"Golem 1 i 2" - szkic ( jest o Triariusie )

Obrazek użytkownika Anonymous
Blog

Rybitzky siedział wygodnie rozparty w fotelu – przymknął oczy i uśmiechał się błogo.

Kręcący się po korytarzach działacze na wszelki wypadek udawali, że go nie poznają, mimo tego, iż od trzech dni fotografie przedstawiające Rybitzky`ego urozmaicały szpalty gazet, a słynny fragment programu Lisopulosa w którym starł się z Palikotasem - królował w telewizjach - jako egzotyczna ciekawostka prezentowany zdumionym tubylcom na Jamajce, w Brazylii czy innym Zairze.

Jeden, jedyny raz dobiegła uszu Rybitzky`ego rzucona piętro niżej zbyt głośno uwaga z której wynikało, że Kaczokratos zje Rybitzky`ego na obiad.

Jakaś pani roześmiała się w odpowiedzi na ten koncept, nieco zbyt histerycznie – w sposób zupełnie nie licujący z panującą w siedzibie Praw i Sprawiedliwości – powagą.

Towarzyszący Rybitzky`emu, Marian Zmyślony okazywał większe zdenerwowanie niż Rybitzky, mimo że przecież nie jego czekało spotkanie z rozwścieczonym Kaczokratosem. Był tylko osobą towarzyszącą, gdyż powodowany blogerską solidarnością eskortował i osłaniał Rybitzky`ego w drodze z dworca do siedziby partii.

Rybitzky w kapturze nasuniętym na czoło oraz w ciemnych okularach nie wzbudzał zainteresowania przechodniów, za to sam Marian, a właściwie jego szalik, szalik kibica warszawskiej Polonii wzbudził zainteresowanie grupki kibiców Legii stojących przed sklepem z damską konfekcją. Zaczęło się od wyzwisk pod adresem Polonii reprezentowanej akurat przez Zmyślonego a skończyło próbą odebrania szalika.

Gdyby doszło do mordobicia, nasi bohaterowie byliby niestety w mniejszości, wyrażającej się stosunkiem dwa do sześciu.

Na szczęście, gdy szykujący się do walki w obronie swojego własnego ochroniarza Rybitzky zdjął ciemne okulary, kibice Legii uznali za stosowne zamiast bić i szarpać - gratulować i cieszyć się z tak niespodziewanego spotkania. Doszło do poklepywania po plecach a nawet wznoszenia okrzyków wychwalających postępek Rybitzky`ego oraz piętnujących nędzę moralną, chciwość i głupotę właścicieli telewizji TVN oraz demokratycznie wybranych władz Warszawy.

Od tej chwili cała ósemka szła razem i teraz Marian niespokojnie wyglądał przez okno, czy kibice Legii już odeszli spod siedziby partii, bo mimo wszystko niezbyt uśmiechał mu się powrót w ich towarzystwie. Wystarczył jakiś zabłąkany paparazzi i kompromitacja na Konwiktorskiej gotowa!

Na szczęście nigdzie ich nie dostrzegł i uspokojony, odzyskawszy pewność siebie, zwrócił się do pobladłego młodzieńca, który z plikiem komputerowych wydruków dreptał nerwowo przed drzwiami gabinetu Prezesa, mrucząc coś rytmicznie pod nosem.

- A ty co przeskrobałeś, kolego?

Pobladły młodzieniec przerwał swą mechaniczną szeptankę i nieprzytomnie spojrzał na pytającego.

- Ja? Ja nic nie przeskrobałem! Co też panu przyszło do głowy? Ja chcę się zaczepić w dyplomacji. Mam dyplomy i znam języki, ale niepotrzebnie się wyrwałem przed Kaczokratosem z Rygą. Prezes się na mnie uwziął z powodu tej Rygi.

- Jest pan sekowany przez Prezesa z powodu stolicy Łotwy? Często czytałem, że u was w Pisie panuje reżim, ale…

- Ciszej! Bardzo pana proszę. To moja wina, bo wdałem się w rozmowę o Litwie i tak mi się jakoś wyrwało, że mi się Ryga bardzo podoba i teraz przez Rygę, prezes odpytuje mnie ze stolic A teraz na świecie jest tyle krajów a na domiar złego ciągle powstają nowe. Ostatnio poległem na Kazachstanie.

