O prezydencie - harcerzu i harcerskim krzyżu

Obrazek użytkownika mona
Blog

Dlaczego właściwie mam mieć szacunek dla prezydenta?

Już miałam. Głosowałam na Wałęsę, całe dwa razy. Uwiódł mnie bez reszty swoim paryskim przemówieniem, w którym jawił się jako postać niemal nawiedzona. Pamiętam fragment tej opowieści. Ingadowany przez dziennikarzy o słynny długopis i oczywiście Matkę Boską w klapie, dał prawdziwy popis oratorski, spontaniczny, swobodny, bez dukania z kartek. Zrobił furorę, zachwycił międzynarodową dziennikarską brać.

Może trochę dla tych, którzy tego nie pamiętają, bo była to wizyta zupełnie szczególna, kiedy to Wałęsa pojechał do Paryża jako zwykły obywatel Wałęsa, ale w drogę powrotną odprowadzał go już polski ambasador, chyba bardzo dumny z tego zaszczytu.

Wałęsa mówił wtedy, że "poprzednim życiu" nie był szczególnie nabożny: "dziewczyny mi się podobają, tylko żonę mam ostrą" - aż zdarzyła mu się historia zupełnie niesamowita: uciekając przed bezpieką wbiegł do pierwszego - lepszego kościoła, a pościg jakoś na to nie wpadł.

I właśnie w tym kościele, w jego ciszy, spokoju i dostojeństwie, doznał – jak mówił - uczucia niezmiernej ulgi, poczucia bezpieczeństwa, ale także o wdzięczności wobec Boga. Mówił, że to uczucie zapamiętał i ono wciąż w nim jest - wobec tego nie ma mowy o frymarczeniu Polską za żadną cenę, że od tamtej pory ma głębokie przekonanie o istnieniu siły, przed którą kiedyś stanie, a ona nieuchronnie rozliczy go z uczynków. Stąd właśnie Matka Boska w klapie - bo właściwie dlaczego ma się wstydzić swoich uczuć? A długopis to zwykły gadżet, ktoś mu najzwyczajniej podał.

Mówił to tak żarliwie, tak przekonywująco, że śmieszne wydawały się prezentowane przez bezpiekę nagrania z Arłamowa, tyrady pełne bluzgów i kombinacji finansowych.

Ze wszystkich sił usiłowałam Wałęsę szanować.

Skończyło się "Nocną zmianą".

Szacunek dla prezydenta to dalekie echo niegdysiejszego szacunku dla "pomazańca bożego", namaszczonego świętymi olejami króla z krwi dynastii, a potem - elekcyjnego wybrańca Narodu. Sądzę, że w zróżnicowanej religijnie, ale jednak chrześcijańskiej Polsce o wiele większe znaczenie miał fakt tego namaszczenia przy koronacji, niż sama osoba władcy, po którym szlachta jeździła jak po przysłowiowej łysej kobyle, wymuszając - zwłaszcza przed "okazją" wojenną - co jej się podobało. Niezależnie od tego, że sama szlachta doskonale wiedziała, kto - i za ile - kazał jej wybrać tego właśnie kandydata.

Ale po koronacji - fakt był faktem, choć targować się o "cenę za krwi przelanie" bynajmniej nie omieszkano.

Nigdy nie mogłam zrozumieć mentalności ludów Afryki, zwłaszcza głosu - będących raczej elitą - posiadaczy stad, które mówią: "demokracja? Jaka demokracja? Jakie znaczenie ma dla mnie fakt, że kilku grzebiących w ziemi brudasów przegłosuje mojego króla? On pozostanie moim królem, a moim obowiązkiem jest powinność jego rozkazom".

Teraz to rozumiem.

Mojego prezydenta nie namaszczają świętymi olejami. Mogę szanować głos większości moich współobywateli, ale życzyłabym sobie, żeby prezydent się trochę o mój szacunek postarał, żeby przekonał mnie, że jest wart zaufania, którym go obdarzono.

