Internet po wprowadzeniu ACTA2- zmieni się w jeden wielki TVN i klasycznego Goebbelsa.

Obrazek użytkownika wilre
Artykuł

Anty-Biały Rasizm

Biali Przeciwko Rasizmowi. Anty-biały rasizm. Centrum monitorowania odradzającego się faszyzmu i rasizmu wobec białych.

 

Wsparcie

ACTA 2 – analiza i skutki

12 września 2018 w parlamencie Europejskim przegłosowano tzw. ACTA2, czyli zbiór ustaw, które mają regulować (cenzurować) internet i usunąć z niego podmioty, niewygodne dla mainstreamu. Nowe prawo ma obowiązywać na terenie całej Unii Europejskiej. Oficjalnie- zmiany mają wesprzeć autorów i wydawców oraz utrzeć nosa Facebookowi, Googlowi i Twitterowi, w praktyce jednak po tyłku dostaną głównie małe strony internetowe, blogi i youtuberzy. ACTA2 wprowadzona została „klasycznie”, czyli znienacka, „kuchennymi drzwiami” i za trzecim podejściem.

W „demokracji liberalnej” nie istnieje coś takiego, jak „odrzucenie projektu”. Gdy głosowanie nie pójdzie po myśli brukselskiej biurokracji- powtarza się je aż do skutku, najczęściej „zza winkla”. Było tak w 2008 roku w Irlandii, której mieszkańcy w referendum odrzucili Traktat Lizboński. Co zrobiono? Powtórzono głosowanie, gdzie wynik był już „odpowiedni”. Oczywiście pomiędzy referendami odbyła się ostra, prolizbońska propaganda medialna. Niedawno mieszkańcy Wielkiej Brytanii zagłosowali za Brexitem. Po nieudanym dla Brukseli wyniku- Unia Europejska (i Sorosze) robi obecnie wszystko, aby referendum powtórzyć (brytyjski rząd się opiera, ale niewykluczone, że Unia ich „przelobbuje”). Identycznie było z ACTA. Zaczęło się od ACTA1, którą kilka lat temu próbowano wprowadzić w europarlamencie „znienacka”, bez żadnych konsultacji społecznych, w atmosferze całkowitej tajemnicy, podczas głosowania poprawki o… rybołówstwie. Wówczas jednak młodzież w całej Europie masowo wyszła na ulice, domagając się anulowania nowego prawa. Bruksela przestraszyła się „ulicy” i cofnęła sprawę. Porażkę przy okazji obrócono w sukces polityków, a najwięksi zwolennicy ACTA (np. Donald Tusk) błyskawicznie przepoczwarzyli się w największych obrońców internetu (skoro nie wyszło im wprowadzenie nowego prawa, to przynajmniej przylansowali się jako „wolnościowcy”).

Sprawę ACTA odsunięto na kilka lat, aby przycichła, jednak nie zrezygnowano z niej, bo koncerny medialne naciskały, a oddolne serwisy internetowe były zagrożeniem dla politycznego betonu lewackiego. W międzyczasie wykonano „testy” czujności internautów.
Najpierw wprowadzono irytujące i kompletnie niepotrzebne ostrzeżenia o plikach cookies, zaśmiecające tylko miejsce na ekranie, sprawa przeszła bez echa.
Kolejnym krokiem (w maju 2018) było RODO, czyli mini-ACTA, które utrudniło życie wielu właścicielom niewielkich biznesów internetowych (np. sklepów wysyłkowych, które musiały zakupić porady prawne, napisać nowe regulaminy i wprowadzić drogie systemy ewidencjonowania danych klientów, co dla wielu z nich stało się nieopłacalne i zwinęli interes, ku uciesze Allegro, Amazona i eBaya). 

 

Drugie podejście do wprowadzenia „ACTA właściwego” odbyło się na początku lipca 2018. Sprzeciw internautów był umiarkowany (dużo mniejszy, niż za pierwszym razem, ale mimo wszystko dosyć widoczny), więc zdecydowano o odsunięciu sprawy na 2 miesiące. Internetowa specyfika ma to do siebie, że popularne w internecie treści zyskują szybki i wielki rozgłos, ale równie szybko przemijają. Kiedyś była wielka moda na flash-moby, dzisiaj wszyscy to mają w dupie. Cała Polska chwilowo śmiała się z „daj kamienia”, „jestem hardkorem”, „hyc o podłogę”, „k***a wygrał j**any”, „to jest amelinium, tego nie pomalujesz”, „ale urrwał” i podobnych rzeczy, ale dzisiaj już nikt tego nie ogląda, bo do głosu dochodzą kolejne, nowe rzeczy, a te starsze wychodzą z internetowej mody błyskawicznie. Tę wiedzę wykorzystano z ACTA2- pierwsze protesty były masowe, drugie (w lipcu) już umiarkowane, a dzisiaj, gdy wprowadzono ACTA2- protesty są już niewystarczające, bo internauci trzeci raz nie pójdą protestować w tej samej sprawie, jest to dla nich zbyt nudne i ‚zryte’.

ACTA2 w obrazkowym skrócie- chodzi o to, aby zawęzić do minimum środki przekazu informacji

 

Czym konkretnie jest ACTA2? Oczywiście nie czytałem całej ustawy, bo z załącznikami jest to kilka tysięcy stron, z odnośnikami kilkanaście tysięcy, a z odnośnikami, zawartymi w odnośnikach- miliony stron maszynopisu. Nikt nie jest w stanie tego przeczytać, a co dopiero przyswoić. Oprę się więc na licznych interpretacjach, nad którymi spędziłem dziś trochę czasu.

