Prawica krajowa bezjajeczna.

Obrazek użytkownika Moherowy Fighter
Idee

Nie, nie będzie o Świętach, o Napisie i o wielu pewnie rzeczach. Będzie natomiast o mojej konstatacji smutnego faktu, który ująłem w tytule niniejszego wpisu. Bo też skąd się ona wzięła w radosnym okresie karnawału? Stąd mianowicie, że czytając w świątecznej „Rzeczy na Święta” „Rzeczpospolitej” znakomitą charakterystykę stacji Fox News Jacka Przybylskiego, pt. Konserwatywny głos Ameryki, nie sposób nie dojść do wniosku, iż nie jest to historia, która mogłaby być pisania na jakąkolwiek rodzimą miarę środowisk prawicowych.

Charakterystykę medialnej broni konserwatystów Przybylski zaczyna od skarżenia się przez Baracka Obamę na jedną ze stacji telewizyjnych twierdzącego, że Jest jedna stacja telewizyjna całkowicie oddana atakom na moją administrację. Czy czegoś nam to Szanowni Państwo nie przypomina? Czyż właśnie nie coś takiego dało się ciągle słyszeć w schyłkowym okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości a i również wtedy, kiedy ono utraciło władzę? Ileż to razy z ust Jarosława Kaczyńskiego i pozostałych liderów PiSu mogliśmy coś podobnego usłyszeć lub przeczytać? Raz, dwa czy też może więcej razy? Była tego cała masa. Nieprawdaż? Jednak mimo to amerykański prezydent ani nie zamierza ustępować z urzędu ani skracać kadencji tamtejszego parlamentu zważywszy na to, że poza tym, iż jest on głową państwa to jest jeszcze szefem rządu. A o tym ostatnim to najczęściej się zapomina.

Obama robi wszystko, co jest całkowicie niepopularne, i to praktycznie rzecz biorąc od pierwszego dnia swojego „premierowania”, jednak nie poddaje się krytyce, która, jak pisze Przybylski, ma największą widownię w, tzw. prime time. J. Kaczyński, podobnie zresztą jak Obama, mógł się cieszyć, oczywiście mając na względzie stosowne proporcje, większością w obu izbach parlamentarnych oraz bardzo silną, agresywną, opozycją. A przecież amerykańska Partia Demokratyczna to też nie jest monolit, w którym nie ma podziału na frakcje. Wiem, wiem, słusznie Państwo mówicie, że Obama nie musi borykać się z „przystawkami”, które wiadomo, że to i tamto. Lecz czyż John McCaine mógłby mieć lżejszą sytuację w rządzeniu, gdyby to on wygrał wybory rok temu, zaś Republikanie objęliby większość w obu izbach? Osobiście w to wątpię, gdyż CNN, CBS, ABC, NBC, „New York Times”, „Washington Post”, „USA Today” i wiele innych lewicowych mediów by się o to postarały, by nie było inaczej. Bo też trzymając się właściwych proporcji i analogii sama Fox News, tj. swego rodzaju polska TVP z czasów prezesury Wildsteina (zaś na pewno nie Urbańskiego), wiele McCaine’owi pomóc by nie mogła. I nie ma się co łudzić, że byłaby to łatwa prezydentura. Bo też towarzyszyłoby jej ogromnie mnóstwo problemów wewnętrznych i zewnętrznych, które wszystkie razem jak i każdy z osobna byłyby ogromnymi polami minowymi, by wymienić kilka z nich choćby takie, jak: potężniejące zadłużenie i deficyt budżetowy, kryzys na rynku finansowym, wzrastające bezrobocie, fatalny stan służby zdrowia i oświaty, pogarszająca się sytuacja w systemie emerytalnym, narastająca przestępczość, problemy z imigrantami, spowolnienie gospodarcze, wojny w Afganistanie i Iraku, osłabienie pozycji w Europie, trudne stosunki z Rosją, wspomaganie Izraela i wiele, wiele innych. Każdy z tych problemów, to dla lewicowych mediów są przecież znakomitymi samograjami, które można wykorzystywać przeciwko rządzącej ekipie. Obama zaczyna to coraz bardziej odczuwać, mimo że jest ciągle wspierany przez armię przychylnych jemu mediów. Jak podają Raporty Rasmussena (Daily Presidential Tracking Poll) tylko 27 proc. krajowych wyborców silnie aprobuje sposób, w jaki Barack Obama sprawuje urząd prezydenta, podczas gdy 43 proc. wypowiada się na ten temat negatywnie. Całkowity zaś elektorat negatywny Baracka Obamy wynosi 56 proc. Nieco lepsze wyniki obrazuje sondaż Gallupa dający Obamie 47 proc. poparcia, przy 44 proc. wskazań negatywnych. Rok wcześnie jego wygrana wynosiła blisko 53 proc., z kolei w lutym br., w szczytowym okresie popularności, amerykański prezydent notował blisko 70 proc. poparcie oraz kilkunastoprocentowe wskazania negatywne. Można złośliwie powiedzieć, że dla prezydenta Demokratów w istocie nastąpiła owa „Change” głoszona jako leitmotiv całej kampanii wyborczej.

