Zanim zostanie tylko szyld

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Drogi katolicki przyjacielu - pisze do mnie rektor Christendom College, dr Timothy O’Donnell, w masowej korespondencji fundraisingowej - bez wątpienia przegrywamy w wojnie kulturalnej, jednak zwycięstwo ciągle jest możliwe. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego batalia wydaje się tak jednostronna? - pyta retorycznie. I odpowiada: Nie trzeba patrzeć dalej niż na nasze katolickie koledże i uniwersytety. Diagnoza ta jest, niestety, również prawdziwa w Polsce.

Dowodem na to jest na przykład wprowadzenie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim osobnego przedmiotu pod nazwą „Gender: feminizm, queer studies, men’s studies” (a nie np. „Absurdy i niebezpieczeństwa ideologii gender"), przygotowywanego wraz ze środowiskiem współpracującym ze skrajną lewicą. Dopiero co wybuchł skandal spowodowany podpisaniem przez prof. Zofię Kolbuszewską, prodziekana Wydziału Humanistycznego lubelskiej uczelni listu poparcia dla wulgarnej i antykatolickiej dyrektor Teatru Ósmego Dnia Ewy Wójciak. Jeszcze wcześniej media zdziwiło zatrudnianie przez KUL posłanki Joanny Muchy, znanej z poglądów sprzecznych z nauką Kościoła (jest przeciwna całkowitemu zakazowi zabijania nienarodzonych, popiera za to refundację antykoncepcji i in vitro). Osób o poglądach posłanki czy prodziekana pracujących na KUL jest więcej. Choć fakt, że obie panie na KUL-u już nie pracują, dobrze o instytucji świadczy, nie zmienia to jednak negatywnego poczucia, że stało się tak raczej dopiero za przyczyną mediów. Jeśli ta renomowana uczelnia nie uporządkuje teraz swoich spraw, dalej może być już tylko gorzej. A jak gorzej? Oto przykłady wydarzeń z katolickich uczelni ze Stanów Zjednoczonych.

A w USA...

- „Tydzień Pozytywnego Seksu”- sponsorowany przez uniwersyteckie grupy feministyczne i homoseksualne.

- Pogadanka: „Relacje poza monogamią”- przedstawiona przez reżysera filmu pornograficznego.

- „Color of Queer” – projekcja filmu o policjancie, który uwodzi dwunastolatka.

- „Tydzień świadomości transgender”, podczas którego zachęca się studentów do przyjścia na uczelnię w ubiorze „wykoślawiającym płeć” (gender bending).

- Szokujące? - czytam w tym samym liście. - A może być jeszcze bardziej szokujące, jeśli zdamy sobie sprawę, że wszystkie wymienione powyżej wydarzenia miały miejsce podczas Wielkiego Postu. Jak to w ogóle możliwe? Autor listu twierdzi, że jedną z przyczyn są dotacje federalne. Innymi słowy: judaszowe srebrniki.

Korumpujące skutki rządowych pieniędzy

Rektor O’Donnell wyjaśnia, że w Stanach Zjednoczonych uczelnie katolickie zaczęły być dotowane przez państwo w 1965 r. ustawą Omnibus Education Act, która przewidywała popłynięcie w ich stronę milionów dolarów z kasy podatników. Prawie natychmiast grupa katolickich koledżów, prowadzona przez Uniwersytet Notre Dame (dzisiaj zapraszający i honorujący prezydenta Obamę), częściowo po to, aby zakwalifikować się do funduszy federalnych, ogłosiła niezależność od Kościoła katolickiego. Od tego czasu, setki innych szkół podążyło tym samym tropem akceptując dotacje i dostosowując się do rządowych wymagań. W międzyczasie Sąd Najwyższy zasądził, że nawet te szkoły, które korzystają z tych funduszy niebezpośrednio (np. w formie studenckich pożyczek rządowych) muszą funkcjonować na rządowych zasadach. Te zaś nie mają, oczywiście, nic wspólnego z katolicyzmem. Państwowe wsparcie nie jest przecież za darmo. Jak podsumowuje rektor, uczelnie oddały w zamian za to swoje dusze.

