Sarmatiae Bellator

Obrazek użytkownika Anonymous
Historia

Ojczyzna daleko, ocalenie i honor przed nami, wstyd i zguba za nami!

Tak właśnie brzmieć miały słowa Jana Piotra Sapiehy pod Rachmańcami 2 października 1608 roku, gdy na galopującym koniu, raniony w twarz i z orężem w dłoni dopadł swoich dwóch odwodowych chorągwii husarskich i dwóch petyhorskich, wzywając ich, aby natychmiast ruszyli do szarży. Bezwstydna rejterada części żołnierzy groziła klęską, gdy Sapieha pchnął swój doborowy odwód. Wojska Szujskiego nie wytrzymały impetu; sapieżyńcy ścigali je cztery mile, bijąc i siekąc.

Droga do moskiewskich skarbów stanęła otworem. Położona na północ od Moskwy Ławra Troicka w Siergiejewie słynęła bowiem nie tylko z cieszącego się czcią grobu swego założyciela, mnicha Sergiusza, lecz także z legendarnych wotów dziękczynnych pieczołowicie przechowywanych w monasterze przez tamtejszych czerńców (prawosławnych „mnichów”). Jednak sam wódz litewski miał na oku ważniejsze cele. Zdobycie Ławry oznaczałoby ostateczne odcięcie Moskwy od dostaw żywności z północy, gdyż od południa szlaków pilnował już książę Roman Rużyński ze swoimi dzielnymi pułkami (patrz mój tekst Pijany Hannibal).

Sapieha pod Ławrą

Niedługo po bitwie pod Rachmańcami Sapieha podszedł pod mury Ławry. Dzień po dniu morale Moskwy systematycznie słabło, a choć stolica ciągle pozostawała niezdobyta, poddawały się liczne miasta na północy kraju. Co kilka dni, a nieraz i codzień także i czerńcy siergiejewscy pod wodzą kniazia Grzegorza Dołgorukiego, Aleksandra Gołochwastowa i archimandryty („opata”) Joasafa urządzali wycieczki za mury, przede wszystkim po drewno, bo styczeń 1609 roku do ciepłych nie należał. Ich sytuację pogorszyło też przybycie w mury fortecy okolicznej ludności, która cierpieć będzie głód, zimno i zarazę, jednak jęk, płacz i narzekania nie obchodziły dowódców, którzy – jeśli wierzyc źródłom - „ni o czym nie myślą, tylko piją dzień w dzień. Zawsze pijani”.

Z nadejściem zimy ustały szturmy, więc moskiewska załoga bawiła się w najlepsze. Syfilis zebrał wkrótce swoje okrutne żniwo. Również i szkorbut kosił Moskali bez litości. Niestety czas grał na niekorzyść Sapiehy. Car Szujski zawarł sojusz z uzurpatorem szwedzkiego tronu, Karolem IX Sudermańskim, który wysłał mu z pomocą liczne wojska pod dowództwem Jakuba Pontusa de la Gardie. Zdolny wódz moskiewski Skopin Szujski, wzmocniony tymi posiłkami podchodził coraz bliżej, a w dodatku dotarła z Tuszyna wiadomość, która odebrała wojsku chęć do walki: król Zygmunt III Waza wypowiedział wojnę Moskwie.

Zygmunt III idzie na Smoleńsk

Do wojny tej parł od dawna kanclerz litewski Lew Sapieha i starosta wieliski Aleksander Gosiewski. Rużyński, Zborowski i Sapieha trzymali Moskwę za gardło; liczono więc przynajmniej na to, że łatwo będzie zdobyć potężny, lecz osamotniony Smoleńsk. Decyzja królewska źle jednak wpłynęła na morale armii Dymitra Samozwańca II, a w tym i wojska Sapiehy. Żołnierze obawiali się, że z nadejściem wojsk królewskich przepadną ich obiecane „zasługi”, a żołd przejdzie im koło nosa. Za namową kniazia Rużyńskiego wojsko w Tuszynie zawiązało więc konfederację, chcąc sprzedać Dymitra Samozwańca w zamian za żołd Rzeczypospolitej. Początkowo Sapieha nie chciał przystąpić do konfederacji, ale po zbrojnym najściu Rużyńskiego ustąpił dla dobra sprawy. Pułk Sapiehy przyłączył się do konfederacji.

