|
10 miesięcy temu |
Odniosę się do filmu "Prymas"... |
Film ten oglądałem kilkanaście lat temu w kinie. Na seansie byliśmy we dwójkę (sic) z żoną. Może dlatego, że film szedł w tym kinie już dłuższy czas, może dlatego, że już wtedy nie był to film "na topie", bo mówił o duchownym i historii. Ale chciałem obejrzeć, choćby dla porównania z książką - wspomnieniami samego Prymasa.Ciekawe, ale w filmie Seweryn grał dwie role na raz. Przede wszystkim grał Prymasa Wyszyńskiego. Ale po drugie, grał postać fikcyjną, UB-ka Molendę, sobowtóra Prymasa, który stara się wcielić w jego rolę, aby później wystąpić przed kamerami i ogłosić ustąpienie z urzędu prymasowskiego. Prymityw, mający niewiele wspólnego z Kościołem, ale z trudem wciela się w rolę wielkiego Polaka, podgląda jego ruchy, naśladuje sposób mówienia. Aktor jednej roli i jednego przedstawienia. Na koniec, wobec konieczności uwolnienia Prymasa, komuniści mordują Molendę, bo wie za wiele i byłby dla nich kompromitujący. Pytanie, kogo gra w pierwszym rzędzie Andrzej Seweryn? Bo może główną jego rolą był właśnie Molenda, a Prymas Wyszyński był postacią drugoplanową, w którą miał wcielić się tylko na rozkaz? Jego słowa wypowiedziane poza sceną - ekranem, świadczą, że w życiu bardziej wcielił się w Molendę, niż w Prymasa Wyszyńskiego... |
4 |
Recepta na Polskę? Toksyna i szambo. Łatwo wpaść, trudno wyleźć |
|
|
10 miesięcy temu |
Przyznam, że takie zachowania aktorów sprawiają mi spory problem |
Bo jak słysząc wynurzenia tego lumpenelitowca oglądać ponownie np. film "Prymas. Trzy lata z tysiąclecia"? Czy postać błogosławionego ma mi się kojarzyć z tym potokiem słów nie do powtórzenia? No, chyba, że w tym filmie bardziej grał UB-ka Molendę mającego się podszyć pod przywódcę polskiego kościoła, niż tytułowego Prymasa... |
7 |
Andrzej Seweryn - ludzkie dno! |
|