Godny Ojciec

Zakładki podstawowe

Obrazek użytkownika Godny Ojciec

Historia

Blog
Ostatnie wpisy w blogu
Posiada konto przez
8 lat 1 miesiąc
O sobie: 
Jestem Polakiem i Ojcem. Od ponad 2 lat bronię rodziny przed nieludzką agresją i zmową instytucjonalnych degeneratów. Los nie oszczędził moim najbliższym traumatycznych doświadczeń godnych opisania w książce z gatunku kryminału, horroru i sensacji. Albo pokazania w filmie... (byłby hit). Jednak ja nie mam zamiaru opowiadać fikcji przeznaczonej dla rozrywki czytelników. To jest prawdziwa i poważna sprawa jak życie i śmierć. Staram się w miarę możliwości przekazać moim rodakom jak najwięcej z naszego doświadczenia, opisać całą złożoność i perfidię tego co nas zaatakowało, tego co udało nam się z naszych doświadczeń zrozumieć. Ja, moja żona i nasze dzieci mieliśmy okazję spojrzeć w samo jądro ciemności, zagrażające istnieniu Cywilizacji w której żyjemy. W istotę Zła z którym kontakt prawie nigdy nie kończy się happy endem. Nam się udało. Przynajmniej w takim sensie, że otrzymałem wszystko, o co przez ponad 2 lata prosiłem pana Boga. Jednak niewielu się udaje. Może proszą nie o to czego naprawdę potrzebują? W Polsce setki, jak nie tysiące rodzin rocznie pada łupem tej plagi - a to dopiero początek. Nasze doświadczenie jest unikalne bo przetrwaliśmy prawie bez strat. I o ile wciąż nie mamy odpowiedzi na pytania: dlaczego to nieszczęście dotknęło akurat nas - to doskonale wiemy co było naszą przewagą. Chcę o tym pisać w nadziei, że moja wiedza ocali komuś szczęście rodzinne, a może nawet życie.<br><br> W dniu 2 października 2013.r. bez uprzedniego zapowiedzenia, do naszego domu przybyli urzędnicy z MOPR, którzy podali, że przyszli w celu przeprowadzenia rutynowego wywiadu środowiskowego. Po dostaniu się do środka, osobnicy ci nie przystąpili jednak do dokonywania czynności charakterystycznych dla takiego wywiadu, nie uszanowali prywatności naszego domu, nie przestrzegali elementarnych zasad dobrego wychowania ani higieny. Zamiast spodziewanych, rutynowych pytań dotyczących sytuacji materialnej i socjalnej domowników, przedstawili ciężkie oskarżenia dotyczące rzekomej przemocy w naszej rodzinie. Nie potrafili jednak podać żadnych faktów, ani przepisów prawa, które uzasadniałyby stawiane zarzuty i ich apodyktyczne zachowanie. Jako jedyną podstawę „prawną” swoich działań podali „anonimowe doniesienie” i tzw: „głosy płynące ze środowiska”. Odmówili także podania numeru sprawy i umożliwienia dostępu do akt, czym wywołali zgorszenie i obawę, że w rzeczywistości nie są to prawdziwi funkcjonariusze lecz podszywający się pod nich przestępcy. W Skierniewicach w ostatnich latach miała miejsca plaga podobnych mistyfikacji. Następnie owi funkcjonariusze zaczęli wywierać na mnie naciski w celu wymuszenia przyznania się do winy. W związku z powyższym skorzystałem z prawa oskarżonego do odmowy zeznań. To sprawiło, że Jarosław Rosłon stał się złośliwy i arogancki. Chełpił się posiadaną władzą, przedstawiał w fałszywym świetle obraz organów wymiaru sprawiedliwości takich jak Kurator Sądowy, Sąd Rejonowy i Prokuratura, oraz coraz bardziej tracił panowanie nad sobą. Groził i szantażował odebraniem dzieci. W obliczu wyraźnego dążenia tego nieodpowiedzialnego osobnika do konfrontacji i eskalacji konfliktu uznałem, że im szybciej ta wizyta się zakończy tym większą mam szansę, że prowokacja pana Rosłona nie