ACTA2 napisana jest „pod” wielkie, europejskie koncerny medialne, które „produkują” treści. Maluczcy autorzy (tacy jak ja) nie są opiniotwórczy i nie cytuje się ich, dlatego będą mieli tylko same problemy. Pod lupę wzięta zostanie wszelka twórczość internetowa, w której używane są cytaty, fragmenty, ilustracje, memy, a nawet przeróbki. Jedyne, co będzie można robić, to tworzyć coś w 100% własnego (jak np. pyta.pl). Linki ponoć mają być dozwolone, ale tylko wtedy, gdy nie zawierają „zajawek”, tylko np. tak jak zazwyczaj u mnie („KLIK” czy „TUTAJ”). Każde skorzystanie z obcych źródeł będzie się wiązało z uzyskaniem stosownej licencji od każdego z osobna (najczęściej płatnej). W rzeczywistości skończy się to tak, że najmniejsi autorzy (jak ja) zezwolą każdemu na darmowe korzystanie, a najwięksi będą wymagali pozwoleń i kasy, co w najlepszym przypadku stworzy dwa równoległe, niezwiązane ze sobą internety („demokratyczny” i „faszystowski”), a w najgorszym przypadku- wykoszenie wolności i absolutna cenzura internetu (czyli zostanie tylko ten „demokratyczny”).

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że administrator (strony internetowej czy kanału na YT) nigdy nie będzie miał pewności, czy przypadkiem nie naruszył prawa, nawet w przypadku stosowania najostrzejszej autocenzury. Ustawa jest tak biurokratyczna i tak rozwlekła, że na każdego (bez wyjątku) znajdzie się paragraf, więc teoretycznie- aby ją spełnić, trzeba by było zlikwidować cały internet na terenie Unii Europejskiej. Tak się oczywiście nie stanie, ale karanie będzie wybiórcze, czyli dojdzie do sytuacji doskonale znanej z Pejsbuka, gdzie kary (bany) rozdawane są z klucza światopoglądowo-politycznego. Pejsbuk w regulaminie zastrzegł sobie, że mają prawo usunąć każdą stronę bez podania przyczyny i bez procesu odwoławczego, ale dziwnym trafem usuwają tylko te prawicowe i wolnościowe, a lewackie zostawiają w najlepsze i dodatkowo reklamują w podpowiedziach i aktualnościach. Ta zasada prawdopodobnie przeniesiona będzie wkrótce na cały europejski internet.

 

Cała publikowana treść w internecie ma być najpierw poddana jakiemuś „skanowaniu” i „filtrowaniu”, na dzień dzisiejszy nikt nie wie, na czym konkretnie miałoby to polegać. Ile ma kosztować taki „skaner”? Czy przepuszczenie treści przez „skaner” będzie równoznaczne z jej legalnością? Gdy „skaner” zawiedzie i przepuści niedozwoloną treść, to kto będzie winny? Przez ACTA2 powstanie wiele bezsensownych miejsc pracy w moderacji i cenzurze internetu. Każdy wpis trzeba będzie najpierw „zalegalizować”, tak, jak gaśnicę czy instalację LPG. To jest to, o czym często mówi Krzysztof Karoń. Wielu absolwentów niepotrzebnych na rynku pracy kierunków systemu edukacji- nie nadaje się do pożytecznej roboty, więc aby nie umarli oni z głodu i nie zrobili rewolucji, należy zatrudnić ich na bezsensownych, marksistowskich stanowiskach, a kosztami obciążyć „produktywną” cześć społeczeństwa. Dotychczas znajdowali oni pracę jako coache, trenerzy personalni, wszelacy pośrednicy, niepotrzebni pracownicy biurowi w administracji, kocie behawiorystki, działacze NGO Sorosa, szafiarki itd, ale wakatów nie wystarczyło, więc Unia stworzyła kolejne, czyli cenzorskie. Oczywiście do tych zajęć będą garnąć się głównie lewacy (i też oni będą przyjmowani w pierwszej kolejności), a będą to stanowiska niezwykle wpływowe i odpowiedzialne, efektu chyba nie muszę tłumaczyć…

 

Sprzeczności, niejasności i idiotyzmów w ACTA2 nie ma końca. Na przykład wyniki meczów piłkarskich. Portali sportowych jest mnóstwo i na każdym z nich znajdziemy dokładnie te same wyniki, strzelców goli, kartki, składy drużyn. Według ACTA2 legalnie może zamieścić je tylko ten, kto zrobi to pierwszy, a cała reszta musi mu zapłacić daninę, wszak napisali dokładnie to samo, co ktoś inny napisał już wcześniej, więc na pewno od niego zerżnęli treść. Niedawno Bruksela opłakiwała los Klaudii Jachiry, która w swoich antypisowskich piosenkach na youtube użyła zastrzeżonych symboli, przez co czeka ją proces. Eurokraci grzmieli, że to faszyzm, reżim i łamanie demokracji. Chwilę później ta sama Unia Europejska wprowadza dużo ostrzejsze prawo dotyczące praw autorskich dla youtuberów. Niech żyje logika i konsekwencja!

