Ułuda internetowej rewolucji, cz.1

Obrazek użytkownika DoktorNo
Idee

Od czasu upowszechnienienia się Internetu, blogów, serwisów społecznościowych itp. panuje powszechne przekonanie że o to idzie nowe; kolejna rewolucja przy pomocy której nasze społeczeństwo stanie się bardziej demokratyczne praworządne itp.

O to nowe media internetowe mają stanowić "piątą władzę", rozliczającą elity z nadużyć i niekompetencji oraz wyręczać dziennikarzy w dostarczaniu informacji publiczności, która oprócz tego będzie mogła wpływać na proces legislacyjny i decyzyjny przez sieć. Słowem - krok ku cyber-utopii.

Niestety, w praktyce ten mit drastycznie pryska, szczególnie w zderzeniu z reżimami autorytarnymi, które niby miały by być rozsadzane przez nowe technologie.

Eugeny Morozow pochodzi z Białorusi, przez kilka lat pracował w organizacji pozarządowej zajmującej się promowaniem demokracji i praw człowieka na w tym kraju, tak że z użyciem Internetu i serwisów społecznościowych. Obecnie prowadzi bloga na Foreign Policy, gdzie pisze często na temat wpływu Sieci na aktywność polityczną, wykorzystując doświadczenia zebrane przez w czasie swojej pracy, które to stały się podstawą do napisania książki w której autor twierdzi min. że paradoksalnie Internet umacnia dyktatorskie reżimy zamiast je osłabiać.

Swoje argumenty i spostrzeżenia zawarł w odczycie pt. "Czy Internet jest tym, czego obawiał się Orwell?" wygłoszonym w ramach programu TED Talk, który można obejrzeć tu:

]]>http://www.ted.com/talks/view/id/641]]>

Argumenty pana Morozowa można streścić następująco:

  • Na Zachodzie istnieje mit "iPodowego liberalizmu" tj. złudnego przeświadczenia, że upowszechnianie się technologii informacyjnej automatycznie rozszerza i promuje demokracje, nie tylko poprzez dostęp do nieocenzurowanych informacji ale poprzez poprawę "ekonomii protestu" tj. ułatwienie przeprowadzenia takowego.
  • Często myli się zamierzony cel użytkowania technologii od prawdziwego. Posiadanie coraz to nowych środków komunikacji wcale nie sprzyja prawom człowieka i demokracji. Media są tylko narzędziami i to w jaki sposób będą użyte zależy od użytkowników (np. w Rwandzie stacje radiowe podjudzały do ludobójstwa, zamiast do niego zniechęcać)
  • Dyktatury nauczyły się wykorzystywać internet do swoich celów np. poprzez trening prorządowych bloggerów i komentatorów, wykorzystywanie serwisów społecznościowych do autoinwigilacji (np. powiązania pomiędzy poszczególnymi osobami widać jak na dłoni w Twitterze),  nie mówiąc o starym, sprawdzonym triku z wentylem bezpieczeństwa, czego przykładem może być tzw. "autorytarna deliberacja" (rozpraszanie odpowiedzialności poprzez "konsultacje społeczne" w Sieci, pozory demokratyzacji poprzez fora internetowe itp.).
  • Cyberhedonizm vs. cyberaktywizm - internet jako nowe "opium dla mas" - zdecydowana większość użytkowników Sieci jest zainteresowana znajdowaniem w niej rozrywki (gier, obrazków,dowcipów, filmów, pornografii itp.), a nie nauką czy aktywizmem.
  • Pozorność aktywizmu w sieci: wgranie blog znaczka i bannerka jakiejś akcji okazuje się być często ostatnim krokiem poczynionym przez "aktywistów". Dotyczy to nie tylko aktywności politycznej, ale po prostu jakiejkolwiek, so skarykaturyzował poniżejrysownik J.J. McCullough:



-Bardzo się przejąłem tym trzęsieniem ziemi w Pakistanie. Wrzuciłem guzik do dotacji dla Czerwonego Krzyża na blog i stronę i nawet podpis na forum...
-O, fajnie, a ile dałeś?
-Dałem?

Pan Morozow podaje bardzo ciekawy przykład z życia na pacyfikacje nastrojów przy użyciu Internetu. Swego czasu wśród chińskich internautów wzburzenie wywołała informacja o śmierci jednego z więźniów, przy czym władze jako oficjalną przyczynę śmierci podały "uderzenie w głową o ścianę w czasie zabawy w chowanego z współwięźniami", co było skrajnie nieprzekonywujące.

