Zmarnowane nadzieje, zmarnowany rok...

Obrazek użytkownika gw1990
Blog

Według 44 proc. Polaków ten rok w polityce był czasem gorszym, niż 2007 (sondaż "Rzeczpospolitej"). A miało być zupełnie inaczej, bo jak mówili ludzie PO przed wyborami: "By żyło się lepiej. Wszystkim". Oceniając rząd po roku sprawowania władzy, nie sposób nie porównać koalicji i premierów.

Wiele po Platformie Obywatelskiej się nie spodziewałem. Wyborcy obdarzyli ją jednak dużym kredytem zaufania i w ciągu roku mogła realizować swój program. Przez cały ten rok, od faktycznych rządów ważniejsze były komisje ds. ścigania zbrodni PiSu (wszystkie to jeden, wielki niewypał) oraz utarczki z prezydentem. Mimo, że nie raz byłem zniesmaczony kłótniami (a już najbardziej przed grudniowym szczytem Unii), to konflikty są wpisane w walkę o prezydenturę. Koalicja PO - PSL nie spełnia marzeń Polaków, lekko mówiąc. A to związek partii, który wydaje się być trwały i stabilny. Koalicja PiS-LPR-Samoobrona takiego prestiżu nie miała. Mało tego - rozmyta programowo, ideowo, z wieloma wpadkami. A jednak oceniam ją lepiej, biorąc pod uwagę działania i misję, z jaką do rządzenia zabrał się Jarosław Kaczyński. Dla niego, wyciągnięcie ręki do Leppera i Giertycha rekompensowała walka z Układem i rozliczenie PRL-u. Tak, z tym wyśmiewanym Układem, który dalej jest i całkiem dobrze się trzyma. "Resorty siłowe i administracja dla PiSu, a media i spółki skarbu państwa niech sobie wezmą" - myślał zapewne Kaczyński. I w dużej części mu się udało, choć IV RP nie powstała. rozbicie WSI, wcielenie w życie CBA, polityka antykorupcyjna, a nawet "becikowe" i próby rozliczenia, lustracji, to dużo więcej, niż przez rok zrobił rząd PO-PSL. Donald Tusk jest znacznie gorszym politykiem, a co za tym idzie - premierem, ponieważ nie ma misji i celu - poza zwyciężeniem w wyborach prezydenckich za dwa lata. Kaczyński tę wizję - zresztą, prawdziwą - Polski skorumpowanej, którą rządzą z góry oligarchowie i salonowe media z wieloma układami sitw, miał. I jego celem było zniszczenie tych powiązań, dzięki czemu modernizacja Polski ruszy do przodu. Rząd Tuska zdaje się robić dobre wrażenie. Szkoda, że nic poza tym. Miały być "szafy pełne ustaw" i profesjonalne podejście do obowiązków. Tymczasem Tusk pieprzy wręcz o "miłości" po wygranych wyborach, dobrze wiedząc, że w sztuce rządzenia krajem na nią nie ma miejsca. Udaje się na wycieczki krajoznawcze do Rosji i Peru, na zaprzysiężenie rządu jedzie z ministrami autobusem, w celu Polski taniej i przystępnej. Skompromitował się tym doszczętnie, bo trudno, aby politycy jeździli do Sejmu tramwajami albo na rowerach. Obstawa BORu i limuzyny to wyraz szacunku dla władzy, za którą musimy niestety słono płacić. I tak czy siak wiadomo było, że Tuska nagle nie olśniło i do pracy autobusem jeździć nie będzie. Prosty, PRowy zabieg na wyborców.

Obalenia władzy totalitarnych Kaczorów się udało. Z udowodnieniem przestępstw i nadużyć PiSu - już gorzej. Komisje śledcze, każda po kolei, się kompromitują. Pitera chce skończyć z Mariuszem Kamińskim i CBA. Przygotowuje raport, który miał świadczyć o zbrodniach biura. I co? Wstyd pokazywać. W moich oczach, raport obnaża wiarygodność Pitery jako odpowiedzialnego za walkę z korupcją. Napisała po prostu gniota. Dożynanie watahy - jak to mówił Radek Sikorski - w ciągu tego roku miało taką skuteczność, jak realizacja obietnic przedwyborczych.

