Indyk show

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Wakacje mają to do siebie, że w telewizjach panują wakacyjne ramówki. Wakacyjne ramówki składają się z wakacyjnych programów. Najczęściej są to powtórki seriali oraz programy rozrywkowe. Programy rozrywkowe, w przeciwieństwie do seriali, były nowe i dość niskiego poziomu. Najczęściej były to taśmowo produkowane wieczory kabaretowe.
Wieczory były bliźniaczo do siebie podobne. Te same kabarety produkowały te same tematy. Polacy to ciemnogród, antysemici, żule, faszyści. Hiobowscy z początku obejrzeli dwa czy trzy takie wieczory i stwierdzili, że szkoda czasu na oglądanie kolejnych. Jednak któregoś wakacyjnego wieczora złamali się i w sytuacji mizerii medialnej na pozostałych kanałach zdecydowali się na maraton kabaretowy.
Początek był taki sam jak innych wieczorów kabaretowych. Żarty z ciemnogrodu, moherów i polityków. Opozycji.
A potem wyszedł na scenę kabaret, który dopiero debiutował. Wyszło dwóch, stanęli w pozycjach przy mikrofonach. Dostali średnie brawa na zachętę. Już mieli zacząć coś mówić, gdy nagle z tyłu wyłonił się trzeci kabareciarz.
- Witam, dzień dobry. Panowie jaki kabaret? - zagaił trzeci. Tamci dwaj powiedzieli jaki.
- A jakie skecze będą?
- A co pan tak wypytuje? - obruszył się pierwszy. - Cenzura?
- Wręcz przeciwnie - uśmiechnął się trzeci. - Ja od organizatorów jestem. Widzieli panowie cennik występu?
- Tak, ale dziwny jakiś jest...
- Płacimy dwadzieścia euro od skeczu. A sto euro za skecz, który będzie nabijał się i poniżał indyki.
Zapadła cisza.
- Pan powtórzy - poprosił drugi.
- Dwadzieścia euro od skeczu, stówa od skeczu z negatywnym indykiem.
- Dlaczego???
- Publiczność lubi, a moim szefom to pasuje - wyznał bez ogródek trzeci.
- Idź stąd, idź mi stąd! - zdenerwował się pierwszy. - To jest sztuka człowieku, a nie jakieś indycze geszefty!
Trzeci zmył się z estrady przy wtórze słabych braw. Dwóch panów z kabaretu przedstawiło dwa skecze. Nie o indykach. Po drugim skeczu trzeci kabareciarz ponownie pojawił się na scenie. Podszedł do dwóch pierwszych i coś im wręczył.
- Sto czterdzieści euro! - krzyknął pierwszy zdziwiony.
- Za co to? - zapytał drugi.
- Czterdzieści euro za dwa skecze nie o indykach!
- A ta stówa?
- To za ten dowcip na samym początku, o indyczych geszeftach. Suche to wprawdzie było, ale zawsze coś...
Pierwszy oglądał banknoty a drugi zapytał:
- I co, i wszyscy tak o indykach?
Trzeci w odpowiedzi tylko się uśmiechnął.
- To co ty na to? - drugi szturchnął pierwszego. - Następne skecze robimy tylko o indykach?
- Chyba nie mamy wyboru... - pierwszy schował pieniądze do kieszeni i wszyscy trzej zaczęli schodzić ze sceny. Pierwszy cofnął się jeszcze do mikrofonu i rzucił w twarz publiczności:
- No, co? Przecież z czegoś żyć trzeba...
Kabaret zniknął za dekoracjami. Na widowni panowała cisza, sporadycznie rozległy się anemiczne oklaski. Do mikrofonu podszedł prowadzący.
- Młodzi są... Jak nieopierzone indyki! - zażartował. Publiczność wybuchnęła radosnym śmiechem. - Ot, takie absurdalne żarty... Przecież to kompletnie oderwane od rzeczywistości. Na pewno tak nie ma! Muszą się otrzaskać. Bo latają po tej scenie jak indyk bez głowy! - kolejny wybuch śmiechu.
- No ale cóż, proszę państwa, kabaret to nie tylko skecze i dowcipy. My przecież mamy nie tylko bawić, ale i wzruszać. Dlatego teraz będzie piosenka. Taka prawdziwa, poetyczna. Wystarczy tylko spojrzeć na wykonawczynię. Bardzo poetyczna dziewczyna! Młoda, obiecująca poetka, która już dostała prestiżowe nagrody. Debiut roku według "Wiodącego Tytułu Prasowego"! Przyjmijmy ją gorąco!
Na scenę wyszła drobna, filigranowa dziewczyna w zwiewnej sukni. Podeszła do mikrofonu i długimi, delikatnymi palcami dotknęła statywu mikrofonu. Zabrzmiał akompaniament fortepianu. Poetka odrzuciła włosy i patrząc z uniesieniem w oczy publiczności zaśpiewała:
- Niech żyje nam Schegorz-Grzetyna, co usta ma słodsze niż malina...

Brak głosów

Komentarze

Mojego życia bajką złotą!

10/10

Vote up!
0
Vote down!
0
#75298