 

Wszelkie agencje pozycjonowania (SEO) są obecnie zdezorientowane, jak bezdomny, skazany na areszt domowy. Wszak dotychczas firmy te brały od klientów niemałe pieniądze za umieszczanie linków do ich witryn na zasobach zewnętrznych. Tymczasem według ACTA2 za linki do witryn docelowych powinno się im płacić. Czyli wychodzi na to, że firmy SEO od teraz powinny płacić swoim klientom za wykonywanie dla nich roboty… Albo firmy marketingowe powinny płacić swoim klientom za wykorzystanie ich logo w swoich produktach. Pamiętny spot Platformy „Hey Jude” kosztował podatnika 7 milionów złotych (!!!), ale gdyby zrobić go teraz, to agencja reklamowa powinna zapłacić skarbowi państwa te 7 baniek. Istny Monty Python…

 

Ponoć z ACTA2 ma być wyłączona wikipedia, do której będzie można linkować i korzystać z jej zasobów bezpłatnie. Wszystko fajnie, ale co z kasą dla wolontariuszy, którzy tworzyli treści na wikipedii? Dlaczego oni mają być poszkodowani? Jak wszyscy to wszyscy, a nie równi i równiejsi. Przecież wikipedię stworzyli bezpłatnie ludzie z nią niepowiązani, a nie wewnętrzny zespół redakcyjny. Zgodnie z prawem- całą wikipedię należałoby napisać od nowa, albo ostro przeredagować, usuwając treści tych osób, które nie wyrażą zgody na darmowe korzystanie z ich twórczości. Co z linkami, używanymi w wikipedii? Np. TUTAJ– artykuł o Parku Śląskim, na samym dole w „linkach zewnętrznych” jest odnośnik do mojego tekstu na mojej innej stronie- slaskiemiasta.pl. Dlaczego akurat wikipedia może bez mojej licencji takiego linka wrzucić, a każda inna strona internetowa już nie może tego samego zrobić? Podejrzewam, że jest tak dlatego, że do wikipedii ostro wtranżoliło się lewactwo, a wpisy są hurtowo edytowane pod melodię politycznej poprawności (np. wyznawanie poglądu, że kiedykolwiek istniała ‚żydokomuna’ to wg wikipedii antysemityzm). ACTA2 zatem wypromuje coraz bardziej zlewaczałą wikipedię, robiąc z niej jeszcze bardziej wpływowe źródło informacji.

 

Absurdy i kretyństwa można mnożyć. Pod względem formalno-prawnym ACTA2 jest tak głupia, nielogiczna i oderwana od rzeczywistości, że de facto będzie pełniła rolę radzieckiej ustawy nr 131, czyli aktu prawnego, na podstawie którego będzie można każdego internautę z UE uznać za „wroga ludu” i osadzić w więzieniu (podejrzewam, że ścisła kontrola i możliwość skazania każdego internauty to, obok promocji medialnych koncernów niemieckich- podstawowy cel ACTA2).

Tak będą wyglądały wszystkie informacje, gdy zlikwidowany zostanie oddolny internet

Oficjalnie ACTA2 ma chronić twórców i wydawców (dużych i małych) oraz ma być batem na wielkie portale amerykańskie, które nie posiadają własnych zespołów reporterskich, lecz żerują na cudzej treści (Facebook, Twitter, Google, Youtube). Oczywiście nic takiego się nie stanie (poza ochroną dużych wydawców).

 

Zacznijmy od amerykańskich portali- one będą mogły po prostu nie zastosować się do ACTA2 i pokazać Brukseli gołą dupę, co najwyżej dostaną jakąś śmieszną karę finansową, którą przerzucą sobie na klientów. Przecież Unia nie wyłączy Fejsa czy Youtube na swoim terenie, bo wówczas z Brukseli nie zostałby kamień na kamieniu. Zresztą wszystkie te portale są własnością amerykańskich, wpływowych i bogatych Żydów, którzy mają najlepszych prawników, więc tym bardziej nic im nie grozi. Być może jednym z powodów wprowadzenia ACTA2 było niedawne ochłodzenie stosunków niemiecko-amerykańskich i (nieudolna) próba zwiększenia znaczenia niemieckich korporacji medialnych, jak Axel Springer (główny beneficjent tejże ustawy), kosztem dużo lepiej zorganizowanych korporacji amerykańsko-żydowskich (czyli skazana na porażkę próba zemsty Merkel za sankcje Trumpa). Paradoksalnie- dzisiejsze „dziennikarstwo” na portalach Springera i innych potentatów polega głównie na „relacjonowaniu” twitterowych wpisów ważnych osób. Reporterzy i dziennikarze coraz rzadziej idą „w miasto”, a coraz częściej siedzą przed komputerem. Gdy jakiś ważny polityk napisze tweeta na 140 znaków, to korporacje robią z tego cały artykuł na 1000 znaków- 500 to trzykrotne powtórzenie tego tweeta, a drugie 500 to „analiza” i komentarz z udziałem jakiegoś „eksperta”. Artykuł na pierwszą stronę gotowy. W tej sytuacji Twitter może zażądać od tych korporacji pieniędzy za wykorzystanie ich treści, czyli stanie się dokładnie odwrotnie, niż planowano. Wojny między dużymi spółkami medialnymi to akurat sprawa drugorzędna, bo wiadomo, że sobie poradzą i na tym nie stracą. Podobnie rzecz wygląda wśród dostawców usług internetowych. Mają one być obarczone odpowiedzialnością za działania swoich klientów, ale wiadomo, że kary dotkną co najwyżej małych, lokalnych dostawców, bo przecież nie międzynarodowych korporacji, jak UPC, T-Mobile czy Orange.

 

Wyszukiwarka Google też sobie łatwo poradzi, mimo, że posiada kopię (cache) całego internetu. Po prostu wprowadzą zasadę, że wyindeksują ze swych zasobów wszystkie witryny, które nie zgadzają się na darmowe udostępnianie treści. Najprościej to zrobić, wprowadzając do regulaminu zapis, że każda strona internetowa, która nie ma w kodzie metetagu „noindex”- automatycznie zgadza się na udostępnianie, wówczas nawet nie będą musieli zmieniać algorytmu. Brak strony w Google to samobójstwo dla autora strony, dlatego wszyscy (łącznie ze Springerami) się zgodzą (już teraz to zresztą robią, nie wprowadzając atrybutu „noindex” do kodu). Czyli de facto problem z ACTA2 zakończy się dla wyszukiwarek poprzez jedną, prostą aktualizację regulaminu.