Od razu zaczęto na forach internetowych i portalach krytykować wersje oficjalną. Mogło by się wydawać, że chińskie władze zareagowałyby cenzurowaniem i wycinaniem nieprzychylnych i niewygodnych komentarzy w Sieci, ale zamiast tego zareagowały nieoczekiwanie, ogłaszając gotowość do udzielenia wizyty przez wybraną grupę ochotników z bloggerów. Zgłosiło się pięćset osób, wybrano do delegacji pięcioro, po czym ta piątka zgodnie stwierdziła po wizycie w więzieniu że wszystko w tym ośrodku jest w porządku.

Oczywiście wszelkie zapowiedziane inspekcje i wizyty, tym bardziej w wykonaniu osób niedoświadczonych i nieprzygotowanych są raczej kiepskim sposobem na dowiedzenie prawdy.  Reszta przyjęła to wyjaśnienie z zadowoleniem (bo jak tu nie ufać innym bloggerom, takim jak my?) i sprawa ucichła.

Gdyby Chińczycy uciekli się do cenzury - jak twierdzi pan Morozow - sprawa stała by się jeszcze bardziej głośna, gdyż fakt cenzury tylko by udowodnił, że sprawa faktycznie cuchnie i że władza chce coś ukryć. A tak, sprawa uległa szybkiej, bezbolesnej pacyfikacji.

c.d.n.

W następnym odcinku: w demokracji z internetową rewolucją wcale nie musi być lepiej...

 

Brak głosów

Komentarze

A kto tu doświadcza tej ułudy?
Od dawna wiem, że żadnej rewolucji w internecie nie będzie. Na chwilę obecną nawet nie jest on wykorzystywany tak jak być powinien przez tych co to robić powinni. (:

To smutne, ale internetowe blogi są stale czytane przez tych samych ludzi, a reszta (vel większość) woli sobie popisać na przykład na czacie albo zagrać w jakąś grę on-line.

Już w styczniu wieszczę tragedię wrześniową, mówiąc o blitzkriegu, potędze Luftwaffe etc. Niestety ludzie myślą życzeniowo i zawsze gdy coś takiego mówię to dostaję kopniaka. W styczniu na prawicy mówi się, że zwycięstwo jest realne, ale to g***o prawda. Byłyby na nie jakieś szanse gdyby zaczęto podejmować odpowiednia działania, ale tego nie robi nikt.

Nawet Jarosław Kaczyński niczego nie rozumie. Ostatnio przypadkiem (bo nie mam i nie oglądam) oglądałem w TV wywiad JK z Wildsteinem. JK wypadł tak kiepsko i mówił tak nieudolnie, że aż mi twarz wykręciło na bok.

Mówił o między innymi o "mieszkaniach" (sic!) [nie 3 milionach mieszkań, ale o mieszkaniach], gdy owe 3 miliony mieszkań to główna zapamiętana przez społeczeństwo niespełniona obietnica wyborcza. To tak jakby Donek mówił, że będzie budował teraz Japonię. Poza tym JK znów zaczął sobie krytykować media (sic!). Już widzę jak społeczeństwo (ta cześć na której może zależeć JK i PiS) turlała się po podłogach ze śmiechu. Przecież oni wierzą w uczciwość mediów i uznają takie gadki za kłamstwa - "biedny poszkodowany PiS" et cetera, et cetera, et cetera. Było tam jeszcze kilka wpadek. Ale mnie już nawet o tego Jarosława Kaczyńskiego nie chodzi. Ogólnie jesteśmy do bani i nie działamy tak aby to było skuteczne. TO JEST KONIEC!!!!!!!!! I to jest koniec czy to się komuś podoba, czy ktoś myśli życzeniowo, czy nie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36228

