|
9 lat temu |
Cóz, nie jestem fanem Hegla, |
Cóz, nie jestem fanem Hegla, więc zostawmy jego dialektykę. Tym bardziej, że poruszamy się wciąż w obrębie racjonalnych dywagacji; a w tym już wolę Kanta.
Słowa O.Józef Bocheńskiego pominę dyskretnym milczeniem: "Otóż stwierdzamy, że w filozofii nowożytnej nie ma prawie żadnej poważnej logiki (genialne dzieło Leibniza jest wyjątkiem). Co więcej dorobek logiczny poprzednich okresów został niemal całkowicie zapomniany; nawet najwybitniejsi filozofowie – np. Kant, i Hegel – znali tylko jakieś mizerne i w dodatku źle zrozumiane resztki logiki antycznej i średniowiecznej".
Ja wiem, że styl filozofa z Królewca odpycha, gdyż używa masy niezrozumiałych pojęć i założeń, które były czytelne dla niemieckiego intelektualisty, żyjącego pod koniec osiemnastego wieku, ale teraz już nie są. Trudno zrozumieć, np. dlaczego mamy rozum praktyczny uznawać za niezawodny w przeciwieństwie do teoretycznego? Dzisiejsza filozofia po Kancie przez cały XIX wiek, toczyła jałowe spory interpretacyjne (choćby o stosunek między dwoma redakcjami Krytyki czystego rozumu) i zajęła się czymś innym... Dziś niektórym jest bliżej do arystotelizmu, do problemów, które rozważała scholastyka, niż do jakiejkolwiek innej nowożytnej filozofii. Wynika to z wielu czynników, na przykład z rozwinięcia badań historycznych. Z naszej perspektywy Kant nawet o swoich wielkich bezpośrednich poprzednikach (Wolffie, Leibnizu) wiedział niewiele i często z drugiej lub trzeciej ręki. Teraz mamy książki, Internet i opracowania własciwie każdego filozofa z przeszłosci na wyciągniecie ręki.
W "Krytyce praktycznego rozumu" Kant przedstawia problem przekładania pewnych zauważalnych w świecie przyrody zachodzeń na pole zagadnień metafizycznych, na mocy samego tylko a priori (siłą rzeczy). Głównym przykładem była tu chyba kwestia ruchu, i odwołanie się do świętego Tomasza. Otóż, występujący czasem zarzut przeciwko drogom jego Sumy Teologicznej brzmi mniej więcej tak, że ten filozof nie wziął pod uwagę możliwości istnienia świata od zawsze. Jest to błędem, ponieważ sam Tomasz twierdził, że na drodze samej tylko filozoficznej refleksji nie można stwierdzić, czy świat miał początek, czy nie. I nawet, gdyby nie miał początku, i był łańcuchem zachodzących od zawsze przyczyn - skutków, to jednak musiałby istnieć Ktoś (Bóg), kto by tę zasadę niejako w ruch wprawił.
Krytyka Kanta jest inna. On mówi, że sama zasada nie musi obowiązywać wszędzie. Konkretnie - obserwowany przez nas świat to jedynie fenomeny, które faktycznie są w ruchu, natomiast rzeczy same w sobie, substancje, w ruchu być nie muszą. Przez to rzeczy, które istnieją od zawsze, wcale nie musiały mieć swej przyczyny, która w stosunku do tych rzeczy samych w sobie nie musi obowiązywać tylko dlatego, że obowiązuje wśród fenomenów.
Dlatego też Kant mówi, iż twierdzenia opierające się o samo tylko a priori, które tworzy pewne konstrukcje myślowe dotyczące jakiegoś przedmiotu, z wyłączeniem doświadczenia tego przedmiotu, nie mogą być uznane za pewne. W ten sposób nie można dowieść istnienia Boga, albo np. nieśmiertelności duszy, jak to robił Platon. Było to niepokojące, dlatego Kant zaproponował inny sposób filozoficznego podejścia do zagadnień Boga, duszy, wolnej woli..., na mocy rozumu praktycznego. Ale nie chodzi tu już o myślowe konstrukcje, mające czegoś dowieść..., tylko o postulaty. Rozum praktyczny zakłada, nie udowadnia.
Rozum praktyczny mówi, dlaczego mamy w Boga wierzyć, a nie Boga udowadniać. Bo z samej własności swojej wyłącznie zakłada.
Przejdźmy teraz do Friedrich Nietzsche i jego "śmierci Boga". Fryderyk Nietzsche dał się poznać głównie jako krytyk współczesnej mu kultury zachodniej i chrześcijaństwa postulujący powrót do antycznych wartości. Jednak szeroką sławę zapewniło Nietzschemu jedno ważne stwierdzenie: "Bóg umarł" (Gott is tot). Często pojawiające się jako cytat Nietzschego, pozbawione kontekstu, nabierało innego znaczenia niż istotnie miało przekazać. Szerokim odbiorcom znane głównie dzięki zdaniu "Nietzsche: Bóg umarł. Nietzsche umarł: Bóg" pojawiającemu się w różnych formach jako żarty i anegdoty. Czym jednak była ta śmierć Boga u Nietzschego? Otóż była wstępem do jednego z ważniejszych zagadnień filozofa - nihilizmu. Do zagadnienia, które przewijało się przez wiele lat w różnych dziełach ale nie doczekało się ujęcia w jedną spójną koncepcję.