(źródło: Daily Presidential Tracking Poll)

Ależ Prawu i Sprawiedliwości marzyłoby się, gdyby podobne rezultaty miał Donald Tusk. Jednak, jak na ironię one są faktycznie podobne, tylko że „inaczej”. Wszak to premier polskiego rządu w dalszym ciągu utrzymuje przewagę elektoratu pozytywnego, albo inaczej, „dodatnio negatywnego” w relacji do analogicznego rozkładu poparcia, który reprezentował (i dalej reprezentuje) Jarosław Kaczyński. Dlaczego? Ano sądzę, że dlatego, iż w Polsce nie ma, stosując właściwe proporcje, podobnej do Fox News stacji telewizyjnej, która mogłaby pracować na rzecz szeroko rozumianego środowiska polskiej prawicy sensu largo, zaś dla PiS sensu stricte. Mówiąc inaczej, J. Kaczyński ma może dobre mapy i plany sztabowe, mniej lub bardziej wyszkolone „wojsko”, lecz nie posiada „uzbrojenia”, którym mógłby je wyposażyć. Ale, zaraz, zaraz, powolutku…. Czyż może Fox News, to własny „produkt” Republikanów? Jak o tym pisze Przybylski? Sprawdźmy. No nie, to przecież jest niejako „prezent” Dobrego Wujka zza Oceanu, bo aż z Australii, który swoją „broń dalekiego zasięgu” skonstruował całkiem nie tak dawno.

Jak to się zatem działo, że przez długie dekady Republikanie wygrywali i Biały Dom i Kapitol bez takiego „uzbrojenia”? Stawiając to pytanie trzeba zrobić mały wyjątek na kampanię i prezydenturę Ronalda Reagana, gdyż on spośród wielu swoich atutów dysponował też takim, że środowisko mediów znał doskonale i wiedział, jak się w tej „dżungli” poruszać. Wykorzystywał on również swoje zdolności aktorskie, które pomagały mu w budowie wizerunku zarówno jego samego jak i jego administracji. Biały Dom oraz Kapitol Republikanie wygrywali stosunkowo łatwo. Kiedy Nixon, Reagan i Bush senior obiecywali dekomunizację, to była ona rzeczywista. Kiedy obiecywali niższe podatki, to one takie były. Kiedy obiecywali wspieranie przedsiębiorczości, to to miało miejsce. Kiedy obiecywali walkę z biurokracją, to była ona nie tylko deklaratywna. Kiedy obiecywali zmniejszenie przestępczości, to tak się działo. Kiedy obiecywali poprawę w oświacie, ochronie zdrowia, systemie emerytalnym, wymiarze sprawiedliwości, to nie były to puste deklaracje. Itd. itd. itd. I tak, Amerykanin na co dzień nie zajmujący się polityką, głosował na nich oraz na ich partię. I działo się to jeszcze w czasach „przedpotopowych”, tj. jeszcze wtedy, kiedy telewizja nie miała takiej siły „rażenia”, jak jest obecnie. No tak, ależ oczywiście, że wiem, iż to media „wysadziły z siodła” Nixona, jednak nieomal tak samo stałoby się i przypadku Clintona. Tak na marginesie to zastanawiam się, czy Michał Boni, przed kamerami telewizyjnymi przyznając się do pewnej swojej „wstydliwości” nieomal się przy tym nie rozpłakując, nie popełnił był swego rodzaju „plagiatu” sięgając po rodzaj perswazji, który wcześniej został wypróbowany przez „swojskiego chłopaka” z mieściny Hope w stanie Arkansas. Ale odłóżmy te sztuczki na bok. Widać zatem, że łaska pańska, tj. mediów, na pstrym koniu jeździ. O czym Donald Tusk zaczyna dopiero się już przekonywać, Barack Obama zaś jeszcze o tym nie wie, z kolei Jarosław Kaczyński tak jakby tego nie za bardzo rozumiał.

