Wyprujcie bebechy z Sinead O'Connor

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Od najdawniejszych czasów tradycyjna angielska kara dla zdrajców i innych poważnych przestępców wyglądała w sposób następujący: skazańca przywiązywano za ręce na wysokiej drabinie lub rusztowaniu i podnoszono w górę, następnie kat rozpruwał mu brzuch, wyrywał wnętrzności i wrzucał w rozpalone wcześniej ognisko. Czasem event ten wzbogacany był o kastrowanie, a ucięte genitalia również wrzucano w ogień. Skazaniec żył w czasie wykonywania tych operacji i właśnie o to chodziło. Miał patrzeć jak jego wnętrze pali się w ogniu. Przy tych czynnościach wszelkie kontynentalne pomysły na karanie zbrodniarzy wydają się cienką herbatką. W czasach Tudorów kara taka spotykała głównie opierających się konwersji katolików, a także księży i zakonników, którzy nie chcieli porzucić swojego stanu. Wiliam Cecil kazał wzbogacić ten teatr makabry jeszcze bardziej i skazańców przed rozcięciem brzucha wieszano na szubienicy, po to jedynie by chwilę po wykopaniu im stołka spod nóg, odciąć ich żywych jeszcze, ale podduszonych i oddać katu prawdziwemu, temu od wypruwania flaków.
Wobec tak głębokiej tradycji i tak surowego prawa, wydawać by się mogło, że kaci angielscy należą do najsprawniejszych na całym świecie. Cóż to było dla jednego z drugim sprawić jak wieprza jakiegoś Wiliama Wallace, zwanego „Waleczne serce”? Cóż to było dla takiego odrąbać głowę jakiejś biednej dziewczynie czy staruszce, która modliła się na różańcu? Zawód kata musiał mieć w Anglii długą tradycję i mistrzowie małodobrzy reprezentowali pewnie swoistą ekstraklasę. Zdziwić nas więc musi informacja, którą podają w mądrych książkach opisujących epokę Tudorów. Piszą tam mianowicie, że król Henryk VIII kazał dla Anny Boleyn sprowadzić kata z Francji. Uczynił tak ponieważ na Wyspie nie było wystarczająco sprawnego fachowca, nadającego się do ścięcia głowy królowej. Czy ktoś w to wierzy? Jeśli tak to gratuluję. Ja nie wierzę i nie uwierzę. Myśl moja bowiem szybuje w innym kierunku. Jeśli mamy cały cech zbrodniczych katów, którzy zajmują się czynnościami tak skomplikowanymi jak otwieranie brzuchów i wyjmowanie z nich wnętrzności, a w dodatku umiejętności te przechodzą z pokolenia na pokolenie i trwa to całe stulecia, możemy zasugerować, że funkcja owych praktyk jest inna niż deklarowana. A jaka, spyta ktoś? Może rytualna?
Być może są jakieś mądre książki, które rzecz tę wyjaśniają w sposób przystępny i nie budzący wątpliwości, ale nie ma ich z pewnością w języku polskim. Rzecz zaś jest bardzo ciekawa, bo jeśli mając do dyspozycji kilku sprawnych katów, król specjalnie dla swej małżonki posyła po kata Francuza, może to oznaczać, że ci którzy są na miejscu mają inaczej sformatowane cele statutowe.
Jeśli do tego dołożymy dostępną wszędzie wiedzę na temat eksterminacji katolików na Wyspie w czasach Elżbiety I, rzecz zaczyna wyglądać dość dziwnie. Nie martwcie się jednak, bo to tylko taka sugestia, nie musi być prawdziwa. Zwyczajem tego bloga stało się naświetlanie rzeczy znanych i uznanych w nieco inny sposób, tak by dostrzec w nich – o ile to możliwe – coś więcej niż dotychczas.
Karanie katolików w Anglii polegało na zadawaniu im śmierci męczeńskiej, a przy tym odbierano tym ludziom cześć, czyniąc z nich wcześniej zdrajców korony. Korona brytyjska bowiem uosobiona przez królową i jej tajnych radców, czyli przez wariatkę, zbrodniarza i dwóch czarowników, bardzo wcześnie uczyniła się samozwańczą władczynią całego świata. Było to zadeklarowane w doktrynie państwa. Tak więc każdy kto sprzeciwiał się Koronie był zdrajcą, nawet jeśli bronił tradycji, w której się wychował i która do niedawna była na Wyspie legalna.
Piszę to wszystko w związku z wczorajszymi tekstami Toyaha. Pierwszy z nich ukazał się na www.toyah.pl, a drugi w salonie24.
Z grubsza chodzi o to, że demoralizacja której ulegają dzisiaj poddani królowej Wielkiej Brytanii zaczyna przypominać tę dawniejszą, tę która kończyła się wypruwaniem bebechów i nosiła nazwę wiernej służby Koronie. Pisze bowiem nasz kolega o tym, że spalenie, niby przypadkiem, szóstki dzieci w tradycyjnym angielskim domu, ma bardzo ciekawe podłoże socjologiczne. Mają oto na Wyspie telewizję, zupełnie jak u nas. I jest w tej telewizji emitowanych program podobny do tego, który leci w TVN i nazywa się „Rozmowy w toku”. W programie tym – jak twierdzi Toyah – wszystko idzie serio, to znaczy nie ma psychologów, zmiękczaczy i łez. Bebechy są na wierzchu, a prowadzący skacze po nich obiema nogami. Publiczność w tym czasie klaszcze i tupie zadowolona jak nie wiem co. I w jednym z takich programów, imitujących egzekucję powieszonego na drabinie katolickiego zdrajcy Korony, pojawił się dziwny staruszek. Prowadzący nie rozpruł mu brzucha, bo okazało się, że staruszek sam ma w rozpruwaniu niejaką wprawę. Nie było więc łatwo. Dziadek normalnie zlazł z tej drabiny i zaczął kozaczyć na całego. Opowiedział o swoich dwóch kobietach, z którymi ma piętnaścioro dzieci, o tym jak mu się nie chce nic robić i żyje wraz z tymi dziewczynami, młodszymi odeń od dwa pokolenia z zasiłku wypłacanego przez Koronę Brytyjską. Publiczność słuchając tych rewelacji wyła i tupała zupełnie jak przy rozpruwaniu