Że Bóg jest martwy pierwszy raz Nietzsche oznajmił światu w swoim dziele "Wiedza radosna" z 1882 roku. Włożył słowa w usta szaleńca, który przychodzi na plac by zebranych i mijanych ludzi pytać gdzie jest Bóg. Ale przechodnie nie wierzą w Boga, wyśmiewają szaleńca, przedrzeźniają go pytaniami gdzież jego Bóg mógł się zapodziać lub czy się ukrywa. Wtedy on zdenerwowany ich postawą wykrzykuje do ludzi, że to oni sami i on sam Boga zabili. Następnie szaleniec stawia ważne pytania, wśród których padają słowa : "Czyż nie błądzimy jakby w jakiejś nieskończonej nicości? Czyż nie owiewa nas pusty przestwór? Czy nie pozimniało? Czy nie nadchodzi ciągle noc i coraz więcej nocy? Nie trzebaż zapalać latarni w przedpołudnie? Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy grzebią Boga? Czy nie czuć nic jeszcze boskiego gnicia? - I bogowie gniją! Bóg umarł! Bóg nie żyje! Myśmy go zabili!" . Co miał na myśli Nietzsche każąc szaleńcowi wypowiadać te słowa? Wielu błędnie odczytuje myśl o śmierci Boga dosłownie, jako zaprzeczenie Boga. Podczas gdy w istocie Nietzsche pisząc, że On umarł daje do zrozumienia, iż kiedyś żył, istniał. Bóg jednak jest w tym wypadku wyrażeniem jakichś wartości, które kiedyś były ważne a potem upadły. Śmierć Boga jest w filozofii Nietzschego faktycznie upadkiem wartości. Co ten filozof jedynie odkrywa i ukazuje.
Przewartościowanie czy też upadek wartości wyrażone jako śmierć Boga są podstawą koncepcji nihilistycznej, która przewija się przez wiele lat twórczości filozofa.
Twierdzenie, że Nietzsche Boga uśmiercił, a Ten go przeżył jest wyrazem ignorancji i nieznajomości filizofii nietzscheańskiej.
Zgadzam się natomiast, że pokora jest kluczem do poznania i doskonalenia ludzkiego ducha. Dojrzały chrześcijanin to człowiek pokornego serca. Na czym polega pokora? - Otóż człowiek pokorny to ktoś, kto uznaje całą prawdę o sobie. Taki człowiek wie, że życie, godność, łaskę zbawienia, wolność i zdolność do miłości, że wszystko to otrzymał zupełnie za darmo, bez najmniejszej nawet zasługi ze swej strony. Człowiek pokornego serca nieustannie dziękuje Bogu i ludziom za otrzymane dary, bez których nie byłby w stanie istnieć. Taki człowiek czuje się jak bezradne dziecko w tym wielkim i tajemniczym świecie, ale jak dziecko, które jest bezpieczne w ramionach kochającego Boga Ojca. - czyt. dalej: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/md_pokoraczy.html#
|
3 |
Czy człowiek współczesny może żyć bez wiary? Czy wystarczy wiedza? |
|
|
9 lat temu |
Nieprawda |
Właśnie wszyscy jej dostępują. Z góry. Tu jest to ładnie napisane: Jan 1,1-18
A "Pełnia Łask" jest oczywiście w KRK i dostęp do niej jest poprzez sakramenty, których jest dokładnie ile? - wiele. .
Wiara może wzrastać, może maleć albo można ją stracić. Wiara, polegając głównie na przylgnięciu ducha do prawdy objawionej, wzrasta lub maleje zależnie od stopnia stałości tego przylgnięcia.
Skoro ludzka dusza jest z natury aktywna, to jasnym jest, że jej wiara może wzrastać lub pomniejszać się.
Wzrasta, jeśli dusza postępuje w poznaniu Ojca i Syna, i Ducha Świętego, jeśli bardziej zgłębia prawdy wyznania wiary, jednym słowem, jeśli korzysta z drogi prawdy.
W jakim sensie można wiare stracić? - W takim, że powiążemy ją z Łaską Uświecajacą, ze Światłem, którego nie chowa sie pod korcem, Solą, którą mają być chrześcijanie... Vide przypowieść o pannach mądrych i głupich...
Co wcale nie znaczy, ze Pan Bóg nas wtedy opuści :)
|
4 |
Czy człowiek współczesny może żyć bez wiary? Czy wystarczy wiedza? |
|