Komentarze użytkownika

Kiedy Tytuł Treść Głosy Do zawartości Komentarz do
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @jazgdyni Widzisz, Bóg jest poza naszym czasem (bo jest poza Wszechświatem), jak również nie możemy określić podstawy czasu Boga, gdyż w zależności od uznania, że: a) czas jest miarą zmiany (koncepcja idealistyczna) - nie mamy wiedzy o tym "idealnym" czasie, jego charakterze etc. oraz relacji pomiędzy Bogiem a tym "idealnym" czasem; zresztą konsekwencją jest antropomorfizacja Boga, że coś chce (to znaczy że najpierw dla Boga czegoś nie ma a potem jest, czyli następuje w tym "idealnym" czasie moment pomiędzy "nie ma" a "już jest"), że czegoś nie wie (no bo będzie jakieś "kiedyś", więc albo Bóg wie wszystko, więc wszelka zmiana jest zdeterminowana tą Jego wiedzą - teoria predystynacji protestantów, "kismet" u Arabów etc. - albo nie wie co będzie, a wtedy nie jest wszechwiedzący) b) zmiana jest miarą czasu (koncepcja realistyczna) - jeżeli Bóg jest bytem prostym (niezłożonym) z racji swojej doskonałości, jakakolwiek zmiana byłaby tylko zmianą na gorsze: ergo - Bóg jest poza czasem gdyż nie ma w nim żadnej zmiany. I w tej koncepcji pozaczasowości Boga można znaleźć rozwiązanie pozornej sprzeczności wszechwiedzy Boga i wolnej woli człowieka: Bóg będąc poza czasem widzi wszystko CO JEST I JAKIE JEST, nie tylko od początku do końca Wszechświata, ale i dalej. Ale żeby COŚ BYŁO JAKIEŚ, to najpierw musi zostać stworzone (no i powstał Wszechświat, ze swoim czasem) zaś to że Bóg z racji swojej pozaczasowości wie co robimy (zrobiliśmy), choć my jeszcze tego nie wiemy, nie zmienia naszej wolnej woli co do tego co ZROBIMY (bo Bóg zna skutek naszej decyzji ze względu na to co ZROBILIŚMY, choć dla nas to dopiero przyszłość). Stąd też rola modlitwy w procesie podejmowania decyzji: my nie powinniśmy prosić Boga o to, by było jak chcemy, ale aby nasze decyzje były zgodne z tym co dla nas najlepsze z teleologicznego punktu widzenia (prawdy o naszym dobru) - to jest ten moment, przed podjęciem działania, kiedy możemy "usłyszeć" co robić (mamy po to sumienie, ludzi dookoła, "przypadki" etc.), bo choć Bóg wie co rzeczywiście zrobiliśmy, to decyzja jest nasza. Dlatego czymś niezwykle dla człowieka okrutnym może się wydawać Boża sprawiedliwość, będąca niczym innym jak pełnym dopuszczeniem do doznania skutków naszych decyzji. Na szczęście możemy póki życia odwołać się do niesamowitej tajemnicy Bożego miłosierdzia, które zawdzięczamy temu, że Bóg stał się człowiekiem i poznał "od środka" jaką łupinką na oceanie niewiedzy, niewiary, niepewności i własnych urojeń jest jego stworzenie. Dlatego bardzo bym chciał, aby był On wreszcie Królem naszej Ojczyzny... Pozdrawiam 2 Nauka klęka przed Bogiem
Obrazek użytkownika jazgdyni
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @jazgdyni Właśnie wróciłem po "krótkiej przejażdżce" od 6 rano, dlatego odpisuję dopiero teraz. Jeżeli przyjmujemy za tomizmem, że akt istnienia jest tym, co konstytuuje byt (w tym oczywiście człowieka), którego forma (czyli tzw. "możność", a więc zespół "instrukcji" dotyczących tego, co leży w zakresie osiągalnym dla niego, w tym możność materialna) jest przez akt istnienia aktualizowana (czyli "uruchamiane są kolejne linijki programu działania", np. rozumność jest w możności człowieka, gdyż akt istnienia to przewiduje, ale w danym momencie życia, np. rozwoju embrionalnego, jest jeszcze niezaktualizowana, "nieuruchomiona"), to