Zaskoczyła mnie służalczość Rosjan - mówi Sebastian Putra, syn śp. marszałka Krzysztofa Putry

Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl
Artykuł

W moskiewskim instytucie patomorfologii nie było wyznaczonego miejsca dla osób, które przeglądały zdjęcia ciał swoich bliskich w celu ich identyfikacji. Dochodziło do sytuacji, że w jednym pomieszczeniu my jedliśmy obiad, a koło nas na stole przeglądano fotografie, które powinna widzieć tylko rodzina.

Z Sebastianem Putrą, białostockim radnym z PiS, synem śp. marszałka Krzysztofa Putry, który zginął w katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem, rozmawia Adam Białous

Co skłoniło Pana do startu w wyborach samorządowych?
- To wynikło głównie z jakiejś mojej wewnętrznej potrzeby kontynuowania dzieła ojca. Przy podejmowaniu tej trudnej decyzji znaczenie miały również prośby kierowane pod moim adresem przez najbliższych współpracowników politycznych ojca. Oni we mnie wierzą, bo może po części przypominam im ich niezastąpionego "szefa". Oprócz tego, prawdę mówiąc, już dużo wcześniej myślałem o tym, aby zaangażować się w działalność publiczną. Na początek w radzie miasta chciałbym zająć się sprawami związanymi ze sportem, bo w tej dziedzinie mam pewne doświadczenie i wiem, co trzeba naprawić. Ta wiedza wynika z faktu, iż grałem w drużynach koszykarskich w Białymstoku i poznałem zarówno zawodników, jak i działaczy różnych dyscyplin sportowych. Poznałem więc temat od kuchni. Niestety, moja kariera sportowa nie trwała długo - z powodu kontuzji musiałem wycofać się z zaangażowanego uprawiania koszykówki. Chcę jednak zaznaczyć, że jako radny nie zamierzam poprzestać na zajmowaniu się problemami związanymi ze sportem, w przyszłości chcę również interweniować w innych sprawach. Najpierw muszę jednak zdobyć doświadczenie.

Dostał Pan bardzo dobry wynik.
- Szczerze mówiąc, aż tak dobrego wyniku się nie spodziewałem. W okręgu, w którym startowałem, spośród wszystkich kandydujących otrzymałem najwięcej głosów wyborców - nawet pomimo że byłem ostatni na liście. Jednak na pewno nie odbieram tego jako swoją zasługę. Raczej odczytuję ten dobry wynik jako pewne podziękowanie wyborców za dobro, jakie otrzymali od mojego ojca. Oczywiście, ze wszystkich sił będę się teraz starał udowodnić, że jestem godzien poparcia, jakiego oni mi udzielili. To jest wielka odpowiedzialność. Szczególnie mocno uświadomiłem to sobie podczas pierwszej sesji rady miasta, kiedy to my, nowo wybrani radni, składaliśmy przysięgę. Kiedy mówiłem: "Ślubuję" i "Tak mi dopomóż Bóg", czułem wielką wagę tych słów i mam świadomość, że muszę zrobić wszystko, aby nie zawieść tych, którzy mi zaufali.

Jakie cechy Pana ojca jako polityka chciałby Pan uczynić swoimi?
- Przede wszystkim chciałbym posiadać, tak jak ojciec, wewnętrzny spokój i zdolność panowania nad emocjami podczas dyskusji politycznej, co jest rzeczą niezwykle trudną, cechującą bardzo nielicznych polityków w Polsce. Chciałbym mieć również jego doświadczenie - to jednak wymaga czasu i cierpliwości. Pragnę tu powiedzieć, że czuję duchową obecność ojca, czuję, że on kieruje moimi pierwszymi krokami, które stawiam w polityce. Wierzę, że dalej będzie mnie uczył.

Całość znajdziemy tu:

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101206&typ=po&id=po24.txt

Polecam.

Brak głosów