Zeznania medialnego pułkownika

Obrazek użytkownika gw1990
Kraj

 

Smoleńsk został przyćmiony kampanią wyborczą. Pisze się o tej katastrofie mało, wiemy trochę więcej niż wcześniej, ale to dalej kropla w morzu. Spekulacji nie rozwiały niepełne kopie stenogramów z czarnych skrzynek. W dodatku Jarosław Kaczyński, mimo że PiS odpuścił na czas kampanii temat katastrofy, co jakiś czas może usłyszeć, iż wykorzystuje ją do politycznych rozgrywek. Apele rodzin ofiar do władz pozostają bez odzewu. Współpraca między prokuraturą rosyjską a polską układa się coraz gorzej. Do czego to wszystko zmierza? Dziś proponuję, by dociekliwi przypomnieli sobie treść bardzo ciekawych szczegółów, jakie przedstawiła 2 miesiące temu wówczas główna gwiazda niemal każdego programu telewizyjnego. Na pewno są też tacy, którzy tych fragmentów nie czytali. 

W głównych mediach zeznania płk. Edmunda Klicha 6 maja przed podkomisją ds. transportu lotniczego zostały niemal kompletnie pominięte. Odsłaniają one kulisy porozumienia polsko-rosyjskiego ws. śledztwa, a także ukazują konflikt między akredytowanym przy MAK a prok. Parulskim. Skąd wyszedł pomysł przyjęcia konwencji chicagowskiej? Kiedy Klich został mianowany przez MON? 

Edmund Klich: Tak gdzieś w połowie drogi, chyba w rejonie Garwolina, bo ja mieszkam w Dęblinie i na weekendy jeżdżę do Dęblina, w tygodniu czy jak potrzeba to mieszkam w Warszawie, także nie ma jakiegoś problemu tutaj dojazdu, szybkości na miejsce wypadku czy coś. W połowie drogi dostałem telefon od pana Aleksieja Morozowa, to jest obecnie przewodniczący Komisji Federacji Rosyjskiej, zastępca pani Anodiny – szefowej Mieżnonarodnej Awiacionnej Komisji… Komitetu, to znaczy Międzynarodowego Komitetu Lotniczego. (...) On zadzwonił i powiadomił mnie, że jest katastrofa w Smoleńsku i traktuje to jako telefoniczne powiadomienie, natomiast formalne będzie później. I było od razu pytanie o procedury, według jakich będzie ten wypadek badany. On zaproponował załącznik 13 do konwencji, bo myślę, że i według jego wiedzy, i ówczesnej mojej wiedzy, to jest jedyny dokument, który podpisała i strona polska, i Federacja Rosyjska jako konwencję chicagowską tak zwaną z ’44 roku. Ja wtedy nie wypowiedziałem się jednoznacznie, ale też sądziłem, że to będzie jedyne rozwiązanie, to znaczy rozwiązanie, które ma jasne zasady prawne. 

Klich nie ma żadnych oporów przed pomysłem Morozowa. Sam nie ma pojęcia, wedle jakich procedur powinno się toczyć śledztwo. Pułkownik jedzie do ministra Grabarczyka.

Edmund Klich: Po przyjeździe do ministerstwa – już pan minister Grabarczyk na mnie czekał – zgłosiłem się do gabinetu pana ministra i też ten pogląd wyraziłem, że tu chyba aneks 13 jest takim dokumentem, gdzie obydwie strony mają określone procedury, jest to już jasne, to są zasady międzynarodowe. Pan minister Grabarczyk poprosił mnie o ten załącznik właśnie. I przedstawiłem. Ja wiedząc, że pewnie będzie szybki wyjazd, przygotowałem się do wyjazdu. Tak trochę jednym okiem oglądałem TVN 24, bo wiadomości leciały cały czas. I dostałem informację gdzieś o godzinie 14.50, że mam udać się do samolotu i mam lecieć do Smoleńska z panem premierem Tuskiem.
 

Dalej jest ciekawie - Klich dziwi się, jak wysoko go postrzegają przyjaciele z Rosji, nikt nie zająknął nawet o porozumieniu polsko-rosyjskim z początku lat '90. Dalej nikt nie miał o nim pojęcia czy nie chciał?

Edmund Klich: W kolejny dzień – to był poniedziałek – a i kolejny dzień godzina 13.00, tj. wtorek, trzynastego – przepraszam – o godzinie 12.00 podchodzi do mnie pan Morozow i mówi: pan premier Putin zaprasza, no nie mówi się pan w języku rosyjskim tylko jest wy czy ciebie, no jest to taka forma, jak w angielskim, mówi zaprasza ciebie na konferencję prasową do Moskwy na trzecią. Ja mówię, jak na trzecią? Przecież jest dwunasta. (...) No i od razu zadzwoniłem do pana ministra Grabarczyka, bo coś tutaj ja za wysoko zaczynam gdzieś być postrzegany, prawda? No i w rozmowie, ja nie wiem czy była taka jasna akceptacja, ale wyczułem, że mogę się na to spotkanie udać do… Aha, bo później było tak: nie będę musiał lecieć do Moskwy, ale będzie telekonferencja i mam być w budynku w jakimś jednym z gubernatorów. Udałem się na tę konferencję. Pierwszy głos zabrał pan premier Putin, później jego zastępca pan Iwanow i jako trzecia pani Anodina – szefowa MAK-u, która jasno powiedziała, że będzie procedowanie według załącznika 13. W związku z tym zorientowałem się… Aha i Morozow mi mówi od teraz ja jestem szefem. Więc już został wycofany ten przedstawiciel wojskowy. Ja identycznie sądząc zebrałem całą grupę i mówię: panowie myślę, że jeśli z tamtej strony jest taka zmiana to tutaj też będzie i ja na razie czekam na decyzję, ale myślę, że musimy się przygotować, żebyśmy wiedzieli, jakie mamy prawa, obowiązki zgodnie z załącznikiem 13. I odczytałem przy wszystkich. Skład był grupy około ponad 20 wojskowych, z mojej komisji był tylko pan Fydrych. I mówię: ten załącznik jest do dyspozycji, proszę się zapoznać, kto chce jeszcze więcej. Ja odczytałem te ważne punkty. Nasze uprawnienia, do czego mamy dostęp, czego możemy żądać i jak możemy procedować.