konsekwencją jest, że tzw. "pełnia bytu" jest równoznaczna z tym, co akt istnienia dla niej przewiduje - nawet jeżeli w obszarze aktualizacji nastąpiły "błędy w realizacji instrukcji" (np. niedorozwój umysłowy, zniekształcenia materialne, ułomności itd.). Ponieważ "dobro" w rozumieniu metafizyki tomistycznej jest równoznaczne z istnieniem bytu w jego pełni, stąd też jest to cel każdego bytu w ujęciu teleologicznym (nauka o cel,u) znany w pełni jedynie Stwórcy danego bytu. Cel ten w chrześcijaństwie jest określany jako "zbawienie". Wszelkie ułomności w stosunku do pełnego "dobra", w tym np. dotykanej upływem czasu materialności (starość), mają źródło w odejściu od drogi przygotowanej dla ludzi przez Stwórcę (później określono ten moment mianem "grzechu pierworodnego"). Istotą grzechu pierworodnego jest nieodwracalna w skutkach decyzja ludzi (wg. Biblii - decyzja prarodziców) o przyjęciu własnego sądu za źródło i kryterium prawdy oraz odrzuceniu jako kryterium prawdziwości sądu rzeczywistości w jej pełni (z racji ograniczoności ludzkiego poznania, rzeczywistość poznajemy jedynie aspektowo i nasz sąd o niej jest z konieczności jedynie modelem, a więc niepełnym jej odwzorowaniem). Jedynie Stwórca wie wszystko o wszystkim, stąd też teleologicznie jest jedynym źródłem pełnej prawdy o całej rzeczywistości. Brak zaufania do Boga w obszarze wskazówek co do "dobra" i "zła" oraz chęć ich samodzielnego określania na podstawie własnego sądu był przyczyną "zerwania więzi z Bogiem" - zresztą wg. Biblii, odpowiedzią Boga na to było: 1. troska o człowieka: okrył go skórami, skoro zaczął się wstydzić własnej, naturalnej nagości (co prawda z gołym tyłkiem latał od początku, ale dopiero po tym odejściu nagle się zorientował że jest nagi i ni z tego ni z owego przestało mu to pasować); 2. odcięcie od życia wiecznego: to nie zemsta, Bóg chroni człowieka przed nieuniknionym ostatecznie skutkiem pokładania ufności we własny sąd - przed skrajnym solipsyzmem (wyobraź sobie wieczność człowieka, przekonanego że jedynie on istnieje naprawdę, a wszystko dookoła jest wytworem jego wyobraźni - czyż nie na tym polega piekło, na wiecznej samotności?). Ale prawdziwą odpowiedzią Boga na tę decyzję człowieka było przyjęcie ludzkiej postaci i przyjście na świat jako Jezus Chrystus. On "odkupił nasze winy" gdyż na nim skrupiło się Boże ostrzeżenie "nie spożywaj, bo niechybnie umrzesz" - On, najbardziej niewinny ze wszystkich ludzi, ze wszystkich ludzi najwspanialszy i najdoskonalszy, jest skazany i zabity ze względu na ludzki sąd o nim (nie myl z sądem nad nim). A przecież mówił: "To ja jestem prawdą", uprzedzał że to nie poglądy ludzi na jego temat są prawdziwe, to nie one są źródłem prawdy o Nim, ale On jest kryterium prawdziwości ludzkich sądów (opinii) na jego temat. Stąd też, z konsekwencji "grzechu pierworodnego", starość i śmierć ciała, ale zmartwychwstanie dotyczy przywrócenia człowiekowi formy (w tym materialności) w jej pełni ("dobro" metafizyczne). A co do Twojej opinii o filozofii: no cóż, ma przedmiot (całą rzeczywistość, w tym pozafizyczną), ma metodę (nawet parę), jest też w pewnym sensie nauką ścisłą (jest aksjomatyczna). A że całe rzesze filozofów bredziły przez tysiąclecia jak pokręceni? No a z fizyką czy chemią to tak nie było?   Natomiast zdecydowanie filozofia jako nauka różni się istotnie od nauk szczegółowych - rozległością przedmiotu i sposobem jego analizy: nie tworzy zdań o faktach, lecz dąży do odpowiedzi na pytanie o pierwsze przyczyny. To zaś jest poza zasięgiem nauk szczegółowych, zarówno co do przedmiotu jak i co do metody.   Pozdrawiam     2 Nauka klęka przed Bogiem
