AKADEMICKI RACHUNEK SUMIENIA

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz
Blog

Dziś Polacy obchodzą trzecią rocznicę pochówku na Wawelu Prezydenta Rzeczpospolitej śp. profesora Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii. Profesor Kaczyński między innymi dążył do odbudowania wypaczonej przez komunizm formuły etosu akademickiego. Więc w tym kontekście chciałbym przypomnieć Państwu trzy znamienne zdarzenia dotyczące środowiska nauki polskiej.

Zdarzenie pierwsze
Wciąż mam w pamięci, jak po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia roku 1981, moja Alma Matris Akademia Górniczo Hutnicza w Krakowie, jako jedna z trzech polskich uczelni przeprowadziła strajk czynny, co było wtenczas niekwestionowanym aktem odwagi.

Jednakże, już wtedy dało się zauważyć, że na tę odwagę zdobyła się jedynie znikoma część populacji akademickiej. Bowiem na zebraniu członków „Solidarności”, za strajkiem głosowali jednomyślnie wszyscy, a więc ponad dwa tysiące osób, zaś na strajku stawiły się trzy setki z niewielkim okładem. Reszcie rozchorowały się dzieci, pomarły teściowe, bądź dopadł ich niespodziewany atak woreczka żółciowego.

Ale tych, którym wtedy zabrakło odwagi by wziąć udział w strajku należy zrozumieć, bo za to wtenczas straszono więzieniem, bądź bardzo poważnymi represjami.

Niestety po latach, jak zobaczyłem co się stało z etosem, o który walczyliśmy wtedy, przekonałem się o czymś znacznie gorszym. Bowiem życie mi pokazało, że w tym samym czasie, kiedy jedni strajkowali i bili się z ZOMO o wolność pod Arką w nowej Hucie narażając życie, inni w zaciszu swoich gabinetów naukowych tworzyli na sępa podwaliny zabójczego dla nauki systemu szkolnictwa wyższego Trzeciej Rzeczpospolitej, czego efekty widać dzisiaj jak na dłoni.

Zdarzenie drugie
Już w wolnej Polsce, gdy na Polskę spadła katastrofa smoleńska, w dniu 16 kwietnia 2010, w kolegiacie św. Anny w Krakowie odbyła się akademicka msza żałobna za ofiary tej apokaliptycznej tragedii. Uznałem, że skoro będą tam moi studenci, moim obowiązkiem jest być razem z nimi.

Studenci przybyli tak tłumnie, że żakowska brać nie mieściła się nie tylko w kościele, ale i na Plantach. Niestety, nauczycieli akademickich, również tych o poglądach prawicowych, można było policzyć na palcach. Dosłownie kilkanaście osób. Nigdy się tak nie wstydziłem za środowisko akademickie, jak wtedy u Świętej Anny.

Ale, być może naiwnie, wciąż wierzę, że wielu profesorów i asystentów chciało tam być. Lecz nie przyszli ze strachu, gdyż się dali zaszczuć terrorowi poprawności politycznej, jako że trwała już dyskusja o planowanym pochówku pary prezydenckiej na Wawelu.

Po mszy przeszliśmy z kościoła pod Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie studenci w hołdzie poległym na służbie śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, pierwszej damie i towarzyszącym im urzędnikom państwowym złożyli na skwerku symboliczny wieniec, ułożywszy jednocześnie krzyż z palących się zniczy. Odmówiono w zadumie modlitwę i dzień się zakończył.

Następnego dnia rano spotkałem się z moim przyjacielem z Poznania, którego córka studiowała na UJ-cie prawo. Zaproponowałem byśmy poszli pod Collegium Novum zapalić lampki w hołdzie oddanym ofiarom tragicznej katastrofy. Chciałem się przyjacielowi pochwalić postawą krakowskiego środowiska.

Był piękny, pogodny poranek. Ze zniczami w dłoniach doszliśmy na miejsce. Niestety, po ułożonym ze zniczy krzyżu nie było śladu. Ktoś, pod osłoną nocy, skwapliwie sprzątnął palące się znicze. I znów okropnie się zawstydziłem za tych, którzy skrycie wydali dyspozycje by krzyż zniknął, zanim na uczelnię przybędą studenci.

