prof.Żyżyński: O naprawie gospodarki (polemika z "niezależnym" dziennikarzem)

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Żadna z propozycji prezesa Kaczyńskiego nie ma nic wspólnego z socjalizmem. Chodzi tu po prostu tylko o powrót do normalności i realizacji tego, co jest obowiązkiem państwa: budowania pewnej równowagi między stronami procesu ekonomicznego, zamiast preferowania jednej jego strony – pisze ekonomista i poseł PiS.

Redaktor Jabłoński w swej relacji o programie Prawa i Sprawiedliwości przedstawionym przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego W Krynicy („Program nieufności", Rzeczpospolita 09.09.2013) formułuje tezy świadczące, że ze zrozumieniem kwestii finansowych rzeczywiście nie jest najlepiej, ale nie tylko w społeczeństwie, niestety także wśród dziennikarzy – i dlatego w swej wypowiedzi popełnia nieścisłości i błędy, które warto skomentować – omówię trzy najważniejsze sprawy.

Płacę średnią ciągną bogaci

Tak więc po pierwsze, sprawa podatku PIT. Redaktor przedstawia czarny obraz, „jaki to niedobry Kaczyński chce obciążyć wyższym podatkiem biednych bogaczy". Warto by powiedzieć, że wysokość progu 85528 zł od którego zaczyna się obciążenie drugą stawką nie zmieniała się od 2007 r., kiedy to w ten próg wchodziło 0,86% podatników w liczbie nieco ponad 200 tys. Osoby te płaciły stawkę podatku 40% (wtedy były trzy stawki 19%, 30% i 40%) od dochodów następnych ponad tę właśnie kwotę 85528, czyli 7127 zł miesięcznie - przypominam, że każda wyższa stawka progresywnego podatku obciąża następne kwoty dochodu ponad ten próg, a nie cały dochód, jak czasami błędnie mówią dziennikarze. Ale w 2007 r. 7127 zł było to 2,7 średniej krajowej, a teraz jest to mniej niż dwie średnie. W 2011 r. ten sam próg przekraczało sporo więcej niż w 2007 r., bo 2,14% podatników, czyli ponad 520 tys. osób.

W przypadku OFE wydatki publiczne finansuje się obligacjami powiększającymi dług. Słusznie zatem to błędne koło chce zlikwidować minister Rostowski

W wyższą stawkę podatku, od 2009 r. jest to 32%, wchodziło coraz więcej podatników, ale w tym czasie średnia płaca wzrosła z 2673 zł w 2007 r. do 3404 zł w 2011 r, czyli o 27% - ale ceny towarów i usług wzrosły o 17%, zatem realnie średnie wynagrodzenie wzrosło co prawda, ale tylko o 10%. Wyższa stawka podatku „zagarnia" więc coraz więcej ludzi średnio zamożnych, a najbogatszym – jak zwykle – widzie się znakomicie – płacą jeden z najniższych podatków w Europie.

W 2012 r średnia płaca wyniosła 3522 zł, o 32% więcej niż w 2007 r, ale ceny wzrosły o 22%, zatem realny wzrost średniej to wciąż tylko 10% (rok 2012 to stagnacja). Pamiętajmy, że średnią „ciągną" wysokie dochody wąskiej grupy najbogatszych, których dochody rosną szybciej, w efekcie czego rośnie zróżnicowanie dochodów, skutki kryzysu najbardziej odczuwają zwyczajni pracownicy i klasa średnia. Nie ma jeszcze danych podatkowych za 2012 r., ale odsetek wchodzących w wyższy próg podatkowy stale rośnie i obecnie może to być nawet 600 - 700 tys. osób, czyli do 3% podatników.

Ten w sumie jednak niewielki odsetek „wpadających" w najwyższą stawkę podatku osiągał ok. 12% dochodów podlegających opodatkowaniu podatkiem

PIT i dawał ok. 20% wpływów z tego podatku. Warto wiedzieć, że w roku 2009, gdy zaczęła obowiązywać nowa dwustopniowa skala, połączone czy raczej „zlane w jedno" zostały dwa pierwsze progi, ogólna suma podatku PIT po odliczeniu składki na ubezpieczenie zdrowotne zmniejszyła się o ponad 4 mld zł, a po uwzględnieniu ulg ponad 3,5 mld zł – i to była realna strata budżetu.

Warto też wiedzieć, że ogólna suma dochodów podlegających opodatkowaniu w 2000 r. wynosiła 320 mld zł, w 2009 prawie 550 mld zł, a w 2011 r. 600 mld zł; a z tej kwoty podatnicy płacący najwyższą stawkę podatku w 2009 r. zarobili w sumie 60 mld zł, w 2011 r. prawie 72,5 mld zł, dając z tego prawie 22% wpływów podatkowych.

Konieczne ulgi podatkowe

Zatem to, co proponuje prezes Kaczyński to w gruncie rzeczy powrót do starej struktury podatku PIT, przy czym górna stawka miałaby wynosić 39%. Gdy jest kryzys i trzeba zmniejszyć deficyt budżetowy jak najmniej szkodząc gospodarce, to pomysł większego obciążenia bogatszych jest oczywiście dobrym rozwiązaniem, nie szkodzi gospodarce. Problem polega jednak na tym, że w wyniku realizacji przez całe lata nieprofesjonalnie przygotowanego, wręcz dyletanckiego programu transformacji mamy sytuację taką, że nawet ci, którzy „wchodzą" do tego jednego procenta najbogatszych w gruncie rzeczy, według zachodnich standardów, bogaci bynajmniej nie są, bo poziom dochodu, przy którym u nas wchodziło się w najwyższą stawkę podatku PIT w krajach zachodnich należy do zwolnionych z podatku lub najniżej opodatkowanych – to jest miara naszej biedy. Natomiast prawdziwi krezusi finansowi, jest to ułamek procenta podatników PIT i sporo tzw. samozatrudnionych opodatkowanych jak firmy, płacą u nas naprawdę bardzo niskie podatki, ale trzeba przyznać, że w dużej części są to ludzie, którzy szanują Ojczyznę i bynajmniej nie odmawialiby zapłacenia wyższych podatków, chętnie by wzięli przykład z wybitnego amerykańskiego miliardera Warrena Buffeta, który wprost powiedział, że najbogatsi powinni płacić wyraźnie wyższe podatki – i o tym warto pisać.(...)

http://www.rp.pl/artykul/9157,1052936-O-naprawie-gospodarki.html?p=1

Brak głosów