Życie w słoiku

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 

 

 

 

 

12 maja minęła piąta rocznica śmierci śp. Pani Ireny Sendler.

 Stała się osobą powszechnie znaną stosunkowo niedługo przed śmiercią. Tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata została przecież uhonorowana już w 1965 roku, a swoje drzewko w Lesie Sprawiedliwych zasadziła 30 lat temu.

Można jakoś wytłumaczyć jej anonimowość w czasach PRL. Jako członkini i działaczka Polskiego Państwa Podziemnego mogła wtedy liczyć jedynie na szykany władz i anonimowość.

Co jednak takiego stało się po 1989 roku? Dlaczego jej wspaniałe życie, odwaga i poświęcenie w niesieniu pomocy żydowskim dzieciom dalej pozostawały nieznane w wolnej Polsce?

Co się w końcu stało takiego, że wielka bohaterka wyszła w końcu z cienia?

Czy stało się to dzięki wszechpotężnemu tropiącemu antysemityzm środowisku Gazety Wyborczej? A może jej postać przywrócił pamięci Władysław Bartoszewski, honorowy obywatel Izraela i człowiek kreowany na największego przyjaciela Żydów i bohatera w niesieniu im pomocy podczas okupacji niemieckiej?

Czym kierował się Pan „profesor” w czasach, kiedy propagandowo w III RP „Żegota” to był Bartoszewski, a Bartoszewski to była „Żegota”?

Jedni sądzą, że to pycha i próżność tego człowieka, inni, że zwykły przypadek.

Jak to się stało, że podrzędny mało znaczący członek „Żegoty” zbierał nagrody i hołdy na całym świecie, a szefowa referatu do spraw dzieci tej tajnej organizacji, żyła skromnie, w zapomnieniu, z dala od kamer i błysku fleszy?

Czy nie było wstyd temu poobwieszanemu medalami jak sowiecki sierżant  „profesorowi”, że odbierał hołdy i peany doskonale wiedząc, że gdzieś w Warszawie żyje skromna kobieta, której należy się to wszystko sto razy bardziej niż jemu?

Pewnie do dziś by się to nie zmieniło gdyby nie amerykański nauczyciel Norman Conrad i jego uczniowie. To oni dotarli do życiorysu bohaterskiej Polki i w małym jak na USA Kansas City stworzyli w 1999 roku widowisko teatralne pod tytułem „Life in a Jar” (Życie w słoiku).

Tytuł nawiązywał do sposobu, w jaki Irena Sendlerowa przechowywała dane o ratowanych dzieciach. Były to wąskie paski papieru z przybranymi i prawdziwymi nazwiskami dzieci żydowskich, umieszczane w słoikach i zakopywane pod drzewem w ogrodzie.

Przedstawienie przerodziło się z czasem w duży projekt, który zdobył olbrzymi rozgłos w USA. Powstała również fundacja „Life in a Jar” promująca postawę i bohaterstwo Ireny Sendler. Wystawiana w USA ponad 200 razy sztuka zawędrowała w końcu nad Wisłę i w XXI wieku Polacy dzięki amerykańskiej młodzieży dowiedzieli się powszechnie o istnieniu bohaterskiej rodaczki.

Zapakowanie Ireny Sendlerowej do słoika na tyle lat nie było przypadkowe. Jej postać nijak nie pasowała do lansowanego przez środowisko GW wizerunku Polski zwierzęco antysemickiej. Przecież według dr Aliny Całej z Żydowskiego Instytutu Historycznego nawet Zofia Kossak Szczucka, twórczyni i założycielka „Żegoty” to również antysemitka.

Propagowanie polskiej bohaterki, która uratowała 2500 najbiedniejszych żydowskich dzieci z getta musiałoby rodzić niewygodne pytania. Przecież w tak szeroko zakrojonej akcji musiały brać bezinteresowny udział liczne polskie rodziny, księża, zakony i to na olbrzymią skalę. Polscy obywatele musieli przecież brać udział w akcji zbiórki pieniędzy, skoro na utrzymanie każdego dziecka przekazywane było 500 złotych miesięcznie. Każdy ujawniony akt takiej pomocy to natychmiastowa kara śmierci z rąk niemieckiego okupanta.

Nie da się ukryć, że działalność Ireny Sendlerowej burzyła misterny plan tropicieli polskiego antysemityzmu wśród polskich obywateli i w polskim Kościele.