 

Ogólnie rzecz biorąc, wbrew temu co mówią eurokraci i Michał Boni- najbardziej oberwą małe i średnie strony internetowe, fora dyskusyjne oraz drobni youtuberzy. Ich praca po prostu przestanie się opłacać, gdyż samo dostosowanie dotychczasowych treści do ACTA2 zajmie im wieki (prawdopodobnie prawo będzie działało wstecz, czyli stare artykuły i filmy trzeba będzie pozmieniać, a nowe tworzyć już zgodnie z idiotycznymi zasadami). Drobni twórcy na taki sam efekt, co dotychczas będą potrzebowali 2 razy więcej czasu, a finał i tak będzie 2 razy gorszy (materiał suchy, bez ilustracji, bez odnośników, bez cytatów, bez powoływania się na dane bez zgody ich twórcy). Do tego dochodzi poświęcenie mnóstwa czasu na dostosowanie wcześniej opublikowanych treści. Ja osobiście jestem przerażony, będę musiał przestać linkować do korporacyjnych stron, przeczytać i pozmieniać wszystkie dotychczasowe wpisy (łącznie ponad 300). Cały dział „Prasówka” i „Gazetoid” będzie nadawał się do skasowania. Trzeba będzie też przeczytać i pozmieniać/pousuwać komentarze (przede wszystkim pousuwać te z linkami), a jest ich już ponad 5 tysięcy, więc roboty ogrom, przy moim deficycie wolnego czasu zajmie mi to z 3 miesiące bezsensownej roboty „autocenzora”, którą uraczył mnie Michał Boni i spółka.

 

W tekstach, które dopiero powstaną- będę zmuszony zastosować „strategię publikacyjną” czerskiego portalu „sport.pl”. Jest to najbardziej gówniany portal sportowy, jaki tylko może być, aż szkoda, że mają taki fajny adres, bo nie zasługują na niego. Jest tam mnóstwo różnego rodzaju błędów, teksty piszą niepełnosprytni stażyści, korekty brak, główna tematyka to ŻiDy (Żony i Dziewczyny, z angielskiego: WaGs) i inne cycki/gołe dupy, ale niekiedy kreują się na bycie „opiniotwórczymi”, mimo, że nie mają informatorów, a środowisko piłkarskie ich olewa. Kolejność zdarzeń zawsze jest ta sama. Najpierw jakiś wpływowy i mocno poinformowany dziennikarz piłkarski (np. Mateusz Borek czy Krzysztof Stanowski) pisze na twitterze/pejsie jakiegoś bombowego newsa, a chwilę później (nigdy wcześniej) dokładnie te same informacje przepisywane są w sport.pl jako „z własnych źródeł”. I ja będę robił dokładnie tak samo, aby ominąć ACTA2. Gdy będę musiał użyć informacji, które znalazłem na jakimś korporacyjnym portalu- napiszę, że uzyskałem ją od swoich zaufanych, tajemniczych informatorów, którzy siedzą głęboko w temacie. Wyjdzie na to samo, a przynajmniej nie będę reklamował Onetów i innych Interii. Niestety właściciele stron internetowych będą zmuszeni cenzurować komentarze i wpisy swoich odwiedzających. Ja osobiście dotychczas przepuszczałem absolutnie wszystko, co nie było spamem (viagra, ruskie sterydy, Louis Vuitton itd), a teraz sam już nie wiem, co mam robić. Właściwie wszystko, co z linkami zewnętrznymi powinienem skasować. Bruksela zmusza mnie do cenzury, oczywiście dla dobra mojego własnego i swoich czytelników, a Michał Boni przekonuje, że ja na tym nawet skorzystam!

 

Mnie czeka mnóstwo roboty z ACTA2, ale jeszcze gorzej będą mieli inni koledzy po fachu, z którymi łączę się w ‚bulu i nadzieji’. W najgorszym położeniu są youtuberzy oraz właściciele witryn, w których treść „produkują” użytkownicy. Z sieci znikną wszelkiego rodzaju kompilacje typu „najlepsze sceny z polskich filmów”, „najgłupsze wypowiedzi polityków”, analizy bieżących wydarzeń prasowych, czy śmieszne filmy typu „Spion”. Taki Mieciu Mietczyński będzie musiał skasować całą swoją serię „Masochista”, bo używane są w niej fragmenty z filmów, na co nie dostał pisemnej zgody (oczywiście osobnej od każdego dystrybutora). Duże problemy będzie miał Marcin Rola, Ator czy opisywani niedawno Chojecki z Kowalskim oraz dziesiątki innych youtuberów. Oni już teraz ledwo ciągną ten wózek, bo zyski z reklam w 90% zostają w Youtube, a tylko 10% trafia do wydawców, a tu jeszcze Bruksela zafundowała im kolejny, nokautujący cios.