I tutaj powoli wchodzimy na krajowe podwórko, choć jeszcze tu i ówdzie wyskoczymy na amerykańskie. Jeszcze chwileczkę pozostańmy przy tym ostatnim. Amerykańska prawica się mówi. Mówi się tak, podobnie jak całkiem nie do końca zasadne jest utożsamianie PiS z całością polskiej prawicy. W Stanach bowiem „po prawicy siedzą”: Republikanie (ok. 55 mln. zarejestrowanych członków), Constitution Party (ok. 360 tys. członków), American Party, America First Party, America’s Independent Party, American Conservative Party, Conservative Party USA oraz pomniejsze na poziomie ogólnokrajowym jak i stanowym. Przegląd zresztą amerykańskich partii prawicowych nie jest całkowicie doskonały, gdyż szereg tamtejszych partii, ruchów, stowarzyszeń itp. naturalnie ze sobą konkurują na poziomie ideologicznym, programowym oraz historycznym, przechodząc różnorakie przeobrażenia (jak np. łączenie się, powstawanie odrębnych organizmów, wyrastanie nowych ze starych), co w pewnym sensie pokazuje podobieństwa do polskiej sceny prawicowej. W Stanach za partie o charakterze prawicowym uchodzą te, które odwołują się do tradycji konserwatywnej jak i te, które z nią są w rozdźwięku, mimo że nie utożsamiają się z lewicową bądź liberalną stroną sceny politycznej. Samo sformułowanie „liberalizm” ma inne niż w Europie znaczenie, albowiem w Stanach oznacza on formę łagodnego socjalizmu. Liberalna jest wszak Partia Demokratyczna, i ona jest utożsamiana z nurtem lewicowym. W europejskim rozumieniu – socjaldemokratycznym. Są natomiast w całym amerykańskim prawicowym „planktonie” różnorakie organizmy o libertariańskim charakterze, jeśli chodzi o kwestie społeczne i gospodarcze, przy czym całkowicie konserwatywne mając na względzie przywiązanie do tradycji, wartości i, tzw. „dziedzictwa”. To zaś, ma się rozumieć, nie przeszkadza tam wcale w tym, by pomiędzy sobą toczyć zażarte boje o „stopień prawicowości w Prawicy”. Ileż to razy Bush junior był krytykowany przez Pata Buchanana, bodajże najważniejszego lidera amerykańskiego ruchu, tzw. paleokonserwatywnego, za niedostatek prawicowości? Ileż to razy neokonserwatyści z Partii Republikańskiej pomniejsze formacje prawicowe oskarżali szkodzenie tamtejszej prawicy? Mimo to amerykańska prawica jest w Stanach bardzo widoczna, zaś dosyć często sprawuje realną władzę. Wiem, wiem, zaraz przeczytam, „Weź MF koło i puknij się w czoło”, bo też i wielowiekowa tradycja, i też długi proces ucierania się tamtejszego dwupartyjnego systemu, bo też to, sio i owo. I w rzeczy samej dobrze, aczkolwiek to o Konstytucji 3.majowej się mówi, że była drugą po amerykańskiej tak na wskroś demokratyczna, że inne państwa mogłyby się od nas wielu rzeczy uczyć. Co racja, to racja. Jednak późniejsze doświadczenia historyczne nie unieważniają tego, że o polskiej prawicy można mówić w kategoriach „tu i teraz”. A z tym nie jest najlepiej.

