Nie fikać, tylko przytakiwać

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Każde środowisko ma takiego proroka, jakiego sobie wybierze, toteż gdy "Przegląd" publikuje stenogramy teatralnych wystąpień "generała" Jaruzelskiego przed sądem, to "GW" publikuje stenogramy wystąpienia Michnika u Lisa.

Różnica polega na tym, że ten pierwszy wygłosił przemówień o wiele więcej niż ten drugi (no i po dziś dzień białym krukiem są dwutomowe wydania Jaruzelskiego z 1983 r. zalegające księgarnie do końca lat 80., a potem znikające wokamgnieniu wraz z dziełami Marksa, Lenina etc., jak za dotknięciem czarodziejskiej, esbeckiej wróżki), aczkolwiek obaj mają poczucie misji historycznej i przekonanie o własnej nieomylności.

Są też inne paralele. Jaruzelski wciąż daje odpór kontrrewolucji i antykomunistycznej partyzantce (na początku kariery - leśnej, dziś już tylko miejskiej), zaś Michnik nieustannie daje odpór zoologicznym antykomunistom, którym, nie wiedzieć czemu, roi się, że mogliby rządzić Polską po 1989 r. Odpór dawany przez szarą eminencję III RP, na audiencje u której ustawiał się przez długie lata sznur różowych i czerwonych polityków, to wyraz konsekwencji związanej z filozofią polityki, która nie dopuszcza do głosu skrajności, przy czym skrajnością jest, oczywiście, od lat antykomunizm, nie zaś komunizm czy postkomunizm. Szczytem skrajności okazał się, naturalnie, kaczyzm, którego widmo krąży wciąż po Polsce i choć zdawałoby się, że mary dawno przegnano,  a nawiedzone miejsca odkadzono (po salonowemu), to wciąż Michnik nie może spać spokojnie, a i Lis też jakoś wywracać się musi w piernatach. Jak pamiętamy, to Michnik ukuł określenie "putinizm" na rządy kaczystów, zwł. dyktatora J. Kaczyńskiego. No więc z pewną nieśmiałością (bo na samo wspomnienie ludziom salonu słabo się robi) Lis wraca do tej historii, dopytując o etymologię terminu.

Michnik tłumaczy sprawę na swój dialektyczny sposób:

"Do Putina? To bułka z masłem i z kawiorem. Ja go porównywałem znacznie ostrzej. Twierdziłem i mówiłem publicznie, że w nim się odwzorowała kultura polityczna bolszewizmu.

Putin to jednak nie jest bolszewizm, to jest wielkorosyjski autorytaryzm i to jest idea odbudowy imperium, idea przeobrażenia polityki w spec-operacje, operacje służb specjalnych. I w tym sensie uważam, że polityka premiera Kaczyńskiego była realizacją polskiej wersji putinizmu. I uważam jeszcze, że to nie jest żadna specyfika polska, tylko w niemal wszystkich krajach postkomunistycznych obserwujemy dzisiaj ten proces. I w tym sensie Polska znów znalazła się na rozdrożu."

 

Jesteśmy więc w domu, gdyż Michnik natychmiast oczyma wyobraźni widzi czerń, która podchodzi pod okna. Nadal nie przeszkadza mu wcale to, że bolszewicy przejmowali władzę drogą masowych mordów, a następnie utrzymywali ją drogą fizycznej eksterminacji jakichkolwiek przeciwników politycznych (nie mówiąc o zapełnianiu więzień, łagrów lub zwyczajnych dołów "elementem kontrrewolucyjnym") ani też to, że Putin to były sowiecki bezpieczniak. Jest to o tyle ciekawe, że uczestniczący w polskim bolszewizmie Jaruzelski, będący w istocie sowieckim bezpieczniakiem nigdy tak surowych ocen od Michnika nie dostał, w przeciwieństwie do przywódcy partii wybranej w demokratycznych wyborach i powołującej rządy w zupełnie odmienny sposób niż PZPR-owcy. No ale nieważne, w dialektyce Michnika nie takie niuanse znikają na rzecz o wiele istotniejszych problemów.

