Każdy szuka swojej połówki

Obrazek użytkownika Anonymous
Artykuł

Każdy z zakochanych odkrywa w partnerze siebie samego, podobnie jak dziecko dostrzega w twarzy matki swoje odbicie.

Dlatego zanika w nich poczucie pustki i braku spełnienia, które - zazwyczaj niepokojąc - towarzyszą ludzkiemu istnieniu. Dzięki ukochanej osobie każdy z nich zaczyna przeżywać poczucie pełni.

Zakochanie - smak czegoś dziwnie znajomego

Poznanie jest zawsze formą ponownego poznania. Szczególnie doświadczamy tego w uczuciu zakochania. Zwracając się ku przeszłości, człowiek budzi w sobie na nowo wszystkie pozytywne wrażenia, których zaznał pierwotnie w relacji z matką. Należą do nich:

potrzeba fizycznej bliskości;
nieznoszenie nieobecności przedmiotu miłości;
dążenie do bycia w centrum;
brak poczucia barier;
uczucie pełni;
postrzeganie części jako całości;
traktowanie kogoś jak gdyby znało się go od zawsze;
szukanie w drugim siebie przy jednoczesnym traktowaniu siebie jako odpowiedzi na pragnienia innych;
nieustanne używanie języka ciała (patrzenie w oczy, całowanie, dotykanie, obejmowanie, obejmowanie twarzy dłońmi, zmieniony ton głosu).

Wszystkie te wrażenia, odczucia i gesty, pojawiające się ze szczególnym natężeniem w okresie zakochania, są koniecznym przedsionkiem szczęścia. Jednak napotkane szczęście ma smak czegoś dziwnie znajomego, a przybywa z daleka. Rodzi się bowiem z przeświadczenia, że znajdujemy się blisko obiektu miłości, który jest nam od dawna dziwnie znajomy i który musieliśmy niegdyś opuścić.

Moc odczuwanego wówczas szczęścia jest tak olbrzymia, że wszyscy przyznają, iż pierwszego zakochania i pierwszej miłości nikt nigdy nie zapomina. Jednak właściwie która to jest ta pierwsza miłość? Na pewno nie ta, której doświadczyliśmy w okresie dojrzewania lub w młodości. Pierwszym autentycznym zakochaniem i prawdziwą miłością jest dobra relacja z matką u progu naszego życia. Tego na pewno nikt nie zapomina przez całe późniejsze życie.

Jak wcześniej stwierdziliśmy, jest to relacja, która pozostawia niezatarte ślady na wszystkich naszych późniejszych związkach uczuciowych. Do tego stopnia, że sami zauważamy, iż przez całe życie poszukujemy i doznajemy tej samej miłości, której pierwotnie doświadczyliśmy i utraciliśmy, wchodząc w świat dorosłych.

Skoro powyższe stwierdzenie odnosi się do wszystkich naszych uczuć, to w szczególny sposób dotyczy zakochania. Nagle czujemy tę samą euforię, moc, pełnię, świadomość bycia dla kogoś najważniejszym, brak poczucia czasu i przestrzeni. Wprawdzie nieświadomie, ale doświadczaliśmy ich już jako dzieci.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

 

Szczęście i jego ciężar

Freud uważa, że ciężaru tego nie odczuwają tylko te osoby, które potrafią przeobrazić miłość indywidualną w miłość uniwersalną. Istotnie, "konstytucja psychiczna nielicznej mniejszości umożliwia znalezienie szczęścia na drodze miłości, niezbędne są tu jednak dalekosiężne przemiany w funkcji miłości. Osoby te uzależniają się od akceptacji ze strony obiektu, jako że podstawową wartość bycia kochanym przesuwają na własną miłość i chronią się przed utratą tego, kierując swą miłość nie tylko na jednostkowe obiekty, lecz także w tej samej mierze na wszystkich ludzi — unikają wahań i rozczarowań, jakie niesie ze sobą miłość genitalna, w ten sposób, że przemieniają popęd w pobudkę zahamowaną ze względu na cel. To, co w ten sposób u siebie tworzą — jednostajnie niestałego, nieomylnego, czułego doznawania — pozornie niewiele przypomina burzliwe, genitalne życie miłosne. Święty ]]>Franciszek]]> z Asyżu, który w ten sposób wykorzystywał życie miłosne, zapewne odniósł w tym największe sukcesy, jeśli chodzi o stworzenie poczucia szczęścia wewnętrznego [...]".

Podsumowując: czujemy się szczęśliwi po to, by uszczęśliwiać innych. Szczęście bliźnich staje się naszym. Taki rodzaj szczęścia pozwala nam kroczyć drogą dobrze pojętego altruizmu, czyli zdrowego altruizmu, który uzdalnia do kochania innych tak jak siebie samego, ale nie bardziej niż siebie samego. Jednak kłopoty zaczynają się wtedy, gdy ogarnie nas poczucie zbawczej mocy. Ryzyko polega na zagrożeniu popadnięcia w zależności sadomasochistyczne. Wówczas tyranizujemy tych, którzy potrzebują naszej miłości, albo to oni niszczą nas swoją narzucającą się i pełną przemocy miłością.

 

 

Wiecej w książce: Sposób na szczęście - Vittorio Luigi Castellazzi

]]>http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,29,kaz...]]>

Vote up!
3
Vote down!
0
#1468959