"Buntuj się synku, buntuj. Taki bunt nawet warto sfinansować. Jakiś projekcik, na który ktoś wyłoży kasiorkę. Potem będzie pokoik na którym będzie karteczka >>Tu mieszkają dziwacy<<."
To cytat, może niedokładny, bo z pamięci, ale oddający sens tamtej wypowiedzi. Pochodzi on z filmu System 09 odcinek pod tytułem "Poza systemem".
Czyli niektórzy widzą to w jeszcze czarniejszych barwach. Bunt został skanalizowany i jest wykorzystywany przez system, cokolwiek byśmy pod pojęciem systemu rozumieli.
Nie dziwmy się temu specjalnie, ludzie w przeważającej większości chcą rzeczy prostych i podstawowych. Umownie, a dosyć ordynarnie mówiąc, żeby było co wypić i zakąsić. Oczywiście dla niektórych wypić i zakąsić oznacza bełt pod sklepem, a dla kogoś innego drink z palemką na Seszelach - to tylko kwestia możliwości.
Pod tym względem to się nic od czasów PRL-u nie zmieniło, a w niektórych kwestiach jest gorzej niż było. W PRL-u był jasny podział my - społeczeństwo i oni - obca okupacyjna władza. Ludzie ze sobą rozmawiali, spotykali się. Kontakty międzyludzkie były na innym poziomie. Teraz jest według mnie znacznie gorzej. Ludzie się nie spotykają, nie rozmawiają, a kontakty stały się ekstremalnie powierzchowne. To są oczywiście moje osobiste obserwacje, ale chętnie zapoznał bym się z badaniami socjologiczymi na ten temat.

Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#36232

Przede wqszystkim w Polsce panuje zakonserwowana przez PRL polityczna kulturea postfeudalna, gdzie ludzie akceptują bycie podmiotami, a zwierzchnicy bycie zarządcami rodem z hacjendy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36235

Tu bym się trochę nie zgodził. Bo jakoś tą postfeudalność się ludziom zapodaje. To jest mniej więcej tak jak u RAZ-a w Polactwie.
Owszem, to jest prawda, ludzie generalnie się tak zachowują, tylko skądś się to bierze. Ktoś lub coś ich tego uczy. Tym źródłem są media, które tak konstruują przekaz żeby przeciętniaka ogłupić, zmanipulować i oszwabić (pod różnymi względami i na wielu polach).
Media nie przygotowują ludzi do życia w systemie demokracji republikańskiej, a są używane do konserwowania status quo. Większość ludzi z jakimś tam poziomem wykształcenia w ogóle tego nie zauważa i przykłada swoją miarę do tego jak się zachowują inni. Wychodzi im w związku z tym tak jak RAZ-owi i Tobie, że ludzie generalnie to czworaczna hołota, która nie myśli. A przecież nie będziesz oczekiwał od gościa, który jest prostym kopaczem dołków, że będzie znał pojęcie sofizmatu, że o wyłapywaniu takich kwiatków w przekazie medialnym nie wspomnę.
Z drugiej strony ludzie (w każdym razie duża część) potrzebuje przywódcy, a tu wracamy znowu na podwórko mediów, czyli kto jest na przywódcę (wodza, męża stanu) promowany.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#36252

A'propos kontaktów międzyludzkich, mam pytanie, kiedy ostatnio wyszliście z inicjatywą spotkania z sąsiadami, kiedy pogadaliście z dozorcą, zamiatającym chodnik, lub porozmawialiście ze sprzedawczynią w sklepie o tym co się dzieje w Waszym otoczeniu. Tylko od Was zależy czy kontakty międzyludzkie się poprawią. Nie budujmy barier, przez ciągłe narzekania, tylko spróbujmy je zburzyć.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36236

[quote=bobosan]A'propos kontaktów międzyludzkich, mam pytanie, kiedy ostatnio wyszliście z inicjatywą spotkania z sąsiadami, kiedy pogadaliście z dozorcą, zamiatającym chodnik, lub porozmawialiście ze sprzedawczynią w sklepie o tym co się dzieje w Waszym otoczeniu. Tylko od Was zależy czy kontakty międzyludzkie się poprawią. Nie budujmy barier, przez ciągłe narzekania, tylko spróbujmy je zburzyć.[/quote]

Ja staram się prawie codziennie. Reakcja? Tumiwisizm, abnegacja, zniechęcenie, apatia w ogóle jakaś taka nirwana. I takie na odwal się "jakoś tam będzie". "Nie mam czasu.", "A co ja mogę?", "Oni są silniejsi.", "No i co z tego? Tak było, jest i będzie." O to są takie standardowe grepsy ludzi zdawałoby się dorosłych, dojrzałych, samodzielnych, wolnych i w ogóle odpowiedzialnych.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36242

Otóż to, ludziska kofają platformę, tak jak serialową rodzinę kiepskich. Prawda, sprawiedliwość, demokracja? O kant 4-liter to rozbić. Ważne, że nie rządzi ten okropny PiS, wystarczy tak powiedzieć i życie od razu staje się piękniejsze. A fakty, logika, a PO co to komu?
Nie wierzycie?
Poczytajcie gazety i salon24.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#36250

Chodzi nie tyle o to, kto na jaką partię głosuje czy tylko popiera deklaratywnie, ale o kondycję cywilizacyjną/kulturową społeczeństwa, w którym największy udział mają (z grubsza):

1. Współcześni odpowiednicy XIX w. chłopów i "tutejszych", którzy w swej masie nie interesują się polityką, ani czymkolwiek co znajduje się poza ich obejściem. To jeszcze można znieść; jest to zjawisko naturalne i żadne demokratyczne i egalitarne bajania tego nie zmieną.