Z oceną obu rządów wiąże się i ocena mediów. A te były dla PiS bardzo nieobiektywne. Próbowały za każdym razem ośmieszyć to Jarosława albo Lecha Kaczyńskiego. Potrzeba przykładu? Pamiętacie państwo te programy w tv lub wywody w "Gazecie Wyborczej" na temat braku konta bankowego prezesa PiS? Ileż szydziło się i drwiło z premiera? Do władzy doszedł Tusk. Jakoś nikt mu nie wypomina utrzymywania się z konta żony. Ciekawie sytuacja się miała również z "białym miasteczkiem" pielęgniarek. Jarosław Kaczyński nie dość, że ponoć nie dbał o służbę zdrowia, to jeszcze je zagłuszał i popełnił wręcz polityczne morderstwo! Pomijając fakt, iż kobiety okupowały jego kancelarię niezgodnie z prawem i w celach stricte politycznych (większość z nich miała powiązania z partiami politycznymi, jak SLD, PD, czy PO). Gdy strajkująca "Solidarność" zrobiła niemalże tak samo, mało kto wziął ich za bohaterów. Był nim za to Donald Tusk, który przed związkami zawodowymi się nie ugiął. A kiedy wraz z Ewą Kopacz, gdzieś miał los nieszczęsnych pielęgniarek, salonowe media przypominały o cenie futra pani przewodniczącej. Nie wspomnę też paszkwilu Kutza przed wyborami, rok temu o rzekomym gejowskim związku Ziobry i prezesa PiS. Oczywiście - tekst zrobił w salonie furorę. Michnikowszczyzna całe dwa lata próbowała nam wmówić, że Kaczyński "dzieli społeczeństwo". Zarzut debilny, ale powtarzany jak mantra, dlatego należy się do niego odnieść. Autorytety III RP chyba zapomniały, że świat był i będzie zawsze podzielony. Ludzie są bogaci i biedni, wykształceni i nie, zadowoleni i wkurzeni. Równie dobrze taki zarzut można postawić tym, którzy całe dwa lata nim się posługiwali. W Polsce, odkąd rządzi koalicja PO-PSL, w ogóle mam wrażenie, że wszystko jest cacy, piękne i dla dobra narodu. Mówiąc brzydko, media liżą dupę Tuskowi i toczą ogromne ilości wazeliny. I w tym punkcie nie zgodzę się z Rafałem Ziemkiewiczem, który w swoich publikacjach (choćby "Czas wrzeszczących staruszków") twierdzi, iż nie wpływa to na notowania PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Otóż wpływać musi, bo władza mediów jest doprawdy ogromna. Łatwo omamić społeczeństwo, pewne rzeczy im wmawiając i kompromitując nielubiane jednostki, aby nim zmanipulować. To się udało salonowi, ale na szczęście tylko częściowo.

W PO wiązałem swoje nadzieje tylko i wyłącznie z Jarosławem Gowinem. Wierzyłem, że to porządny gość, który reprezentuje faktycznie skrzydło konserwatywne i będzie swego rodzaju ostoją przed zbyt liberalnymi posunięciami obecnej władzy. I temu politykowi po prostu władza uderzyła do głowy. Ostatnio wziął się za wprowadzeniem eutanazji do polskiego ustawodawstwa pod ciekawą nazwą "Testament życia". Żadnego skrzydła konserwatywnego w partii nie ma, a głoszenie frazesów, że PO to mieszanka wszystkich poglądów po równo, to po prostu bzdura.