rozkwitnie, dzięki czemu nie dojdzie do eskalacji i nieodwracalnej katastrofy w naszej rodzinie. Obawiałem się wówczas, że moja roczna córeczka, śpiąca w tym momencie tuż za drzwiami przestraszy się i zareaguje płaczem, co z pewnością zostanie cynicznie wykorzystane do jeszcze większej eksterminacji mojej rodziny. Postawiłem na większy rozsądek towarzyszącej młodemu mężczyźnie kobiety, która zachowywała do tej pory spokój i neutralność. Kategorycznie oświadczyłem, że jako oskarżonemu przysługuje mi prawo do odmowy składania zeznań i nakazałem niespodziewanym gościom opuszczenie mojego domu. Żądanie to zaskoczyło pana Rosłona zwłaszcza, że towarzysząca mu kobieta niezwłocznie zastosowała się do mojego wezwania. Pan Rosłon pozwolił sobie nawet na komentarz, że w jego pięcioletniej praktyce po raz pierwszy ktoś ośmielił się sprzeciwić jego zamiarom. Na odchodnym uprzedziłem „moich gości”, że złożę skargę do ich zwierzchników dotyczącą stronniczości, braku obiektywizmu i niekompetencji pana Rosłona. Niezbyt się tym przejęli. Krótko po odejściu intruzów, moja partnerka poinformowała mnie telefonicznie, że przebywając w pracy, stała się obiektem telefonicznego nakłaniania do stawienia się w tajemnicy przede mną w skierniewickim Ośrodku Pomocy Rodzinie w celu złożenia fałszywych zeznań obciążających moją osobę, pod groźbą odebrania dzieci. Oczywiście uznała to ponure zdarzenie za głupi żart jakiegoś nieodpowiedzialnego dowcipnisia, który podszywa się pod autorytet funkcjonariusza MOPR i dopiero po rozmowie ze mną uświadomiła sobie jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad naszą rodziną. Doszły nas również sygnały od znajomych, że jakiś młodociany mężczyzna podający się za pracownika MOPR zbierającego informacje niezbędne do sporządzenia wywiadu środowiskowego, w rzeczywistości rozsiewa wśród sąsiadów i okolicznych mieszkańców kłamstwa obrażające dobra osobiste naszej rodziny. Te fakty sprawiły iż upewniłem się, że powinienem złożyć skargę na niekompetencję i stronniczość tych urzędników do dyrektora MOPR, nie tylko z uwagi na ochronę interesów naszej rodziny, ale również przez wzgląd na interes społeczny. Nabrałem bowiem przekonania, że zademonstrowane praktyki musiały być już wcześniej stosowane przez pana Jarosława Rosłona wobec innych skierniewickich rodzin. Skargę złożyłem następnego dnia rano na ręce zastępcy dyrektora MOPR Sylwestra Kardialika ponieważ pani Janina Wawrzyniak przebywała na urlopie. Sylwester Kardialik usiłował wprowadzić mnie w błąd zapewniając kilkakrotnie, że nie zna sprawy, pomimo iż w rozmowie okazało się wielokrotnie, że musiał wraz z podwładnymi Jarosławem Rosłonem i Justyną Gajewską uzgodnić szczegóły ich wersji wydarzeń. Dowodziło tego choćby często wypowiadane w czasie rozmowy ni to zdanie ni to pytanie: Ale powiedział pan do Jarosława Rosłona, że zrzuci pan go ze schodów? Mimo mojego zaprzeczenie wciąż z uporem maniaka ponawiane. Jakby w celu sfabrykowania „dowodu” w postaci nagrania. Tydzień później do naszego mieszkania zapukały dwie panie kuratorki z sądowym nakazem wydanym na wniosek skierniewickiego MOPR. Były to panie Małgorzata Keller i Edyta Jakubiec. Towarzyszyła im asysta rosłego policjanta i budzącej sympatię policjantki. Skład taki uznaliśmy za nieprzypadkowy i wskazujący na zamiar konfiskaty naszych dzieci. Początkowo panie kuratorki nabrały przekonania, że pomyliły adres