Michnik wszak podtrzymuje z uporem tezę o istnieniu dwóch Polsk, a koncepcję tę wywodzi z okresu międzywojnia i konstatacji M. Dąbrowskiej po zabójstwie Narutowicza. Młodzi pewnie nie pamiętają, ale co starsi i wnikliwi obserwatorzy polskiej sceny politycznej na pewno pamiętają histerię, jaką rozpętywał salon, gdy Kwaśniewski zwycięzył w wyborach prezydenckich. Byli przecież tacy znawcy polskiej polityki, którzy w Kwaśniewskim widzieli następcę Narutowicza, a w środowiskach "skrajnej prawicy" potencjalnych zamachowców. Wizja taka byłaby śmieszna, gdyby nie była ze śmiertelną powagą przez salonowców głoszona. Po dziś dzień najwyraźniej salon drży przed jakimś takim wydarzeniem, które kruche status quo z komunistami zawarte w 1989 r. mogłoby obrócić wniwecz, choć, jak Bóg na niebie, nikogo jeszcze z różowo-czerwonych nikt w tym kraju po okrągłym stole nie zabił (nie mówiąc o wtrącaniu do więzienia czy jakimś innym szykanowaniu). No, może raz "generałowi" oberwało się kamieniem od jednego uczciwego Polaka, zaś Kwaśniewskiemu paroma jajami od młodych republikanów. To naprawdę tak wiele? Nie sądzę. Tymczasem Michnik oczyma wyobraźni szańce po zamachu majowym wciąż widzi. Wobec tego określenie "podejrzliwość i strach" powinien potraktować jako opisowe w stosunku do kondycji swojego środowiska, a nie całej współczesnej Polski.

Zresztą, z tej rozmowy wielkich (Lisa i Michnika) można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał i wciąż trzeba kaczyzm zwalczać. Jest to znowu niezwykle ciekawa rzecz, ponieważ interlokutorom nie przeszkadza wizja protestów społecznych wzbierających w odpowiedzi na ustawodawcze pomysły rządu ani drożejące w oszałamiającym tempie usługi i towary, kryzys ekonomiczny - słowem cały ten gówniany cud gospodarczy, jaki zafundowała Polakom partia "gotowych rozwiązań leżących w szufladach", zwana PO. Michnik za to w swoich urojeniach idzie tak daleko, że przestrzega przed czystkami, jakie mogą w Polsce wystąpić, a mówi to w kontekście planów odebrania przywilejów emerytalnych esbekom oraz, a jakże, procesu "generała" Wrony. Przy okazji więc dostajemy kolejną, dialektyczną, lekcję historii:

"to, że dzisiaj tu siedzimy i możemy rozmawiać bez cenzury, to jest w fundamentalnej mierze zasługa dwóch osób, które stały na czele dwóch wówczas zwaśnionych i skonfliktowanych obozów. Jednym z nich jest Lech Wałęsa, a drugim jest gen. Jaruzelski. Gdyby nie doszło do kompromisu między tymi ludźmi, a zatem między tymi stronami, który owocował pokojowym demontażem dyktatury komunistycznej i w sumie harmonijnym procesem demokratycznym, to byśmy tutaj tak nie rozmawiali."

Wobec tego niegodziwością jest oskarżać kogoś, kto (jak niedawno przypomniał jeden z blogerów) przyznał sobie prawa autorskie do III RP (w jednym z wywiadów z 1999 r.). Nawiasem mówiąc, w tymże programie nawet rzeczony bohater (wprawdzie z taśmy, ale zawsze) zabiera głos i znakomice uzupełnia się z dialektyczną historią Michnika:

"Michnik przez całe lata walczył, cierpiał, ponad sześć lat w więzieniu, dla sprawy „Solidarności”, dla sprawy demokracji w Polsce. Dzisiaj, jak wiem, jest często bardzo atakowany, nawet spotwarzany. Niekiedy przez ludzi, którzy i swoją biografią i intelektem nie dorastają mu nawet do pięt."

Otóż to. Mamy więc świętą trójcę, której do pięt doprawdy nikt nie dorasta: Wałęsa ("pomyślenie wobec mnie jest zbrodnią"), Michnik (cała masa procesów wobec kogokolwiek dopuszczającego się myślozbrodni), no i sam Jaruzelski, który za myślozbrodnie upychał ludzi po więzieniach lub posyłał zomoli do wybicia z głowy myślozbrodni. Co nam pozostaje, poza oddawaniem hołdów i pisaniem hymnów pochwalnych?

Niewiele. Lekarz kazał przytakiwać.  
    
http://wyborcza.pl/1,93057,5880151,Michnik_u_Lisa__W_Polsce_nawet_zmiany_na_lepsze_sa.html 

Brak głosów

Komentarze

fajny tekst... nic dodać nic ująć.

Vote up!
0
Vote down!
0
#7033

że zaczęli mówić, jak to było. szkoda, że nie w 89-tym.
a wszystko przez tę "koszmarną policję pamięci i szantażu"...

POLECANKA: Co zostanie z "Solidarności" po otwarciu akt IPN?