brzucha, a przecież dziadunio nic sobie rozpruć nie dał. On wręcz odwrócił wektor całej egzekucji i powiedział do kata: uważaj misiek, teraz ja ci pokażę jak to się robi w Chicago. I pokazał. A później....czy już wiecie co się stało później? Oczywiście, to on właśnie, ten sprytny i sympatyczny staruszek, który nie pozwolił zjeść się w kaszy, podpalił swój dom razem ze znajdującymi się tam dziećmi. Dlaczego to zrobił? Nie wiadomo. Może akurat te dzieci już mu się znudziły. Może chciał uzyskać odszkodowanie i pozbyć się przy okazji swojej drugiej kobiety, na którą zamierzał zrzucić winę za podpalenie. W każdym razie okazało się, że w obliczu prawdziwego prawa i prawdziwej kary, która nie jest już od dawna tak makabryczna jak to opisałem, człeczyna ten stracił cały rezon. Stał się zwykłym szmatławym zdrajcą własnego potomstwa. Za to jednak nikt na wyspie nie wypruwa wnętrzności. Posadzą go tylko w więzieniu i będzie tam dalej robił to co do tej pory czyli pasożytował na podatkach wypracowywanych przez polskich robotników.
Drugi tekst Toyaha dotyczy koncertu piosenkarki nazwiskiem O'Connor, który to koncert ma się odbyć we Wrocławiu. Piosenkarka ta znana była swego czasu z tego, że publicznie podarła zdjęcie Jana Pawła II. Publiczności bardzo się to nie podobało, ale nikt jej za ten brak elegancji nie rozpruł brzucha. Przeciwnie jej kariera nadal zwyżkowała, a cała rzesze płytkich antyklerykałów uznały panią O'Connor za swoją patronkę i pobiegły do sklepów kupować jej płyty. Było to, jak powiadam, wiele lat temu. Dziś zaś ta pani, przyjeżdża do Wrocławia, żeby sobie pośpiewać. Czyni więc to co wszystkie przebrzmiałe gwiazdy popu, którym kruszy się budżet, szuka szczęścia na peryferiach. Nie jest to nic zdrożnego ani strasznego. Po prostu takie jest życie muzyka działającego w niszy zwanej pop. On nie może zrobić nic ponadto to do czego dawno temu przeznaczył go producent, bo raz, że nie potrafi, a dwa, że będzie to złamaniem konwencji. Czy za to mogą wypruć bebechy? Myślę, że prędzej za to niż za spalenie szóstki dzieci. O porwaniu na kawałki zdjęcia papieża nawet nie wspominam. Tak więc przyjedzie do nas pani Sinead O' Connor i zaśpiewa swoje stare kawałki, „My name is Luka” i inne, równie popularne.
Wiele osób nie zwróciłoby na tę wizytę i na ten występ uwagi, gdyby nie nadpobudliwość tak zwanych „naszych”. Konkretnie zaś jakiejś pani nazwiskiem Wywrotka i dziennikarza z tygodnika „Sieci” nazwiskiem Ogórek. Nie mam zamiaru badać szczegółów, ale Toyah twierdzi, że zawiązał się jakiś komitet obrony pamięci Jana Pawła II, której to pamięci uwłacza obecność w mieście Wrocław starzejącej się, dość sympatycznej Irlandki, która nie miała przecież łatwego życia z tymi producentami.
Ponoć Wywrotka i Ogórek chcą odwołać koncert, bo to koliduje z planami uczynienia z Wrocławia stolicy polskiej, czy wręcz europejskiej kultury, co ma nastąpić w roku 2016. Ponoć zawiązał się jakiś komitet, którego celem jest wypędzenie pani O'Connor z Polski, bo dokonała ona swego czasu profanacji drąc na kawałki zdjęcie papieża.
Ja, co podkreślam, nie jestem watykanistą, tak jak Wywrotka i Ogórek, ale pamiętam takie nazwisko – Agca. To był facet, który normalnie strzelił do Jana Pawła II na samym środku placu Świętego Piotra. Wy też to pamiętacie, prawda? No właśnie. I co się później stało? Czy papież kazał go pojmać i wypruć mu bebechy przywiązując go wcześniej do drabiny? Czy uczyniono to w tym samym miejscu, w którym Agca strzelał? Nie, nic takiego się nie stało. Przeciwnie, ojciec święty osobiście odwiedził Agcę w celi i wybaczył mu jego podły czyn. I teraz taka piosenka mi się przypomina, w kościołach ją kiedyś śpiewali, nie tak popularna jak to „My name is Luka” panny O'Connor, ale też niezłe. Pierwsze słowa są takie: Przykazanie nowe daję wam....a dalej nie pamiętam, bo jak wiecie od dawna nie odwiedzam świątyń.
Ponieważ pani O'Connor jest Irlandką, a ja mam niejakie podejrzenia, że niektórzy z jej przodków mogli być przez angielskich katów potraktowani tak jak te biedne dzieci przez tego sku...syna swojego ojca, co został gwiazdą telewizji, ufam, że Wywrotka z Ogórkiem się opamiętają i zanucą sobie po cichu tę piosenkę, nie „My nam is Luka”, ale tę drugą.
Jeśli zaś ktoś chce sobie poczytać o innych aspektach brytyjskiego kolorytu duszy, nie tylko o wypruwaniu flaków na drabinie, może zajrzeć na stronę www.coryllus.pl, gdzie kupić już można III tom Baśni jak niedźwiedź, w którym sprawy owe poruszam. Na stronie tej kupić można także książki naszego kolegi toyaha, który trzyma się z daleka od takich tematów jak drabina, flaki i ognisko, ale za to świetnie mówi po angielsku i dobrze wie co im tam w duszach gra.
Zapraszam serdecznie.
Na koniec zaś chciałem najserdeczniej podziękować wszystkim organizatorom za wieczór autorski, który przygotowano dla mnie w Zielonej Górze 2 kwietnia. Był to najlepszy wieczór autorski w całej mojej dotychczasowej karierze. Atmosfera, oprawa, dyskusja wszystko wyszło znakomicie, wręcz fantastycznie. Przepraszam, że dopiero teraz składam podziękowania, ale po wydaniu książki musiałem nico zwolnić tempo i nie reaguję na zdarzenia tak szybko jak powinienem.
Jeszcze raz zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl

Brak głosów

Komentarze

"Przy tych czynnościach wszelkie kontynentalne pomysły na karanie zbrodniarzy wydają się cienką herbatką"

Polemizowałbym z lekka. :)
Wprawny operator, przeprowadzając wbijanie skazańca na pal, potrafił sprawić, ze ofiara konała nawet jeszcze 48 godzin, pod czas gdy pal powolutku pęczniał i pogrążał się coraz głębiej - wrażliwszym osobom oszczędzę większej ilości detali.

A to tylko pierwszy z brzegu przykład. :)

pozdrawiam

PS. "My name is Luka" śpiewała sympatyczna pani, która nazywała się Suzanne Vega...

Vote up!
0
Vote down!
0
#348951

Ach jakiś ty mądrdy, jak Maćków kot po prostu...

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#348964

Fakty są faktami, trudno. :)

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#348966

A konwencja, konwencją...

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#348971

 że coryllusowi chodziło o "Nothing compares to you". Wiadomo, że Lukę śpiewa Vega. Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#349169

Lubię Cię Coryllus za "rozmach" Twoich opowieści ale coraz mniej za ich wiarygodność. Jeżeli do Historii podchodzisz z taką samo dozą staranności jak do historii muzyki pop to daruję sobie przeczytanie III tomu Twoich baśni.
"My name is Luka" to są słowa z piosenki "Luka" piosenkarki Suzanne Vega. I na przyszłość nie pleć co Ci ślina na język przeniesie, tylko sprawdzaj fakty, nawet w tak drobnych sprawach, gdyż to świadczy o Twojej wiarygodności.