Przed śmiercią Pani Irena była fetowana i nagradzana medalami i orderami. Była nawet kandydatką do pokojowego Nobla.

Nic jednak nie usprawiedliwia nas wszystkich z tego, że jako rodacy pozwoliliśmy na jej „Życie w słoiku” przez długie lata i tego, że pozwalamy niektórym środowiskom na opluwanie nas i fałszowanie naszej wspólnej historii.

Wypada tylko ze wstydem zwiesić głowę, a już sam fakt, że „profesor” Bartoszewski cieszy się dzisiaj dobrym samopoczuciem i spokojnym snem świadczy o jego „wielkości”, „skromności”, „uczciwości” i „bezinteresowności”.

Artykuł opublikowany w najnowszym numerze Warszawskiej Gazety

 

Brak głosów

Komentarze

Panu Bartoszewskiemu to pytanie należałoby postawić publicznie i prosto w oczy. Może w jakimś programie TVN 24 ;-)?

O ile mnie pamięć nie myli to śp. Irena Sendlerowa otrzymała od Yad Vashem tytuł "Sprawiedliwego wśród Narodów Świata" o rok wcześniej niż pan Bartoszewski?

Szanowny laureat o tym nie wiedział ;-)???

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#358162

Oceniając "zasługi" Bartoszewskiego (np. "wyjście" z obozu) należałoby się zastanowić czy czasem i być może nie było mu bliżej do organizacji "Zagiew" niż do "Żegoty"... Oczywiście ta hipoteza jest tylko hipotezą i z pewnością jest fałszywa, ale niektóre współczesne i przeszłe działania Pana Bartoszewskiego są naprawdę tragiczne i dla Żydów i dla Polaków...

Pozdrawiam

krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#358181

Krzysztofie, przypadki wyjścia z obozu w Auschitz zdarzały się, szczególnie we wczesnym okresie jego funkcjonowania. Poświadcza to uważna lektura tzw. raportu Pileckiego.

Komentując tekst Kokosa odnoszę się przede wszystkim do twórczości historycznej Bartoszewskiego. Zataił on fakty dot. działalności śp. Ireny Sendlerowej, które musiał znać jako członek Żegoty.I jako historyk, choć tylko historyk samouk! Dlaczego??? Irena Sendlerowa nie była jakoś szczególnie sekowana przez władze komunistyczne, a więc nie wchodzi tu w grę niechęć do jej "dekonspiracji"...

Zwróć uwagę na następstwo czasowe: w 1963 Żegota zostaje uhonorowana przez Yad Vashem. Dyplom odbiera... Bartoszewski! W 1965 zostaje uhonorowana Irena Sendler. On sam, dopiero w rok później!

Amerykańskie licealistki się dowiedziały, a świadek naoczny nie wiedział???!!!

Sprawa Ireny Sendlerowej jest dla mnie jedną z największych plam na honorze Bartoszewskiego. O ile w jego przypadku można mówić o honorze...

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#358184

Myślę, że tu należy szukać odpowiedzi na pytanie. Różnie w życiu bywa, więc i tu nie można wykluczyć, że popularność Sendlerowej oznaczać mogła "dekonspirację" tych z ocalonych, którzy sobie tego nie życzyli.
Piękna postać. Wspaniały człowiek i nigdy już nie będzie zapomniany.

Vote up!
0
Vote down!
0
#358188

Myślę, że nie tu. Historyk nie miałby obowiązku podawać owej listy nazwisk.

Vote up!
0
Vote down!
0
#358189

Jeden, drugi, trzeci historyk i setki kolejnych...

Vote up!
0
Vote down!
0
#358192

Toteż piszę, że zatajenie przez niego owej wiedzy wydaje mi się być jedną z najgorszych moralnie rzeczy, jakie uczynił.

Vote up!
0
Vote down!
0
#358194

Jest wielu takich, co Bartoszewski. Nie wiem, czy o nich warto pisać. To mali etycznie i duchowo ludzie. Nie warci wspomnień ani dyskusji o nich.

krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#358207

Oczywiście, że warto. Dlatego, że kolejne etapy ich karier doskonale ilustrują proces skundlenia dawnych autorytetów w PRL i III RP.

Vote up!
0
Vote down!
0
#358210