PRZYPOMNIENIA

[quote=basia] Kto obalił komunizm? Kto „sam tymi rencami” przeniósł nas wszystkich do krainy demokracji? No kto? Słyszeliśmy, że Wałęsa. A tu sie okazuje, że ma konkurenta. Jaruzelski bowiem twierdzi:
Jest tu pewien paradoks: wprowadziłem stan wojenny, a jednocześnie byłem architektem „okrągłego stołu” i przejścia do demokracji. Inaczej mówiąc, bez stanu wojennego nie byłoby „okrągłego stołu”. Nie wykluczam, że to i tak by się stało, ale znacznie później i nie wiadomo, za jaką cenę. (Gazeta Wyborcza 2008.07.16 „Jaruzelski dla Rossijskaja Gazieta: Doprowadziłem do przemian bez rozlewu krwi”)
Czy czeka nas stracie Jaruzelski vs Wałęsa? Czy warto prażyc kukurydzę? Czy czeka nas widowisko?
Swoją drogą logika Jaruzelskiego jest bardzo ciekawa. Poszłabym dalej: autorem przejścia Polski do demokracji jest Stalin - gdyby nie on, nie byłoby komunizmu w Polsce, a gdyby nie było komunizmu, nie byłby potrzebny strajk, Solidarność, okrągły stół i w efekcie przejście Polski do demokracji by się wcale nie odbyło. I zasmażka.
http://niepoprawni.pl/blog/jaruzelski-kontra-walesa [/quote]

no... i, który prowadził przez morze czerwone?

[quote=kokos26] Nie da się ukryć, że Lech Wałęsa ma życiowego farta. Zwolniony z pracy w stoczni elektryk nie był ani pomysłodawcą, ani nawet jednym z organizatorów sierpniowego strajku. Znalazł się jednak w odpowiednim miejscu i momencie wtedy, kiedy było trzeba.
Kiedy trwało poszukiwanie twarzy dla historycznego protestu było jasne, że musi to być zwykły robotnik. Andrzej Gwiazda - jako inteligent - i Anna Walentynowicz - jako kobieta - nie wchodzili w rachubę. I tak rozpoczęła się błyskotliwa kariera Lecha Wałęsy, Noblisty, Prezydenta RP, bywalca salonów, przyjmowanego przez najznamienitsze głowy państw od Watykanu po Biały Dom. Po przegranych prezydenckich wyborach z Aleksandrem Kwaśniewskim nasz bohater powoli odchodził w cień. Wspominano o nim raz w roku z okazji rocznicy sierpnia. Przez lata nie był zbyt mile widzianym komentatorem bieżących wydarzeń w mediach, ani tym bardziej autorytetem. Imieniny na Polanki 54 nie budziły żadnego zainteresowania.
Po latach zapomnienia i życia w cieniu znowu do Wałęsy uśmiechnęło się szczęście. Rosnący w siłę PiS zaczął budzić coraz większy niepokój salonu. Ci, którzy o nim najwyraźniej zapomnieli oraz ci, którzy nie raz obrzucali go błotem w kraju i zagranicą, na hasło wszystkie ręce na pokład zaczęli energicznie odkurzać dawnego bohatera, polerować jego ordery i śpiewać fałszywie hymny na temat wskrzeszonego Piłsudskiego II.
Dziś recytują mu wiersze, kłaniają się w pas, zwą mędrcem, zbawieniem narodu, największym strategiem i mężem opatrznościowym.
Tak jak kiedyś Walentynowicz i Gwiazda, dzięki którym zaczął się marsz do sławy wielkiego elektryka, stali się z racji swojej wiedzy o mistrzu najbardziej znienawidzonymi przez niego osobami, tak dzisiaj bracia Kaczyńscy stanowią dla Wałęsy wrogów numer jeden.
Ciekawe czy nasz bohater zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę ponownie zaistniał tylko dzięki nim? Ciekawe czy też wie, że tak naprawdę jest tylko wygodnym narzędziem w walce z opozycją, a zapłata to powrót w światła rampy, wiersze i hołdy ludzi, z których większość pogardzała nim i pogardza nadal.

http://niepoprawni.pl/blog/152/w-czepku-urodzony

[/quote]

Vote up!
0
Vote down!
0
#7034

Bardzo dobrze podsumowałeś zakłamanie Michnika i jego środowiska. Ludzi bez honoru, ludzi, którzy zniszczyli niepowtarzalną szansę na to, aby Polska była normalnym krajem, a nie republiką bananową pod kuratelą Niemiec. Michnik jest odpowiedzialny za to, że dzisiejsza Polska to kraj bezprawia, sitw i "galopującej" korupcji. Ten człowiek to oszust i manipulator za którego przyczyną w dzisiejszej Polsce już nic do końca nie będzie normalne. Niestety.
Pozdr.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#7036