Padną serwisy takie, jak Demotywatory, Wykop czy Wiocha, bo tam całą treść tworzą użytkownicy.
Z dymem pójdzie Luxior, który robi świetne przeróbki piosenek. Gdy np. Luis Fonsi nie wyrazi zgody, to z sieci znikną liczne przeróbki ‚Despacito’ oraz innych kawałków, a nawet ‚Smerfne Hity’. Nawet film lub fotografia z wakacji, gdzie w tle słychać „chronioną” piosenkę, czy widać chroniony obraz (np. Mona Lisę) staną się nielegalne, bez uzyskania stosownych pozwoleń. Problemy będą mieli streamerzy, testerzy i ‚tutorialowcy’ gier komputerowych.
Wszelkie fora dyskusyjne trzeba będzie w całości przeczytać i przefiltrować, co w większości przypadków jest praktycznie niewykonalne (bez zatrudnienia do tego armii ludzi), więc łatwiej będzie po prostu skasować to w pizdu i włączyć TVN lub wywiad Kuźniara w Onecie (co jest prawdziwym celem ACTA2). Oddolny internet, tworzony przez drobnych ludzi przestanie się opłacać, bo nie dość, że sam w sobie będzie deficytowy finansowo, to jeszcze zaistnieje poważne zagrożenie wylądowania przed sądem.
Na powierzchni utrzymają się tylko duże korporacje z własnymi zespołami dziennikarskimi, fotograficznymi i prawniczymi, w większości niemieckie, francuskie i żydowskie. Zresztą o to właśnie w tym wszystkim chodzi, aby wąska i upolityczniona grupa z powrotem przejęła kontrolę nad środkami masowego przekazu, którą 20 lat temu utraciła wraz z powstaniem internetu. Mam chociaż nadzieję, że gdy dana treść będzie „niezgodna”- administrator dostanie najpierw ostrzeżenie z ultimatum do skasowania danej treści, a dopiero gdy się do niego nie zastosuje- wezwanie do sądu (a nie od razu „Proces” Franza Kafki).

 

Jeszcze w lipcu europosłowie Platformy Obywatelskiej głosowali przeciwko ACTA2, czym nie omieszkali się pochwalić i kreować na orędowników wolności internetowej. Teraz jednak, gdy sami zagłosowali „za” – milczą, albo udają, że nie wiedzą, o co chodzi, albo też kłamią, że to dla naszego dobra. Obrzydliwe szelmy, przeżarte hipokryzją. Za wprowadzeniem „ACTA2” głosowali (a jakże…) europosłowie PO, czyli postkomunistyczna grupa niemiecko-żydowska, którą osobiście gardzę nawet bardziej, niż ich „krajowymi” odpowiednikami. Zwolennicy ACTA2 to między innymi: popularna ‚obrończyni demokracji’, Róża Maria Barbara Fürstin von Thun und Hohenstein (wcześniej zamiast Fürstin było Gräfin, na szczęście liczba ‚umlautów’ została zachowana) oraz Danuta Hübner (pochodząca z zasłużonej rodziny bolszewickich katów). Michał Boni ostatnio zabłysnął apelem: „Wróćcie do Europy, Bracia Węgrowie” (na miejscu Orbana odpowiedziałbym mu: „dajcie nam spokój, postkomunistyczni Żydowie„), a jego była żona to ta sama pani, która w TVN mówiła, że śmierć Polaka jest „zwykła”, a śmierć Żyda- „metafizyczna”. Michał Boni powiedział dziś, że przecież każdy będzie się odwołać od zarzutów z ACTA2, więc nie ma problemu, a najlepiej olać sprawę i skupić się na łamaniu praworządności. Za ACTA2 zagłosowała też Julia Pitera (‚intelektualistka’, znana głównie z wytropienia dorsza za 8zł, choć ośmiorniczki za 1200zł już jej nie przeszkadzały), Jarosław Bolęsa Wałęsa, łajdak Szejnfeld, Lewandowski z Buzkiem, którzy zniszczyli polski przemysł, oraz Dariusz Rosati- ten pan to typowy przykład postkomunistycznego uwłaszczenia siebie i rodziny. Zajmuje on fotel europosła, jego żona jest projektantką mody (wiele zleceń z publicznych pieniędzy), córka to aktorka, która albo gra w filmach finansowanych z budżetu, albo musi pokazać cycki i dupę (Tede nagrał kawałek „Suchy Konar”, opowiadający o jej życiu rodzinno-towarzyskim), a synalek Rosatiego to prezes zarządu niemieckiej sieci marketów Saturn i Media Markt. Wybitna rodzinka, która osiągnęła wszystko swoim kompetencjom i ciężkiej pracy… Całe polskojęzyczne towarzystwo, głosujące za ACTA2 jest iście wyborowe.

Tweet na koncie PO po lipcowym głosowaniu. Teraz już oczywiście milczą, licząc, że być może ktoś się nie dowie, jak głosowali.

 