Tusk spełnił bardzo mało z 10 obietnic, które dał wyborcom przed rokiem. Nie wierzę, aby je zrealizował. Teraz skupi się na walce o prezydenturę w 2010r. Dlatego też będziemy zmuszeni oglądać wybryki Palikota i jego odzywki do Lecha Kaczyńskiego. Poza tym, PO może sobie nie poradzić z kryzysem finansowym, skoro przez tak długi czas go w ogóle nie dostrzegała. A i ludzie zaczynają strajkować i odsłoniło się drugie oblicze premiera, nie mające nic wspólnego z "miłością" i PR-em. Jedynym sukcesem rządu wydaje się być tylko ustawa, która odbiera przywileje esbekom. A to i tak od 2010r.

Nadzieje zostały rozbudzone, gorzej z ich realizacją. Dlatego wolałem rząd Kaczyńskiego. Może i gorszy wizerunkowo, nieraz wkurzający, ale rozbijający układy i korupcję od zarodka oraz zrzekający się władzy, gdy ekipa faktycznie się kompromituje. Tego na pewno nie zrobiłaby Platforma Obywatelska.

P.S.

Trochę czasu nie pisałem, ponieważ na święta wyjechałem. Świąteczna atmosfera na wsi jest nieporównywalna z miastową. Piękny czas się niestety już skończył i czas wrócić do "politykowania".

Brak głosów

Komentarze

Z opublikowanego wczoraj w Rzeczpospolitej sondażu GfK Polonia dowiedziałem się, że aż 68 procent ankietowanych jest rozczarowanych niezrealizowaniem w 2008 r. przedwyborczych obietnic przez rząd. Inaczej mówiąc - prawie 70 proc. badanych wyraża dezaprobatę dla rządu Platformy z peeselowską przystawką.

Zaledwie nieco ponad jedna czwarta ankietowanych przez GfK Polonia uważa 2008 rok za lepszy od poprzedniego, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński. Dla 44 proc. z nas - pisze Rzeczpospolita - rok 2008 był gorszy niż 2007 pod względem politycznym, zaś dla 38 proc.– pod względem gospodarczym.

Naprawdę nie wiem, jak pogodzić te wyniki badań z ok. 50 procentowym poparciem dla Platformy wynikającym z większości sondaży (także GfK Polonia)i z ok. 20 procentowym poparciem dla PiS ?

Nasuwa mi się podejrzenie, że badanie opinii Polaków o 2008 roku wykonano na zupełnie innej próbce niż badanie preferencji wyborczych.

Jest bardzo możliwe, że któraś z tych próbek jest kompletnie chybiona, a może nawet zmanipulowana.

Pamiętam podobne osobliwości w wynikach badań opinii prowadzonych przez CBOS płk. Kwiatkowskiego w latach osiemdziesiątych i w schyłkowej fazie PRL. Sondaże wykazywały imponujące poparcie dla rządu, a jednak wybory 1989 r. okazały się żałosną klęską PZPR.

Pamiętam też sondaże z ostatnich wyborów prezydenckich, w których prowadził Tusk. Niestety (nie dla mnie, a dla Tuska) wyniki głosownia okazały się całkiem inne.

Przykro mi, ale nie umiem wzbudzić w sobie zaufania do badań opinii w Polsce. Podobnie zresztą jak do rzetelności naszego wymiaru sprawiedliwosci, obiektywizmu mediów i jeszcze paru innych rzeczy, bez których nie da się mówić o państwie spełniającym kryteria ładu liberalno - demokratycznego.

Ale czy może być inaczej, jeśli np. są dowody, że Lech Wałęsa miał jakieś kontakty z bezpieką, brał i kwitował spore pieniądze od oficera SB, potem w sposób zagadkowy "zgubił" zawartość własnej teczki - ale przy tym wszystkim większość Polaków uważa go za autorytet niemal dorównujący Janowi Pawłowi II ? A może i ta większość jest wątpliwa?

