"Układ zamknięty" - film dla myślących

Obrazek użytkownika Peacemaker
Kultura

Jest to niewątpliwie najlepszy polski film ostatnich lat i jeden z najlepiej opisujących rzeczywistość filmów wszech czasów.

O tym jak dobry jest to film najdobitniej świadczy cisza, jaka zapanowała po jego głośniej premierze. Cała "elita" na premierze, buńczuczne wystąpienie Komorowskiego i nagle cisza jak makiem zasiał. Twórcy filmu swoimi poprawnymi politycznie wypowiedziami starali się uniknąć zakwalifikowania (jak to we właściwym dla siebie "stylu" określił pierwszy damski bokser III RP Stefan Niesiołowski) do "pisowskich lizusów". Jednak mimo wszystko o filmie jest cicho - dużo słabsza (choć również ciekawa) "Drogówka" odbiła się nieporównywalnie szerszym echem.

Dyskretna symbolika

Autorzy najwyraźniej chcieli uniknąć nudnego i moralizatorskiego wykładania całej kawy na ławę. Przekazali wprost to, co najważniejsze: układ jest i ma się dobrze, funkcjonariusze i urzędnicy za pomocą nieformalnych powiązań z czasów PRL-u są w stanie zniszczyć każdego - nawet osoby niewinne, odporne na pokusy materialne, a w dodatku najzdolniejsze z najzdolniejszych. Inne fakty i przemyślenia są ukryte pod postaciami najróżniejszych bardziej lub mniej dyskretnych symboli. Postaram się opisać je w taki sposób, aby nie "spalić" całej fabuły filmu i nie odebrać widzowi przyjemności oglądania, a jednocześnie zwrócić jego uwagę na te bardzo istotne elementy.

1. "Układ" - już sam tytuł zawiera coś, co według propagandy III RP nie istnieje i było tylko wymysłem chorej wyobraźni twórców IV RP, zaś "walka z układem" miała być tylko usprawiedliwieniem dla zbrodniczej... bla bla bla... a tu się okazuje, że układ istnieje i zbrodnia w majestacie prawa jest jego domeną.

2. "Jutro mogą przyjść po ciebie" - hasło reklamujące z plakatu także stoi wbrew narracji całej propagandy III RP. Bo według zjednoczonych sił PO i SLD tylko za IV RP przychodzili o szóstej nad ranem... a tu okazuje się, że przychodzili i wczoraj, za Millera (akcja filmu rozgrywa się w roku 2003 i jest oparta na prawdziwych zdarzeniach), a mogą przyjść i jutro, za Tuska... i to nie po jakąś znaną ex posłankę, tylko po ciebie... więc ci, co tak cię straszyli sami są jeszcze straszniejsi.

3. "Welcome to new Poland" - słowa "klucz". Film ten nie opowiada o jednostkowym przypadku - na przykładzie jednej firmy opisuje wiele podobnych historii. Opowiada o "nowej" Polsce, w którą bohaterowie uwierzyli... i zakończyło się to dla nich tragicznie.

4. "CBA, telefony na podsłuchu" - te słowa teoretycznie mogą oznaczać jedno z trzech:

a) ewidentną wpadkę merytoryczną (w roku 2003 CBA jeszcze nie istniało),

b) troskę o poprawność polityczną i uderzenie w rząd PiS ,

c) symbol.

Na wpadkę jest to sprawa za duża. Poprawność polityczna? O ile wypowiedzi autorów są poprawne i na siłę neutralne, to sam film jest do bólu niepoprawny i nigdzie w nim nie ma mowy o zgniłym kompromisie takim jak ten. Więc symbol. Nawiązanie do afery hazardowej - rozmów "Rysia", Mira", "Zbysia" i "Rosoła" z "Pędzącego królika". Tam pojawia się tekst niemal identyczny. Jest to więc nawiązanie do dzisiejszych czasów mające skierować co bystrzejsze umysły na poszukiwanie dalszej symboliki.