O rany, wchodzę! – zdążył jeszcze wyszeptać pobladły młodzieniec, zbladł jeszcze mocniej i wszedł do gabinetu a zamiast niego na korytarzu pojawiła się Ufka – legendarna asystentka Kaczokratosa z dorodnym kotem na rękach.

- O, pan Rybitzky – uśmiechnęła się i podała podrywającemu się z fotela Rybitzky`emu, dłoń.

Za chwilę Prezes pana przyjmie. Jeszcze tylko sprawdzi kompetencje tego młodzieńca – tu uśmiechnęła się i dodała konfidencjonalnym szeptem – Niech pan sobie wyobrazi, że prezes przepytuje go ze stolic. Pewnie się tym razem obkuł na blachę, ale nie jestem pewna, czy jest gotowy na Burkina Faso? Proszę czekać spokojnie, ja pana poproszę i głowa do góry, nie będzie tak źle!

W tym momencie otwarły się drzwi i na korytarzu pojawił się niegdyś blady a teraz mocno zaczerwieniony młodzieniec, o wyrazie twarzy, wyrażającej wielkie cierpienie. Patrząc na niego, Rybitzky zawstydził się, że kiedyś mówił o sobie jako o „cierpiącym pisowcu”

- Wagadugu, Wagadugu, Wagadugu – powtarzał kandydat do służby dyplomatycznej i z tym tajemniczym słowem na ustach zszedł po schodach, znikając ostatecznie z tej opowieści.

Ufka delikatnie postawiła kota na podłodze, pogroziła mu dobrotliwie palcem i wróciła do gabinetu Prezesa, zamykając za sobą drzwi. Kot rozejrzał się czujnie dokoła. Otarł się przymilnie o nogi Zmyślonego po czym wskoczył z impetem na parapet.

Kaczokratos klepał otwartą dłonią w blat biurka i śmiał się radośnie jak uczniak, który spłatał dobrego figla.

- Kochana moja Ufko! Już ja go nauczę, skoro szkoła go nie nauczyła. Pewnie pani sądzi, że to okrucieństwo z mojej strony, ale przecież nawet ja muszę mieć jakąś rozrywkę. Zanim wezwiemy Rybitzky`ego, omówimy dwie sprawy. Tak na marginesie, co to w ogóle za nazwisko – Rybitzky?

- To nazwisko Rybitzky`ego - panie Prezesie – Ufka nie mogła sobie darować błyśnięcia oczytaniem i zdolnością do wykorzystywania tej oczywistej zalety przy tworzeniu zgrabnych bon motów.

- Pani Ufko, jak pani nie kochać? Pani zawsze musi błysnąć swoim oczytaniem. Pytając, wiedziałem przecież, co pani odpowie! To świetne! W sumie chodziło mi o to, czemu on nie jest Rybicki ani nawet Rybitzki, tylko akurat z tym „y” na końcu. On jest przecież z Wrocławia Moim zdaniem to bardzo dziwne, ale zanim przejdziemy do naszego mistrza „brudnego, raciborskiego jujitsu” muszę pani coś pokazać.

Kaczokratos przytrzymując lewą dłonią, śpiącą na stercie papierów białą kotkę, prawą bardzo sprytnie wysunął spod tego miłego zwierzątka błękitną papierową teczkę opatrzoną napisem „korespondencja - statystyki” Otworzył ją i postukał znacząco palcem w kolorowe linie wykresów, jednocześnie zachęcając Ufkę by usiadła na obrotowym krzesełku po jego stronie biurka.

Tutaj, widzi pani - są statystyki korespondencji, jaką dostaję jako szef największej partii opozycyjnej w Polsce.

- Czarna linia oznacza ilość listów – niech pani zwróci uwagę na gwałtowny wzrost. Jeszcze jedenastego mamy 96, dwunastego 115, ale trzynastego już 642 i nadal rośnie aż do wczorajszych 820. Czerwoną linią oznaczono listy o wydźwięku zdecydowanie negatywnym, w tym listy obelżywe i nacechowane nienawiścią wobec mnie i naszej partii. Niech pani zwróci uwagę, że ich ilość cały czas oscyluje wokół pięćdziesięciu. Wzrosła tylko ilość listów pochwalnych, zachęcających do działania. Listów wyrażających przywiązanie piszących do mnie, partii a co za tym idzie do naszych ideałów. I tak to mi opisuje nasz spec od marketingu politycznego, dodając jeszcze, że wpływ na to może mieć wzrost sympatii do Prezydenta.

