Problemy z rejestracją

Obrazek użytkownika Gawrion

Jeśli nie możesz prawidłowo odczytać liter z obrazka dajemy Ci małą podpowiedź.

 

Kod składa się wyłącznie z:


Komentarze

Najłatwiej jest krytykować; znacznie gorzej wziąć odpowiedzialność i działać. Opozycja prześciga się w obietnicach, nawet nie siląc się na skalkulowanie kosztów - to nic nie kosztuje. Rząd musi brać pod uwagę następstwa wielomiliardowej pomocy. Ta pomoc nie może być demoralizująca, nie może być nieadekwatna do strat. Nie może też pokryć wszystkich strat - na to n ie stać najbogatszych państw świata. Pomoc automatyczna, bezrefleksyjna, to rozdawnictwo. Pomoc obwarowana warunkami i koniecznością udokumentowania strat, to "papierologia" (choćby owo udokumentowanie odbywało się elektronicznie - bez użycia papieru). Rząd musi to wyważyć. Nadmierna papierologia i weryfikacja, to często generowanie dodatkowych kosztów.
Jednakże, pomoc nie może polegać na dotowaniu ponad miarę. A miara, to przewidywanie skutków wydatkowania tych miliardów. Rząd nie ma lejka, do którego Pan Bóg wlewa pieniądze, a rząd tylko je sprawiedliwie rozdziela. Gdyby nie dobra sytuacja finansowa Polski, gdyby nie to, że możemy emitować obligacje skarbowe z rentownością poniżej 2 % (zadarzało się nawet kupno naszych obligacji z rentownością ujemną - to była dotychczas "specjalność" tylko niemiecka). Otóż podaż pieniądza bez pokrycia w dochodach państwa, to źródło inflacji. Innymi słowy koszty tej operacji poniesie całe społeczeństwo - my wszyscy.
Ratowanie miejsc pracy - pomoc dla przedsiębiorców zatrudniających pracowników, to dobrze pojęty interes państwa, to pespektywa utrzymania łańcuchów zaopatrzeniowych, to podatki, które w przyszłości zasilą państwowy organizm. Cały czas oczywiście sprawą nadrzędną jest troska, by obywatele nie pozostali bez środków do życia.
Pewne ambiwalentne odczucia mam w przypadku "konieczności" ratowania różnych fanaberyjnych przejawów aktywności przedsiębiorców. Mam tu na myśli salony makijażu, tatuażu, solaria, skleppy handlujace quasi narkotykami, dopalaczami itp. może jeszcze lokale świadczące usługi "towarzyskie". Wiem oczywiście, że większość z nich płaci podatki. Wątpliwości niepokojące duszę ekonomisty wynikają z obawy, że owe podatki prawdopodobnie tylko w sposób znikomy pokryją pomoc państwa jakiej s[podziewają się właściciele tych "zakładów pracy". Wspomniana "działalność gospodarcza" świadczy usługi wąskiej określonej grupie społecznej - nie są tam zaspokajane podstawowe społeczne potrzeby, ani w sferze materialnej, ani duchowej.
Zanim podzielę się swoim pomysłem, przytoczę historię "flirtu z Melpomeną", (że posłużę się nazwą pisanych kilkanaście lat prze Boya felietonów na teatralne tematy). Otóż na przełomie XIX i XX wieku w Krakowie spektakl teatralny odbywał się tylko dwukrotnie (dwa przedstawienia). Przyczyna była prozaiczna - mianowicie - na trzecią odsłonę nie było już chętnych. wszyscy zainteresowani sztuką teatralną, to ilość teatromanów wypełniająca tylko dwie widownie. Podziwiać tylko należy aktorów (i reżysera), którzy co tydzień musieli zapamiętać całkiem nowe role.
Oczywiście, te dwie widownie, to była elita arystokratyczna, towarzyska i elita finansowa. Postanowili zbudować sobie przyzwoity gmach teatralny. Sami wyłożyli na niego potrzebne środki (nie oglądali się na pomoc jakiegoś państwa -austriackiego zaborcy, czy jakieś międzynarodowej organizacji). Jak postanowili, tak zrobili - w niecałe cztery lata powstał najpiękniejszy w Polsce teatralny budynek - to Teatr im. Juliusza Słowackiego. Ciekawostką jest fakt jego remontu za komuny trwający kilkanaście lat. Istotą jest coś innego - koszty budowy ponieśli użytkownicy, (abstrahuję od źródło ich bogactwa - z pewnością sposób do jego dojścia nie miał nić wspólnego z moralnością). Ważna jest ekonomiczna zasada, że to co jest stworzone dla określonej grupy społecznej - musi być przez nią fundowane. Rzecz jasna taka zasada nie dotyczy pomocy dla upośledzonych z różnych względów grup społecznych w zakresie zaspokojenia ich podstawowych życiowych potrzeb. Mam na myśli nieuzasadnioną pomoc dla przedsięwzięć społecznie niepożądanych, a nawet obojętnych z punktu widzenie zdrowia fizycznego, duchowego i psychicznego narodu, ale skierowanych tylko do wąskiej określonej ilości osób.
Konkluzja jest takla, że należałoby jednak wydzielić te grupy działalności gospodarczej, które nie są niezbędne dla krajowej gospodarki, a czasem są wręcz społecznie szkodliwe i pomoc państwa dla nich skorelować z ilością płaconych podatków.
Pomysł dla wszelkich usługodawców, których działalność została przez epidemię przerwana jest taki, że należy wszelkimi sposobami zaktywizować formy przedpłaty za przyszłe usługi. Rzecz zresztą ma miejsce od lat - przedpłaty turystyczne i wczasowe. Kupowanie turnusów przed sezonem daje gwarancję stałej ceny, a właścicielom biur podróży, hotelów, pensjonatów - płynność finansową w czasie między sezonami turystycznymi. Należałoby stworzyć system podzielonego ryzyka, z którego jednak klienci mogliby korzystać. Byłoby to rozwiązanie poprawne z puntu widzenia ekonomicznej uczciwości. W większym stopniu niechby z niego korzystali usługodawcy wspomnianych wyżej fanaberii, ponieważ jako przedstawiciel decydowanej większości społeczeństwa (myślę, że ok 99,9 %) nie mam zamiaru finansować z własnej kieszeni wyrafinowanych (a czasem patologicznych) usług...

Janusz40

#1624791