5. Monolog prokuratora Kostrzewy na tle kolejnych (licznych) wypchanych pysków drapieżników - ci, co niby mieli być tacy groźni i przed którymi tak się ostrzega, sami stali się "zwierzyną łowną" i padli ofiarą układu. Podobnych dramatów, firm, ofiar systemu jest wiele.

5a. Zatrzymanie kamery na wilku - może tu chodzić o "młode wilki" - młodych, zdolnych, pewnych siebie biznesmenów, a może o "jeszcze tylko dorżniemy pisowskie watahy". Cóż, symbol może mieć wiele znaczeń.

6. Antyterrorysta celujący z broni palnej do siusiającego po nogach ze strachu dziecka, brutalność wobec ciężarnej kobiety - nieadekwatność środków do nawet wyimaginowanych przyczyn, różnice w "standardach" III i IV RP - w tej "trzeciej" nikt nie troszczy się o intymność i nietykalność aresztowanych, jak w przypadku funkcjonariuszki tej "czwartej", co na swoją zgubę pozwoliła Blidzie skorzystać z toalety... Od razu też przypomina się niedawna akcja antyterrorystów, co wpadli do mieszkania, zdemolowali je, złamali dziewczynie ząb i... stwierdzili "ups, pomyłka".

7. Cicha śmierć dziecka, okaleczenie fizyczne i psychiczne aresztowanych i rodzin - III RP też ma swoje liczne ofiary. Także i ofiary śmiertelne. Ale o nich się nie mówi.

8. Prokurator nieczuły na rozpacz ojca, któremu zabito dziecko - politycy PO wmawiający w kilka dni po Smoleńsku, że polityka powinna być pozbawiona uczuć.

9. Wspierające się żony - wdowy smoleńskie.

9a. Najwaleczniejsza z żon - wyglądem i zachowaniem przypomina Ewę Błasik.

10. Próba podejścia siostry jednego z uwiezionych - metody psychologiczne rodem z głębokiego PRL-u.

11. Najbrutalniejsza akcja w więzieniu, jakiej nie było nawet w filmie "Przesłuchanie" - komunistyczni kaci się wyedukowali - potrafią łamać ludzi jeszcze brutalniej, nie brudząc sobie przy tym rąk (nie opisuję akcji, by nie "spalić" fabuły - widz bez trudu rozpozna tę scenę).

12. Rozmowa żony ofiary z żoną kata - odpowiedzialność "nieinteresujących się" za milczące przyzwolenie na zbrodnie.

13. Posłuszne układowi media i jeden niepokorny dziennikarz - wiadomo o co chodzi.

13a. Często pojawiające się słowo "Fakty" w ustach naczelnego posłusznej telewizji - też wiadomo o co chodzi (w jakiej stacji program "informacyjny" nosi dla niepoznaki właśnie ten tytuł?).

14. Końcowy stan aresztowanych i należącej do nich niegdyś firmy - obawiam się, że jest to symbol tego, w jakim stanie my się obudzimy, jeśli nadal pozwolimy układowi ten kraj okradać i okładać.

14a. Dalsze losy firmy - połączenie zachłanności z niekompetencją i brakiem odpowiedzialności. Ileż znam takich firm, które właśnie te cechy zniszczyły!

15. Duńska propozycja - jedyne wyjście dla zdolnych i ambitnych ludzi, którzy mimo wszystko kochają ten kraj i chcieliby coś dla niego zrobić.

Scenariusz znanych z "Czarnego czwartku. Janek Wiśniewski padł" Mirosława Piepki i Michała S. Pruskiego jest perfekcyjny. Wbrew temu, co napisał Marek Migalski ani jedna scena z filmu nie jest zbyteczna. Reżyser - również znany z "Przesłuchania" i "Generała Nila" Ryszard Bugajski znakomicie posługuje się skojarzeniami z wcześniejszymi filmami, zwłaszcza przez dobór obsady - Janusz Gajos niczym w "Przesłuchaniu" rewelacyjnie gra czarny charakter prokuratora Kostrzewy, zaś Przemysław Sadowski podobnie jak w serialu "Londyńczycy" wciela się w postać zdolnego, ambitnego, ale zachowującego jakiś kręgosłup moralny biznesmena. Grę aktorską (zwłaszcza Janusza Gajosa) chwalą nawet lewicowi krytycy, którzy na filmie nie pozostawiają suchej nitki. I to właśnie powinno być największą zachętą, aby pójść na ten film i polecić go innym.