2. Nowi ludzie , których udało się niestety sowieciarzom wyhodować (i na wschodzie i na zachodzie, odsyłam choćby do wywiadu z Jurijem Bezmienowem). Ludzie, którzy albo:
- uznają system za stan naturalny i akcpetują nawet, gdy jest opresywny,
- starają się dokooptować do lumpen-elit, i przez to awansować społecznie (jakkolwiek to dziwnie zabrzmi).

Vote up!
0
Vote down!
0

-------
http://jaszczur09.blogspot.com/

#36299

Chyba nie jest tak źle. Internet nie jest oczywiście cudownym panaceum na wszystko, niemniej jest medium o wiele bardziej obywatelskim od dotychczasowych. To, że większość ludzi używa go w celach rozrywkowych lub biznesowych nie przekreśla jeszcze sensu aktywności tych, którym chce się chcieć. Po prostu trzeba trochę czasu i cierpliwości.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#36239

Również uważam, że nie jest tak źle. Kiedyś nawet osoby mądre i wyczulone na kłamstwo po prostu nie mogły do PRAWDY dotrzeć. Tej prawdy nie było. Oczywiście nie jest też dobrze, bowiem w Internecie też można prawdę schować. Można łatwo promować swój punkt widzenia, płacąc ludziom za dyskusje na forach, za pisanie komentarzy i artykułów. Czy mamy stąd wnosić, że znowu większość społeczeństwa nie pozna prawdy, a było tak blisko? Nie! Większość społeczeństwa to głupcy. Ich problem polega na tym, że oni nawet nie CHCĄ znać prawdy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#36274

Ale może być gorzej, bowiem:
"Rząd Donalda Tuska chce, wzorem Chin, Iranu i Australii, przymusić dostawców Internetu do blokowania konkretnych adresów www. Konkretne adresy mają wskazywać UKE, policja, służby specjalne i Ministerstwo Finansów."
Całość tutaj:
http://osnews.pl/koniec-neutralnosci-sieci-w-polsce/

Vote up!
0
Vote down!
0
#36288

w sprawna elitę.
Mogą?

Vote up!
0
Vote down!
0
#36298

Mit iPodowego liberalizmu

Popłuczynki po teoriach choćby Michaiła Hellera, który w swojej książce o Człowieku sowieckim stwierdził, że informatyzacja spowoduje upadek systemu komunistycznego (czy totalitaryzmu w ogóle), podświadomie wierząc w oddolną organizację, a przede wszystkim we wrodzoną dobroć człowieka i tzw. mądrość ludu.

Tymczasem, więcej oleju w głowie mieli Orwell i Huxley. Komputer z dostępem do netu to taki teleekran i warunkowanie neopawłowskie w jednym.

Vote up!
0
Vote down!
0

-------
http://jaszczur09.blogspot.com/

#36300

      Jest pewien paradoks: przetworzenie idei wyprodukowanych w Internecie w bunt czy rewolucję, wymaga na pewnym etapie aktywności fizycznej (sic!), a to wymaga działań skierowanych przeciwko głównemu zespołowi mięśni zwanych potocznie DUPĄ. Jest ona głównym i najbardziej obciążonym organem cielesnym internauty.Bez niej nie istnieje Internet. A pierwszym aktem rewolucji jest ruszenie DUPY. Ilu internautów stać na ten akt ?

     Paradygmat rewolucji w sieci brzmi: rewolucja w necie jest niemożliwa, gdyż niemożliwe jest oderwanie dupy internauty od krzesła; gdy internauta pokona swą inercję i oderwie ją z krzesła przestaje być internautą-rewolucjonistą i przechodzi do kategorii bywalców pubu.

No i ten guru z Białorusi nowe wcielenie Pavki Morozowa ?

;-)

pzdr

Milton

Vote up!
0
Vote down!
0
#36398