Obrazek użytkownika jazgdyni
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @jazgdyni Witaj Zacząłem pisać ten komentarz zaraz po znalezieniu Twojego, świeżo umieszczonego wpisu, ale niestety, obowiązki itd. A szkoda, bo do niego teraz już nikt nie dojdzie.   Ad rem: Piszesz o iście kopernikańskim przewrocie - zgoda co do tej konkretnie nauki szczegółowej, której przedstawiciela cytujesz (ale zwróć, proszę, uwagę, że sam autor mówi nie o faktach, ale o "teorii biocentryzmu" która "zakłada, że śmierć świadomości po prostu nie istnieje" - filozofia nauki definiuje naukę jako proces formułowania zdań o faktach, w tym sensie żadna teoria naukowa nie jest zdaniem (czy zbiorem zdań) w sensie logicznym, bo choć opiera się na zdaniach o faktach, to odnosi się nie do rzeczywistości (czyli tego co było lub jest) ale do ewentualnych przyszłych faktów: tak więc każda teoria naukowa w swojej istocie jest pytaniem, którego początek jest po prostu pomijany, a mianowicie powinna się zaczynać od słów: "czy prawdą jest, że w danych warunkach zawsze będzie zachodzić to, że..." i tu jest dopiero reszta teorii). Ale to tylko taka dygresja, nie to jest tu najbardziej istotne. Bardzo Cię proszę, przeanalizuj jeszcze raz to, co piszesz o istocie tego "przewrotu kopernikańskiego": "...Co w tym podejściu jest przewrotem iście kopernikańskim?  To mianowicie, że wszystko, nasze otoczenie, nasz świat i cały Wszechświat jest tworem naszej zbiorowej świadomości, która w swojej istocie jest bytem poza-materialnym, oraz poza naszymi wymiarami i czasem, i według mnie, jest w swojej całości właśnie Bokiem Stworzycielem...".  Dlaczego to ważne: otóż takie są założenia kilku prądów idealistycznych w filozofii: monizm, plotyński neoplatonizm (zresztą cała Ewangelia wg. św Jana, z Apokalipsą na czele jest krańcowo idealistyczna), filozofia arabska (szczególnie Awerroes i jego koncepcja wspólnego rozumu) - wszystkie te poglądy łączy jedna wspólna cecha: odrzucają koncepcję indywidualności, niepowtarzalności i wolności każdego człowieka, natomiast podkreślają wagę i nadrzędność wspólnoty (w tym państwa). Znalazło to odbicie w systemach życia zbiorowego, kształtowanych w oparciu o te poglądy (np.: cywilizacja arabska, cywilizacja bizantyńska), natomiast są one całkowitym zaprzeczeniem dwóch filarów Cywilizacji Łacińskiej: filozofii realistycznej (tomizmu) oraz etyki katolickiej. Trudno mi w paru linijkach streścić historię filozofii, ale - o ile zdążyłem zapoznać się z Twoim podejściem do różnych zagadnień - dążysz do usystematyzowania wiedzy i krystalizacji poglądów. Sam pisałeś, że masz bardziej ścisłe, techniczne podejśie do różnych zagadnień, nie dziwię się więc, że współczesna filozofia może Cię odstręczać (między nami mówiąc, w przeważającej mierze jest to po prostu bełkot i ucieczka), ale akurat te zagadnienia to tematy sprzed tysiąca-dwóch tysięcy lat - i ciągle aktualne. A teraz coś absolutnie fundamentalnego: cytuję zawarty w Twoim tekście cytat: "...Jeśli jednak uznamy, że to świadomość wytwarza nasz organizm i określa go niczym sygnałem telewizyjnym określa się to, co potem widać odbiorniku, to staje się oczywiste, że fizyczny rozpad naszej powłoki nie jest końcem naszej świadomości.   