Jeśli jednak kogoś nabranie wody w usta przez salon i wściekłość lewactwa nie przekonuje, to warto w tym miejscu przypomnieć perypetie jakie towarzyszyły kręceniu tego filmu. Polski Instytut Sztuki Filmowej dwukrotnie odmówił dofinansowania tej produkcji, choć lekką ręką wydał trzy i pół miliona złotych na antypolskie "Pokłosie". Mecenasem i sponsorem głównym produkcji jest Kasa Stefczyka. Film sponsorowali także inni przedsiębiorcy, którym tematyka leżała na sercu. Wkrótce po tym zarówno oni, jak i sam reżyser zostali poddani... drobiazgowym kontrolom skarbowym. Przypadek? Trzeba przyznać, że film już namieszał. Politycy robią dobrą minę do złej gry. Komorowski wygłasza buńczuczne przemówienie, w którym udaje że nie wie w czyich rękach obecnie jest władza. Marek Migalski w swojej recenzji udaje, że on - doktor politologii - nie zauważył symboliki, którą ja - skromny programista, nawet nie humanista - zauważyłem bez trudu. Co niektórzy salonowcy z "Gazety Wyborczej" mydlą oczy z jednej strony chwaląc film, a z drugiej kwitując wszelkie wypowiedzi podobne do niniejszego artykułu (nawet dużo delikatniejsze od mojej) dwoma słowami: "teorie spiskowe". Autorzy filmu (według mojej, skromnej oceny) udają poprawność polityczną, aby uniknąć zaszufladkowania. Jak to zwykł mówić Kazik Staszewski - nota bene lider grupy "Kult" wykonującej utwór promujący film - dzieje się jakaś "pozytywna ruchawka".

12 stycznia, w ramach corocznej gali Pracodawców Rzeczpospolitej Polskiej, twórców „Układu zamkniętego” uhonorowano Wektorem Nadziei, nagrodą „za odwagę w dążeniu do przedstawienia prawdy o problemach, z którymi na co dzień zmagają się polscy przedsiębiorcy w starciu z bezwzględną machiną urzędniczą, oraz za niezwykły upór, dzięki któremu realizacja filmu stała się możliwa.” Jednak największą nagrodą dla autorów są reakcje widzów. Film bije rekordy oglądalności, a twarze ludzi wychodzących z kina mówią wszystko.

"Układ zamknięty" jest filmem dla osób myślących. Nie jest to kolejna komedia romantyczna dla półgłówków chcących bez cienia świadomości otaczającego świata cieszyć się samozadowoleniem w mirażu "zielonej wyspy". Może to i lepiej, że autorzy filmu w swoich popremierowych wywiadach za pomocą skrajnej poprawności politycznej uciekli przed zaszufladkowaniem. Gdyby nie to filmu pewnie nie obejrzałby żaden "leming" i byłoby to kolejne dzieło "przekonujące przekonanych", jak choćby "Solidarni 2010". Ktoś w rozmowie ze mną stwierdził, że większość osób nie zrozumie całego przesłania tego filmu. Jednak właśnie dlatego uważam, że powinni go obejrzeć wszyscy, aby mogli go w pełni zrozumieć choć niektórzy.

Brak głosów

Komentarze

idziemy z żoną obejrzeć film. Jestem bardzo ciekaw jakie zrobi wrażenie.

Vote up!
0
Vote down!
0

lupo

#351252

ja ide z kochanką - do kina nie na film, film juz obejrzalem, bez wiekszych wrazeń

Vote up!
0
Vote down!
0
#351268

Spadaj!

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>Bechis</p>

#351344