Święta czasów Końca?
Wieści z gazet są niepokojące. Co chwila, choć to temat niemedialny, możemy się jednak dowiedzieć o tym, ze znów kogoś zwolniono z pracy za krzyżyk na szyi lub propozycję odmówienia modlitwy w czyjejś intencji. Czasem modlę się za swoich znajomych wpadających w kłopoty i wtedy nie myślę o tym, czy ta modlitwa w ich oczach byłaby czymś właściwym. Wystarczy mi moja własna pewność, że tak jest. Gdy zaczynałem studia, kultowy na moim wydziale profesor Zięba radził, by przed egzaminem z logiki udać się do pobliskiego kościoła i pomodlić przed ołtarzem św. Tadeusza Judy. Czy doczekamy czasów, gdy taki profesor zostałby i u nas zwolniony z pracy?
Na razie jest jednak na odwrót i życzenia składają nam nawet ci, którzy dwa dni temu chcieli zdejmować krzyże, i do swojego planu wrócą. Nie zapomną o życzeniach również acy, którzy na miesiąc przed świętami urządzają wigilię na potrzeby pism kobiecych. Ale to znaczy, że u nas wciąż się to jednak wizerunkowo opłaca, mimo prób lansowania modelu wigilii w klubie i świąt na nartach, byle dalej od rodziny i tradycji.
Jednak więcej wiadomości pozwala straszyć się, że żyjemy w czasach ostatecznych i apokaliptycznych. Nie wiem, czy dawniej ludzie również mieli tendencję szukania we wszystkim oznak końca? Dziś, w czasach powolnego wypychania religii ze sfery publicznej (w imię pięknych haseł oczywiście), pogoni za sztucznie kreowanymi potrzebami i ślepej wierze w równie sztucznych polityków trudno jest być dobrej myśli. A przecież "koniec świata" dla chrześcijanina oznacza ponowne nadejście Jezusa Chrystusa, na które czekamy już dość długo, tak naprawdę jest więc upragniony, choć poprzedzony musi być ciężkimi czasami. I gdy dziś wydaje nam się, że te czasy nadchodzą wielkimi krokami, a gdzieniegdzie już nawet nadeszły, musimy pamiętać w każdej chwili o tym, że ten koniec będzie początkiem. I że nad wszystkimi instancjami zdzierającymi krzyżyki z szyj i ze ścian jest jeszcze Ta o wiele, wiele wyższa.
Wesołych Świąt!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5412 odsłon
Komentarze
Budyniu umuzykalniony,
23 Grudnia, 2009 - 14:36
no i śpiewać kolędy ciągle wolno :) A "kto śpiewa modli się dwa razy" :)
Wesołych Świąt!
@Budyń
23 Grudnia, 2009 - 15:08
"Tak samo, jak nie będę się jeszcze, przynajmniej w tym roku, zastanawiał, czy nie krzywdzę kogoś stawiając choinkę tak, by była ona widoczna również z okna"
((((: Dobre, dobre!
Póki co to jeszcze zabawne, ale taka może być rzeczywistość za kilka lat.
Może wtedy wejdzie w życie prawo pozwalające osobie urażonej taką choinkę podpalić, a wiemy, że choinki palą się bardzo szybko? /:
W takiej na przykład Kanadzie JUŻ DZIŚ nie można cytować publicznie fragmentów Biblii, które traktują o homoseksualizmie.
Re: Budyn
23 Grudnia, 2009 - 21:16
Ja takze kazdego roku ustawiam choinke tak, by ja sasiedzi i przechodnie widzieli i lampki sa wlaczone caly czas.
Pozdrawiam.
"Zapraszam na tradycyjną wigilię!" "A kiedy urządzacie?" :):):)
23 Grudnia, 2009 - 16:00
Fakt, ze za samo pomodlenie się za kogoś, można już stracić pracę, o czym dowiedziałem się ostatnio z mediów.
"Ateista, to nie jest człowiek, który nie wierzy w nic. On wierzy w cokolwiek". Kilka lat temu, po ciężkiej operacji kręgosłupa, zostałem namówiony przez matkę (swoją drogą "moherowy beret", co zakłóca trochę siłę argumentacji) do odwiedzenia znachorki pod Lublinem, która "wielu ludziom pomogła, a leczą się u niej nawet lekarze". Mamie zależało, więc głupio było odmówić, dzięki temu przeżyłem bardzo ciekawą i pouczającą przygodę. Znając realia, wyjechaliśmy jeszcze w nocy i po ciemku ustawiliśmy się w kolejce samochodów, która ciągnęła się po horyzont (to byli ci lekarze w lepszych autach), dosłownie. "Klinika Inaczej" została otwarta około 8:00. Doczekałem się swojej kolejki. "Przyjmowała" pani, która dokładnie wypełniała "paradygmat" znachorki, stara, gruba i pazurami ozdobionymi "żałobą" w ubogiej i brudnej izbie z jakimś gotującym się na piecu wielkim garem. Przede mna jakiś młody człowiek brał właśnie słoik łoju (pewnie psiego). Czarownica jednak rozpoznała we mnie innego rodzaju klienta, więc obejrzała zdjęcia z kolejnych rezonansów magnetycznych (wprawdzie do góry nogami, ale nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo poprzednio profesorowi i ordynatorowi w jednej z klinik pomyliły się kręgi....), następnie zastosowała metodę "holistyczną". Przejechała mi kilka razy po podeszwie stopy brudnym pazurem (czułem to jeszcze dwa tygodnie... no cud!!!), następnie przystąpiła do.... wypisywania recept. Regularnych, z pieczątką i innymi szykanami. Poleciła też aptekę, w której można je wykupić. Jak się domyślacie pewnie, udałem się tam z czystej ciekawości, a był to błąd, który kosztował mnie 3000 złotych (nie licząc "co łaska" dla terapeutki i benzyny). Czegóz ona ,i nie przypisała?! Zastrzyki wzmacniajace, które bogu dzieki dało się równie dobrze.... wypić (wiec je wypiłem, bo co mi szkodzi?:)), klasyczne lekarstwa na bóle kręgosłupa (te podarowałem matce) i jakieś hard środki z korzenia fiołka himalajskiego zwiększające napięcie mięśni (stosowane po operacjach) z którymi już niem odważyłem się eksperymentować więc wywaliłem ponad stówkę do kosza.....
Nie twierdzę, że ta pani miała dyplom. Obok "stajenki" stała pokaźna willa, mieszkała z córką-lekarką. Apteka też pewnie dawała "odsyp", a producenci leków pewnie wysyłali zaproszenia na "sympozja" w ciepłych krajach...
Jak powiedziałem, ateiści, ale też "wykształciuchy" wierzą w cokolwiek, choć uważają się za lepszych od głupiego plebsu.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"