Po prostu świadomość istnieje poza ograniczeniami narzucanymi nam przez czas i przestrzeń. Innymi słowy nie jest ona lokalnie przypisana do ciała, tylko jest obiektem kwantowym z zasady nieprzypisanym do miejsca. Jest obiektem, który określa się w trójwymiarowej przestrzeni dzięki zjawisku dekoherencji kwantowej, czyli ostatecznej siły determinującej kierunek, w którym podąży dany układ kwantowy..." Chcę podkreślić znaczenie pierwszych słów: "...Jeśli jednak uznamy, że to świadomość wytwarza nasz organizm...". Zdanie to może być rozumiane dwojako, albo że nasza świadomość istnieje od zawsze, chwilowo wytworzyła organizm, ale po śmierci przechodzi w stan pierwotny (Twoja konkluzja wskazuje, że mogłeś ten tekst odebrać właśnie w ten sposób), albo dokładnie inaczej, a mianowicie że dopiero po powstaniu naszej świadomości w akcie istnienia, uruchamiana jest procedura aktualizacji struktury materialnej, po obumarciu której świadomość (dusza) dalej żyje - tu akurat powstaje dylemat, czy świadomość bez ciała może być spełniona (szczęśliwa), skoro cielesność jest elementem natury takiego świadomego bytu, bo w innym wpadku nie byłoby powodu, dla którego materialność miałaby zaistnieć, stąd też idea zmartwychwstania ciał. To drugie rozumienie jest niczym innym jak właśnie uproszczonym tomizmem, a odnoszę wrażenie, że Ci mogło umknąć Wybacz, proszę, że tak się wgłębiam, ale temat fundamentalnie ważny, to i mam nadzieję że Cię nie uraziłem.   Pozdrawiam   4 Nauka klęka przed Bogiem
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @swietobor Co do tekstu Indianina - ok., wiara jest wiarą, zresztą w tym zakresie który jest poruszany w filmie jest to pewien punkt widzenia, trudno kwestionować odpowiedzialność białego człowieka zarówno za plusy jak i minusy tego co się działo/dzieje w Ameryce Północnej.   Natomiast Twoje twierdzenie, że to Cywilizacja Łacińska jest odpowiedzialna za to, co się tam stało, jest po prostu nieprawdziwe - Ameryka Północna (późniejsze USA i Kanada) były kolonizowane najpierw przez Anglików i Francuzów (w tej epoce Anglicy byli już pod przemożnym wpływem cywilizacji biznatyńskiej z elementami turańskiej, konkretnie od Henryka VIII, zaś Francuzi od Reformacji i Nocy św. Bartłomieja też). Kolonizowana w duchu zbliżonym do cywilizacji łacińskiej była Ameryka Południowa i Środkowa (przynajmniej od edyktów Izabeli Hiszpańskiej, obejmujących Indian ochroną), to co się działo na Karaibach oraz handel niewolnikami ("czarnym złotem") ludzkość zawdzięcza niestety Anglikom, brazylijskim Portugalczykom oraz tym stanom południa Ameryki Północnej, któym zakaz niewolnictwa, obowiązujący w Hiszpanii, był nie za bardzo w smak - ale to raczej była reakcja na rozwiązania rodem z Cywilizacji Łacińskiej, zakładającej równość ludzi wobec Boga, z czym koncepcji niewolnictwa zdecydowanie nie po drodze. Rozumiem że Indian północnoamerykańskich było przedtem 60 mln, a przed II Wojną Światową zostało ich jedynie 800 tys., ale to akurat zawdzięczają ideologii WASP - zobacz ilu Indian żyje w Ameryce Południowej i Środkowej, a np. tacy Mapucze z południa Chile, w ogóle za czasów korony hiszpańskiej mieli święty spokój, bo po kilku próbach włączenia ich, orzeknięto, że system społeczny Mapuczów jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem i zostawiono ich w spokoju. Dopiero po "zrzuceniu jarzma Hiszpanów" w XIX w. przez bliżej nikomu nieznany "naród chilijski", zaczęto mordować Mapuczów na potęgę, dokładnie wg. wzorców północnoamerykańskich. Oczywiście sama konkwista nie była sielską wizytą, ale też nie bez powodu spora część konkwistadorów siedziała potem w więzieniach za swoje wyczyny. Tak więc tytuł jest chyba niezupełnie a propos... 3 Co nasza wspaniała łacińska cywilizacja uczyniła Matce Ziemi