- Ten wzrost jest zastanawiający i trochę podejrzany. Pomyślałam o sprawie Rybitzky`ego, ale to się zaczęło kilka dni wcześniej.

- Jeszcze nie pokazałem pani ani jednego z tych pochwalnych epistoł a pani już zauważyła, ze to podejrzane. Za to nasi pijarowcy śpią! Do pierwszej w nocy czytałem te listy, tak jakbym nie miał ważniejszych zajęć. Te listy są pełne błędów ortograficznych!

- Listy pełne błędów ortograficznych?

- Tak! Na dodatek, popełnianych celowo – w większości to przecież maile pisane w programie korygującym błędy ortograficzne. Niech pani weźmie ten. Roi się od zupełnie niezwykłych błędów – autor pisze na przykład – o tutaj „powisić wszyzdkich łajdkuf” – wspiera dawnego ministra Ziobrotasa, ale błędy robi celowo i powstaje pytanie – dlaczego?

- Może inaczej nie potrafi? Może to jakiś prosty człowiek albo dyslektyk?

- Nie, za dużo tego. Brak tu konsekwencji w stawianiu byków. To zaplanowana akcja pijarowców Platformy mająca na celu podważenie naszego morale i zniechęcenie nas do szukania poparcie wśród inteligencji. Przecież oni doskonale wiedzą, że te wszystkie listy najpierw czytają nasi pożal się Boże spece od PR. To w ich głowach ma powstać fałszywy obraz naszego elektoratu. – Kaczokratos nachmurzył się i odsunął od siebie stos kartek – Proszę wezwać cały sztab na 20:20. Już ja ich obudzę!

- Na szczęście – niech pani spojrzy jak się przeciąga – piękna kicia! Jaka szkoda, że nie polubiła Alika. Na szczęście oni też ostatnio się pogubili. To jednak prawda, że Mistepulos dla nich nie pracuje. Nie dopuściłby do takiej kompromitacji.

- A ta druga sprawa panie prezesie? Pierwsza to jak rozumiem ta wroga kampania epistolograficzna.

- Druga sprawa, hmm…niby drobiazg i wyszła przy okazji a dotyczy pewnego człowieka z Gdańska, i nie chodzi bynajmniej o Bolkoidesa. To też wiąże się w jakiś pokrętny sposób z Rybitzky`m. Proszę sobie wyobrazić, że on też pisze, w Internecie. To już wygląda na prawdziwą zarazę, ale tym razem chodzi o Oswalda Spenglera.

- Przecież Oswald Spengler nie żyje już od ponad 70 lat!

- Pani Ufko! Wiem doskonale, kim był Spengler. Rzecz w tym, że pojawił się jakiś „prorok spengleryzmu” Nasi blogerzy przygotowali mi dosier tego całego Triariusa. Z jednej strony straszny antypeowiec i antyliberał. Podczas ostatnich imienin Bolkoidesa ściągnięty przez policję z płotu posesji przy Polanki i ukarany przez kolegium – czyli w pewnym sensie „nasz człowiek” ale z drugiej strony niepokoi wszystkich Spenglerem. Można powiedzieć, że wkłada palce między drzwi, ponieważ doniesiono mi właśnie, że zgromadził jakichś ludzi i zawiązał nieformalną organizację. Na dodatek bierze w tym udział jakiś hrabia.

Niby jest to problem PO - na dzisiaj, ale za dwa lata, gdy już powrócimy do władzy, może stać się też i naszym. Spengler został prawie zapomniany, po polsku jest dostępny jedynie we fragmentach albo w mocno niedoskonałym tłumaczeniu. W sumie jest to jakiś wyrok historii, a wyroków historii nie należy podważać. Tym bardziej, że to bardzo antyeuropejskie wszystko, w wydaniu tego Triariusa.