------------------------------
"The world is full of Kings and Queens Who blind your eyes then steal your dreams ...it's Heaven and Hell" *

*info specjalnie dla dla Coryllusa: są to słowa z piosenki zespołu rockowego a nie Williama Szekspira.

Vote up!
0
Vote down!
0
 
 
Lance do boju, szable w dłoń
Bolszewika goń, goń, goń
#348968

Naprawdę????!!!! O kurcze...!

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#348969

Tak Robaczku!!!
Ale nie martw się. Moja żona lubi Twoje bajeczki i dla niej kupię Twoją książeczkę, a może sam przeczytam w przerwie między powieściami Marcina Wolskiego.
I przestań palikotyzować na forach. Chyba nie przystoi Ci naśladować prostaka z Biłgoraja.

-------------------------------
"The world is full of Kings and Queens Who blind your eyes then steal your dreams ...it's Heaven and Hell"

Vote up!
0
Vote down!
0
 
 
Lance do boju, szable w dłoń
Bolszewika goń, goń, goń
#348974

Musisz się spieszyć, bo do środy nakładu nie będzie.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#349074

Witaj,Coryllusie!Za wczorajsze,zbyt osobiste i emocjonalne wynurzenie,potomek Attyli mnie oflagował,więc dzisiaj będzie ad rem.
Otóż czytając Twe teksty od bardzo dawna stwierdzam,że dajesz mi świeże,całkowicie odmienne od zakorzenionego we mnie,spojrzenie na historię.Dziękuję Ci za to.Że znajdują Ci drobne pomyłki czy niedoróbki-nic to. Spójrz na jazgot jaśnie oświeconych w reakcji na tekst prof.Jasiewicza.Myślał samodzielnie i niepoprawnie i co? Nie wolno.
W Twoich tekstach,mimo deklarowanej bytności"obok" Kościoła,jesteś bliżej niego,niż wielu klawiaturowych jego obrońców. Napisane bowiem jest:"Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie."
Pozdrawiam.

"Nie lękajcie się!" J.P.II

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie lękajcie się!" J.P.II

#348973

Cieszę si, ze Cię znowu tu (na tym portalu) mogę przeczytać.
Ponieważ masz tu całkiem nie małe grono sympatyków i przeciwników, jest to gwarancja tego, że będzie tu całkiem ciekawie.
Przykład Agcy jest porażający, cóż przy nim znaczy taka SO...

PS. Pozdrawiam grzecznie i niepoprawnie.

Grzecznie ponieważ miałem przymusowy post zaordynowany przez wielce sympatycznych adminów tego portalu za dwie notki, które za ich czarodziejska różdżką wyparowały z mojego bloga
a niepoprawnie ponieważ niepoprawnie lubię ten portal;)

Vote up!
0
Vote down!
0

Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo

#348977

Kruku! Jak miło Cię widzieć tutaj.Nie przejmuj się -prawdziwie niepoprawni mają wszędzie i zawsze pod górkę.Pozdrawiam. "Nie lękajcie się!" J.P.II

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie lękajcie się!" J.P.II

#348981

My ptaki tak mamy, by nie przejmować się zbytnio:

Łk 12,22-24
22 Potem rzekł do swoich uczniów: "Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać.
23 życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie.
24 Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki!

pozdrawiam grzecznie i niepoprawnie.

Vote up!
0
Vote down!
0

Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo

#348984

  "Nie przejmuj się -prawdziwie niepoprawni mają wszędzie i zawsze pod górkę."

Jak na przyklad Sinead O'Connor.

Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!

Vote up!
0
Vote down!
0

Lotna

 

#349115

ale sie rozmysliłem, bo "Reszta jest milczeniem." :))
Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#348996

Arogancja zabija najbardziej wyrafinowany język.

Vote up!
0
Vote down!
0

http://www.nessundormablog.com

#349055

Czego mozna sie dowiedziec czytajac normalne ksiazki historyczne a nie PRLowskie opracowania po 5 zl z allegro. Jak sie chce robic filmy o swietych, to nalezaloby sie raczej z tym materialem zapoznac. Przedtem.

Masz jakies dowody na szalenstwo Elzbiety I? Bo ja np. jestem zdania ze ty masz nierowno od sufitem i mam dowody.

Ale jak mamy konwencje ze Sinead to Suzanne to mozemy miec i taka konwencje ze jestes zdrowy, czemu nie.

---------
On the importance of being earnest

Vote up!
0
Vote down!
0

On the importance of being earnest

#349160