Smoleńsk w perspektywie linearnej

Obrazek użytkownika Wiktor Smol
KawiarNIA

Długo wędkuję w bezkresnych wodach Wszechoceanów Internetu, niekiedy myślę, że nazbyt długo. Czasem coś się zahaczy, coś złowię, co oko i ucho ucieszy, co ciepłem swym niczym ogień w zaciszu domowego miru duszę mą rozgrzeje. To jednak rzadkość wielka tak prawie, jak ten bezmiar wód szybkiego Internetu.

Bo jakże(sz) może mnie ucieszyć kolejny ciuszek wdziany na, powiedzmy, cud dupeńkę. Dupeńka, a i owszem nawet, i jeśli przyjąć, że to sama natura, że taki cud, że nie zrobiona, to niech i sobie nawet by była. Ale dalej nie wiem co reklamuje, czy bardziej ów cud natury, czy ten zapowiadany ciuszek, który ledwo, że tak powiem, widoczny?
Ale daleki jestem od robienia tanich wycieczek: „Panie toż to samo skaranie boskie z tą golizną! Toż istny grzech i sodoma i gomora tylko! W piekle smażyć się taka będzie i te dziadygi co to ino oglądają tyż…”   

Tak to już jest, niestety: jedni widzą tylko gołą, pardon, dupę, a inni doświadczają swoistego katharsis, jeszcze inni z uporem maniaka szukają tego ukrytego między krągłościami kawalątka dziany, który szumnie ktoś dalekowzrocznie nazwał bielizną, a co się przy tym biedaki napocą zanim do sedna dojdą…

Albo dajmy na to, ile można przyglądać się opinii społecznej, która niczym wahadło, to w lewo, to w prawo: raz lubi premiera innym razem już nie; raz człapie za „kaczorem”, a za chwilę zerka w lewo, czy ten „czerwony autobus” już jedzie, czy dopiero za chwilę przybędzie.
Bo trzeba nam pamiętać, że kiedyś to dopiero było dobrze, każdy miał pracę i wypłatę na czas, kolonie dla dzieci i wczasy pod gruszą, deputaty, premie, paczki pod choinkę i do więzień… Oj, zagalopowało mi się deczko: prrrr szalony. Stój! Gdzie leziesz? Wracaj mi tu, o tu! I wara gdzie indziej.
Czy to wahadło nie mogłoby się zatrzymać  i stać tak dajmy na to przy zielonej wyspie, a nie nieustannie, to w tę, to w tamtą stronę.
A ludzie, wiadomo. Podczepiają się jak te dzieciaki i za friko, fruuu, chcą się przejechać. Oj, przejedziemy się jeszcze, przejedziemy.

No i stoję tak sobie na brzegu tej wody i patrzę: w tę toń skoczyć, nie skoczyć? – myślę tak sobie, ale jakaś mętna ona i nie wiem, czy przy brzegu nie kryje się krokodyl jaki, albo piranie.
Głupio bym się czuł, a jeszcze durniej wyglądał, poćwiartowany przez krokodyla, albo do białej kości wylizany przez piranie.
Wiktor w kawałkach, albo nagi, bez ciuchów, sam tylko szkielet? Pfe, nie wypada.

Rozglądam się, wokoło mnie nikogo, ale ledwo wyczuwalny szelest z drugiej strony Wszechoceanu dobiega. Ktoś tam szepce, urywane dobiegają mnie strzępy rozmowy?
A może to tylko monolog pocięty przez odległość i wzburzone wody? A może przy zapisie ktoś grzebał?
Bądź co bądź mówi ktoś: to koniec, tu już nic nie ma… teraz tam… tam trzeba pójść, tam ktoś coś tworzy…

Potem pojedyncze słyszę już tylko słowa brzmią jak hasła do rebusu wg Voltaire: drzewo, białe, ziemia, obczyzna, dziewięć i sześć, na pohybel, zdrada, orzeł, błoto, cmentarze, hieny…
I znowu cisza, taka, że aż głowie dudni; odgłos przypomina pędzący pociąg tunelem Seikan.
Zamykam oczy i czekam – przeleciał… W odruchu odwracam głowę: widzę trzy wymiary umieszczone przez mistrza na płótnie ledwo dwuwymiarowym.

Z zamyślenia wyrywa mnie ostry, przejmujący dźwięk dzwonka. Oho – myślę – spadam.
Mimochodem wyciągam ręce i otwieram oczy. Na monitorze komunikat: Na twoim komputerze wykryto złośliwe oprogramowanie! Wirus został usunięty.

Uśmiechnąłem się półdrwiąco do samego siebie – ja łowię, mnie chcą złowić. Normalka.

Przeglądnąłem swoje ostatnie wpisy w celu wywiedzenia fenomenu ilości odsłon moich notek. Doszedłem do wniosku, że ważne są dwie cechy wpisu: tytuł i słowa klucze. Treść z reguły jest mniej istotna. To oznacza, że jeśli napiszę cokolwiek o Smoleńsku, to więcej waży niźli merytoryczna analiza stanu polskiego szkolnictwa!?
Jeśli, dajmy na to, napiszę obraźliwie o premierze, lub kogoś z jego ekipy zjadę, jak cieśla krokiew, to mogę liczyć na sporą liczbę odsłon.
Ale nie daję się zwariować; dla mnie istota rzeczy leży gdzie indziej i zauważam, że po tej mojej stronie, gdzie wędkuję, takich, podobnych do mnie, jest całkiem sporo.
Zatem, już najwyższy czas coś z tym zrobić…

Brak głosów

Komentarze

Wobec śmierci jak i wobec podstawowych dylematów każdy jest samotny.
Pozdrawiam w nastroju filozoficznym.
Honic

Vote up!
3
Vote down!
-3
#396815

jak piszesz.

Ukłony

Vote up!
3
Vote down!
-3
#396864