ponieważ katastroficzne wizje wykreowane w złośliwym doniesieniu MOPR-u, w żaden sposób nie pasowały do zastanej sytuacji. Z wyraźnym niedowierzaniem zlustrowały nas i nasze mieszkanie, zwyczajowo przywitały się z naszymi dziećmi, a nasze odpowiedzi i składane wyjaśnienia początkowo przyjmowały z wielką rezerwą. W końcu jednak normalność naszej rodziny przełamała lody i najwyraźniej przekonała je, że wbrew intencjom Jarosława Rosłona i Sylwestra Kardialika, realnie nie istnieją żadne powody do odbierania nam dzieci. Jesteśmy wdzięczni opatrzności, że zdecydowała przysłać do nas tak kompetentne, odpowiedzialne i odporne na histerię osoby. Tylko dzięki ich trzeźwości i zdrowemu rozsądkowi świat naszych dzieci nie został zbezczeszczony, a nasza rodzina nie została rozbita. Po upływie miesiąca, od tych mrożących krew w żyłach wydarzeń, otrzymałem pismo MOPR nie posiadające żadnego uzasadnienia prawnego ani faktycznego podpisane przez panią Janinę Wawrzyniak. W piśmie tym dyrektor MOPR zawarła szereg złośliwostek i pomówień pod moim adresem, które na dodatek nie miały istotnego związku z przedmiotem mojej skargi. W związku z powyższym dnia 16.10.2013.r. ponownie zwróciłem się do pani Wawrzyniak o prawidłowe załatwienie mojej skargi, lub o uznanie się za organ niewłaściwy do jej rozpatrzenie i przekazanie jej prezydentowi. Prosiłem również o powstrzymanie się od dokonywania innych czynności, które mogłyby być uznane za stronnicze i psujące wizerunek skierniewickiego MOPR. „Odpowiedź” pani Wawrzyniak na to wezwanie również była pozbawiona związku ze stanem faktycznym i prawnym zajścia. Pani Janina Wawrzyniak ponownie odmówiła przekazania skargi organowi nadrzędnemu potwierdzając tym swoją stronniczość i niezdrową solidarność z niekompetentnymi podwładnymi.
Motto: 
Jestem Ojcem Rodziny. Walczę z przemocą i pedofilią instytucjonalną
Jak dowiedziałeś się o niepoprawni.pl?: 
Od znajomych
Zgoda na wykorzystywanie treści na zewnątrz serwisu: 
Tak
O autorze: 
Jestem Polakiem i Ojcem. Od ponad 2 lat bronię rodziny przed nieludzką agresją i zmową instytucjonalnych degeneratów. Los nie oszczędził moim najbliższym traumatycznych doświadczeń godnych opisania w książce z gatunku kryminału, horroru i sensacji. Albo pokazania w filmie... (byłby hit). Jednak ja nie mam zamiaru opowiadać fikcji przeznaczonej dla rozrywki czytelników. To jest prawdziwa i poważna sprawa jak życie i śmierć. Staram się w miarę możliwości przekazać moim rodakom jak najwięcej z naszego doświadczenia, opisać całą złożoność i perfidię tego co nas zaatakowało, tego co udało nam się z naszych doświadczeń zrozumieć. Ja, moja żona i nasze dzieci mieliśmy okazję spojrzeć w samo jądro ciemności, zagrażające istnieniu Cywilizacji w której żyjemy. W istotę Zła z którym kontakt prawie nigdy nie kończy się happy endem. Nam się udało. Przynajmniej w takim sensie, że otrzymałem wszystko, o co przez ponad 2 lata prosiłem pana Boga. Jednak niewielu się udaje. Może proszą nie o to czego naprawdę potrzebują? W Polsce setki, jak nie tysiące rodzin rocznie pada łupem tej plagi - a to dopiero początek. Nasze doświadczenie jest unikalne bo przetrwaliśmy prawie bez strat. I o ile wciąż nie mamy odpowiedzi na pytania: dlaczego to nieszczęście dotknęło akurat nas - to doskonale wiemy co było naszą przewagą. Chcę o tym pisać w nadziei, że moja wiedza ocali komuś szczęście rodzinne, a może nawet życie.