I zdarzenie trzecie:
Pierwszego października roku ubiegłego wziąłem udział w pikiecie protestacyjnej przeciwko katastrofalnemu obniżaniu się standardów polskiego szkolnictwa wyższego, ustawionej przed Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie miała się odbyć uroczysta inauguracja roku akademickiego z udziałem premiera Tuska i elit krakowskich uczonych.

Przy głównym wejściu ustawiło się nas kilkadziesiąt osób z transparentami. Staliśmy spokojnie oczekując na akademicki pochód.

Aż w końcu pochód nadszedł w sile kilku setek krakowskich uczonych. Przechodzili o dwa metry od nas. Nie mogli więc nie zauważyć wielkich transparentów z hasłami broniącymi ich przecież interesu. Niestety żaden, powtarzam żaden z uczestników dostojnej parady nie odważył się choćby zerknąć w naszą stronę, uśmiechnąć, bądź ręką pokiwać w geście wspierającym nasz protest. Kroczyli potulnie patrząc w ziemię lub przed siebie niewidzącymi oczami. I znowu przyszło mi się rumienić ze wstydu za elitę krakowskich uczelni.

Czego się bali panie i panowie rektorzy, dziekani i profesorowie udając, że nie widzą naszej demonstracji??? Przecież nie represji, bo żyjemy już w wolnym kraju. No to powiem na głos to, co dotąd uchodziło za wstydliwe tabu. Ci uczeni bali się sprzeniewierzyć trendom salonu Trzeciej Rzeczpospolitej.

Tyle opowieści.

A teraz czas już najwyższy powiedzieć, że te trzy zdarzenia, o których wspomniałem łączy nie zmieniająca się od lat bojaźliwa i interesownie zachowawcza postawa nauczycieli akademickich wynikająca z obawy o stanowisko, awans i korzyści finansowe. Jak widać wciąż pieniądz, birety i togi dyscyplinują - nawet w wolnym kraju.

Oczywiście w środowisku naukowym są odważni i prawomyślni ludzie. Niestety, mimo upływu czasu i odzyskanej wolności, ludzie ci wciąż stanowią znakomitą mniejszość. Reszta zaś, patrząc biernie na to, co się dzieje daje przyzwolenie postępującej chorobie polskiego szkolnictwa wyższego.

Nasuwa się więc pytanie jak temu złu zaradzić. No cóż, od czegoś trzeba zacząć. Otóż uważam, że misją nauczycieli akademickich powinno być odkłamanie wylansowanego ostatnimi laty stereotypu myślowego, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach”. Uważam to za jedno z najważniejszych obecnie wyzwań dla uczciwych akademików złączonych w trosce o dobro ojczyzny.

Więcej. Nauczyciele akademiccy muszę przestać się bać opowiedzenia się po konkretnej stronie polskiej sceny politycznej. Muszą skończyć z chowaniem głowy w piasek by się broń Boże nie narazić żadnej stronie, gdyż takie nie godne nauczyciela postawy są moim zdaniem głównym hamulcem reformy szkolnictwa wyższego. Bo sprawy natury technicznej i finansowej, wbrew temu, co się powszechnie sądzi, są sprawą drugoplanową.

Dlatego ludziom nauki trzeba przywrócić wywodzącą się z etosu „Solidarności”, a zabitą w czasie stanu wojennego cywilną odwagę głoszenia i walczenia o prawdę.

Trzeba zacząć konsekwentnie demaskować miałkość ideową zakodowanych podstępnie w polskich mózgach toksycznych sloganów, że: patriota to oszołom; historia to zawracanie głowy; duma narodowa to ksenofobia; tradycja to hamulec postępu; moralność to frajerstwo; wiara to ciemniactwo; normy etyczne to atak na wolności demokratyczne; uczciwość to frajerstwo; rodzina to anachronizm; i tak dalej. Bo najwyższa już pora by środowisko naukowe otrzeźwiało po zachłyśnięciu się upadkiem komuny i wejściem Polski do Europy.

Trzeba jak najszybciej reanimować wartości właściwe etosowi wspólnoty akademickiej, którego podstawą jest, jak pisała pani profesor Ewa Chmielecka: „prawda i dążenie ku niej w badaniach, wytrwałość i odwaga jej głoszenia w nauczaniu, jej przenoszenie w sferę publiczną przez rezultaty badań i kształcenia oraz zaangażowanie środowiska w problemy moralne swych czasów”.