Wobec powyższego wracamy na krajowe podwórko. No mieć taki instrument jak Fox News, to zapewne polskiej prawicy marzyłoby się szalenie. A przecież Przybylski pisze, że stacja ta w USA nie miała lekkiej, łatwej i przyjemnej drogi do osiągnięcia takiej pozycji, jaką zajmuje. Ale… Czyż na polskiej prawicy nie znalazłby się ktoś, kto mógłby gdziekolwiek na świecie poszukać takiego Dobrego Wujka zza Oceanu, by ten w Polsce założył imperium pracujące na jej rzecz? Wiem, wiem, rozumiem, że łatwiej było się dogadać anglojęzycznym Republikanom z anglojęzycznym Dobrym Wujkiem, Rupertem, który coś już w Polsce próbował. Jednak skoro nie dało się z nim dogadać, to może należałoby spróbować z kimś innym tylko, że mówiącym po polsku. Wszak jest cała ogromna Polonia rozsiana po świecie, a jeszcze i ci, którzy aczkolwiek nie są Polakami, to mają jakieś polskie korzenie. Racja, zapomniałem jeszcze o jednym. Mianowicie o tym, że w Polsce prawica się dalej „liczy” i ustala, która z nich jest bardziej prawicowa niż…. Telewizja Familijna przeszła bokiem, TV Puls też okazała się mało udanym przedsięwzięciem, nawet TV Trwam, jako stacja prawicowa, nie jest w stanie wykopać się spoza swojej niszy. Niestety, ale nawet TVP nie dało się „sprawiczyć”, skoro hitami są tam ciągle „Czterej pancerni i pies”, „Stawka większa niż życie” i podobne telewizyjne „dinozaury” z telewizyjnej epoki lodowcowej, tj. z czasów PRL’u. I jakoś to nikomu wcale tam nie przeszkadza.

Rodzima prawica ma, jak widać, poważne problemy, by się odnaleźć na medialnym polu. Czego rezultatem jest to, że nie dość, że nie buduje własnych mediów, to nie jest w stanie zrozumieć, że bez nich poszerzenie bazy wyborczej będzie ciągle niedościgłym marzeniem. A wreszcie, to nie chodzi wyłącznie o media (prasę, radio, telewizję i Internet). To jest również kwestia formowania własnych „czołgów myśli”, niezależnych od lewicowych i liberalnych agencji socjometrycznych, firm promocyjnych oraz całego tego zaplecza i instrumentarium, które pracowałoby w obrębie socjotechniki. Czasy bowiem „chałupniczej” polityki już dawno odeszły i raczej nie wrócą, gdyż nie wystarcza mieć rację lecz ją udowodnić. A najlepiej się to robi na własnym poletku, na własnych zasadach i z własnym zapleczem instytucjonalno-organizacyjnym. Same sztaby partyjne i kilka stron internetowych to zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że sztaby te aktywizują się dopiero na czas wyborów, co jest zdecydowanie za późno, bo one powinny pracować przez całą kadencję. Z kolei strony internetowe, to w znacznym stopniu gadżety, które nie mogą zastępować roboty w innych socjotechnicznych sektorach. I jak to jest, że nawet taka konserwatywna siła, jaką jest amerykańska Partia Republikańska, to już dawno zrozumiała, zaś w Polsce, to z takim trudem się przebija? Zaś gdybym mógł jeszcze coś podpowiedzieć, to proszę bardzo. Na stronie Starej Wielkiej Partii nie znajdziemy całej tej plejady różnych prezesów, wiceprezesów, sekretarzy generalnych, zarządów, komitetów politycznych, rad, nie-rad etc. Znajdziemy natomiast masę użytecznych narzędzi, dzięki którym członkowie i sympatycy Partii Republikańskiej mogą nawiązywać ze sobą kontakty, podejmować wspólnie jakieś inicjatywy lub przedsięwzięcia, prowadzić dyskusje itp. Dlaczego? Mianowicie dlatego, że GOP jest partią ludzi równych, którzy złączeni są wspólną wizją celów do osiągnięcia a nie takim lub innym emploi takich lub innych liderów. Ci zaś na co dzień pokazują się w Fox News Channel, rzeczywista zaś robota partyjna ma miejsce na samym dole. No tak. Jest więc tutaj jeden drobny „myk” polegający na tym, że tamtejsi liderzy Partii Republikańskiej mają się gdzie pokazywać, zaś polscy politycy prawicowi są jakby bezustannie na „gościnnych występach” w mediach, które nie są po to, by ich pieścić i hołubić. „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.”