W dniu 2 października 2013.r. bez uprzedniego zapowiedzenia, do naszego domu przybyli urzędnicy z MOPR, którzy podali, że przyszli w celu przeprowadzenia rutynowego wywiadu środowiskowego. Po dostaniu się do środka, osobnicy ci nie przystąpili jednak do dokonywania czynności charakterystycznych dla takiego wywiadu, nie uszanowali prywatności naszego domu, nie przestrzegali elementarnych zasad dobrego wychowania ani higieny. Zamiast spodziewanych, rutynowych pytań dotyczących sytuacji materialnej i socjalnej domowników, przedstawili ciężkie oskarżenia dotyczące rzekomej przemocy w naszej rodzinie. Nie potrafili jednak podać żadnych faktów, ani przepisów prawa, które uzasadniałyby stawiane zarzuty i ich apodyktyczne zachowanie. Jako jedyną podstawę „prawną” swoich działań podali „anonimowe doniesienie” i tzw: „głosy płynące ze środowiska”. Odmówili także podania numeru sprawy i umożliwienia dostępu do akt, czym wywołali zgorszenie i obawę, że w rzeczywistości nie są to prawdziwi funkcjonariusze lecz podszywający się pod nich przestępcy. W Skierniewicach w ostatnich latach miała miejsca plaga podobnych mistyfikacji. Następnie owi funkcjonariusze zaczęli wywierać na mnie naciski w celu wymuszenia przyznania się do winy. W związku z powyższym skorzystałem z prawa oskarżonego do odmowy zeznań. To sprawiło, że Jarosław Rosłon stał się złośliwy i arogancki. Chełpił się posiadaną władzą, przedstawiał w fałszywym świetle obraz organów wymiaru sprawiedliwości takich jak Kurator Sądowy, Sąd Rejonowy i Prokuratura, oraz coraz bardziej tracił panowanie nad sobą. Groził i szantażował odebraniem dzieci. W obliczu wyraźnego dążenia tego nieodpowiedzialnego osobnika do konfrontacji i eskalacji konfliktu uznałem, że im szybciej ta wizyta się zakończy tym większą mam szansę, że prowokacja pana Rosłona nie rozkwitnie, dzięki czemu nie dojdzie do eskalacji i nieodwracalnej katastrofy w naszej rodzinie. Obawiałem się wówczas, że moja roczna córeczka, śpiąca w tym momencie tuż za drzwiami przestraszy się i zareaguje płaczem, co z pewnością zostanie cynicznie wykorzystane do jeszcze większej eksterminacji mojej rodziny. Postawiłem na większy rozsądek towarzyszącej młodemu mężczyźnie kobiety, która zachowywała do tej pory spokój i neutralność. Kategorycznie oświadczyłem, że jako oskarżonemu przysługuje mi prawo do odmowy składania zeznań i nakazałem niespodziewanym gościom opuszczenie mojego domu. Żądanie to zaskoczyło pana Rosłona zwłaszcza, że towarzysząca mu kobieta niezwłocznie zastosowała się do mojego wezwania. Pan Rosłon pozwolił sobie nawet na komentarz, że w jego pięcioletniej praktyce po raz pierwszy ktoś ośmielił się sprzeciwić jego zamiarom. Na odchodnym uprzedziłem „moich gości”, że złożę skargę do ich zwierzchników dotyczącą stronniczości, braku obiektywizmu i niekompetencji pana Rosłona. Niezbyt się tym przejęli. Krótko po odejściu intruzów, moja partnerka poinformowała mnie telefonicznie, że przebywając w pracy, stała się obiektem telefonicznego nakłaniania do stawienia się w tajemnicy przede mną w skierniewickim Ośrodku Pomocy Rodzinie w celu złożenia fałszywych zeznań obciążających moją osobę, pod groźbą odebrania dzieci. Oczywiście uznała to ponure zdarzenie za głupi żart jakiegoś nieodpowiedzialnego dowcipnisia, który podszywa się pod autorytet funkcjonariusza MOPR i dopiero po rozmowie ze mną uświadomiła sobie jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad naszą rodziną. Doszły nas również sygnały od znajomych, że jakiś