W styczniu 1610 roku, widząc, że dłuższe obleganie Siergiejewa nie jest już możliwe, Sapieha odstąpił od oblężenia. Gdy oblężeńcy spostrzegli odejście swych prześladowców, a śnieg grubą warstwą puchu pokrył szańce, kosze i okopy, długo nie mogli uwierzyć, że to wreszcie koniec i przez osiem dni bali się wyjrzeć z fortecy...

Sapieżyńcy zasadzili się teraz w położonym na zachód od Siergiejewa Dmitrowie. W tym czasie sytuacja armii Rużyńskiego w Tuszynie przedstawiała się coraz mniej różowo. Maryna Mniszchówna, która już wówczas spełniała wszystkie wymogi stawiane dzisiaj gwiazdom filmowym, buntowała żołnierzy, na koniec zaś, wkrótce po ucieczce Samozwańca, uciekła z obozu, zamierzając się udać do swego małżonka. Zbłądziła i ostatecznie wziął ją pod swoją opiekę Sapieha. Wedle plotek, które docierały do wojsk królewskich pod Smoleńskiem, carowa w „ubiorze usarskim weszła wkoło rycerskie, gdzie twarzą i mową swoją żałosną bardzo siła towarzystwa pana sapi[e]żynego zbuntowała tak, że niektórzy prowadzili ją do Osipowa”, a stąd do Kaługi. Faktem jest, że w tym też czasie stojące w pobliżu wojsko księcia Rużyńskiego również popadło w rozprzężenie, a sam Rużyński rozchorował się i umarł. Zdaje się, że i Sapieha nie czuł się wówczas najlepiej, toteż opuścił wojsko i 25 marca stawił się u króla pod Smoleńskiem, usilnie go namawiając, aby wszedł w sojusz z Dymitrem Samozwańcem.

Żółkiewski na Kremlu

Odpoczywał nasz dzielny Sapieha jakieś dwa miesiące, podczas gdy jego dawniej wierny królowi pułk udał się na służbę Samozwańca do Kaługi. Jan Piotr musiał sobie zdawać sprawę, że aby odzyskać nad armią kontrolę, będzie musiał przyprowadzić ze sobą nowe zaciągi. Jakoż gdy w połowie czerwca pojawił się przy wojsku Samozwańca nad Uhrą, prowadził z sobą tysiąc nowej jazdy pancernej (tzw. kozackiej). Powitany z entuzjazmem, został przez wojsko obwołany hetmanem. Radośnie witała go Maryna i sam Dymitr Samozwaniec.

Rychło też, po zwycięstwie hetmana Żółkiewskiego pod Kłuszynem, Sapieha poderwał armię Samozwańca i 26 lipca stanął pod murami Moskwy od południa. Tu jednak doszło do sporej konfuzji między oboma zwycięskimi wodzami. Sapiesze nie podobał się pośpiech, z jakim Żółkiewski zaprzysiągł z bojarami traktat, na podstawie którego królewicz Władysław miał zostać carem. Jak się później okaże, wątpliwości Sapiehy okazały się słuszne, gdyż Żółkiewski przekroczył swe uprawnienia. Zgodził się mianowicie na to, aby bojarzy zaprzysięgli na wierność nie królowi i królewiczowi (jak tego chciał Zygmunt III), lecz tylko królewiczowi. Na domiar złego przystał na to, że jeśli „Smoleńsk uderzy czołem przed Zygmuntem, król odstąpi od miasta z wojskiem, a miasta pograniczne zostaną nadal przy moskiewskim hosudarstwie”.