Europosłów PO od dawna uważam za niemiecką agenturę i po raz kolejny to potwierdzili. Jeszcze kilka miesięcy temu (podczas pierwszego głosowania) byli przeciwko ACTA2, ale teraz już wszyscy zagłosowali „za”. Prawdopodobnie w ostatnich tygodniach poddani byli intensywnemu lobbingowi ze strony Niemców i ich potężnych korporacji medialnych. Platforma i tak jest w dosyć kiepskiej pozycji przed wyborczym maratonem, a teraz jeszcze puścili siarczystego bąka i udają, że to nie oni, a nawet jak oni, to przecież zapach jest całkiem przyjemny. Pokazuje to dobitnie, że „jurgieltnictwo bieżące” jest dla nich ważniejsze, niż plany długofalowe (po nas choćby potop). Wszak tym zagraniem stracili resztki młodego elektoratu, dla którego internet to podstawowe narzędzie w życiu. Zostanie im więc już tylko fanatyczne, zTVNowane pokolenie „Rudej z KODu”, które wiecznie żyć nie będzie.
Potem znów przez 350 dni w roku będą się zastanawiać, dlaczego młodzież nie manifestuje na ulicach i nie stoi z nimi ramię w ramię (przez pozostałe 15 dni w roku, po 11-tym listopada zmieniają retorykę na „młodzież wychodzi na ulice, ale to faszyści, więc władzę musi trzymać starszyzna”, a potem znów przez 350 filozofują w TokFM, czemuż to młodzi nie przychodzą na KOD?). Przecież lewaccy publicyści raz po raz oskarżają młodych, że tylko by całymi dniami siedzieli w internecie. Zatem mają oni świadomość, że internet jest bardzo ważny dla młodych, a tu nagle zagłosowali za ACTA2. Wydaje mi się, że krajowe kręgi „schetynowe” wyszły na tym najgorzej i były przeciwko, ale nie miały wpływu na swych bardziej wpływowych i bardziej uposażonych euro-kolegów.
Schetynowcy stracą elektorat młodych i zostaną jeszcze bardziej znienawidzeni, a z jurgieltu dotarły do nich tylko jakieś okruchy, gdyż główna jego część pozostała w Brukseli u Boniego i spółki. Schetyna nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia, bo Boni i reszta niemieckiej ferajny to ludzie Tuska, którym może co najwyżej wylizać odbyt, ale na pewno nie rozkazywać. Zresztą w dniu, gdy Tusk powróci na białym koniu do Polski- Schetyna powinien mieć już spakowane sokowirówki, niszczarki i „Gęsiarki” oraz zabukowany bilet do Wrocławia, gdzie posiada kilka podejrzanych biznesów. Ktoś może powiedzieć, że PO zyska w sondażach, gdyż w nagrodę za głosowanie będzie teraz dużo przychylniej opisywana w niemieckich mediach i Gazecie Wyborczej (największych beneficjentach ACTA2), ale problem polega na tym, że bardziej ich promować już się tam nie da, więc nic się nie zmieni. Gdyby w mediach antypisowskich jeszcze zwiększyć lizodupstwo wobec PO, to przekroczony zostałby punkt krytyczny i nawet najzagorzalsi fanatycy PO mogliby zorientować się, że ich ulubione media robią ich w ciula. Poniżej typowa wypowiedź Boniego- zero konkretów, same ogólniki, resztki sumienia zaciskają gardło, a szekle dzwonią w kieszeni.

 

Z ciekawości sprawdziłem, jak sprawę „ACTA2” zrelacjonują dwa największe ośrodki medialne, powiązane z Platformą „Obywatelską”. Zaskoczenia nie było, jak zwykle są przewidywalni do bólu (każde lewackie organizmy są mocno przewidywalne). Wczoraj (w środę) zmusiłem się do obejrzenia „Faktów” w TVN. Głównym newsem było (wałkowane od kilku dni) mało istotne przemówienie Andrzeja Dudy w Leżajsku, gdzie skrytykował bliżej nieopisaną „wspólnotę”. Wypowiedziało się w tej sprawie kilku „ekspertów” (wszyscy powiązani z PO), a potem widzowie dostali laudację wobec Unii Europejskiej, która rzekomo jest świętym Mikołajem, rozdającym pieniądze za darmo i niemającym absolutnie żadnych wad, jak Franek Dolas, uprawiający hazard na targowisku. Czyli w dniu, gdy Unia Europejska się mocno zhańbiła- TVN przyjął wobec niej retorykę dokładnie odwrotną. Drugim najdłuższym newsem w „Faktach” były „skandaliczne” kontrole samochodów Ryszarda Petru i jego haremu, podczas wjeżdżania na teren sejmu (co ma związek z przemytem w bagażniku nieuprawnionych osób- tzw. Obywateli RP podczas któregoś z kolei „ciamajdanu”). Inne newsy to nieistotne, klasyczne pierdololo, a o „ACTA2” w „Faktach” nie powiedziano ani pół słowa, w TVN24 ponoć też nie. W „Gazecie Wyborczej” było odrobinkę lepiej, bo pojawił się jeden artykulik, ale to ewidentnie listek figowy, który miał pełnić rolę alibi na potencjalne zarzuty, że nic o ACTA2 nie napisali. Artykulik w GW był krótki, lakoniczny, nic z niego nie wynikało, nie napisano też, która partia jak głosowała (co by przypadkiem nie zdemaskować Platformy). Ponadto odnośnik do tego artykuliku umieszczony był „w szczerym polu”, gdzieś pod koniec strony głównej, w dodatku po około 2 godzinach to całkiem wywalili. Na innych dużych portalach polskojęzycznych było podobnie- albo nic, albo prawie nic, bez informacji jak głosowała PO. To bardzo znamienne, bo to właśnie duże koncerny medialne są największymi zwycięzcami w sprawie ACTA2, ale nie chcą chwalić się swoim sukcesem, żeby nie podpaść swoim własnym klientom (internautom). W redakcjach i siedzibach korporacji trwa obecnie biesiada i bajlando, ale na ich portalach panuje „poker face” i udają, że o niczym nie wiedzą. Zakłamanie do kwadratu.

 

Ja osobiście jestem przerażony. Wprawdzie pan Boni przekonuje, że ACTA2 zwiększy prawa autorów, a ja jestem właśnie autorem, więc teoretycznie powinienem być zadowolony. Oczywiście „TW Znak” jak zwykle łże jak pies i szkoda, że Korwin mu mocniej nie przylutował. Ja nie uzyskam żadnych praw, tylko obowiązki i zagrożenie jakimś procesem o użycie cudzych własności. Przede wszystkim- nie zamierzam szykanować ludzi, którzy linkują do mojej strony i używają moich cytatów. Teoretycznie już nawet przed ACTA2 mógłbym pocisnąć np. Atora czy Frondę, bo wykorzystali moją twórczość i nawet nie podali, skąd to wzięli, ale nie jestem chamem i wiadomo, że nie będę nikomu robił żadnych problemów. Takich przypadków jest mnóstwo, a w świetle ACTA2 można je jeszcze spotęgować, więc wkrótce wszyscy będą mogli pooskarżać się z wszystkimi nawzajem, a zwycięsko wyjdą z tego ci, którzy mają najlepszych mecenasów…

