20 kilo na plecy i won z Podhala - rozmowa o zdradzie i kolaboracji górali

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

(...)Moja książka nie powstała po to, żeby tym ludziom dokopać. Chciałem poznać mechanizmy współpracy górali z okupantem. To nawet zahacza o psychologię, by pokazać, jak Niemcy "wkręcili" wiele osób w kolaborację. Bo – o czym trzeba pamiętać – Goralenvolk nie był pomysłem górali, lecz hitlerowców.

Rz: Jaki procent mieszkańców Podhala w tej współpracy z Niemcami brał udział lub co najmniej z ideą o germańskim pochodzeniu górali sympatyzował?

- W Komitecie Góralskim, namiastce samorządu, i jego delegaturach pracowało około 200 osób. Oczywiście, ci ludzie mieli współpracowników, donosicieli na terenie okolicznych wiosek, a to było kolejnych 100 lub nieco więcej osób. Oprócz działaczy tego komitetu byli ludzie, którzy wzięli kenkarty góralskie – ok. 27 tysięcy – czyli jakieś 18 proc. mieszkańców Podhala. Tyle że samo wzięcie kenkarty "G" nie oznaczało, że ktoś się identyfikuje z Goralenvolkiem ani że jest zdrajcą.

Rz: Przywódcy komitetu wierzyli w teorię o germańskim pochodzeniu górali?

- Wacław Krzeptowski uwierzył raczej, że może być ich zbawcą.(...)

http://www.rp.pl/artykul/107684,735898-Dokumenty-zagrazaja-goralom-zaangazowanym-w-Goralenvolk.html

Brak głosów