Symbolek

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

„Oszczędzając trud Wałęsy, sam za niego pleć nonsensy" – o taką pomoc dla polskiego noblisty zaapelowała polska noblistka Wisława Szymborska w jednej ze swoich „Altruitek".

Słysząc na pogrzebie księdza Jerzego Popiełuszki 3 listopada 1984 r. Lecha Wałęsę, mówiącego: „Solidarność żyje, bo ty oddałeś dla niej życie!", czułem ściskające za gardło wzruszenie.

– My, naród! – tymi słowami zaczął Wałęsa swoje przemówienie do połączonych izb Kongresu Stanów Zjednoczonych 5 lat później, 15 listopada 1989 r., a ja czułem dumę i satysfakcję, bo Lech był trzecim cudzoziemcem zaproszonym do takiego wystąpienia. Przed nim do połączonych Izb Kongresu przemawiali tylko francuski markiz Marie Joseph de La Fayette, uczestnik walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych i Winston Churchill, premier Wielkiej Brytanii.

Sukces Solidarności

– Ruch o nazwie Solidarność dlatego uzyskał masowe poparcie, dlatego odniósł sukcesy, że zawsze i w każdej sprawie opowiadał się za rozwiązaniami lepszymi, bardziej ludzkimi, godniejszymi, a przeciw brutalności i nienawiści. Wtedy, na początku, z różnych stron świata odzywały się głosy przestrzegające nas, pouczające, nawet potępiające. Mówiono: „Czego się tym Polakom zachciewa, oni są szaleńcami, narażają na szwank pokój światowy i stabilizację europejską, powinni być cicho i nikogo nie denerwować". Wynikało z tych głosów, że wszystkie inne narody mają prawo do życia w dobrobycie i pomyślności, mają prawo do demokracji i swobody, tylko Polacy powinni z tych praw zrezygnować, by nie zakłócać innym spokoju – mówił Wałęsa.

Słuchał tego bez przesady z uwagą cały świat, któremu Wałęsa, podkreślający, że jest elektrykiem z Gdańska, niepiastującym żadnych wielkich funkcji państwowych, jawił się jako żywy symbol tej autentycznej społecznej solidarności. Oraz tej Solidarności, która stała się inspiracją dla wszystkich narodów Europy Wschodniej do walki o swoją wolność i podmiotowość.

Rok później Lech Wałęsa zaczął jednak piastować najwyższą funkcję w państwie – został wybrany na prezydenta RP. Zdarzyło się to niewątpliwie na fali solidarnościowej legendy.

Prezydentura Nikodema Dyzmy?

I niemal natychmiast zaczął rozmieniać dorobek i legendę Solidarności na drobne. Szybko „podziękował" wspierającej go w wyborach partii Porozumienie Centrum Jarosława Kaczyńskiego, by otoczyć się wątpliwej jakości doradcami, których symbolem stał się Mieczysław Wachowski, osobisty kierowca, awansowany do rangi sekretarza stanu. Z Kancelarii Prezydenta odeszli autentyczni działacze Solidarności: Arkadiusz Rybicki, Krzysztof Pusz, Jacek Merkel.

Na efekty takiej „polityki kadrowej" nie trzeba było długo czekać. W sierpniu 1991 r. podczas puczu Janajewa w Moskwie – który miał zatrzymać proces reform Gorbaczowa – zaskoczony prezydent RP konsultował się telefonicznie z… Wojciechem Jaruzelskim i Czesławem Kiszczakiem. Gotowy był już ponoć oficjalny list z gratulacjami dla uzurpatora.

Kolejnym „sukcesem" – a raczej niespodziewanym ekscesem – międzynarodowym, były pomysły NATO-bis i EWG-bis, ogłoszone przez Wałęsę podczas wizyty w RFN w marcu 1992 r. Niekonsultowane wcześniej z rządem Jana Olszewskiego, pokazały chwiejność polskiej polityki i zdecydowanie opóźniły wejście naszego kraju do struktur europejskich.

Kwartał później, by storpedować lustrację i dekomunizację, Lech Wałęsa odwołał nagle rząd Jana Olszewskiego. Wcześniej premier Olszewski zdecydowanie oprotestował kolejny prezydencki pomysł, by bazy po wojskach sowieckich przekazać polsko-rosyjskim spółkom joint venture.

Z dzisiejszej perspektywy patrząc, nasuwa się pytanie o rzeczywistą inspirację tych i innych jeszcze „pomysłów" i „dokonań" Lecha Wałęsy, które w ciągu zaledwie pięciu lat wyczerpały cierpliwość jego zwolenników i uzbroiły przeciwników. Skompromitowały legendę Solidarności tak skutecznie, że przez dwie kolejne kadencje prezydentem RP mógł być Aleksander Kwaśniewski.

Wałęsa w klapie

Obecna Polska jest krajem źle rządzonym – według kwietniowego raportu CBOS-u ponad dwie trzecie Polaków źle ocenia rząd Tuska i nie widzi w jego działaniach szans na poprawę sytuacji gospodarczej. Nic dziwnego, skoro rząd skupia się na wymyślaniu nowych metod „łupienia" obywateli, by łatać dziurę w budżecie. I igrzysk – by pokazać, że „fajnie jest!".

Jest to możliwe, bo po prawdziwej solidarności społecznej nie ma już raczej ani śladu. A wirtualny znaczek z Wałęsą – jak napisała Maja Narbutt – wpięła sobie do klapy Platforma Obywatelska, by uwiarygodnić swój solidarnościowy rodowód. Rzeczywiście trudno uwierzyć, że dzisiejsi przedstawiciele elit władzy mają „solidarnościowe" korzenie. Dawno przecież – cytując Ryszarda Bugaja – wdrapali się na wyższy poziom życia, skwapliwie wciągając za sobą drabinę.

Sam Wałęsa ma instytut i lotnisko swojego imienia. Pławi się w wywalczonym dla siebie dobrobycie. – Może mu nawet czasem przykro, że nie udało się załatwić tego dobrobytu dla wszystkich, ale na ten temat raczej się nie odzywa.

Obecne polskie elity polityczne i media głównego nurtu potrzebują Wałęsy wyłącznie do jednego celu – igrzysk dla gawiedzi. I on na to zapotrzebowanie chętnie odpowiada. – Jest bardzo użyteczny – zauważa Maja Narbutt – Można zawsze liczyć na to, że napędzany nienawiścią wyprodukuje kolejne obraźliwie wypowiedzi o braciach Kaczyńskich.

Przekonany, że legenda Solidarności jest w istocie jego własną, prywatną bajką, Lech Wałęsa atakuje w niewybredny sposób tych, którzy – w jego mniemaniu – próbują zburzyć jego pomnik. Nie dostrzega, że tego pomnika, wzniesionego w ludzkich sercach przeszło ćwierć wieku temu, dawno już nie ma. Zniknął symbol, a został tylko symbolek.

http://niezalezna.pl/41719-symbolek

Brak głosów