Amalryk pisze:triarius pisze:
Na razie rzekę, że chętnie bym wokół MS rozkręcił coś w rodzaju wirtualnego "Sokoła"
A to niby miałaby być jakaś szpenglerystyczna wersja "Call of Duty", i byśmy sobie na poziomie "hard" tymi sprawnymi paluszkami zdobywali epolety i medale, czy jak ??
Ale tak serio, to myślę że znakomita większość spośród facetów o naszych poglądach lokuje się znacznie powyżej średniej statystycznej sprawności fizycznej populacji. I chyba nie ma w tym przypadku. Inna sprawa, że w naszym zbolałym kraju owa średnia, jak sądzę po swych osobistych obserwacjach, od kilkudziesięciu lat raczej sunie ostro w dół! I nie zamydlą mi oczu namnożone w ostatnich latach kluby fitness, bo tam niewątpliwie królują nie ci goście o których nam tu chodzi, zapełniają je wszak głównie jakieś hermafrodyczne osobniki o narcystycznych inklinacjach.
W ogóle, po zniesieniu poboru i przy braku jakiegokolwiek elementarnego przeszkolenia ogólnowojskowego młodzieży, po około dwudziestu latach będziemy mieli wreszcie krainę całkowicie bezbronną.
A mimo upływu lat i imponującej technicyzacji armii nic nie straciło na aktualności motto niemieckich wojsk powietrznodesantowych; "bądź rączy jak chart, wytrzymały jak rzemień i twardy jak stal Kruppa".
A naszym hasłem: "Wystrzymały jak stal Kruppa - na to leci każda duppa!"
Coś w tym stylu, o czym mówicie. (A Struś, nie dość że mniej więcej mojego wzrostu, to jeszcze smukły i młody, ach!)
Przyszło mi do głowy poruszyć tę sprawę, bom sobie jakiś czas temu dorwał autentyczny program fizkultury, który stosują izraelskie oddziały specjalne ("uczyć się choćby od diabła" i "nie będzie mi tu byle izraelska służba..."), a oprócz tego ochroniarze premiera Włoch, parę amerykańskich akademii wojskowych (w tym ich armijna szkoła walki wręcz), nie mówiąc już o ruskiej mafii...
W dodatku jest to stworzone przez b. wybitnego amerykańskiego trenera sambo, kiedyś wybitnego sportowca, i, jak kojarzę, jedynego zapadnika, co został się Zasłużonym Czampionem CCCP. (Pewnie Magian zresztą, skoro te izraelskie służby, ale gość naprawdę ma wybitny talent do tych spraw.)
Nie wymaga to praktycznie żadnego sprzętu (choć faktycznie b. przydatny jest komp, albo jakiś odtwarzacz mp4), niemal żadnego miejsca. Jest to istne piekiełko, w którym każda sekunda jest zaplanowana (dlatego ten kąp/odtwarzacz), ale w sumie b. krótkie. Tzw. trening interwałowy, bardziej wzniośle "Tabatha protocol".
No i jest to zrobione tak, że są czterodniowe cykle: jeden dzień lekki trening na stawy, trwający 18 min.; drugi rodzaj jogi, też 18 min.; następny dość skomplikowane ruchy (takie przydatne na macie czy polu walki), głównie na wytrzymałość siłową, czego jest... chyba też 18 minut (20 sek. pracy, 10 sek. odpoczynku, razy 8, potem minuta odpoczynku, i tak 6 różnych ćwiczeń), plus nieco tego na stawy przed i tej jogi na zakończenie. W sumie 42 minuty. I ostatni dzień to samo, ale jeszcze ostrzej.
No i tego jest w sumie 3 miesiące jednym ciągiem, choć oczywiście można niby skończyć wcześniej, albo coś zmienić. Każdy z tych miesięcy (księżycowych) ma nieco inny wariant treningu, a w ogóle są tam 3 poziomy: rekrut, wiarus (grunt) i komandos. Tak że w sumie jest tego 9 różnych wariantów. Ten komandos, możecie mi uwierzyć, to by było coś nieprawdopodobnego - ja na razie rekrut, a i tak mam ciężko.

Zresztą to daje się ładnie dopasować do niemal każdego poziomu wytrenowania, tyle że raczej wypada ostro dawać.
Ja człek dość leniwy i kiedy ćwiczę coś w domu, to zawsze tutaj łyk herbaty, tu rzut okiem na książkę czy telewizor, tutaj coś przegryźć... A z tym jest absolutnie inaczej! Akurat skończyłem dwa pierwsze cykle rekruta i każda sekunda była zrobiona jak trzeba. (Choć faktycznie jeden z tych ciężkich treningów zastąpiłem ostrym treningiem siłowym, co mi zajął niemal pół dnia. Ale to na pewno nie jest źle.)
No i tak sobie myślę, że takie coś to by było dla nas jak znalazł. W końcu dlaczego jakieś żydowskie służby miałyby być lepsze od MS? Ale też to nie są żarty i bez naprawdę ostrego się nastawienia trudno uwierzyć, żeby ktoś naprawdę to robił tak jak trzeba. Więc nie chcę nikogo przekonywać, a najlepiej by było, gdyby jednak każdy se uczciwie za dolary takie coś kupił, jeśli sądzi, że mu to pasuje. Bo darmowego jakoś nikt nigdy specjalnie ceni. Ja bym za to udzielił wszelkiej potrzebnej pomocy - językowej i innej (jest zresztą forum, gdzie można pytać i w razie czego mogę posłużyć za tłumacza czy coś).
Do tego oczywiście są i inne sposoby, inna informacja, są też sprawy żywienia, bicia i unicestwiania brzydkich ludzi, survivalu... Sam się tym od niepamiętnych czasów interesuję i mam, dzięki Bogu, nieco informacji.
No i nie wiem, czy to kogoś interesuje na tyle, by o tym pisać. Bo jak ma się tym głównie Spiżarnia interesować, no to po co, nie?