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @krzysztowjaw Cieszy mnie bardzo, że nie jestem osamotniony w czarnowidztwie, z roku na rok jest nas coraz więcej... A tak poważniej, ciągle i coraz bardziej aktualna jest kilka razy napomykana przeze mnie nieśmiało koncepcja zrezygnowania z usług obecnej administracji (nie dość że nie robi tego, za co jej płacimy, to jeszcze zerwała się ze smyczy i wykorzystując zaskoczenie i nieuwagę próbuje nami rządzić) i powołania w kilka odpowiedzialnych osób Królestwa Polskiego (ilu było Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych?). Należy tylko dopracować Konstytucję, wybrać Konstytuantę, tymczasowego Regeneta, ogłosić intronizację Chrystusa Króla i szukać sojuszników Królestwa (na razie wirtualnego, ale za zaborów czy pod okupacją sowiecką czy niemiecką to było inaczej?). W grę wchodzą jak sądzę Turcja i Chiny - ale co dalej? Naprawdę nie widzę innego wyjścia z obecnej sytuacji, zresztą opisanej przez Ciebie dość klarownie.   Pozdrawiam   5 Bezsens naszych politycznych emocji i dokonywanych wyborów?
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @Kapitan Nemo Koncepcja z ustawieniem Pendolino jak najbardziej słuszna - przecież "na pokładzie" jest Wi-Fi, więc można dodatkowo zarabiać na dostępie do internetu. Wyobrażacie sobie? "P(opi)endolino" jako super High-Tech kawiarenka internetowa PKP? Taka nowoczesna poczekalnia dla oczekujących na spóźnione pociągi? Ma tego być dwadzieścia sztuk, więc dla każdego większego miasta wystarczy. I nie trzeba zezwoleń na budowę...  11 Wstrząsająca informacja na Onecie….
Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu Ależ ja z Tobą nie polemizuję Wręcz przeciwnie, pokazuję tylko, że aborcjoniści (niechcący użyłem słowa "aborterzy") są mentalnie zakotwiczeni w innym porządku metafizycznym, właśnie w idealizmie. Oczywistym jest, że z wolności może korzystać tylko osoba żywa, oczywistym jest też, że równość ludzi (podstawowy postulat demokrecji, zrównujący wartość głosów) ma swoje źródło w przekonaniu o tym, że wszyscy ludzie są równi z natury (w kolebce demokracji, czyli Atenach, niewolnicy nie byli traktowani jak ludzie, pisze o tym Arystoteles w "Etyce Nikomachejskiej", stąd nie mieli prawa głosu). Źródłem praw w nowoczesnej demokracji jest przekonanie o ich naturalności (stąd moja próba pogodzenia Ciebie z oponentką - piszecie o różnym stopniu konsekwencji tego samego przekonania, że z człowiekiem mamy do czynienia od momentu poczęcia, a to jest podstawą Cywilizacji Łacińskiej).  1 Demokracja, Kościół, aborcja i logika
Obrazek użytkownika zetjot
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu Pozwólcie, że spróbuję Was pogodzić... Aby móc korzystać z wolności, aby móc korzystać z praw naturalnych, trzeba najpierw zaistnieć. I tu leży pogrzebany pies dysputy o aborcji, jej dopuszczalności czy możliwości orzekania o dopuszczalności: chodzi o uznanie momentu, od którego mamy do czynienia z realnie istniejącym człowiekiem. Argument o prawach naturalnych jest bardzo dobry, ale jest argumentem tylko dla tych, którzy od momentu pierwszego samodzielnego podziału zapłodnionej komóeki jajowej mówią o "człowieku", o tym, że od tej chwili