Niestety, prawda ma u nas niewielkie szanse, bo wciąż ktoś koryguje informacje i poprawia niesłuszne poglądy. Świadomie zaciera się róznice miedzy czarnym i białym, między tak i nie. Doszło do tego, że nawet hierarchowie Kościoła gładko pozmiatali pod dywan informacje o niektórych kapłanach współpracujacych z bezpieką. Ilu ich było? Dziesiątki, setki a może tysiące?

Za jakiś czas (może nawet za parę lat?) znów podniesie się wrzawa, że Polaków kolejny raz oszukano, że ukryto prawdę przed społeczeństwem itede.

A może po prostu to my sami woleliśmy nie widzieć panoszącego się na każdym kroku kłamstwa? Powiedzenie na głos, że w imię świetego spokoju godzimy się na życie w chlewie, wymaga jednak pewnej odwagi cywilnej. Łatwiej odczekać, aż ktoś odgórnie ogłosi, że pora już posprzątać i wywieźć cały ten gnój.

Rewizor

Vote up!
0
Vote down!
0

Rewizor

#9897

Sondaż polega na:

1. Umiejętnym skonstruowaniu pytań pod względem podprogowo przekazanych informacji i "wyłudzeń" oraz odpowiedniej logiki zbiorów odpowiedzi pozwalającej ładnie ułożyć wyniki
2. dobrym przedstawieniu wyników sondy/ankiety

Dodając fakt, że każdy sondaż przeważnie jest przez kogoś zamawiany i opłacany, tym bardziej starają się ośrodki badania opinii leminga. A co myśli leming jest mało ważne. Ważne jest to, że poprzez 60% poparcia ma się dalej legitymację do sprawowania władzy (pomimo kompletnie żadnych efektów pracy). Funkcja poznawcza (rozumiana przez informację dostarczaną przez ankietowanych) kompletnie straciła na znaczeniu na rzecz funkcji propagandowej i legitymizującej (rozumianej jako przedstawienie wyników sondy ogółowi - zobaczcie większość kocha Tuska) To jeśli chodzi o funkcje sondaży w trakcie trzymania władzy.

Inną sprawą jest umiejętne manipulowanie sondami podczas kampanii wyborczej. Tutaj sprawa przedstawia się dość problematycznie. Z jednej strony duże poparcie sondażowe jest wyrazem mandatu zaufania i może przekonać do słuszności wyboru (lemingi biegną tam gdzie stado, niezależnie umiejscowienia przepaści), ale może też być czynnikiem osłabiającym determinację elektoratu do głosowania (nikt nie lubi się przepracowywać, szczególnie kiedy pracę za nas wykona inny Leming). Z drugiej strony zbyt małe poparcie może być wyrazem tego, że zmarnujemy głos głosując na mało popieraną partię, ale i także możemy zmobilizować elektorat ;) Ot zagwozdka. I co tu robić z tymi sondażami podczas kampanii? Mam rozwiązanie - wprowadzić kary za absencję podczas wyborów tak jak w Szwajcarii ;) Problem podwójnie rozwiązany bo Balcerowicz, Wejchert, Olechowski i inne Bartoszewskie nie będą musiały wydawać kasy na akcje 21października - młodzież z musu pójdzie ;)

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#9905

jeśli pytania nie można powiązać ze znienawidzonymi "kaczorami" - to ocena realiów wypada dla PO marnie. tak jest np. z oceną 2008 roku. jeśli w pytaniu występuje np. PO, Tusk, Wałęsa itd., to zaprogramowany przez media odruch (tresowanego zwierzaka) nakazuje zmanipulowanym odpowiadać przeciw PiS-owi. żeby się o tym przekonać wystarczy pogadać z ludźmi mało zorientowanymi (niby tymi z miasta i wykształconymi) w polityce. jedyne co nimi kieruje, to zaszczepiona przez media nienawiść do PiS-u. z podaniem powodu tej nienawiści jest już znacznie gorzej - sami nie wiedzą dlaczego nie lubią "kaczorów".

Vote up!
0
Vote down!
0
#9909

podsumuwuje Joanna Lichocka w Rzepie. Pozdro.
Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#9916