Trzy i pół roku od katastrofy - ile lat do prawdy?

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Sens rządowego „wyjaśnieniania” katastrofy smoleńskiej jest taki, żeby ludzie uwierzyli w jasność kłamstw

1. Dziś mija trzy i pół roku od tragedii smoleńskiej, która wstrząsnęła Polską i której prawdziwego przebiegu i przyczyn mimo zakończenia prac komisji rządowej wciąż nie znamy.

Tragedii, co do której coraz więcej okoliczności wskazuje, że nie była ona wynikiem zrządzenia złego losu, lecz mogła się do niej przyczynić ludzka ręka.

2. Sekta smoleńska – tak „poprawni politycznie” mówią o tych, którzy nie zadowalają się oficjalnymi wyjaśnieniami katastrofy.

Oszołomy – mówią o tych, którzy zadają pytania

Niekompetentni – mówią o naukowcach, którzy analizują okoliczności katastrofy i dochodzą do innych wersji, niż komisja rządowa.

Przeogromna jest presja na to, by o Smoleńsku milczeć. Ulegają jej czasem nawet ludzie dobrej woli, którzy też uważają, że lepiej milczeć, bo mówienie o Smoleńsku nam szkodzi.

3. Nie można milczeć. Nie wolno milczeć. Ta tragedia musi być zbadana. Podkreślam – ta tragedia musi być zbadana.

Rząd, jego słynna komisja ministra Millera i eksperta Laska, nie badał katastrofy smoleńskiej – on ją tylko wyjaśniał. Nie przypadkiem pan Lasek jest dziś ekspertem do spraw wyjaśnienia katastrofy.

Sens tego wyjaśnienia jest bowiem taki, żeby ludzie przestali wnikać w mroki prawdy i uwierzyli w jasność kłamstw.

4. Tych kłamstw jest wiele. Pamiętamy słynne zapewnienia pani Kopacz o przekopywaniu ziemi na metr w głąb. Nie było przekopywania. Słyszeliśmy zapewnienia o polskich lekarzach pracujących ramię w ramię z rosyjskimi przy sekcjach zwłok.

Dziś wiemy, nie było polskich lekarzy i nie było polskich prokuratorów przy tych sekcjach i nie wiadomo nawet czy sekcje były, skoro ciała w trumnach zostały zamienione.

5. Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości pytali pana eksperta Laska, tego rządowego specjalisty od wyjaśniania katastrofy, kto – jaki polski ekspert, badał wrak, kto – jaki polski ekspert – badał czarne skrzynki?

Pan Lasek żadnych ekspertów nie wskazał.

Nie wskazał, bo nie było ani takich ekspertów, ani takich badań.

Senatorowie pytali, kto przeprowadzał oględziny miejsca katastrofy, kto mierzył słynna brzozę i w jej pomiarze o prawie dwa metry się pomylił.

Pan Lasek w odpowiedzi żadnych ekspertów nie wskazał, zasłonił się tajemnicą komisji w czasie badania katastrofy.

Owszem, jest taka tajemnica, ale w czasie badania – podkreślam – w czasie badania katastrofy, a nie po zakończeniu badania!

6. Senatorowie PiS pytali, kto to obliczył, jaki geniusz matematyczno-fizyczny, że skrzydło samolotu ścięło brzozę i jednocześnie brzoza ścięła skrzydło? I jak to się stało, że brzoza została ścięta na wysokości 5 metrów, a potem samolot już bez skrzydła się wzniósł i zrobił tak zwaną beczkę, przy rozpiętości skrzydeł trzydzieści siedem metrów.

Ekspert Lasek odpowiedział wykrętnie, żadnych nazwisk ekspertów nie wskazał...

Chyba żaden matematyk, żaden fizyk nie podpisałby się pod taką brednią.

Ta beczka, ten przewrót samolotu na plecy, były po prostu niemożliwe. Jak nie koła za nisko, to skrzydła za szeroko.

7. Co się więc tam stało?

Zastanowiła mnie krótka informacja, zawarta w rządowym raporcie Millera. Otóż ten samolot, który się rozbił w Smoleńsku, dwa dni wcześniej leciał z premierem Tuskiem z Pragi do Warszawy i podobno podczas startu zderzył się z ptakiem. Po takim zderzeniu samoloty zazwyczaj zawracają na lotnisko, celem zbadania uszkodzeń. Tupolew z premierem Tuskiem jednak nie zawrócił, lecz poleciał do Warszawy, a tam nazajutrz został błyskawicznie naprawiony, przez ekipę – o której sam raport Millera pisze, że nie była odpowiednio przeszkolona.

Do czego nie była, a do czego była przeszkolona ta ekipa, która 9 kwietnia 2010 roku naprawiała rządowy samolot, który następnego dnia rozbił się w Smoleńsku? I czy tej ekipie ktoś patrzył na jej pracujące przy naprawie złote rączki?

Niczego nie sugeruję, niczego nie podejrzewam, ale po prostu chcę wiedzieć – kto i dlaczego naprawiał tupolewa na dzień przed katastrofą i kto tę naprawę nadzorował?

8. Premier Tusk powiedział kiedyś, ze polskość to nienormalność. Skandaliczne słowa, z którymi się całkowicie nie zgadzam. Polska to normalny kraj, dobrych i wspaniałych ludzi. Ale państwo polskie, pod obecną władzą, to jest rzeczywiście nienormalność.

To nienormalność, że władze państwa za nic mają katastrofę, w której zginął Prezydent RP i 95 innych, znakomitych osób.

Jeśli takiej tragedii i takiej śmierci się nie bada, to co powiedzieć o innych tragediach, które są udziałem zwykłych ludzi, zwykłych Polaków. Tych, którzy w rozpaczy wobec niesprawiedliwości zwracają się do mnie i o których krzywdach i niesprawiedliwościach opowiadam państwu czasem w moich felietonach.

9. Od smoleńskiej tragedii mija trzy i pół roku, I minie jeszcze pewnie dwa lata, w ciągu których państwo polskie nie kiwnie palcem, żeby poznać prawdę, żeby poznać prawdziwy obraz i przyczyny tej tragedii.

Ale przyjdzie czas, że te prawdę poznamy, dla sprawiedliwości, ale także po to, żebyśmy, znając prawdę, siebie szanowali nawzajem i żeby inni nas szanowali.

(jest to treść mojego felietonu w Radiu Maryja z cyklu „Spróbuj pomyśleć”, emitowanego 9 października br. )

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/56405,trzy-i-pol-roku-od-katastrofy-ile-lat-do-prawdy.html

Brak głosów