Trzeba zacząć odważnie mówić i pisać, jak bardzo zdemoralizowano polskie środowisko naukowe. Trzeba to mówić ze zdecydowaną pewnością siebie i poczuciem racji, ale nie wyższości. Jak ognia unikać tonu kombatancko mentorskiego, a także stronić od tonów smutnych i martyrologicznych, bo młodzi biorą to za słabość. Musimy używać częściej języka zrozumiałego dla młodego pokolenia, również tego, który nas drażni. Trudno. Taki jest wymóg chwili. Szkody naprawimy później.

I trzeba głosić prawdę nie pięć, dziesięć czy piętnaście razy, ale sto lub więcej rocznie, podobnie jak to robiła Gazeta Wyborcza w celu zakłamania naszej polskiej duszy. Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Tylko w taki sposób będzie można wdrożyć w życie program naprawy Rzeczypospolitej, który powinien być czymś w rodzaju moralnej dezynsekcji. Bo naukę polską trzeba raz na zawsze odkomuszyć, co pozwoli ostatecznie zerwać ze zgubnymi nawykami z czasu kiedy uczelniami zarządzali sekretarze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Ludzie nauki polskiej muszą sobie uświadomić, że praca nauczyciela akademickiego jest rodzajem posłannictwa. Że muszą więcej myśleć o sprawowanej misji, a nie własnych partykularnych interesach.

I jeszcze jedna ważna sprawa. Na uczelniach trzeba dopuścić do stanowisk decyzyjnych więcej ludzi młodych, którzy już nie pamiętają nie tylko czasów komuny, lecz także okresu po okrągłym stole, gdyż ludzie od nich starsi są nieodwracalnie zainfekowani komuną i rozpoczętą wraz z odzyskaniem wolności wojną polsko polską rodzącą wzajemną nienawiść.

No i rzecz najważniejsza. Polskie Środowisko akademickie musi raz na zawsze zerwać z ugruntowanymi za komuny praktykami kumoterskiego „układu zamkniętego” działającego na zasadzie: Ty pochwalisz bądź obgadasz kogo trzeba, przedstawisz korzystnie sprawę na senacie bądź radzie wydziału, zaopiniujesz jak należy wniosek, napiszesz recenzję, a w rewanżu my ci ułatwimy awans naukowy, zrobimy przewodniczącym stosownego komitetu, pomożemy wygrać przetarg, a jak będzie trzeba załatwimy lukratywny grant, nagrodę, bądź zlecenie i tak ustawimy komisję żebyś dostał nagrodę ministra, wydał książkę i tak dalej.

Gruntowna sanacja, albo jak ktoś woli moralno etyczny rachunek sumienia nauczycieli akademickich mający na celu przywrócenie wartości właściwych opartemu na prawdzie etosowi wspólnoty akademickiej jest warunkiem sine qua non by sprawy nauki polskiej ruszyły do przodu.

I trzeba się śpieszyć, bo w przeciwnym razie pani minister Barbara Kudrycka dokończy dzieła, które właśnie rozpoczyna – mam na myśli zapowiedzianą na Spotkaniu z Rektorami Akademickich Szkół Polskich możliwość ograniczania w przyszłości swobody wypowiedzi akademickiej.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Patrz również:
„Jacy akademicy, takie uniwersytety”
http://salonowcy.salon24.pl/413964,jacy-akademicy-takie-uniwersytety