Kompromisy i zaprzedanie duszy

Jedynym koledżem w USA, który nie akceptuje federalnych pieniędzy w żadnej formie jest Christendom College z Wirginii. Szkoła została założona w 1977 r., z prywatnych pieniędzy założyciela Warrena Carrolla, autora wielu książek historycznych wydanych w Polsce, który rozumiał konsekwencje przyjmowania „rządowej pomocy”. Za swoją bezkompromisowość uczelnia płaci oczywiście swoją cenę w amerykańskim sektorze płatnego szkolnictwa wyższego. Christendom College bez rządowych dotacji, grantów i pożyczek nie może rozrastać się podobnie jak inne uczelnie. Nie może zaoferować studentom kompleksów sportowych, basenów czy kafeterii z różnorodnym jedzeniem. Nie ma za to na niej przedmiotów związanych z „różnorodnością”, właśnie takich jak gender studies, na które, oczywiście płyną pieniądze z różnych źródeł (tak jak polskie instytucje w ramach np. programów Unii Europejskiej). Christendom College ma jednak swobodę nauczania, jak rozumować i bronić wiary katolickiej przed „dyktaturą relatywizmu”. Sytuacja finansowa uczelni nie jest na tyle dobra, aby umożliwiać na niej studia osobom mniej zamożnym, głównie rodzinom wielodzietnym, z których pochodzi wielu kandydatów. Dlatego, aby zebrać na to odpowiednie fundusze i zachować niezależność od rządowych nakazów i zakazów (np. wprowadzenie studenckich grup homoseksualnych czy zakaz zawieszania krzyża w salach wykładowych), chce utworzyć specjalny fundusz (rodzaj fundacji), na który miałyby wpływać donacje od katolików, chcących mieć swój udział w zdrowej formacji nowych pokoleń. I to sugestia do rozważenia dla KUL, który korzysta z dotacji z funduszy publicznych.

Christendom College

Christendom College reklamuje się jako miejsce, gdzie katolicyzmem się oddycha. Oferowane wykłady mają umożliwić rozwój filozoficznych i teologicznych korzeni młodych ludzi, mających kluczowy wpływ na ich umysł i charakter. W centrum kształcenia znajduje się katolicka teologia i tomizm. Oprócz tego na uczelni oferowane są wykłady z historii, literatury, języków obcych (nowożytnych i klasycznych), filozofii politycznej,
ekonomii, matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Na uczelni obowiązuje specjalny ubiór na czas wykładów i Mszy, oraz skromny na pozostałe zajęcia. W akademikach nie ma dostępu do Internetu. Studenci i studentki mieszkają w oddzielnych budynkach, w których nie mogą się odwiedzać. Każdego roku wszyscy wykładowcy dobrowolnie składają przysięgę wierności Kościołowi i papieżowi. Nauczają każdego przedmiotu wiedząc, że nie może być konfliktu pomiędzy prawdami wiary i natury. Na kampusie odprawiana jest dwa razy dziennie Msza św. w języku łacińskim: novus ordo oraz w rycie tradycyjnym, przed każdą Mszą istnieje możliwość wyspowiadania się. Codziennie odprawiana jest modlitwa różańcowa i czterogodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu, do tego odbywają się różne zajęcia związane z muzyką sakralną. Studenci wyjeżdżają do Ameryki Łacińskiej, aby pomagać ubogim, biorą udział w organizowaniu stołówek dla biednych, odwiedzają domy starców, działają w organizacjach pro-life. Co roku uczniowie i pracownicy szkoły wyjeżdżają na Marsz Życia do Waszyngtonu.

Dumni z absolwentów?

Jak zapewnia rektor O’Donnell - absolwenci Christendom College są również ludźmi sukcesu: pracują na Wall Street, Capitol Hill, w FBI, w biznesie, na uczelniach czy w wojsku. Po studiach trafiają do zakonów i seminariów, zostają prawnikami i lekarzami. W trakcie studiów znajdują swoich przyszłych małżonków. Mają kręgosłup moralny, są inteligentni, odważni, mają dobrą etykę pracy i żyją według zasad katolickich.

Choć KUL również może poszczycić się wybitnymi katolickimi absolwentami, ma wśród nich także kontrowersyjnego bioetyka i współpracownika „Gazety Wyborczej”, prof. Jana Hartmana. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim doktoryzowała się i pracowała „liberalna” Joanna Mucha. Studiował tam również antykatolicki i proaborcyjny Janusz Palikot, choć podobno uczelni nie skończył. Trudno by uniwersytet odpowiadał za poczynania wszystkich swoich absolwentów, jednak powinien ręczyć za swoją kadrę i wykładane przedmioty. Ostatnie wpadki niestety sugerują, że uczelnia być może już otwarła się na rewolucyjne i antykatolickie prądy nie po to, aby je zrozumieć, ale zaakceptować. I tę sprawę trzeba katolikom wyjaśnić do końca, aby nie musieli się wahać, kiedy w kościołach poprosi się o ich datki na KUL.

Natalia Dueholm

Read more: http://www.pch24.pl/zanim-zostanie-tylko-szyld,15780,i.html#ixzz2X2W2fhXJ

Brak głosów