Brak głosów

Komentarze

i to całkowicie fałszywe. Porównywanie amerykańskicich mediów - w większości lewicowych to fakt - do polskich całkowicie zdominowanych przez postkomunizm to co najmniej lekkie nieporozumienie. Już sam fakt, że w USA istnieje Fox News, którego odpowiednika w Polsce można szukać ze świecą świadczy o całkowitej fałszywości analogii. Mimo lewicowego przechyłu CNN-ów, NYTimes'ów itp. nie wydaje się, by amerykańskie media były ręcznie sterowane przez postkomunistyczne służby. Tak więc kpienie, że Kaczyńscy i PiS tylko narzekają na nieprzychylność mediów jest co najmniej nie na miejscu. Bo właśnie jawna i bezczelna stronniczość mainstreamowych mediów jest jednym z głównych problemów polskiej demokracji. I nie jest to problem wymyślony przez Kaczyńskich dla swojego usprawiedliwienia tylko problem całkowicie realny i namacalny - wystarczy codziennie włączyć sobie telewizor, by się o tym przekonać. Oczywiście warto się uczyć od republikanów, adaptować ich pomysły i sposoby działania do polskich realiów, ale niestety na polski Fox News w przewidywalnej przyszłości liczyć nie możemy.

Analogia między rządem Kaczyńskiego a Obamy też całkowicie chybiona. W Polsce mamy system parlamentarno-gabinetowy a nie prezydencki. Kaczyński był całkowicie uzależniony od większości parlamentarnej, czym Obama przejmować się nie musi. Ponadto co by nie mówić o amerykańskiej klasie politycznej - na pewno to nie aniołki - to jednak pewnych zasad się tam przestrzega. Można liczyć, że część kongresmenów będzie się kierować głównie interesem państwa i społeczeństwa i zagłosuje zgodnie z nim nawet wbrew partyjnym wytycznym. Chyba w Polsce trudno liczyć, by jakaś grupka platformersów wyłamała się z partyjnej dyscypliny w obronie dobrych obyczajów i zdrowego rozsądku. Przykład komisji hazardowej jest nad wyraz wymowny.

oszołom z Ciemnogrodu

Vote up!
0
Vote down!
0

oszołom z Ciemnogrodu

#41459

 Nawet lewicy nie ma ,jest tak jakoś beznadziejnie ,niejako (bez jaj), platforma to nie tylko aferzyści a PiS to nie tylko  same praworządne i porządne stwory ,być może nawet te partie się połączą w razie wygranej Jarosława gdyż frakcje mają  to do siebie ,że w pewnych tematach wspólnie działają i nie zdziwię się ze SLD dołączy bez Kalisza itp Kaczyński chce dążyć do sinej prezydentury ,parlament będzie blokował go i coś z tym trza będzie zrobić ?np wystrzelić na Orbitę starych wyżeraczy z ławek sejmowych .

Vote up!
0
Vote down!
0
#68078