młodociany mężczyzna podający się za pracownika MOPR zbierającego informacje niezbędne do sporządzenia wywiadu środowiskowego, w rzeczywistości rozsiewa wśród sąsiadów i okolicznych mieszkańców kłamstwa obrażające dobra osobiste naszej rodziny. Te fakty sprawiły iż upewniłem się, że powinienem złożyć skargę na niekompetencję i stronniczość tych urzędników do dyrektora MOPR, nie tylko z uwagi na ochronę interesów naszej rodziny, ale również przez wzgląd na interes społeczny. Nabrałem bowiem przekonania, że zademonstrowane praktyki musiały być już wcześniej stosowane przez pana Jarosława Rosłona wobec innych skierniewickich rodzin. Skargę złożyłem następnego dnia rano na ręce zastępcy dyrektora MOPR Sylwestra Kardialika ponieważ pani Janina Wawrzyniak przebywała na urlopie. Sylwester Kardialik usiłował wprowadzić mnie w błąd zapewniając kilkakrotnie, że nie zna sprawy, pomimo iż w rozmowie okazało się wielokrotnie, że musiał wraz z podwładnymi Jarosławem Rosłonem i Justyną Gajewską uzgodnić szczegóły ich wersji wydarzeń. Dowodziło tego choćby często wypowiadane w czasie rozmowy ni to zdanie ni to pytanie: Ale powiedział pan do Jarosława Rosłona, że zrzuci pan go ze schodów? Mimo mojego zaprzeczenie wciąż z uporem maniaka ponawiane. Jakby w celu sfabrykowania „dowodu” w postaci nagrania. Tydzień później do naszego mieszkania zapukały dwie panie kuratorki z sądowym nakazem wydanym na wniosek skierniewickiego MOPR. Były to panie Małgorzata Keller i Edyta Jakubiec. Towarzyszyła im asysta rosłego policjanta i budzącej sympatię policjantki. Skład taki uznaliśmy za nieprzypadkowy i wskazujący na zamiar konfiskaty naszych dzieci. Początkowo panie kuratorki nabrały przekonania, że pomyliły adres ponieważ katastroficzne wizje wykreowane w złośliwym doniesieniu MOPR-u, w żaden sposób nie pasowały do zastanej sytuacji. Z wyraźnym niedowierzaniem zlustrowały nas i nasze mieszkanie, zwyczajowo przywitały się z naszymi dziećmi, a nasze odpowiedzi i składane wyjaśnienia początkowo przyjmowały z wielką rezerwą. W końcu jednak normalność naszej rodziny przełamała lody i najwyraźniej przekonała je, że wbrew intencjom Jarosława Rosłona i Sylwestra Kardialika, realnie nie istnieją żadne powody do odbierania nam dzieci. Jesteśmy wdzięczni opatrzności, że zdecydowała przysłać do nas tak kompetentne, odpowiedzialne i odporne na histerię osoby. Tylko dzięki ich trzeźwości i zdrowemu rozsądkowi świat naszych dzieci nie został zbezczeszczony, a nasza rodzina nie została rozbita. Po upływie miesiąca, od tych mrożących krew w żyłach wydarzeń, otrzymałem pismo MOPR nie posiadające żadnego uzasadnienia prawnego ani faktycznego podpisane przez panią Janinę Wawrzyniak. W piśmie tym dyrektor MOPR zawarła szereg złośliwostek i pomówień pod moim adresem, które na dodatek nie miały istotnego związku z przedmiotem mojej skargi. W związku z powyższym dnia 16.10.2013.r. ponownie zwróciłem się do pani Wawrzyniak o prawidłowe załatwienie mojej skargi, lub o uznanie się za organ niewłaściwy do jej rozpatrzenie i przekazanie jej prezydentowi. Prosiłem również o powstrzymanie się od dokonywania innych czynności, które mogłyby być uznane za stronnicze i psujące wizerunek skierniewickiego MOPR. „Odpowiedź” pani Wawrzyniak na to wezwanie również była pozbawiona związku ze stanem faktycznym i prawnym zajścia. Pani Janina Wawrzyniak ponownie odmówiła przekazania skargi organowi nadrzędnemu potwierdzając tym swoją stronniczość i niezdrową solidarność z niekompetentnymi podwładnymi.