Lech Kaczyński nie „tylko zginął” – jak usiłuje się nam wmówić. Nie da się zapomnieć jego walki o miejsce Polski w Europie, szacunku dla innych narodów, przekładającego się na miejsce w naszej i ich historii.

Z Wałęsą i jego "nawiedzeniem" mam trochę wspólnego: nigdy nie zastanawiałam się, po co ludziom te wszystkie przydrożne krzyże i kapliczki, których pełno po wsiach. Już w czasach, kiedy zamieszkałam w mojej „dzikiej puszczy” i zaczęłam tłuc się samochodem po bezdrożach - te obiekty przydawały mi się o tyle, że przy "Matce Boskiej Rozstajnych Dróg" skręcało się na przykład w lewo, a przy krzyżu okolonym murkiem - w prawo.

Długo trwało, zanim dotarło do mnie, że one są dowodem wiary ludzkiej w Opatrzność, że strzegą "swojej wsi" przed nieszczęściem, że na tych bezdrożach, we wsiach zagubionych w lasach, krzyże pełnią tę samą rolę, co słowiańskie gontyny i święte dęby, a majowe śpiewy przy ustrojonych w przeróżne bibułkowe wstążeczki kapliczkach czynią z nich prawdziwe miejsca kultu, bez względu na to, czy odpowiadają moim gustom.

Nic mi do tego, czy krzyż pod Pałacem Namiestnikowskim będzie stał, czy nie.

Jeśli będę chciała uczcić m o j e g o Prezydenta pod tym akurat krzyżem, mogę to równie dobrze zrobić u Jana Chrzciciela - a co mi za różnica? Mogę to zrobić również na Powązkach. I tak tam chodzę - postać chwilę przy wspólnym grobie "Rudego" i "Alka", z tymi dwiema żałosnymi tabliczkami trumiennymi na jednym skromniutkim krzyżu i przy leżących obok innych chłopcach - "Zośce", Andrzeju "Morro"...Oni wszyscy znani są mi zaledwie z filmów i książek, ale są dla mnie tak prawdziwi, jak Grób Nieznanego Żołnierza z ziemią z pól bitewnych, jak Groby Królewskie na Wawelu, czy groby w warszawskiej Katedrze.

To jest historia mojego Narodu, który jest w Europie od – powiedzmy – dość dawna, który nie jeden raz ratował tej Europie tyłek, począwszy od Henryka Pobożnego, a kończąc na skutecznym wybiciu z głowy towarzyszowi Leninowi serwowanie „płomienia rewolucji”, którym koniecznie chciał tę Europę na siłę uszczęśliwić.

Mojego kraju nie trzeba do Europy wprowadzać, dzięki niemu na przykład w Wiedniu nie mówią dziś po turecku. Pozostaje kwestia wdzięczności okazanej Polsce przez tę Europę – ale to zupełnie inna bajka, którą Lech Kaczyński dziwnie zapamiętał i usiłował przypomnieć innym.

Ale zawsze będę pamiętać, że ten akurat krzyż pod Pałacem zrobili harcerze - i to oni przynieśli go swojemu Prezydentowi.

Komorowski podobno jest harcerzem, bo złożona przysięga obowiązuje. Choć...czy jest druhem w tym znaczeniu, które wpojono mnie...nie dałabym głowy. To powinna być sprawa sumienia, przysięgi, szacunku dla spontanicznej służby tych dzieciaków spod Pałacu. Nie jest to obiekt religijny - dostojnicy Kościoła nie spieszyli się z usakralnieniem tego właśnie, harcerskiego krzyża.

Jestem niezmiernie ciekawa, jak harcerz Komorowski rozwiąże tę kwestię. I to będzie dla mnie wyznacznikiem miary szacunku, j e g o szacunku dla harcerskiej służby, dla tych wszystkich umęczonych dzieciaków, które tam stały dniami i nocami.

