Prawda i tak wyjdzie na wierzch - nawet po latach

Obrazek użytkownika Jacek Maziarski
Kraj

Wieczorem 19 września, w jeden dzień po ujawnieniu współpracy znanego astronoma prof. Aleksandra Wolszczana z tajnymi służbami PRL sprawdziłem w wyszukiwarce Google dwa słowa: „Wolszczan” i „SB”. Odnalazłem ponad 120 publikacji, co przeczy ulubionej tezie „Gazety Wyborczej”, że lustracja dzisiaj nikogo już nie interesuje.

Zresztą sama „Gazeta Wyborcza” pośrednio przyznała niedawno, że współpraca z SB jest okolicznością, która kompromituje człowieka nawet po 30 latach. O czym bowiem świadczy zwolnienie w 2008 roku z pracy Leszka Maleszki – człowieka, którego redakcja GW daremnie chroniła przez tyle lat? Okazało się, że jego obecność na Czerskiej jest ciężarem, którego nie uniesie nawet antylustracyjny pancernik dowodzony przez Adama Michnika.

Tuż po kompromitującym przypadku prof. Wolszczana (hańba ludzi sławnych liczy się podwójnie!) media doniosły o kolejnej głośnej aferze mającej w podtekście lustrację. Okazało się że 23 osoby ze Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa utraciły swoje stanowiska, ponieważ nie złożyły wymaganych przez prawo oświadczeń lustracyjnych.

Dla potomności przytaczam spis nazwisk osób, które nie odważyły się podpisać pod wymaganym przez ustawę stwierdzeniem: „nie współpracowałem”. Są to w porządku alfabetycznym: Arendarski Andrzej, Dunikowski Marek, Görlich Krzysztof, Gil Mieczysław, Hennelowa Józefa, Kaszyński Stanisław, Kornowski Wojciech, Kydryńska Aleksandra, Lassota Józef, Małkiewicz Adam, Meysztowicz Jerzy, Ochman Wiesław, Pacuk Stanisław, Pieronek Tadeusz, Popiela Tadeusz, Radwański Kazimierz, Russek Joachim, Rybarska Maria, Skoczek Tadeusz, Szklarczyk Bogusław, Terentiew Nina, Woźniakowski Jacek, Zachwatowicz Krystyna. Listę tę cytuję za autorem z Salonu 24: http://brat-olin.salon24.pl/93780,index.html

Oczywiście „Gazeta Wyborcza” uznała wyliczone wyżej osoby za ludzi skrzywdzonych przez Prezydenta RP. Rozumowanie GW wydaje mi się dość karkołomne, bo to przecież nie prezydent Kaczyński uchwalił ustawę nakładającą obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych, ale Sejm RP, w którym zasiadali także przedstawiciele rządzącej dziś partii - Platformy Obywatelskiej. Ale u Gazety Wyborczej opór przed wszelkimi formami lustracji, nawet tak niewinnymi jak podpisanie wymaganego przez ustawę oświadczenia, jest już odruchem warunkowym. Dokładnie takim samym jak u biednych psów Pawłowa. Słowo „lustracja” powoduje u ludzi z Czerskiej obfite wydzielanie śliny, która pojawia się na ustach dyżurnych dziennikarzy w postaci piany.

Być może przeszedłbym do porządku dziennego nad listą 23 osób, które odmówiły podpisu, bo motywy odmowy mogły być różne, gdyby nie pewna okoliczność sięgająca w nie tak odległą przeszłość. Tak się złożyło, że jedna z tych osób ćwierć wieku temu współpracowała ze mną w solidarnościowym podziemiu i nie mogę wykluczyć, że była agentem. Nie podaję jej nazwiska, uważam jednak, że rozmiar możliwych szkód był tak znaczny, że w tym wypadku muszę zwrócić się do IPN o ustalenie winy bądź niewinności tego człowieka. Nie są to puste słowa – skoro otrzymałem status pokrzywdzonego, mam prawo dochodzić, kto konkretnie działał już nie tylko na moją szkodę, ale i na szkodę wolnej Polski, za którą ludzie siedzieli w więzieniach lub ginęli tak jak ks. J. Popiełuszko czy G. Przemyk, by wymienić przykłady nie budzące żadnych wątpliwości.

Żeby wszystko było jasne – nie chodzi mi tu wcale o prywatną zemstę. Udało mi się uniknąć karzącej ręki wymiaru sprawiedliwości PRL. Dożyłem podeszłego wieku i na nic się nie skarżę. Żyję w wolnej Polsce i żadna cenzura nie zabroni mi publikacji tego tekstu.
Pragnę tylko elementarnego ładu moralnego. Nie chcę, by kiedyś, po latach, historycy wymieniali moje nazwisko obok nazwiska agenta (jeśli owa osoba jest rzeczywiście agentem, ale to właśnie wymaga sprawdzenia).

