Kresowa Wielkanoc Mohorta
Dlaczego piszę o Kresach i Mohorcie przy Wielkiej Nocy? Dlatego, że Wielkanoc - to jest u Pola święto kresów.
Kresy to Mohort, Mohort to Kresy. Więc bez „Mohorta” (czyli poematu Wincetego Pola) kresów by może w polszczyźnie w ogóle nie było i nie byłoby też tej strony www. Genialny gawędziarz stworzył Kresy miękko i jakby samoistnie, wypłynęły mu spod pióra ot, tak – i nawet nie spostrzeżono, że powstaje coś nowego, uważając termin „kresy” za odwieczny i oczywisty. Jak to bywa z mitami.
Kresy w „Mohorcie”
Pol umieścił swego moralnego wielkoluda, pół-mitycznego, pół-prawdziwego Mohorta jako dowódcę nadgranicznej stanicy „na kresach”. Jako rzekłem, o TAKICH Kresach aż dotąd nie pisano i nie wiedziano w literackiej (podkreślam: literackiej) Polsce. Wprawdzie Pol nie wziął ich „z głowy”: użył klasycznego, staropolskiego, militarnego terminu. Termin ów oznaczał aż dotąd rozciągnięty pas wojskowych czat. W tym przypadku – granicznych posterunków. W staropolskim żargonie wojskowym mogły to być dowolne czaty, niekoniecznie nadgraniczne. Sam Pol jako powstaniec roku 1831 rozstawiał takowe na Litwie i sam pisał o tym w pamiętnikach. Również o takich to bez wątpienia wojskowych kresach-posterunkach myślał początkowo, gdy rymował w „Mohorcie”:
„…Ze stepów Bohu więcej ku wschodowi
Zwróciłem konie, na stepy dnieprowe,
I pojeżdżałem szlakiem ku Dnieprowi,
Kędy na kresach wojska narodowe…”
Wojskowy termin zaczął się jednak pod jego piórem przekształcać, a w głowach zakochanych w poemacie czytelników – także poszerzać. Owszem: pod piórem autora popularnego dzieła słowo „kresy” nabrało barw moralnych i uogólniło się: metafora poczęła zataczać coraz szersze kręgi. Owszem: wkrótce „kresy” przykleiły się znaczeniem nie tylko do granicy ukrainnej, ale i do całego, południowo-wschodniego, nadgranicznego pasa Rzeczypospolitej, wreszcie i do całej Ukrainy polskiej; ten proces w samym poemacie jest niedopowiedziany, lecz obecny:
„Był to akt wiary każdego szlachcica
Na Ukrainie, że już po Kościele
Nie ma jak hetman na rycerstwa czele,
Że nic świętszego w Polsce jak granica!
A strzec granicy – to rycerska sprawa!
Więc też na kresach o to dbano mało,
Co się tam z królem i na sejmach działo,
Byle wojskowa nie cierpiała sława.”
Mohort na Wielkanoc
Dlaczego piszę o Kresach i Mohorcie przy Wielkiej Nocy? Dlatego, że Wielkanoc – to jest u Pola święto kresów. W znaczeniu wpierw: kresów wojskowych, posterunkowych. Rezurekcja wysłuchiwana była przez pana Mohorta – wnioskować można – jakby gdzieś w kresowych stanicach, nie na „cywilnym” zapleczu.
Ale po kolei. Mohort miał u pobliskich bazylianów (był on bowiem „uniata hardy”) „własną celę | A w niej szlacheckie swoje depozyty”. Tam, opuściwszy owe posterunkowo rozumiane kresy, „pościł, |I rekolekcye w Wielki Post odprawiał”. A potem… –
„…Gdy Wielki Tydzień w końcu już nadchodził,
Mohort zazwyczaj wszystko załagodził;
A kiedy Mękę Pańską zakonnicy
Rozpamiętywać w końcu poczynali,
Klęczał i Mohort tam, gdzie się kapnicy,
Zakrywszy głowy, w skrusze biczowali.
Aż w Wielki Czwartek znów był mundur wzięty,
Gdy przystępował do spowiedzi świętéj…
A choć post cały gdzieś w kąciku jadał,
To w Wielki Czwartek, gdy mundur ubierze,
Po prawej ręce Rektora zasiadał
I w refektarzu jadł Pańską Wieczerzę…”
W pojęciu Pola klasztor ów nie znajdował się jednak na właściwych kresach, tylko na ich zapleczu. Tak przynajmniej wynikałoby z lektury. Dopiero potem Mohort wracał „do dom”, czyli na swój nadgraniczny, kresowy posterunek, kędy „jak słup graniczny na granicy siedział […] na kresach”. Tam wróciwszy, „starym obyczajem” –
„Komendę odebrał
Przed rezurekcyą, i do ust nic nie brał,
Póki się z nami nie podzielił jajem.”
„Z nami” – czyli: z kresowymi żołnierzami. Gdzie? Tam, gdzie pan Mohort pełnił służbę. Nie w klasztorze bazyliańskim, przy rektorskim stole, w mniszym refektarzu, na zaszczytnym miejscu – tylko pośród podwładnych wielkanocne jajo spożywał.
Ewolucje kresowe
Jako rzekłem, po publikacji „Mohorta” pojęcie Kresów (wkrótce – właśnie – pisanych z dużej litery) miało się w polszczyźnie zadomowić, odmienić i poszerzyć. W zasadzie poszerzało się nieustannie. Niezadługo okazało się, że Kresy (te z dużej litery) to nie tylko Ukraina, ale i ziemie północno-wschodnie dawnej Rzeczypospolitej, no i Północne. Potem przyszedł czas na Kresy Zachodnie (na których sam mieszkam), ale to tylko incydentalnie. A dziś, gdy mówimy: „Kresy”, mamy już na myśli ziemie Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej na wschód od obecnych granic Państwa Polskiego. Okazjonalnie zaś także jego nadgraniczne, wschodnie ziemie obecne, bieszczadzkie nadbużańskie i białowieskie. Ktoby pomyślał, że Lwów i Wilno – to będą kiedyś Kresy? Dziś nikogo takie określenie dawnych centralnych ziem Rzeczypospolitej nie dziwi… (...)
http://www.kresy.pl/publicystyka,felietony?zobacz/kresowa-wielkanoc-mohorta
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 205 odsłon