już ISTNIEJE CZŁOWIEK. Argument o wolności (a więc w konsekwencji o braku zgody na aborcję ze względu na naruszenie prawa do wolności zabijanego człowieczka) też jest bardzo dobry, ale jest argumentem tylko dla tych, którzy od momentu pierwszego samodzielnego podziału zapłodnionej komóeki jajowej mówią o istnieniu wolnego człowieka. NIestety, aborcjoniści są na te argumenty odporni, gdyż dla nich człowiekiem się dopiero staje (a to po urodzeniu, a to po uzyskaniu świadomości - niekiedy dopiero tej klasowej), a niekiedy się człowiekiem nie staje nigdy, bo nie spełnia się jakiegoś warunku (np. nie jest się blondynem jak Hitler, szczupłym jak Goebbels i wysokim jak Georing). Tak się składa, że są dwa główne sposoby rozumienia człowieka, a konkretnie relacji pomiędzy umysłem a ciałem: dualizm (czyli człowiek składa się z duszy i ciała) oraz hylemorfizm (człowiek jest duszą i ciałem). Różnica jest bardzo istotna, bo jeżeli naturą człowieka jest rozumność (a jest niewątpliwie, choć nie wszyscy chcą zadać sobie trud by z tego korzystać), to w dualimie z tych dwóch ODDZIELNYCH, a nawet zantagonizowanych składników, to rozum jest ważniejszy. No i powstaje dylemat, kiedyż to ten "rozum" w dane ciało wstępuje - no bo tuż po zapłodnieniu to nie bardzo ma do czego, prawda? Na tym bazują wszelkiej maści idealizmy. Natomiast hylemorfizm (rodem z realizmu filozoficznego) uznaje jedność psychofizyczną na poziomie strukturalnym (możnościowym) - sam fakt pierwszego podziału zapłodnionej komórki świadczy o tym, że już mamy do czynienia z wewnętrznym procesem rozwoju, pełnym możliwości właściwych ludzkiej naturze, choć nie wiadomo czy i jak bedą się one przejawiać lub zostaną wykorzystane. Jak kiedyś pisałem, realizm jest podstawą Cywilizacji Łacińskiej, wszelkie inne cywilizacje bazują na idealizmach. Wasza argumentacja świadczy znakomicie o silnym ugruntowaniu Waszych przekonań na fundamentach właściwych dla Cywilizacji Łacińskiej (i chwała Bogu), ale choć obydwoje macie rację na nieco innym poziomie abstrakcji, to Wasza dyskusja toczy się już w obszarze pojęciowym Cywilizacji Łacińskiej - a aborterzy są z innej bajki. Ot co...     Pozdrawiam 1 Demokracja, Kościół, aborcja i logika
Obrazek użytkownika zetjot
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @SkorpionPolska Piszesz: "...Obserwator napisał: Chrystus, jako Król, reprezentowany następnie przez Regentów (czy też inaczej określanych, to nie ma w tej chwili znaczenia) wybieralnych głosami Obywateli Królestwa, których zadaniem będzie jedynie administrowanie zgodnie z Konstytucją Królestwa, której rdzeniem, fundamentem, powinny być niezmienne zasady etyczne..." Zgadza się, dokładnie tak napisałem, ale później twierdzisz, że ja coś chcę: "...Czyli Obserwator chce żeby Jezus Chrystus był królem Polski a regentem będzie np żyd Icek..." - o ile pierwsze ze zdań złożonych jest prawdziwe, rzeczywiście chcę tego, o tyle co do drugiego zdania to nie widzę zasady wynikania. Inna sprawa, że jeżeli Obywatele Królestwa dokonają takiego wyboru, to należy sięz tym zgodzić. Jeżeli natomiast próbowałeś być ironiczny - to nie rozumiem w czym Tobie przeszkadzać będzie fakt, iż Regentem będzie Icek, skoro zgadzamy się że Królem jest Joshua a Królową Miriam? "...Po za tym Jezus Chrystus mówił o ewangeli i o prawie ze starego testamentu a zasady etyczne to ludzki wymysł. Czyli Obserwator chce żeby w Polsce wszystko zostało po staremu i żeby prawa z III RP trwały