Nigdy byśmy się takimi głupstwami nie zajmowali, gdyby nie to, że coraz częściej natykamy się na ludzi, którzy ostentacyjnie lekceważą prostą alternatywę – my albo oni.

Trzeba zacząć nad tym pracować bo to zbyt szybko idzie. Najpierw mamy do czynienia z samotnym typkiem siedzącym przy komputerze, po chwili ma już dyskutantów, potem zwolenników i wrogów, a nim się człowiek obejrzy już jest organizacja i kłopot gotowy.

Wzrusza pani ramionami? Dobrze, to dlaczego we wczorajszej Rzeczpospolitej Bronek Wildstein pisze – tu podkreśliłem

„Przyjąć można, że społeczeństwa sukcesu, które oddaliły od swoich członków potrzebę bezpośredniej walki o byt i konfrontacji z zagrożeniami, muszą zatracać męskie cnoty. W nieodległej przyszłości padną więc ofiarą społeczeństw głodnych dóbr i statusu, które są udziałem współczesnego Zachodu. Czy możemy jednak pogodzić się z takim determinizmem, który odnajdziemy choćby u Oswalda Spenglera?”

- I ma pani Spenglera! Teraz ktoś odpowie Wildsteinowi, inny się zainteresuje, jeszcze inny zechce coś przeczytać więcej. Ludzie są różni, ale wszyscy bardzo ciekawscy.

Mówię o tym, bo przecież wiem, że pani też pisze bloga u Igora Janke. Niech się pani nie martwi – nic przeciwko temu nie mam i w miarę możliwości sam lubię poczytać, a już szczególnie jedną taką panią, która codziennie wysyła mnie do piekła. Ale mniejsza z tym.

Chodzi mi o to, że trzeba stworzyć z tych, jak to o sobie mówicie – blogerów – grupę szybkiego reagowania, złożoną z ludzi, którzy potrafią ocenić siłę tych wszystkich inicjatyw, zapanować nad ideologicznym bałaganem. To jest sprawa, którą się pani zajmie od jutra. Wyznaczy pani odpowiednich ludzi!

Rybitzky oczekując na wezwanie zdrzemnął się i śniła mu się łąka po której biegał biały króliczek. Obudzony przez Ufkę, uśmiechnął się i zasłaniając przepraszająco usta, ziewnął przeraźliwie.

Kaczokratos przywitał go skinieniem głowy, wskazał krzesło i przez chwilę siedzieli naprzeciw siebie w milczeniu. Rybitzky starał się powstrzymać przed kolejnym ziewnięciem i w końcu chrząknął. To chrząknięcie było zbyt znaczące jak na sytuację, w jakiej się znajdował, niemniej Kaczokratos odezwał się pierwszy, co na Ufce wywarło wrażenie, jakby to chrząknięcie przynagliło Prezesa.

- Cóż mam powiedzieć, panie Rybitzky? Początkowo podjąłem decyzję o natychmiastowym usunięciu pana z naszej partii, jednak… - Kaczokratos zawiesił na chwilę głos - …jednak po zastanowieniu skończy się tylko pańskim zawieszeniem w prawach członka. Dodatkowo partia wspomoże pana w trakcie ewentualnego procesu. Wziąłem pod uwagę to, że Palikotas pana sprowokował. Rzecz w tym, że wielu z nas - ja sam zresztą też – chętnie by zrobiło coś podobnego, ale nie jest to zachowanie, na które możemy sobie pozwolić wobec przeciwników politycznych, nie wyłączając nawet Palikotasa.

Niespodziewanie Kaczokratos roześmiał się dobrodusznie – Niech pana kule biją, Rybitzky! -Jak doskoczyliście do siebie u Lisopulosa, sądziłem, że Palikotas cię zmiażdży, a tu taka niespodzianka! Miał szczęście, że was rozdzielili!

A ciebie Rybitzky - reklamowano jako najspokojniejszego w świecie człowieka i dlatego znalazłeś się w studio zamiast Kurskoidosa. Zrobiłem taką roszadę, obawiając się pyskówki w studio!

