Przechodząc wczoraj koło kępy drzew i krzewów nad Wisłą nieopodal wzgórza wawelskiego usłyszałem odgłosy szurania, głośne stęknięcia i trzask łamanych gałęzi, po czym z krzaków wytoczyła się beczkowata bestia wielkości ciężarówki, która, chwilę potem skoczyła z brzegu do rzeki i pogrążyła się w odmętach. Oczom nie mogłem uwierzyć, musiałem się uszczypnąć, by stwierdzić, że nie śnię.
No i...