 

Na dzień dzisiejszy widzę dla siebie dwie opcje (trzecią, wymarzoną przez Brukselę jest całkowite zlikwidowanie bloga, ale na razie nie biorę jej pod uwagę). Opcja pierwsza to usunięcie wszystkich odnośników i grafik, a także wszystkich odwołań (np. przytoczonych statystyk). Sam nawet nie wiem, co będę musiał ocenzurować. Czy będę mógł napisać, że prawie wszyscy nachodźcy to mężczyźni, a nie kobiety z dziećmi? Wszak jest to wynik badań, których nie mogę cytować bez wykupienia licencji od ONZ… Tutaj pojawiło się ponad 300 wpisów i musiałbym każdy dokładnie przeanalizować i pozmieniać, roboty na 3 miesiące (biorąc pod uwagę, że mam też życie rodzinne, towarzyskie, sportowe i zawodowe). Gdy to wszystko poprawię i zostanie sam goły i „własny” tekst, to pewnie część czytelników odejdzie. Druga opcja (bardziej obiecująca) to chamskie przeniesienie hostingu do USA czy na jakieś Kajmany lub Bora-Bora. To mniej roboty, bo nie trzeba będzie cenzurować, ale nie mam pewności, że władze nie zablokują wówczas dostępu do bloga na terenie UE. Pewnie tak by było, gdyż rynek hostingowy w UE jest zdominowany przez kapitał niemiecki i francuski, więc masowe przenoszenie stron internetowych za granicę nie uszłoby uwadze Merkel i Macrona, przed którymi cała Bruksela pada na kolana. Szczerze mówiąc- nie wiem, co mam robić. Zostaje mi poczekać na „odpowiedź” świata internetowego, póki co trwają narady i rekonesans. Jedyną grupą, która mogłaby to zatrzymać są sami internauci i jakieś oddolne protesty. Im ostrzejsze, tym lepiej, bo Bruksela nie chce otwierać kolejnego dużego frontu wojennego. Boję się jednak, że internauci oleją temat, a potem obudzą się z ręką w nocniku, gdy już nic nie będzie można zrobić, więc zostanie im tylko Onet, Gazeta i TVN, albo gry komputerowe (w których też jest coraz więcej lewactwa).

 

Prócz dużych korporacji medialnych największym zwycięstwem jest PiS oraz opcja eurosceptyczna. Europosłowie PiS zagłosowali przeciwko ACTA2, a krajowa opcja partyjna w pełni utożsamia się z ich decyzją, co w naturalny sposób przysporzy im elektoratu wśród internautów (wystarczy przypomnieć masowe protesty w sprawie ACTA1, na których było 10 razy więcej ludzi, niż na KODzie, mimo braku reklamy medialnej). Ja sam może nawet zagłosuję na PiS w eurowyborach, bo akurat oni niczym mi nie podpadli (w wyborach krajowych na pewno tego nie zrobię za sprowadzanie imigrantów z Ukrainy i Azji oraz „murzyńskość” wobec żydoprawicy z Izraela i Waszyngtonu). W rękach „krajowego” PiSu leży teraz zablokowanie ACTA2, gdyż jego konkretne wprowadzenie ma być jeszcze negocjowane z poszczególnymi państwami UE. Mam nadzieję, że nie będą „przeciw, a nawet za”, jak w przypadku imigrantów z obcych kręgów kulturowych. Społeczność internetowa powinna im w tym „pomóc” masowymi protestami, bo to populiści i sondaże są dla nich najważniejsze.

Szechter po wprowadzeniu ACTA2

 

