[książka] G.K. Chesterton "Dla sprawy"

Obrazek użytkownika Budyń78
Idee

Wydanie przez Frondę zbioru tekstów Chestertona, w wersji polskiej zatytułowanego „Dla sprawy”, to strzał w dziesiątkę. Gdy pojawia się temat wyniesienia wielkiego dosłownie i przenośni Anglika na ołtarze, ta książeczka powinna rozwiać wszelkie wątpliwości.

Chyba nikt, tak jak Chesterton, nie umie tłumaczyć wiary katolickiej. Spraw, nad którymi niektórzy głowią się całe życie, ubrać w słowa proste i tak oczywiste, że czytelnik czyta je, jak swoją własną myśl. I nie wie tylko, czemu wcześniej nie przyszła mu ona do głowy.

Bloger powinien zajmować się raczej krytyczną oceną rzeczywistości, niż pisać laurki. Dlatego trudno mi napisać dłuższą recenzję zbioru Chestertonowskich polemik, który przyjmuję prawie bezkrytycznie. Napiszę więc o tym, co uderza najmocniej. Pisarz polemizuje z tekstami autorów, których nazwiska właściwie nic mi i zapewne większości czytelników dziś nie mówią, choć na pewno w swoim czasie uchodziły za równie mocne pióra i umysły. Ba, sam Chesterton traktuje ich przecież z szacunkiem, czasem nawet z sympatią, choć ta często przeradza się w pobłażliwość. W tym jednym może zresztą drażnić. Czasem jednak, nie zmieniając dobrotliwego tonu, potrafi uderzyć tak celnie, że czuję się, jakbym znów czytał którąś z gawęd Józefa Szwejka, którego przygody nie tak dawno sobie odświeżyłem.

Polemiści wiec zapomniani, lub po prostu w Polsce AD 2013 nieznani, a jednak teksty mogłyby powstać w tym roku, a nie ponad 80 lat temu. „The Thing”, jak w oryginale zatytułowany był wybór artykułów, ukazało się w 1929 roku, a wszelkie argumenty i głosy krytyki, czy to wobec religii, czy też instytucji rodziny właściwie brzmią ciągle tak samo. Polemiki z tekstami angielskich modernistów czy protestantów, mogłyby być równie dobrze odpowiedziami na artykuły dzisiejszych publicystów, czy to „Newsweeka”, czy to „Gazety Wyborczej”, czy jakiegoś niszowego kwartalnika wojujących antyklerykałów. Niewiele się bowiem w ich argumentacji zmieniło. Tym bardziej nie mogły zmienić się kontrargumenty. Te bowiem, w odróżnieniu od chwilowych mód, są bowiem trwałe.

Zbiór zamyka wspaniały tekst o Bożym Narodzeniu, który warto będzie przypomnieć sobie właśnie w okolicach Świąt, co postaram się wówczas uczynić. Czasem znajdziemy też teksty o pewnym potencjale satyrycznym – gdy Chesterton rozprawia się ze szczególnie absurdalnymi ideami czy pomysłami, lub też wyjątkowo rażącą niewiedzą przywoływanych autorów. Całość zaś pomaga przypomnieć sobie o sprawach oczywistych i tak podstawowych, że znikają nam z oczu. Napisać, ze warto, to trochę za mało. „Dla sprawy” po prostu trzeba przeczytać.

PS. Niestety kilka razy musiałem wytknąć Frondzie niechlujną korektę i redakcję wydanych książek. Tym razem na szczęście udało się uniknąć psujących radość czytania literówek. Warto też docenić, że tłumaczka – za co chwała – opatrzyła bowiem rzecz przypisami, w których przybliża nam osoby, do których tekstów odnosi się autor, lub które przywołuje w artykułach.

http://www.wydawnictwofronda.pl/dla-sprawy
http://www.fronda.pl/a/gk-chesterton-zostanie-beatyfikowany,29965.html

Brak głosów

Komentarze

branża to słowa. Tak onegdaj rzekł o sobie. I jego twórcze życie to przekazywanie Prawdy! W odróżnieniu od współczesnych mu wielkich umysłów, był wolny od pokusy pychy.Totalna dyscyplina umysłu i ciągła podróż do wnętrza, do jądra Prawdy.
Uniknął katastrofy, nigdy nie stał się cynicznym niedowiarkiem jak Shaw czy Wells mimo iż w młodości miał też momenty zagubienia się. Mawiał o swej młodości, że jako cyt. okresie pełnego chorobliwych zwątpień i pokus!
Uniknął zła bezradności jak wielu mu współczesnych, nie utknął w ciemnościach kosmologicznej herezji.
Chesterton na szczęście zauważył,że po odrzuceniu religii nie ma już szans , aby być obiektywnym.
cyt. Kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga wtedy nie wierzą w nic, a wówczas zaczynają wierzyć w cokolwiek./ to bodaj w
Heretykach?/
Przewidział ostry atak na rolę i osobę Chrystusa ze strony pogaństwa- synkretycznej mieszanki europejskiego indywidualizmu, starożytnego gnostycyzmu i monistycznego koktajlu wschodu, głównie hinduizmu./ Helena Blawarska, Annie Besant, Carl Jang/. Dzisiejszy New Age.
Do 1922 był anglikaninem czyli do nawrócenia się na katolicyzm.
Jeszcze wcześniej, bo w 1908r. Ortodoksją dał mocny demitologizacji i pogańskim mitologiom/ racjonalistycznemu scjentyzmowi oraz irracjonalnemu okultyzmowi/.
Rok 1922 to już mocna pozycja Chestertona jako chrystologa.
A jego publikacja Wieczny człowiek /1923/ to rozprawa z pogaństwem. Poganin jest jego zdaniem zawsze w ruchu, ale nigdy nie dociera do celu!
A próba spotkania z Bogiem jedynie wyobrażnią lub jedynie rozumem jest z góry sprawą przegraną.
Pisał, że nawrócenie nie może być ewolucją pogaństwa w katolicyzm.
Sam był kiedyś poganinem więc wiedział co mówi. Bo on sam przeszedł do Chrystusa od bożków Dionizosa ale nie od Lutra!
Chesterton żył na tyle długo, by być świadkiem ciemności romantycznej i uduchowionej tyranii zdolnej do największych zbrodni. I w Hitlerze widział typ anty-Chrysta.
I tylko ortodoksyjne chrześcijaństwo może oprzec się tej nawałnicy zła.
Przestrzegał też przed nowymi fałszywymi prorokami. Gdy zanika duchowość prawdziwej wiary wtedy grożna heterodoksja może siać straszliwe spustoszenie we wspólnotach miałkiego katolicyzmu od pseudopostępowych uniwersytetów przez parafie, domy rekolekcyjne po kurie biskupie.
Ileż proroczych przestróg dla nas katolików zawarł Chesterton w swoim dorobku.

pzdr
p.s.
Budyń! trochę się rozpisałem.

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#380439

...i bardzo dobrze, bo to cenne uzupełnienie mojej recenzji,
pozdrawiam!

Vote up!
0
Vote down!
0
#380687