"Nikt nie zna dnia i godziny" - jak mówi Pismo - ale także, niestety, życie. Mogę tylko życzyć temu prezydentowi - harcerzowi, aby - po najdłuższej służbie Narodowi - uczczono go takim samym żarliwym, harcerskim szacunkiem.

Bo fakt, że przegłosowało mnie...no, dobra, już do afrykańskiej demokracji nie wracajmy...powiedzmy - milion moich ziomków, którym "sprzedano" pewien wizerunek, nie świadczy o tym, że muszę szanować człowieka za bezdurno. Bo ja tego wizerunku nie kupiłam, a "pomazańcem bożym" nowy prezydent przecież nie zostanie.

Ale każdy ma u mnie szansę. Od czegoś trzeba zacząć.

Brak głosów

Komentarze

Właśnie nam wyjaśniają, że to nie zależy od decyzji prezydenta-elekta. Typowe dla platformy cedowanie niepopularnych decyzji na kogoś innego. W tym przypadku oczekują zdecydowanej reakcji hierarchii kościelnej. Na razie Kuria Warszawska odbija piłeczkę.
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/gras-o-krzyzu-przed-palacem-prezydenckim,61771,1

Czy stawianie zniczy przed Pałacem Prezydenckim nie będzie grozić mandatem za zaśmiecanie?

Vote up!
0
Vote down!
0
#71566

najpierw się wymądrzał.Od kościoła zależy, czy go poświęci, reszta - od harcerzy.

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#71568

On się wymądrzał bo remont robi. W wywiadzie z Gugałą skarżył się, że planowany remont Pałacu Prezydenckiego strasznie się opóźnił przez Martę Kaczyńską, która do ostatniej chwili tam zamieszkiwała. Remont się robi, elekt odpoczywa a harcownicy harcują.

Wywiad z dn. 8 lipca 2010r. Gość Wydarzeń

Vote up!
0
Vote down!
0
#71588

Odpowiedź nasunęła mi się pozornie bez związku.
"Satyra Droga Pani, względów się wyrzeka, Wielbi urząd, czci króla, Lecz sądzi człowieka" (że tak sparafrazuję jednego biskupa i jednego inteligenta, nie mylić z wykształciuchem - hihi).
Ergo: chyba nie ma obowiązku posuwania się zbyt daleko w szacunku? Tzn. Owszem, wybrany demokratycznie prezydent mojego kraju - spox, ale osoba jako taka - hmmm...;) W/w biskup wyraził to lepiej niżbym ja potrafiła:).

Vote up!
0
Vote down!
0
#71576

sorry, nie było mnie.
Ale ja zawsze pyskowałam, że prezydent reprezentuje Majestat Rzeczypospolitej.No i co teraz?
Może tak: jaki prezydent - taki majestat.
A poważnie - naprawdę ten facet nie ma już nic do stracenia.MOŻE mu odbije na ten MAJESTAT?
No, "wykształciuchem" Krasicki nie był, to pewne.Ale "wielebne głupstwo" chyba działa dalej.Co im zależało poświęcić ten harcerski krzyż...

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#71736

Z tym majestetm to faktycznie zagwozdka. Ale z drugiej strony... kto to ipsał, czego to "Rzplita nie potrzebuje, bo sama jest wielka"? Nie pomnę. Wtórny analfabetyzm;). Pocieszam się tym, że jednakowoż jest coś na rzeczy z majestatem Rzplitej i osoba elekta tu akurat wiele nie ma do gadania;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#71777

A ten niechaj się czepia na przemian to żyrandola , to swej baby!/jak to mawiał jeden z bohaterów polskiej komedii/, bo to nie mój prezydent!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#71713

  że komorowski jest podobno harcerzem.Właśnie podobno.Bo gdyby był nim na prawdę nie podjąłby walki z Krzyżem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#77341