Sprawy Wolszczana, Maleszki, Macieja Damięckiego, ks. Michała Czaykowskiego i Lecha Wałęsy pokazują, że haniebne postępki komunistycznych agentów mimo upływu lat nie idą w zapomnienie. Dzień po ujawnieniu przypadku prof. Wolszczana mamy ponad 120 (tak, ponad sto dwadzieścia publikacji). W parę tygodni po opublikowaniu książki Cenckiewicza i Gontarskiego, którzy dowiedli, że Wałęsa donosił na swoich kolegów i brał za to pieniądze, mamy kilka tysięcy publikacji. Część autorów broni TW Bolka, ale osąd opinii publicznej jest dla Wałęsy mocno kłopotliwy. Widać to wyraźnie po jego nerwowych reakcjach i niepoważnych próbach zaprzeczania faktom i świadkom.

Prawda zawsze wypływa na wierzch – nawet po dwu wiekach. Przekonuje o tym np. książka Jarosława M. Rymkiewicza „Wieszanie”, która właśnie dlatego tak rozwścieczyła b. agentów, że dowiodła niemożności ukrycia się zdrajców pod grubą warstwą popiołów ze spalonych dokumentów. Nie pamiętam, kto napisał, że papierów nie da się spalić. To bardzo mądre spostrzeżenie.

Jacek Maziarski

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

Gratuluję pierwszego, bardzo udanego tekstu!

Co do meritum: prawda zawsze zwycięża, warto o nią walczyć, choćby miała służyć tylko jednostce i samej sobie. Może to troszkę idealistyczne podejście, ale wartości trzeba mieć i je pielęgnować. Miło jest widzieć, obserwować, że najbardziej zakłamany fałsz wydający się jeszcze nie dawno będącym nie do ruszenia, drga i się obrusza. Kłamstwo ma krótkie nogi.

Co do postaw ludzi komuchów, agentów: uzasadnianie i usprawiedliwianie przez nich swoich czynów znikomą szkodliwością a nawet jej BRAKIEM to czysta manipulacja i bezczelność - jednym słowem kolejny dowód na brak jakichkolwiek wartości. Zero poprawy..

Pozdrawiam!

Vote up!
0
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#4764

Warto przypominać o tej nieśmiertelnej i zawsze obowiązującej zasadzie - prawda zawsze wyjdzie na wierzch.

Choć zazwyczaj niezwykle trudno wytrwać w wierze, że tak właśnie się stanie.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#4776

Jakże denerwujące jest dla salonu to, że jeszcze pamiętamy, że mamy ochotę i odwagę jeszcze pamiętać to i owo z czasów hańby. Na szczęście hańby nie dla wszystkich. Bo i dla wielu był to czas niepokorności, czas chwały!
A do tego mamy jeszcze internet i błyskawicznie taka pospolita świnia jak choćby Wolszczan czy Maleszka w ciągu kilku dosłownie minut jest opisywana w komentarzach za swe haniebne, podłe czyny!
pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#4780

gratulacje za wyśmienity tekst i CAŁOKSZTAŁT!

ps.

"Nie pamiętam, kto napisał, że papierów nie da się spalić."

podobne zdanie w "Mistrzu i Małgorzacie".

serdecznie pozdrawiam

"Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim praw."
Tacyt

Vote up!
0
Vote down!
0

nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.

#4801

doloze do kolekcji:

Kiedy odbiera sie czlowiekowi odpowiedzialnosc, wkrotce potem opuszcza go takze rozum.

Kaska

Vote up!
1
Vote down!
0
#4807

mona
Chyba należałoby zabić tłustego cielca.
No, dobra, w każdym razie - witamy.

Bolka nie da się obronić. Jeśli o mnie chodzi, jestem tylko ciekawa, kto chciał z niego zrobić "Bolka kryształowego"? Komu to było potrzebne? Bo Wałęsa uważał się za ewidentne dobro narodowe, ważniejsze niż ołtarz Wita Stwosza - i miał najgłębsze przekonanie, że trzeba go przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Sam mówił, co mówił i bynajmniej nie dotyczyło to sznurówek odbieranych z depozytu.
A ta ferajna z listy powyżej uznała się za creme de la creme, po czym wyszło na Towarzystwo Wzajemnej Adoracji.
Jeśli zaistniało pojęcie postpolityki, czemu nie może być nadobywateli? O to im chyba chodzi. To klasyczny przykład "elyty". Elita rozumie pojęcia prawa - i patriotyzmu.

A` propos- "nie da się spalić": chyba chodziło o pamięć, której nie da się spalić.Przez ciekawośc poszukałam - nie ma, możecie się nie trudzić.Ale tak to pamiętam.
Pozdrawiam Nowego.

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#4887

mona
U Bułhakowa było rzeczywiście o tym, że nie da się spalić papierów, dotyczyło konkretnej sceny.Ale mnie się coś kręci o tej pamięci. Kto wie?

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#4889