Internet po wprowadzeniu ACTA2 (ja wciąż łudzę się, że to jednak upadnie) zmieni się w jeden wielki TVN i klasycznego Goebbelsa.
Propagandziści z XX wieku udoskonalili swój fach do perfekcji, bazując wyłącznie na ścisłym kontrolowaniu ośrodków informacyjnych, dostosowując je do swojej linii polityczno-światopoglądowej i blokując wszystkie opcje „anty”, ale nie przewidzieli jednego: z końcem XX wieku pojawił się internet, w którym każdy mógł publikować i „kontrolować” media tradycyjne, co stało się wielkim problemem korporacji, bo ludzie zaczęli masowo rezygnować z tradycyjnych mediów (telewizji i prasy), gdyż te stały się jednym wielkim informacyjnym gównem i producentem fejk-niusów, a internet świetnie „ściągał im gacie” i pokazywał, jak bardzo są zakłamane. Koncerny telewizyjne i prasowe pod koniec XX wieku postanowiły stworzyć swe własne portale internetowe, aby podtrzymać swoje wpływy (co im się częściowo udało), jednak w sieci było też mnóstwo stron niezależnych, które ośmieszały zakłamanie dużych korporacji. ACTA2 ma być młotem właśnie na te małe ośrodki informacyjne, które nie posiadają działów prawnych, systemów przechowywania danych, wozów transmisyjnych, ekip fotograficznych itd. Te małe witryny zostaną uciszone (kosztami prowadzenia działalności, zwiększonymi obowiązkami i karami sądowymi), przez co cofniemy się z powrotem do XX wieku, podczas, gdy kilka zaprzyjaźnionych ze sobą korporacji medialnych z powrotem odzyska swoje 99% udziału w rynku informacyjnym. Wówczas „plebs” nie będzie miał dostępu do niezależnych informacji, przez co będzie bardzo łatwo „urobić” zwykłych ludzi do wyznawania jedynej słusznej linii programowej, jak u Orwella. Oczywiście małe ośrodki, powiązane z dużymi, jak np. „Krytyka Polityczna” czy „Sok z Buraka” będą mogły spać spokojnie, bo przepisy ACTA2 są tak skomplikowane i niejasne, że decyzje podejmowane będą z klucza politycznego i światopoglądowego. Np. taki lisowy portal Natemat- typowo kanapowy projekt lewacki, banda studentów na śmieciówkach nie wystawia nosa z redakcji, ich praca ogranicza się do wchodzenia na inne portale, pejsa i twittera i przepisywanie cudzej treści „własnymi słowami”, zero wartości dodanej. Fotografie mają z zaprzyjaźnionej Gazety Wyborczej (Agencja Gazeta), podczas gdy ta sama agencja każe innym płacić za użyczenie swoich fotografii. Z pozoru- ‚Lisowcy’ powinni pierwsi pójść pod nóż, bo bazują na przetwarzaniu cudzych informacji, ale na pewno im się nic nie stanie, bo są podczepieni pod duży koncern medialny, dużą partię polityczną, Sorosa i Niemców (osobą naczelnego, który pracuje też dla Springera w Newsweeku). Sama AGORA czy koncerny niemieckie też teoretycznie powinna ucierpieć- wszak na ich serwerach są dziesiątki milionów podstron (w większości niezgodnych z ACTA2) i na pewno nie będą wszystkich po kolei sprawdzać, bo musieliby podwoić zatrudnienie, na co ich nie stać. Jednakże są to pupile Brukseli, Berlina i Sorosa, więc oczywiście nic im nie grozi, może poza indywidualnymi, mało kosztownymi sprawami. Ratunkiem może być sprzeciw oddolny i w dalszej perspektywie opuszczenie (lub rozpad) Unii Europejskiej. „System” myśli, że internauci nie dowiedzą się, dlaczego poznikały strony, blogi i youtuberzy, w TVN nic o tym nie powiedzą, ale ludzie na pewno będą swoje wiedzieli, bo na dzień dzisiejszy jeszcze internet jest dosyć swobodny i wolny. Nastroje eurosceptyczne wzrosną, bo młodzież (i „starsza młodzież”, jak ja) dużo zniesie, ale blokady internetu- na pewno nie. Wystarczy spojrzeć na ulice- co drugi małolat śmiga ze smartfonem w dłoni, nawet nie patrząc, że lezie pod jadące auto. Przydałby się jakiś duży protest przeciwko ACTA2, ja sam nawet mógłbym pojechać do Warszawy w tym celu. ACTA2 wprowadzana będzie „małymi kroczkami”, żeby ludzie się nie połapali, coś jak podgrzewanie wody w naczyniu z żabą. RODO przeszło błyskawicznie, protestów niemalże zero, UE liczy teraz na podobną (zerową) reakcję. ACTA2 musi jeszcze przejść przez Komisję Europejską (projekt przejdzie bez poprawek), potem przez rządy krajowe (tu widzę szansę, niech PiS to zablokuje, a będą mieli u mnie plusa), a potem już zacznie się cenzura. Pierwsze wyroki wyjaśnią, jak bardzo chcą nas uciszyć. Ja osobiście już wcześniej byłem eurosceptykiem, ale teraz moja niechęć do Brukseli wzrosła diametralnie. Zatem- niech nachodźcy robią bajzel na zachodzie, niech strefa Euro zbankrutuje, niech wszyscy się pokłócą o stołki, niech ten kołchoz w końcu jebnie i będziemy mieli spokój oraz wolność.

R a c i m i R, 13.09.2018

PS: Mam w połowie napisane dwa inne teksty, ale sprawa ACTA2 wydała mi się tak ważna, że uzyskała priorytet w pisaniu. Wkrótce kolejne publikacje, przyszły tydzień mam luźny, w weekend niestety praca + impreza żużlowa + obiad rodzinny, więc mogę nie zdążyć. Ale przyszły tydzień to już Luxtorpeda 

PS2: Dzięki za kolejną wpłatę dla Marka!

PS3: Jak pewnie niektórzy zauważyli, ostatnio częściej wrzucam memy na konto na pejsie. Wydaje mi się, że chwilowo została zdjęta tam blokada, bo liczba polubień przez tydzień wzrosła o 50 (czyli tyle, ile normalnie przez cały rok). Memy są raczej głupkowate, ale mają bardzo duże zasięgi, więc co mi szkodzi. Posiadam dobre źródło, cały proces tworzenia i wrzucenia mema zajmuje mi 30 sekund, więc te memy nie kolidują w żaden sposób z moją „płodnością” na blogu. No i najważniejsze- memy po przyjęciu ACTA2 to rzecz antysystemowa, wręcz nielegalna 

PS4: Dobromir Sośnierz (który zajął miejsce Janusza Korwina-Mikke w europarlamencie) to bardzo sensowny człowiek. Nie znam go za dobrze, więc ręki nie dam sobie za niego uciąć, ale po obejrzeniu kilku wypowiedzi obdarzyłem go niemałą sympatią.

21 MYŚLI NT. „ACTA 2 – ANALIZA I SKUTKI”

Twitter:

Czołem wielkiej Polsce :)

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

mowa nienawiści acta 2

Acta 2 zdecydowanie zmieni internet, nie tylko w Polsce ale i na świecie. Znajdą się mózgi, które obejdą Acta 2 i zaczną walczyć broią swojego przeciwnika. Acta 2 cenzura internetu jak obejść: ]]>https://www.quantectherapy.com/pl/mowa-nienawisci-cenzura-internetu-acta...]]>

Vote up!
1
Vote down!
-2
#1582850