Klich od początku miał na pieńku z prok. Parulskim. Stąd być może jego częste przebłyski w mediach, by prokuraturze wojskowej zagrać na nosie. Zwracam uwagę na ostre sformułowanie, jakie padło w kierunku akredytowanego przy MAK.

Edmund Klich: I wchodzę do tego pomieszczenia, jest pan minister Parulski i od razu no, powiedziałbym dosyć ostro, powiedział mi, że ja w ogóle nie potrafię działać, ja utrudniam pracę prokuraturze, a w ogóle ja ustawiłem…, przyjąłem jako załącznik 13 do procedowania i działam na szkodę Polski. To były bardzo mocne słowa i ja sobie je zapisałem zaraz wieczorem. Więc w tej sytuacji nie wiem, o co chodzi. Ja mówię, ja muszę procedować według załącznika 13 i wymaga tego ode mnie pan Morozow. On mówi: nie przyjmuję tego do wiadomości

Tym samym płk. Edmund Klich przyznał, że naciskany przez Morozowa sam próbował wpłynąć na Parulskiego. Ten był na niego wściekły. Nie doczekał rozmowy z Morozowem - nie znał ani rosyjskiego ani angielskiego, a na tłumaczkę nie chciał czekać. 

Kiedy właściwie Edmund Klich został akredytowanym przez MON? To pytanie zadał mu Antoni Macierewicz:

Edmund Klich:Ta decyzja to była decyzja z 15 – chyba mówiłem – 15 kwietnia, decyzja ministra obrony narodowej, która zarazem mnie powoływała na przedstawiciela akredytowanego, wszystkich nas powoływała, ja mówiłem, na przedstawicieli akredytowanych w tej jednej decyzji i zarazem na szefa Komisji Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego i tu była ta podwójna rola. I to było to powołanie.

Czegoś tutaj nie rozumiem. W takim razie jako kto Edmund Klich pojechał do Smoleńska? Akredytowanym został 5 dni po tragedii, a na miejscu był już parę godzin po niej. Nikt nie zadał tego pytania pułkownikowi, nikt nie spytał w MON. 

Jaki obraz wyłania się z zeznań na podkomisji lotnictwa? Ponury. Urzędnicy pogrążeni w chaosie, prawie nikt nie wie, na jakiej podstawie prawnej wyjaśniać tragedię, Klich ulega naciskom Morozowa, konflikt z prok. Parulskim, który podważa jego wiarygodność i sens działań, nie wiadomo też dlaczego akredytowany pojechał do Smoleńska 10 kwietnia. 

Czy mając takiego akredytowanego przy rosyjskim MAK, możemy być spokojni o losy śledztwa?

 

Pełny zapis zeznań z komisji ds. transportu lotniczego 6 maja

Brak głosów

Komentarze

nie ma nic wspólnego z dojściem do prawdy. I jakkolwiek jest prowadzone, to całkowitą winę ponosi nasz rząd (chociaż TUsk154 zawsze mówił MÓJ rząd). Na razie to Naród płaci za ten rząd. Czas, żeby rząd sam zapłacił.

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=22177

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#70878

Dobrze jest przypominać. Jednak w komentarzu do tekstów znalazłem próbę przypisania rządowi "chęci wyjaśnienia katastrofy". A NIC takiego nie da się wnioskować z działań tej sekty. Na określenie "przerażenie, chaos i pytanie,na jakiej podstawie prawnej otumaniać naród, aby nie ponieść odpowiedzialności ?" byłoby znacznie łatwiej przystać.

Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#70913

Oni jak by z góry wiedzieli o "wypadku" i wszyscy mieli wcześniej wszystko zaplanowane. Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#70965

A ten alarm z 10? o chyba około 10 min przed tragedią (wg ruskich 30min?) kojarzysz?
Siostre zerwali z łóżka, że była (?) katasrofa i mnóstwo samolotów z rannymi będzie lądować. Czemu te informacje są zagłuszane?

**************************
BETTER DEAD THAnT RED!

Vote up!
0
Vote down!
0

**************************
BETTER DEAD THAN RED!

#71222

I jaszcze czemu w WTO był alarm? Wyjątkowo nie podali przyczyn... Wiedziano w WRO od kilku dni, że może coś być. i 9 około 16 podano, że jest STAN PODWYŻSZONEJ GOTOWO SCI. Czyli ZERO ALKO... Żal ich... I niby czemu taki alarm. Nawet jak mają dyżur, ćwiczenia to nigdy nikt nie wspomina o procedurach kilkukrotnie (alko, samochody i broń) i nigdy nikt nie pamięta, że by stan podwyższonej gotowości obejmował WSZYSTKICH... Jak są ćwiczenia to obejmuje JEDNĄ (!) grupę.

**************************
BETTER DEAD THAnT RED!

Vote up!
0
Vote down!
0

**************************
BETTER DEAD THAN RED!

#71223