Oto gdzie idą nasze pieniądze

Kolejny przykład tego, jak jesteśmy okradani przez naszą kochaną władzuchnę. Na stronie tvp.info czytamy, że prezydent-elekt Bronisław Komorowski będąc jeszcze marszałkiem sejmu przyznawał sobie wysokie nagrody pieniężne. W ciągu niespełna trzech lat Komorowski zarobił z tego tytułu 83 tys. złotych. Pieniądze przyznawało mu prezydium sejmu, czyli on sam wraz z zastępcami. Nie wiadomo, za co otrzymywał tak wysokie premie, wiadomo jednak, że w ciągu roku zarabiał około 200 tys. Co się stało z tymi pieniędzmi wie jedynie nowy prezydent, my możemy tylko przypuszczać.

Lwia część poszła z całą pewnością na kampanię wyborczą marszałka, w końcu skądś musiał wziąć fundusze na to żeby wysłać tyle listów prosząc o poparcie, na trójwymiarowe kartki, które jego wynosiły pod niebiosa, a kontrkandydata mieszały z błotem, plakaty, banery i inne. To wszystko musiało kosztować fortunę i, mimo hasła kampanii, sam kandydat nie stosował się do niego w tym czasie. Jednak mniejsza o wybory. Skupmy się na tym, co istotne, na 83 tys. złotych, które marszałek sobie przyznał. Interesującą kwestią w tym miejscu jest to, za co je brał i, czy reszta wicemarszałków o tym wiedziała? Pieniądze, które tak chętnie pobierał, mogłyby wyżywić czteroosobową rodzinę przez ponad 13 lat (w zależności od tego, ile potrzebuje), ale przecież sam marszałek również ma dużą rodzinę, nie mógł jej odejmować od ust. Tak to właśnie jesteśmy okradani przez urzędników, których liczba w naszym kraju nie maleję, lecz rośnie. Ale… jak wybieramy tak też mamy. Nie dziwmy się jednak potem, że nam brakuje, a innym (vide: biurokratom) zbywa. Kto się nie dopcha do koryta ten musi harować uczciwie.
______
P.S.
Czy wobec tego ktoś się dziwi, że liczba milionerów w Polsce spada? Bo ja nie.

http://kosciol-tradycja-polityka.blogspot.com/2010/07/oto-gdzie-ida-nasze-pieniadze.html