nadal..." - co do zasad etycznych - jako zwolennik Cywilizacji Łacińskiej opowiadam się za zasadami etycznymi Kościoła Kaltolickiego, a tak się składa, że oparte są na Ewangelii i dekalogu. Zupełnie nie rozumiem z jakiego powodu wyciągnąłeś wniosek, że "...Obserwator chce żeby w Polsce wszystko zostało po staremu i żeby prawa z III RP trwały nadal...", ale śpieszę Cię uspokoić - wniosek pochopny, nic takiego nie ma miejsca. Chrystus oczekuje aktu intronizacji od WŁADZ PAŃSTWOWYCH. Jeżeli kontestujemy III RP, to nie oczekujmy od jej władz czegoś, czego na pewno nie zrobią. A ostatecznie to jest tylko jakaś tam struktura administracyjna, mająca za zadanie porządnie prowadzić zlecone jej sprawy, która zerwała się ze smyczy i uzurpuje sobie prawa do rządzenia nami i wymyślania praw, a w swoim buntowniczym zaślepieniu nie rozumie tego, że "my już Państwu dziękujemy". Łatwiej ten fakt uznać i w ramach nowej, niezależnej struktury, zaproponować projekt konstytucji i dokonać intronizacji, niż liczyć na to, że Olejnik z Palikotem namówią Bronka Bezwąsego na uznanie królewskiej władzy Chrystusa.     1 Król Wszechświata...ale nie Polski...
Obrazek użytkownika SkorpionPolska
Obrazek użytkownika Obserwator
9 lat temu @trybeus Już o tym pisałem, więc przepraszam że jest bardzo dużo powtórzeń, ale rzecz uważam za niezwykle istotną. Jeżeli chodzi o III RP, to wszelkie stwierdzenia przedstawicieli obecnego aparatu (a tak naprawdę zwykłych marionetek), szczególnie w TAKIEJ Sprawie, nie mają większego znaczenia, przecież to nie jest suwerenne państwo (szczególnie po Lizbonie), w dodatku zadłużone po uszy i rozgrabione. Niestety, spora część hierarchów też jest zapewne uwikłana w rozmaite rzeczy („…po owocach ich poznacie…). Ratunek - moim zdaniem – jest w w czymś zupełnie innym: w nowym projekcie Polski, w ukonstytuowaniu (bo trudno mówić o restauracji) Królestwa Polskiego (na razie tylko wirtualnego, ale mocno osadzonego w rzeczywistości). Ostatecznie Polska to Polacy, zawsze tak było. Tylko wtedy nie było internetu... Chrystus, jako Król, reprezentowany następnie przez Regentów (czy też inaczej określanych, to nie ma w tej chwili znaczenia) wybieralnych głosami Obywateli Królestwa, których zadaniem będzie jedynie administrowanie zgodnie z Konstytucją Królestwa, której rdzeniem, fundamentem, powinny być niezmienne zasady etyczne. Zresztą On już jest królem, a nawet Królem. Oczekuje od Polaków intronizacji, mówił o tym wielokrotnie. Stabilny, niezmienny fundament Królestwa, nadzieja i wzorzec, Ostateczny Sędzia Sądu Ostatecznego, mój Król, zawsze wierny, sprawiedliwy ale pełen miłosierdzia, mój przyjaciel, kochający nas po śmierć na krzyżu. Mój Bóg. Ogromnym problemem zawsze była i jest nadal zmienność zasad podstawowych, będących fundamentem danego porządku prawnego. Szczególnie widoczne jest to dziś, natomiast intronizacja Chrystusa na króla kończy problem ostatecznie - On nie zmieni zasad, a ani Regent, ani parlament, ani nawet Obywatele Królestwa nie mogą ich zmienić ani zmienić fundamentów Konstytucji bez imprimatur dla projektu zmian.   