Brak głosów

Komentarze

ale niby dlaczego środowisko akademickie miałoby być inne niż ogół społeczeństwa? Kiedy czytam lub słucham wypowiedzi "profesorów" w telewizji wspierających w infantylny sposób opresyjny system, kiedy czytam lub słucham wypowiedzi "profesorów" na tematy czysto merytoryczne widzę na jak kruchych i wątłych podstawach merytorycznych wspiera się ich autorytet (w materii w której potrafię ich ocenić). To nie są ludzie na których opierać się ma polska inteligencja. W pomniejszej tytułowo grupie sprawy mają się podobnie, choć oczywiście wszędzie nie brak także ludzi uczciwych. Jestem poza układem, ale potwierdzam, że słowa "...Ty pochwalisz bądź obgadasz kogo trzeba, przedstawisz korzystnie sprawę na senacie bądź radzie wydziału, zaopiniujesz jak należy wniosek, napiszesz recenzję, a w rewanżu my ci ułatwimy awans naukowy, zrobimy przewodniczącym stosownego komitetu, pomożemy wygrać przetarg, a jak będzie trzeba załatwimy lukratywny grant, nagrodę, bądź zlecenie i tak ustawimy komisję żebyś dostał nagrodę ministra, wydał książkę i tak dalej." są bardzo prawdziwe. Ten system chyba jeszcze nawet nie był "domknięty" w stanie wojennym; teraz najwyraźniej jest. Na to potrzeba kilkudziesięciu lat. Ile lat pottrzeba na odkręcenie tego?

Vote up!
0
Vote down!
0
#351833

No właśnie. Ale sytuacja jest znacznie poważniejsza niż się może zdawać.
Jak chodzi o szkolnictwo wyższe, rząd Donalda Tuska był zainteresowany wyłącznie wskaźnikami świadczącymi o dużej liczbie osób studiujących w Polsce, co miało poprawiać wizerunek rządzących. Natomiast jakość tego kształcenia nie miała niestety większego znaczenia.
Gorzej, pieniądze wpływające na uczelnie zależały od algorytmu, w którym jedną z podstawowych zmiennych jest ilość studentów. W efekcie, chcąc uzyskać jak najwięcej pieniędzy uczelnie w sposób karygodnie nieodpowiedzialny zwielokrotniały ilość studiujących nie zmieniając ilości pracowników kadry nauczającej. Może Pan sobie tedy łatwo wyobrazić jak się to przekładało na poziom kształcenia.
Jeszcze gorzej, uczelnie i ich wydziały kompletnie nie interesowały się jakie jest rzeczywiste zapotrzebowanie na absolwentów danej branży, czego wynikiem była i jest nadal rosnąca ilość bezrobotnych z wyższym wykrztałceniem.
Najgorsze jest jednak, że wpływ pogarszającej się jakości kształcenia na stan państwa ma dużą bezwładność. A więc katastrofalnie obniżający się obecnie poziom kształcenie w Polsce da o sobie znać dopiero za kilka, lub kilkanaście lat.
A więc nad Polską zarządzaną obecnie przez Donalda Tuska i panią Kurdycką wisi realna groźba stania się w przyszłości, już prawdopodobnie pod innymi rządami, państwem o społeczeństwie niedouczonym. I znowu staniemy się zacofanym krajem, którego obywatele będą emigrować, dostarczając rozsądnie rządzonym i wyżej rowiniętym krajom europekjskim taniej siła roboczej.
Dlatego w mojej notce poruszyłem spawę fundamentalną, czyli postawy moralno etyczne, które są między innymi powodem podejmowania kompletnie nieodpowiedzialnych decyzji.
Teraz wszystko jest cudnie, ale za kilka lat Polacy mogą się raptownie zdziwić, że staliśmy się znów krajem tak zwanej drugiej prędkości.

Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz

Vote up!
0
Vote down!
0
#351861

gdy ruja i poróbstwo zdominowało wszystkie dziedziny życia ? Ruja i poróbstwo dyktują dziś ton - polskość to jest nienormalność, wiara to jest zabobon, papież to ch..., a patriotyzm jest faszyzmem i zbydlęceniem.
Kłam, kradnij, puszczaj się, a zajdziesz daleko i wysoko w PRL-bis.
Polska - krajem drugiej prędkości ? Polska znika, jej już prawie nie ma, za kilka lat pozostanie tylko wspomnienie po Polsce !
I pomnik... Biedronia na Grodzkiej.

Pozdrawiam.
contessa

_______________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być".
Lech Kaczyński
_______________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart

"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#352040

 to wszystko, o czym piszesz, znam z własnego "ogródka", jako, że nie zacząłem tzw "kariery naukowej" z wyżej opisanych powodów. Poszedłem z uczelni "precz" w prywatny biznes, bo nie mogłem znieść tego MILCZENIA OWIEC. Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#351838

Świeta prawda

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Zerbe

#351871