- Panie prezesie, wpisałem w ankiecie…

- Rybitzky! – Ale kto czyta rubrykę „inne umiejętności i zainteresowania” ? Faktycznie wpisałeś „raciborska szkoła brudnego jujitsu” ale nikt by nie pomyślał, że zastosujesz to swoje jujitsu w studio na oczach milionów widzów.

- Ja mam taką zasadę, że jak coś potrafię, to stosuję. Nie po to przez lata trenowałem u mistrza Zetora, bym kładł uszy po sobie przed jakimś tam Palikotasem. Nauczyłem się czytać to czytam, nauczyłem się dyskutować to dyskutuję, nauczyłem się walczyć to walczę, ale nie zacząłem pierwszy…

- Mniejsza z tym. Ważny jest efekt finalny. Dwie godziny temu dostałem najświeższe wyniki badań. Między innymi pytaliśmy też o twój wyczyn. Nie wypadło to zachwycająco, ponieważ tylko 14% aprobuje duszenie Palikotasa. Nasz żelazny elektorat – wiadomo. 17% uznało to za możliwe do zaakceptowania pod pewnymi warunkami, 7% nie ma zdania, a reszta cię potępia, przy czym 32% w sposób zdecydowany.

Ale za to w ogólnym badaniu, poparcie dla PO spadło o 4%, dla nas wzrosło o 2%. Trochę mnie niepokoi gdzie się podziały dwa procenty, ale w sumie cała ta afera przyniosła nam wymierny zysk. Ich story spinnersi pogubili się tym razem i niepotrzebnie zrobili z Palikotasa taką ofiarę!

- Błąd! Błąd! Błąd! A my, drogi Rybitzky pójdziemy nomen omen, za ciosem!

Tuskoides był wściekły. Krążył milcząc po gabinecie między współpracownikami. Zaglądajął im w oczy, potrząsając groźnie plikiem papierów. W końcu cisnął je z rozmachem na biurko z taką siłą, że odbiły się od blatu i rozsypały po dywanie.

Chlebotas przyklęknął i zaczął je gorączkowo zbierać.

- Zostaw! Rzucił przez zaciśnięte zęby Tuskoides i Chlebotas wyprostował się, niezręcznie zahaczając ramieniem o blat biurka. Stał teraz z bolesną miną, trzymając przed sobą niczym tarczę, tych kilka kartek, które zdążył podnieść.

- Pytam, kto zrobił z Palikotasa taką ofiarę? Na jaką cholerę założyli mu ten kołnierz ortopedyczny, skoro nic mu nie było? I najważniejsze – który kretyn wpadł na pomysł, żeby ogolić Palikotasa na łyso?

Przecież to wygląda na jakiś cholerny spisek! Już ten kołnierz i leżenie w szpitalu było idiotyzmem, ale uśpienie i ogolenie we śnie naszego człowieka! Po prostu nie mam słów! Widzieliście jak on teraz żałośnie wygląda?

- Taka była koncepcja pijarowska, żeby pokazać jak nas opozycja gnębi, do jakiego stanu potrafi doprowadzić…

- Chlebotas zaakceptował ten pomysł – odezwał się Schetynokrates, który jako jedyny nie uległ nerwowej atmosferze i od początku spotkania siedział na osobności, z wielkim zainteresowaniem oglądając swoje starannie wypielęgnowane dłonie.

- Wydawało mi się… - zaczął i przerwał Chlebotas.

- Wydawało ci się? – Tuskoides aż podskoczył i przez chwilę można było odnieść wrażenie, że rzuci się z pięściami na drżącego posła.

– To jedź teraz do szpitala, do Palikotasa! Właśnie od niego wróciłem. Leży biedak z ręcznikiem na głowie i popłakuje. Faktycznie wygląda żałośnie i jeśli o to chodziło to osiągnęliśmy pełny sukces! Jutro ukażą się jego łyse zdjęcia w Fakcie! Wkradł się mimo naszych starań jakiś łobuz w przebraniu chromego staruszka i narobił zdjęć.

To są straty! O cztery procenty spadło nam poparcie tylko dlatego, że Palikotas dał się obić w studio przez takiego młodzika, takie chucherko – a po tych zdjęciach?

- Ja tylko chcę wiedzieć, kto wpadł na pomysł ogolenia Palikotasa? Chlebotas zaakceptował czyjś pomysł. Chcę wiedzieć czyj i przysięgam, że tego pomysłodawcę, osobiście zabiję!