Chciałbym podkreślić bardzo istotną rzecz, która od projektu Intronizacji Chrystusa odpycha bardzo wielu ludzi o mocno skanalizowanym sposobie myślenia – dla nich jest to równoznaczne z próbą uczynienia z Polski państwa wyznaniowego (nic nie wiedzą o średniowiecznej Inkwizycji, ale zaraz gdzieś z tyłu głowy zaczynają im się stosy jawić). Należy rozróżnić między strukturą Państwa w ujęciu Cywilizacji Łacińskiej (czyli Królestwa) a ujęciami religijnymi i strukturami kościelnymi (hierarchicznymi), no i wyciągać wnioski z historii. Zawsze w krajach cywilizacji łacińskiej był rozdział władzy duchowej i świeckiej, ale z kolei (jakie to ludzkie) różne też były relacje między nimi, nie w każdym kraju i nie w każdym czasie można było liczyć na usłyszenie od władcy słów Zygmunta Starego: "Nie jestem panem sumień moich poddanych", no i oczywiście w drugą stronę też zazwyczaj nie działało to tak, jak powinno. Chciałbym podkreślić, że w krajach cywilizacji łacińskiej król był jedynie pełnomocnikiem Chrystusa d/s świeckich (jak byśmy to dziś powiedzieli), to Chrystus był źródłem władzy (stąd ceremoniał koronacyjny) i zadaniem Kościoła była pewna forma kontroli zachowań króla odnośnie postępowania zgodnie z Jego nauką (stąd np. detronizacja przez papieża). Jednocześnie uważam że (tak jak było w I Rzeczpospolitej czy innych krajach cywilizacji łacińskiej), wszelkie mniejszości, nawet ci genderowi nieszczęśnicy, mogą w ramach swoich grup stosować własne prawa, byle nie narzucali ich innym. Natomiast w relacjach wychodzących poza grupę - albo prawo surowsze albo królewskie. Już Paweł Włodkowic na sądzie papieskim przeciwko Krzyżakom obronił tezę o herezji nawracania pogan siłą. Ostatecznie Pan Bóg mógłby też ludzi przymusić do wiary – ale skoro tego nie zrobił i nie robi, tylko dał się zamęczyć za nas na krzyżu, to znaczy że sobie tego nie życzy, proste. Tak więc nie wypada być mądrzejszym od Pana Boga dlatego też należy pozwolić ludziom na kultywowanie we własnym kółku tego, co im odpowiada. Należy uprzedzać, informować, uczyć – ale przede wszystkim już Rzymianie zauważyli, że „verba docent, exempla trahunt”, co się wykłada że słowo uczy, ale przykład przekonuje. Do II Rzeczpospolitej przyjeżdżali ludzie z całej Europy, bo przyciągał ich kraj ludzi wolnych, przynajmniej do nieszczęsnego XVII w. byliśmy wzorem. A potem… No cóż, przeciwnik naszego Pana nie lubi wolnych ludzi oddanych Bogu i Jego Matce… Dlatego prawo Królestwa NIE POWINNO BYĆ prawem religijnym, lecz opartym o absolutny fundament religii katolickiej – szacunek dla wolnej woli człowieka. Przykład: Zasada moralna: nie cudołóż Zasada prawa Królestwa: Małżeństwo oraz umowy małżeńskie podlegają ochronie według zasad porządku prawnego w którym były zawarte Skutek: małżeństwo zawarte w ramach szariatu podlega ochronie wg. zasad szariatu (łącznie z penalizacją cudzołóstwa - czym grozi uwiedzenie czyjejś żony wg. szariatu, łatwo można sprawdzić), umowa małżeńska zawarta wg. zasad świeckich jest umową cywilną i podlega ochronie wg. zasad prawa cywilnego, nie jest to małżeństwo sakramentalne czy religijne, więc uwiedzenie strony umowy nie podlega penalizacji, chyba, że osoba uwodząca pochodzi z tego obszaru prawnego, który penalizuje stosunki pozamałżeński (np. właśnie szariat) itd. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to specjalnie skomplikowane, ale wymaga dość precyzyjnych rozróżnień, przede wszystkim odróżniania zasad moralnych czy religijnych od przepisów prawa Królestwa. Mam nadzieję, że nie odbierzesz mojego wpisu jako ściągania sprawy na boczny tor - w pełni się zgadzamy co do konieczności Intronizacji, mój wpis dotyczy propozycji sposobu jej dokonania. I to sposobu który jest: 1. realny,  2. możliwy,  3. szybki w realizacji. 3 Król Wszechświata...ale nie Polski...
Obrazek użytkownika trybeus

Strony