Była to w gruncie rzeczy największa dyplomatyczna klęska po najwiekszym militarnym zwycięstwie, a co gorsza Żółkiewski stawał się niejako zakładnikiem umowy z bojarami. Cisnął więc Sapieżyńców, aby uznali panowanie cara Władysława. Sapieżyńcy (nie bez wpływu Sapiehy) odparli hetmanowi, że „cieszą się z tego, że królewiczowi jego mości stolica się poddała, acz nie wiedzą, co za pożytek stąd ojczyźnie urośnie”. Jakież było zdziwienie Sapiehy i jego wiarusów, gdy 5 września jak z podziemi w pobliżu ich obozowiska pojawiła się armia kwarciana i liczne wojsko moskiewskie pod komendą krewkiego Żółkiewskiego. Zaskoczony Sapieha postawił swoją armię w stan gotowości. Gdy tak stali, Żółkiewski poprosił o osobiste spotkanie na środku pola. Tam odbyła się dżentelmeńska rozmowa i wzajemne „obłapianie”.

Ja jestem Chytra Litwina...

Nasz bohater był w sytuacji podwójnie niezręcznej. Do pilnowania sprawy Samozwańca zobowiązany był przez króla. Z drugiej jednak strony z pewnością nie chciał dopuścić do bitwy z dobrze mu znanymi kolegami i współobywatelami, będącymi niewątpliwie oficjalnymi reprezentantami Rzeczypospolitej. Gdy więc doszły go wiadomości, że Dymitr Samozwaniec nie dowierzając wierności wojska uszedł z Maryną i dworem w nieznanym kierunku, chcąc nie chcąc podporządkował się rozkazom hetmana koronnego, lecz tylko pozornie. Następnie odprowadził swój pułk na bezpieczną odległość od Moskwy, w kierunku na Medynę i Kaługę, gdzie przebywał Samozwaniec. Tam dopiero „Chytra Litwina” namówiła swych wiarusów, aby wysłali do Samozwańca tajnego posłańca w celu odnowienia przyjaźni...

Na razie Samozwaniec łaskawie odzywał się do sapieżyńców i proponował niektórym zaciąg na nową służbę. Gdy zaś Żółkiewski namawiał Sapiehę, aby uderzył na Samozwańca, Jan Piotr odparł, że życzy hetmanowi „sławy i przysługi, ale że przedtem o tym z jegomością panem hetmanem nie konferował”. Próbował nakłonić Samozwańca do porozumienia z królem. Tym sposobem Sapieha chciał naprawić błędy, poczynione przez Żółkiewskiego.

Kolejne dni upływały na negocjacjach finansowych z królem z jednej strony, a Samozwańcem z drugiej. W listopadzie doczekał się wreszcie Sapieha asekuracji od króla na wypłatę dla wojska. Niestety, z inspiracji Żółkiewskiego Piotr Urusow dokonał udanego zamachu na Samozwańca. Stolica moskiewska odetchnęła z ulgą. Kaługa deklarowała wierność królowiczowi Władysławowi.

W drodze do wieczności

W owym czasie do naszego bohatera podszedł jakiś chłop i w świecy przyniósł mu pismo od przerażonej i – jak się miało okazać – ciężarnej carycy: „Wyzwólcie, wyzwólcie dla Boga! Już nie mam jedno dwie niedziele żywą być! Pełniście sławy, uczyńcie i to! Wybawcie mnie wybawcie! Bóg będzie wiekuistą zapłatą!”. Nie czekając na najgorsze, dzielny Sapieha poderwał raz jeszcze swoich wiarusów i próbował przyjść carowej z odsieczą, lecz znów ogarnęły wojsko wątpliwości odnośnie gwarancji wypłaty żołdu i rozpoczęły się długie debaty w kole generalnym. Narastał ferment, który doprowadził w końcu do otwartego buntu 6 marca. Dzięki kilkudniowym bez mała zabiegom udało się Sapiesze nie dopuścić do rozejścia się wojska, sam zaś co prędzej podążył pod Smoleńsk, do króla.

