ra­chun­ki, tym bar­dziej że ich du­ch prze­nik­nął do na­szej wła­dzy usta­wo­daw­czej. Pro­szę go jed­nak, by swo­je ob­li­cze­nia prze­pro­wa­dził raz jesz­cze, tym ra­zem uwzględ­nia­jąc to, cze­go nie wi­dać, obok te­go, co wi­dać.

  Do­brze by by­ło, gdy­by czy­tel­nik do­strze­gł, że w tym krót­kim dra­ma­cie, ja­ki przed­sta­wi­łem pod je­go roz­wa­gę, nie wy­stę­pu­je dwó­ch, ale trzech bo­ha­te­rów. Pierw­szy — Ja­kub Po­czci­wiec, re­pre­zen­tu­je kon­su­men­ta, któ­ry w wy­ni­ku po­wsta­łe­go znisz­cze­nia cie­szy się tyl­ko jed­ną rze­czą za­mia­st dwie­ma. Dru­gi — pod po­sta­cią szkla­rza, sym­bo­li­zu­je pro­du­cen­ta, któ­re­go prze­my­sł zo­sta­je wspar­ty dzię­ki wy­pad­ko­wi. Trze­ci to szewc (lub przed­sta­wi­ciel każ­dej in­nej ga­łę­zi prze­my­słu), któ­ry z tej sa­mej przy­czy­ny po­no­si stra­tę. Ten trze­ci bo­ha­ter, któ­ry po­zo­sta­je przez ca­ły czas w cie­niu, a któ­ry uosa­bia to, cze­go nie wi­dać, je­st nie­zbęd­nym ele­men­tem roz­wa­ża­ne­go tu­taj pro­ble­mu. To on nie­dłu­go na­uczy nas, że ab­sur­dem je­st do­szu­ki­wać się zy­sku w ogra­ni­cze­niu, któ­re ko­niec koń­ców je­st tyl­ko czę­ścio­wą de­struk­cją. Przyj­rzyj­cie się do­głęb­nie wszyst­kim przed­sta­wio­nym tu ar­gu­men­tom, a do­strze­że­cie w ni­ch je­dy­nie pa­ra­fra­zę tej po­pu­lar­nej mak­sy­my: „Co po­czę­li­by szkla­rze, gdy­by ni­gdy nie tłu­czo­no szyb?”.

 

3
Twoja ocena: Brak Średnia: 3 (5 głosów)

Komentarze

I to w zasadzie wyczerpuje temat.

Vote up!
3
Vote down!
-1
#1660108