Schetynokrates wreszcie uznał za stosowne się wtrącić.

- Ja! – powiedział głośno a gdy Tuskoides zwrócił w jego kierunku pociemniałą z gniewu twarz, dodał spokojnie – To fragment większego planu, szefie. Chciałbym abyśmy najpierw porozmawiali o całej sprawie w cztery oczy ale wyszło jak wyszło.

Tuskoides zaskoczony oświadczeniem Schetynokratosa zamilkł, popatrzył na niego przeciągle, odwrócił się gwałtownie i wyszedł z własnego gabinetu trzaskając drzwiami.

Momentalnie opadło ze wszystkich napięcie a Chlebotas jąkając się z wrażenia, wyksztusił z siebie – Jaki to plan Schetynokratesie?

- Żebym to ja - cholera - wiedział – coś wymyślę - od tego mam głowę na karku, nie tak jak niektórzy. Jedno jest pewne. Uratowałem przed chwilą wasze dupska i chciałbym, żeby to zostało zapamiętane!

W tym momencie w drzwiach gabinetu stanął Tuskoides.

- To jest mój gabinet! Wszyscy wynocha! Schetynokratesie – ty oczywiście zostajesz. Myślę, że mamy o czym pogadać!

0
Brak głosów

Komentarze

Jestem już sławny? ;-)

Ten odcinek mi się cholernie podoba. Po pierwszym, przyznam, byłem nieco niepewny. Ale bez tremy - przez sen i tak napiszesz coś lepszego od "Tytusa Andronicusa" Szekspira czy "Ferragusa" Balzaka! A to naprawdę się potężnie rozkręca.

Gdybyś, przypadkiem, potrzebował greckich imion - ale takich PRAWDZIWYCH STAROŻYTNYCH - to mów, o kogo konkretnie chodzi, a Ci wymyślę. W końcu uczę się tej cholernej greki od stuleci, nic nie umiem, ale tyle jeszcze potrafię.

No bo, powiedzmy sobie uczciwie - -pulosów to Ty u Arystofanesa czy choćby Szekspira nie znajdziesz, bo to są moderne NAZWISKA (czyjś syn, o ile kojarzę, po prostu, banalnie), a nie IMIONA, jakich używali w starożytności. No i te imiona były często naprawdę fantazyjne i wiele znaczące.

Swoją drogą np. Kaczokrates jest akurat super, bo "krates" to "władca". I z innymi też by tak można. Jeśli chcesz. Sorry, że Ci głowę zawracam tą sprawą, ale poświęć jej może parę sekund. Tuskoides też super, bo z tuskoidem się kojarzy przecudnie.

No i, na zakończenie, powiem, że moja rola jest cudownie i nieoczekiwanie istotna i soczysta. O ile całkiem się nie mylę w mych literackich ętuicjach. Dzięki i w ogóle!

Pzdrwm

triarius

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Optymizm jest tchórzostwem. (Oswald Spengler)

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#4922

Otóż w przejściu od biura Kaczokratesa do biura Tuskoidesa brakuje mi przejścia właśnie. Mogłoby to być po prostu zaznaczenie, że to zmiana planu - jakiś znaczek, jak te Twoje trzy kropki wcześniej. Ale ja bym chyba wolał coś w duchu:

W tym samym dokładnie czasie, w odległym w linii prostej o nie więcej niż odległość celnego strzału z siedemnastowiecznego lontowego muszkietu (nie żeby z takiej akurat broni mieli wkrótce strzelać do siebie bohaterowie naszej historii) biurze Tuskoidesa, ten ostatni...

Pzdrwm

triarius

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Optymizm jest tchórzostwem. (Oswald Spengler)

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#4923

http://www.forum.michalkiewicz.pl/viewtopic.php?f=10&t=188

Vote up!
0
Vote down!
0
#4924

Mam teraz chwilę na poprawianko.
Po imiona przyjdę, oczywiście.
Nie mam za wiele wejść - na razie ok 1500 - 2000 na odcinek, ale wkrótce będzie duuużo więcej.
Obaczysz sam! he he

Vote up!
0
Vote down!
0
#4926