Przyjęty odeń łaskawie, podążył teraz co prędzej do żony, Zofii Wejherówny, córki sławnego żołnierza Batorego, Ernesta Wejhera. Była za nim stęskniona tak bardzo, że po miesięcznym chyba drugim miodowym miesiącu, wraz z małżonkiem podążyła aż na sam teatr wojenny, pod Smoleńsk. Tu doszły go pocieszne nowiny. Sapieżyńcy nie tylko wrócili pod rozkazy króla, lecz także udzielili odsieczy odciętemu na Kremlu Gosiewskiemu. Moskwę oblegał wierny dawniej ataman Zarudzki wraz z Lapunowem. Walczyli oni o tron dla Maryny (której życie oszczędzili) i dla jej nowonarodzonego syna, Iwana, ochrzczonego w wierze prawosławnej.

Sapieha złączył się ze swymi wiarusami pod Możajskiem i dotarł do Moskwy. Tu także doszła go radosna nowina o wzięciu przez króla Smoleńska. Dni upływały na ciągłych utarczkach z Moskalami Lapunowa, potem zaś nastąpił zwycięski zagon na tyłach wroga i skuteczna odsiecz dla obleganego znowu Gosiewskiego. Pocieszne nowiny nadchodziły z Litwy, skąd podążał z posiłkami hetman Chodkiewicz.

Niestety, 28 sierpnia Sapieha nagle zachorował i dostał gorączki. Dzień po dniu podupadał na siłach, aż wreszcie 3 września odjechał z pola do Moskwy i stanął w pałacu cara Szujskiego. 14 września 1611 roku nasz bohater, „sprawiwszy się ze świętościami kościoła katolickiego”, odszedł na wieczny odpoczynek.

Sprawiedliwie napisał autor jego dziennika bojowego, że „za swe prace i trudy w wierze zażywa wesela wiecznego”. Sapieha twardą ręką trzymał swoich żołnierzy i surowo karał poważniejsze wykroczenia przeciwko ludności cywilnej. Niewiele stoczył walnych bitew, bo nie znalazł godnego sobie przeciwnika. Charakteru prawego, wierności wobec króla nieposzlakowanej, znał teren moskiewski znakomicie i miał jasno wyznaczone cele. Powtórzmy za XVII-wiecznym dziejopisem Stanisławem Kobierzyckim: „Był to mąż opromieniony zasługami swoich przodków i pułkownik sławny z męstwa wojennego. Powinniśmy go wspominać częściej i to nie bez pochwał”.

Jakub Brodacki

Tutaj wersja nieco rozszerzona.

A tu kilka lektur nadobowiązkowych:

Sarmatiae bellatores

K. Kognowicki, Życia Sapiehów, Warszawa 1791 t. II

Dzieje Marsa krwawego (oryginał dziennika bojowego pułku sapieżyńskiego)

Dzieje Marsa krwawego – ostatnie wydanie

Dzieje Marsa krwawego – wydanie Hirschberga

Kronika Abrahama Palicyna

0
Brak głosów

Komentarze

Na marginesie... epoki ;-) zapytam, co sądzisz o "Crimen" Hena?

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#332536

Słyszałem o tym, ale nie czytałem. Czy to aby nie jest film? Fragment oglądałem i podobał mi się, ale we fragmentach to nawet marszałek Grodzki jest piękna ;-)

Tak na marginesie: 1000 punktów dla redakcji za opublikowanie zdjęcia tego błazna. kopernik była kobietą.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#332548

Przeczytaj. Był serial pod tym tytułem, z Lindą w roli głównej. W reżyserii Laco Adamika.

Vote up!
0
Vote down!
0
#332554

Linda... gdzieś słyszałem to nazwisko...

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#332560